Przejdź do treści

„Polki pozwalają, żeby bez końca dokładać im obowiązków. A zdrowy egoizm jest po to, żeby czasem powiedzieć nie” – mówi Karolina Cwalina-Stępniak, autorka książki „#girlstalk Dziewczyny, rozmowy, życie”

Zdj: Priscilla du Preez / Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nie lubi pudrowania rzeczywistości. Nigdy nie powie, że wszyscy ludzie są cudowni. Od niejednej kobiety usłyszała wprost, że nie powinna być coachem, bo jest gruba. Ale ona robi swoje i przez życie idzie jak burza. Karolina Cwalina-Stępniak w rozmowie z Hello Zdrowie opowiada o książce „#girlstalk Dziewczyny, rozmowy, życie”, wadach i zaletach Polek oraz o tym, że wszystko zaczyna się w głowie.

Ewa Podsiadły-Natorska: „#girlstalk Dziewczyny, rozmowy, życie” napisała pani wspólnie z Pauliną Klepacz. Od czego się to wszystko zaczęło?

Karolina Cwalina-Stępniak: Kiedy chciałam wydać swoją pierwszą książkę „Wszystko zaczyna się w głowie”, odwiedziłam trzynaście wydawnictw i w każdym usłyszałam, że tak ładnej książki nie opłaca się wydać. Aż mój obecny wydawca powiedział: „OK”, choć początkowy nakład wyniósł 1500 sztuk, bo istniała obawa, że i tyle może się nie sprzedać. Tymczasem okazało się, że sprzedało się ponad 20 tysięcy egzemplarzy i książka do dziś jest bestsellerem. Wtedy wydawca powiedział: „Pisz drugą!”. Sęk w tym, że „Wszystko zaczyna się w głowie” to książka o mnie, nie mogłam więc od razu napisać kolejnej – najpierw musiałam coś przeżyć. Mniej więcej w tamtym czasie poznałam Paulinę Klepacz z feministyczno-erotycznego magazynu „G’rls room” (wcześniej „Enter The Room” – przyp. red.). Miała przeprowadzić ze mną cykl rozmów. I okazało się, że świetnie się ze sobą dogadujemy.

Mimo że, jak pani podkreśla, jesteście niczym ogień i woda.

Tak, ja i Paulina jesteśmy totalnie różne, mamy kompletnie odmienne poglądy. A jednak zawsze potrafiłyśmy się wysłuchać i porozumieć. Wydawnictwo naciskało na kolejną książkę, więc usiadłyśmy z Pauliną i postanowiłyśmy, że stworzymy coś razem. Koncepcja poradnika powstała w 30 sekund. Omówiłyśmy, co nas interesuje, z kim chciałybyśmy pogadać i książka „#girlstalk” powstała w dwa miesiące.

Na jakiej zasadzie dobrałyście bohaterki do rozmów?

Na zasadzie: „Paula, pogadajmy o tym i o tym, do tego działu pogadajmy z tą i z tą, a do tamtego z tamtą oraz tamtą”. A Paulina na to: „OK”. To trwało chwilę. Jestem osobą, która ma swoje wizje. Nawet, jeśli chodzi o kupno butów na ślub, robię to w 30 sekund, o ile to się zgadza z moją wizją. Tak samo jest z książkami. Ja po prostu nienawidzę gadania, snucia planów, niekończącego się myślenia. Po prostu mówię i robię. Tak było z moją pierwszą książką „Wszystko zaczyna się w głowie”, która powstała w dwa tygodnie, a w październiku ukaże się druga część, która powstała w trzy tygodnie.

#girlstalk – okładka książki.
Zdj: materiały prasowe

Wszystkie kobiety, do których się zgłosiłyście, były entuzjastyczne wobec tego projektu?

Prawdę mówiąc, bywało różnie. My, kobiety deklarujemy, że lubimy się integrować, ale książka „#girlstalk” pokazała, że nie wszystkie są skore, żeby się wzajemnie wspierać i sobie pomagać. Miałyśmy parę odmów. Któraś z zaproszonych do współpracy kobiet stwierdziła, że nie będzie jej się chciało autoryzować wywiadu, a inna stwierdziła, że nie ma czasu się spotkać i porozmawiać. To były kobiety, które na Instagramie głoszą poglądy w duchu Girl Power, a tak naprawdę tę książkę miały gdzieś, szczególnie że nie oferowałyśmy gratyfikacji finansowej.

Dużo mówi się teraz o siostrzeństwie. My, Polki jesteśmy za sobą?

Z jednej strony tak – potrafimy iść ze sobą pod rękę, wiemy, czego chcemy, wspólnie brniemy do przodu. Z drugiej strony nie brakuje ludzi – bo to dotyczy nie tylko kobiet – sfrustrowanych, którzy szukają okazji, żeby się wypromować. A tak naprawdę nie mają zamiaru nieść prawdziwej pomocy i kierują nimi kompleksy. Ci ludzie nigdy nie będą ze sobą współpracować i zawsze będą mieli jakieś „ale”. Kobiety potrafią być za sobą, ale dowalić drugiej osobie nikt nie potrafi tak jak kobieta kobiecie. W swojej codziennej pracy stykam się z wieloma kobietami, współpracuję z fundacją Sukces Pisany Szminką, piszę felietony i książki dla kobiet, ale nigdy nie zakłamuję rzeczywistości, mówiąc, że wszystkie moje odbiorczynie są super tylko dlatego, że są kobietami. Dużo przed nami pracy. Ale jeszcze raz podkreślę, że to tyczy się zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Ja mam hasło „Sexy zaczyna się w głowie”, a jednocześnie cały czas mówię, że chciałabym schudnąć. Czyli jak to jest? A tak, że walczę o siebie, działam po swojemu, prowadzę swój biznes i jestem zadowolona z tego, jak wygląda moje życie – i to uważam za sexy

Karolina Cwalina-Stępniak

W książce szeroko omawiacie tzw. ciałopozytywność. Jaki stosunek do swojego ciała mają Polki?

Podzieliłabym tę kwestię na dwa obszary. Jeden to jest coś, czego nie możemy zmienić i warto to zaakceptować. Ja jestem po pięciu operacjach i mam na ciele pełno blizn. Chodzę na masaże, lecz te blizny nadal są widoczne. Nie zmienię tego. Dlatego nie zamierzam się ukrywać czy unikać chodzenia w kostiumie kąpielowym i przez to tracić lato. Nie skupiam się na tym. Drugi obszar to kwestie związane z wyglądem, na które mamy wpływ. Na przykład wiem, że mogłabym schudnąć, więc aktualnie robię wszystko, żeby to osiągnąć: jestem na diecie i ćwiczę, choć moje problemy hormonalne znowu dały o sobie znać, przechodzę serię badań. I to jest rzecz, którą mogę zmienić.

Karolina Cwalina. Zdj: archiwum prywatne

Kłamstwem jest mówienie, że siebie całkowicie akceptujemy, a potem patrzenie na szczupłe dziewczyny i myślenie: „Też bym tak chciała…”. Owszem, jest dużo kobiet, które twierdzą, że siebie kochają. Ale ja, jako osoba puszysta, mówię wprost, że gdyby ktoś na jeden dzień pozwolił mi się zamienić ze szczupłą kobietą, to raczej bym się z nią zamieniła. Karolina Szostak też się kochała przez całe życie, a na diecie niemal się zagłodziła. Podobnie Dominika Gwit. Mówiła, że się kocha, potem schudła, znów utyła i nadal się kocha. Dla mnie to jeden wielki bullshit.

Jest pani autorką hasła „Sexy zaczyna się w głowie”. Jak je rozumieć?

Dla mnie sexy to osoba zorganizowana, która wie, czego chce, dąży do swoich celów i wierzy w siebie. A co do wyglądu sexy jest ten, kto akceptuje rzeczy, których nie da się zmienić, docenia swoje wartości i inne walory, natomiast to, co mu się nie podoba, próbuje zmienić, żeby naprawdę siebie lubić i się siebie nie wstydzić. Nie zakłamując przy tym rzeczywistości, wmawiając światu, że wszystko mu się w sobie podoba, skoro tak nie jest. Ja mam hasło „Sexy zaczyna się w głowie”, a jednocześnie cały czas mówię, że chciałabym schudnąć. Czyli jak to jest? A tak, że walczę o siebie, działam po swojemu, prowadzę swój biznes i jestem zadowolona z tego, jak wygląda moje życie – i to uważam za sexy.

Autorki #girlstalk
Ilustracja: Anna Halarewicz

Polki stają się coraz pewniejsze siebie?

Niby tak, a jednak niektóre z nas pewne siebie są tylko na Instagramie, natomiast w życiu prywatnym dalej się terapeutyzują, bo mają niską samoocenę. Zatem z jednej strony może i stajemy się niezależne, efektywne, ale znacznie gorzej rzecz ma się z pracą nad sobą i nad swoimi wartościami. W tej kwestii jeszcze dużo nam brakuje.

Radzi pani, aby być pozytywnym egoistą. „Odkryć to, co w sobie lubimy, wyeksponować to, znaleźć czas dla siebie mimo wszystko. Kiedy zaczniemy to robić regularnie, to w końcu wejdzie nam w krew pozytywne patrzenie na siebie, dbanie o siebie i gwarantuję, że wówczas siebie polubimy”. Polki biorą na siebie za dużo?

Powiem inaczej: pozwalają, żeby bez końca dokładać im obowiązków. A zdrowy egoizm jest po to, żeby czasem powiedzieć „nie”.

W książce „#girlstalk” wspomina pani wiadomość, którą kiedyś otrzymała. Pisze pani tak: „Popatrz, Paulo, na mnie. Wiesz, jak wiele dziewczyn nie może zrozumieć, że jestem gruba, a mam fajnego i przystojnego męża? Skąd to wiem? Bo przesyłają mi na przykład wiadomości takie jak ta: Jak ty to zrobiłaś, ja jestem szczupła i nikogo nie mam…”. Naprawdę ludzie potrafią pisać takie rzeczy?

Ludzie potrafią powiedzieć w twarz gorsze rzeczy. Kiedyś zapytano mnie wprost, czy mój narzeczony też jest gruby, bo kto by mnie zechciał. Ale potrafią także mi pisać, dlaczego, skoro jestem coachem, jestem grubasem, twierdzą, że powinnam się za siebie wziąć. Widocznie ci ludzie muszą się do czegoś przyczepić. Jeśli nie mogą się przyczepić do coachingu – bo ja jestem certyfikowanym coachem, a nie szamańskim samozwańcem – to przyczepiają się do tego, że jestem gruba. Ale mój tata nauczył mnie, że hejtuje się tylko tych, którzy coś robią albo w ogóle próbują. A jeżeli siedzisz cicho, to za co cię mają hejtować?

Jak więc sobie z tym hejtem radzić? Czy istnieje na to uniwersalna rada?

Przede wszystkim uważam, że hejt rusza każdego. Nawet jak ktoś mówi, że tak nie jest, to kłamie. Czy olać? Można spróbować, ale często jest to trudne. Gdy stykam się z hejtem, patrzę, czy ta osoba w ogóle mnie zna, czy ona wiem, kim jestem itp. Jeżeli hejtuje mnie ktoś bliski, to się przejmuję, ale jeżeli ktoś, kto mnie nie zna, to mam to w nosie i tyle. Można to w sobie wyrobić, tego nabywa się z czasem. Nad wszystkim można pracować.

Mamy problem, żeby dobrze o sobie mówić – twierdzi pani. Z czego to wynika? Kobiety w krajach zachodnich mówią wprost o swoich mocnych stronach. Polki wstydzą się swoich atutów. Dlaczego tak jest i co możemy zrobić, żeby to zmienić?

To jest coś zakodowanego w naszej kulturze – skłonność do samobiczowania. Gdy ktoś jest pewny siebie, jeździ po świecie, ma wielu przyjaciół, to raczej nie ma problemu mówić o sobie dobrze, ale jeśli jest zamknięty i widzi, że jak tylko się wychyli, to go jeszcze dojadą, to woli milczeć.

Czy tym ludziom pomoże coach?

Przychodzą do mnie kobiety i mężczyźni, którzy potrzebują wsparcia w działaniu. Mają pomysł, ale nie wiedzą, jak się zabrać do jego realizacji. Albo coś już robią, jednak w ich działania wkradł się bałagan. Z moimi klientami działam operacyjnie – oni wiedzą, czego chcą, ale potrzebują wsparcia.

Pewnie spotkała się pani z opinią, że obecnie mamy zatrzęsienie coachów.

Może i coachów jest dużo, ale jacy oni właściwie są? Zawsze należy patrzeć, ilu coachów posiada akredytacje i certyfikaty, wybierać tych, którzy pracują w swoich gabinetach, którzy cały czas się szkolą i których praca jest nadzorowana. Takich profesjonalnych coachów wcale nie jest tak dużo. Ktoś, kto pisze motywacyjne posty na Instagramie, nie jest coachem.

Ile egzemplarzy „#girlstalk” sprzedałyście?

Ok. 7 tysięcy.

Planujecie kontynuację?

Gdy wydałyśmy „#girlstalk”, zapełniłyśmy pewną niszę. Teraz takich książek jest mnóstwo. Dlatego z Paulą mamy koncept na kolejną część i nie będzie to na pewno samo #girlstalk. Dla kobiet jest już dużo propozycji i teraz trzeba do głosu dopuścić facetów. Nie będzie więc to książka wyłącznie w formie rozmów z kobietami. Kontynuację planujemy na przyszły rok. W tym roku, w październiku, ukaże się druga część mojej książki „Wszystko zaczyna się w głowie”.

Karolina Cwalina-Stępniak – Professional Certified Coach w ICF – PCC ICF oraz Family Coach. Posiada certyfikat potwierdzający ukończenie treningu „ Coaching Prowokatywny”. Absolwentka Wydziału Prawa oraz Studiów Podyplomowych „Coaching Profesjonalny” na Akademii Leona Koźmińskiego, a także „The Art and Science of Coaching” na Erickson International College akredytowanego w Polsce przez Wszechnicę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek International Coach Federation (ICF). Specjalizuje się w obszarach zarządzania oraz organizacji czasem. Założycielka firmy szkoleniowo-coachingowej oraz autorka programu dla kobiet „Sexy zaczyna się w głowie”. Specjalista w poradni psychoterapeutyczno-coachingowej Inner-Garden. Wykładowca na Studiach Podyplomowych „Coaching w biznesie” na Politechnice Białostockiej.

„# girlstalk Dziewczyny, rozmowy, życie”, Karolina Cwalina-Stępniak i Paulina Klepacz, wyd. Helion/Sensus 2018. Książka dla starych i młodych, aktywnych i biernych, tolerancyjnych i tych mniej elastycznych, akceptujących siebie oraz tych, którzy potrzebują uwierzyć, że SEXY ZACZYNA SIĘ W GŁOWIE. NIE TYLKO DLA DZIEWCZYN.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: