Melanie Griffith: Jestem dużo spokojniejsza o życie teraz, jako starsza osoba. Lubię to wszystko, mimo zmarszczek
O gwiazdach jej pokroju złośliwi mówią, że – poza sławą – nie mieli w życiu innego wyboru. Przypłaciła to uzależnieniami i chorobami. – To, co cenne, to moje własne uczucia. Jestem dużo spokojniejsza o życie teraz, jako starsza osoba. Lubię to wszystko, pomimo zmarszczek – mówi Melanie Griffith.
Miała dziewięć miesięcy, kiedy zaangażowano ją do pierwszej roli w reklamie. Jej mama, Tippi Hedren, ulubiona aktorka Alfreda Hitchcocka, dbała o jej zawodowe życie, o życie osobiste „zadbały” brukowce. W blasku fleszy przeżywała swoje nieudane małżeństwa, wielokrotne odwyki, walkę z rakiem skóry, zmagania z epilepsją, nieudane operacje plastyczne. Teraz, po 60-ce, przyznaje, że ceni sobie zupełnie inne wartości: „To, co cenne, to moje własne uczucia. Jestem dużo spokojniejsza o życie teraz, jako starsza osoba. Lubię to wszystko, pomimo zmarszczek.” – mówi w wywiadach.
Melanie Griffith urodziła się 9 sierpnia 1957 roku w Nowym Jorku w rodzinie aktorki Tippi Hedren i producenta filmowego Petera Griffitha. Kiedy miała cztery lata, jej rodzice rozstali się, a matka była jeszcze trzykrotnie zamężna. Miała 19 lat, kiedy po raz pierwszy wyszła za mąż. Związek z Donem Johnsonem okazał się być młodzieńczą miłostką i zakończył się po kilku miesiącach. Para zeszła się ponownie po 13 latach, ale też na krótko. Owocem ich związku jest córka Dakota. Kolejnym byłym mężem Melanie jest Steven Bauer z którym ma syna Alexandra. Najwięcej fleszy towarzyszyło jej życiu z Antonio Banderasem, z którym tworzyli parę przez 18 lat i mają córkę Stellę. „Rozwód naprawdę mnie uleczył” – wyznała widowni. „My, jako kobiety, bierzemy na siebie wszystko, męża, życie, dzieci, opiekę nad domem, pracę. (…). Nie sądzę, żebym przez 35 lat dobrze spała. Nadal nie sypiam” – komentuje po latach swoje burzliwe życie osobiste.
Melanie Griffith od najmłodszych lat występowała w reklamach i filmach. Jako 12-latka asystowała w westernie „Smith!”. Za jej oficjalny debiut uważa się thriller Arthura Penna „W mroku nocy”. Kolejne role przyniosły jej sławę seksbomby. W kolejnych produkcjach: „Zdradliwa toń”, „Uśmiech” nie miała problemu z rozbieraniem się przed kamerą.
Jak mówi, jej życie naznaczyła skłonność do nałogów. Po raz pierwszy trafiła na odwyk w 1988 roku, ale ostro piła ze swoim pierwszym mężem już jako 18-latka. Aktorka przyznała, że już w szkole podstawowej nie stroniła od zakrapianych imprez, a wino piła „jakby to była lemoniada”, bo cierpiała z powodu sytuacji rodzinnej i kompleksów. „Kokaina i alkohol dają to fizyczne uczucie… ciepło, którym ciało zastępuje brak uczuć, które powinno było otrzymać w dzieciństwie” – tłumaczyła swoje skłonności.
Alkohol doprowadził w 1985 roku do rozwodu z jej drugim mężem, Stevenem Bauerem. Uzależnieniem naznaczone było także jej małżeństwo z Banderasem, z którym wzięli udział w terapii rodzinnej w 2000 roku. Tym razem powodem było uzależnienie od leków przeciwbólowych, które nałogowo zażywała po kontuzji szyi. Pytana o to, jak radziła sobie z wychowywaniem dzieci podczas walki z nałogiem, odpowiada, że była „wysokofunkcjonującą matką”. „Nałóg to trudny do pokonania przeciwnik. Myślę o nim jak o potworze. Karmiłam go prochami, a on wciąż chciał więcej. Teraz na szczęście nie muszę już o niego dbać. Leży w kącie i zdycha z głodu” – przyznała w wywiadzie po którymś z kolei odwykiem, który po czasie okazywał się tylko wygraną bitwą, a nie wojną z nałogiem.
Przez wiele lat etapy picia przeplatały się u niej z intensywną pracą. W 1984 roku za rolę Holly Body w filmie „Świadek mimo woli” dostała nominację do Złotego Globu. Nominację do Oskara i nagrodę Złotego Globa otrzymała za rolę w „Pracującej dziewczynie”, gdzie zagrała u boku Harrisona Forda. Inne znane filmy z jej udziałem to „Celebrity” w reżyserii Woody’ego Allena czy „Lolita” Adriana Lyne’a. W 1999 roku wystąpiła w londyńskim Old Vic w sztuce „Monologi Waginy” u boku Cate Blanchet. W 2003 roku wystąpiła też w musicalu „Chicago” na Broadwayu. Ostatnio można ją było zobaczyć w filmach „Disaster Artist” z 2016 i „Piraci z Somalii” z 2017 roku. Swoją uwagę koncentruje także, tak jak przed laty jej matka, na karierze córki, Dakoty Johnson.
O uzależnieniach Melanie rozpisywały się media na całym świecie. Sama aktorka podtrzymywała to zainteresowanie ogłaszając swoje kolejne sukcesy w walce z nałogiem. Do alkoholu dochodziły narkotyki i leki przeciwbólowe, m.in. vicodin, który łykała jak cukierki: „Kilka pastylek do porannej kawy. Później co godzina, bo dawały na chwilę pozytywnego kopa. Wieczorem znowu kilka, a żeby pobudzić się przed kolejnym bankietem” – relacjonowali brukowcom „bliscy znajomi aktorki”. Także sama Melanie nie kryła, że bez dopalaczy jej życie było nie do zniesienia: „Czułam, że stoję na szczycie świata i wszystko, co widzę pod sobą, należy do mnie. Niestety kac po takich ekstatycznych podróżach mnie wykańczał. Musiałam zaczynać od nowa, bo bez dopalaczy czułam się smutna i nic nie warta” – wspominała.
Uzależnienie od prochów towarzyszyło jej przez wiele lat. „To było silniejsze ode mnie. Tabletkami uspokajającymi tłumiłam wszystkie lęki” – mówiła. Do licznych lęków z czasem doszedł jeszcze jeden, który zdeterminował wiele jej działań. Nie umiała sobie poradzić z upływającym czasem. W sumie poddała się kilkunastu operacjom plastycznym. Zabrnęła w tym za daleko, bo już nie tylko media, ale wszyscy dookoła zaczęli krytykować nieudane efekty tych zabiegów. Po latach zaczęła naprawiać błędy lekarzy, ostatnio wygląda zdecydowanie lepiej.
W 2017 roku Griffith oficjalnie przyznała się, że od kilku lat ma zdiagnozowaną epilepsję: „Mój mózg jest popieprzony (…) byłam na jachcie blisko Cannes, bardzo zestresowana, i wtedy dostałam dwóch napadów padaczki. Każdy napad zdarza mi się w momencie dużego stresu.” Jak tłumaczyła, pierwszy napad w 2013 roku wyrzucił ją za burtę. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych otrzymała diagnozę, chociaż, jak mówi, przez 20 lat „nikt nawet nie zwrócił na to uwagi”.
Padaczka Griffith jest określana przez lekarzy jako atypowa, bo nie wychodzi w klasycznych badaniach mózgu: „Dlatego tak niesamowicie ważne jest, żebyśmy myślały o naszym zdrowiu i o tym, co naprawdę ma znaczenie”.
Melanie Griffith walczy z jeszcze jednym problemem. W 2009 roku zdiagnozowano u niej raka skóry. Na szczęście został wykryty dostatecznie wcześnie, by po operacji przez lata nie było komplikacji. W 2018 roku gwiazda poddała się kolejnej operacji nowotworowej. Rakową zmianę na nosie, dzięki systematycznym kontrolom lekarskim, udało się wykryć w bardzo wczesnym stadium. „To przerażające, kiedy jest się aktorką i polega na swojej twarzy, by zarabiać, ale wiem, że mam teraz na nosie plaster i jest w porządku. Po prostu wyglądam jak frajer.” Instagramowe zdjęcie z bandażem opatrzyła komentarzem: „Jeśli to macie, musicie porozmawiać z lekarzem. Jeśli leżycie na słońcu, bądźcie ostrożne. Używajcie kremów z filtrem.”
Zobacz także
Mette-Marit: Jaśniejsze dni nadchodzą. Musimy o tym pamiętać
Susan Sarandon: będzie mi bardzo miło, kiedy to, że kobieta ma dobrą pracę, przestanie być takim wielkim wydarzeniem
Selma Blair: Jestem trzeźwa i bardzo z tego dumna. Wolę, żeby ktoś pomyślał, że jestem na wózku inwalidzkim, niż że otworzyłam minibar
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
Renata Szkup: „Siedemdziesiątka to nie koniec kariery, ale początek wielkiej przygody”
„Wielu Polaków boi się mówić po angielsku – szczególnie wśród innych Polaków”. Jak skutecznie nauczyć się angielskiego, mówi Arlena Witt
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
się ten artykuł?