Przejdź do treści

Katarzyna Nowakowska: „Gdy osoba przemocowa przeprosi i dostanie przebaczenie, to dla niej sygnał, że może dalej robić to, co robiła”

Katarzyna Nowakowska, psycholożka i psychotraumatolożka - Hello Zdrowie
Katarzyna Nowakowska, psycholożka i psychotraumatolożka / Fot. Agata Kubis
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Sprawcy przemocy często nie poczuwają się do odpowiedzialności za problemy, które powodują. Nawet jeśli się przyznają i składają werbalne deklaracje, to jest to tylko część manipulacji, bo w swoim wewnętrznym przekonaniu nigdy nie są winni. W ich pojęciu winne są okoliczności i inni ludzie, a zwłaszcza osoba, którą krzywdzą, która – jak twierdzą – jest przewrażliwiona, trudna, chora psychicznie, prowokująca, potrafią wymieniać pod jej adresem różne zarzuty i oskarżenia – mówi Katarzyna Nowakowska, psycholożka, psychotraumatolożka.

 

Ewa Koza: Jakiś czas temu mogliśmy przeczytać, że redaktor ogólnopolskiego medium krzywdził kobiety. I od tego czasu – po raz kolejny – toczy się dyskusja, w której padają te same, wciąż te same, pytania. Jednym z najczęstszych jest: „Dlaczego one dotąd milczały?”. Czy może pani wyjaśnić, dlaczego osobom doświadczającym przemocy – zwłaszcza seksualnej – nie jest łatwo o tym mówić?

Katarzyna Nowakowska: Nie odnosząc się do konkretnego przypadku, zacytuję zaprzyjaźnioną kulturoznawczynię i socjolożkę, Claudię Snochowską-Gonzalez, bo myślę, że bardzo celnie ujęła to w swoim wpisie na Facebooku. Zaczęła od podkreślenia, że narracja sprawców mało ją interesuje, bo ci ludzie karmią się uwagą. Nagłaśniając swoją perspektywę, są trochę jak trolle w Internecie. Dla nich każda reakcja jest dobra, każda ich cieszy. Czują się ważni, gdy są w centrum zainteresowania. Po co im to dawać?

Natomiast odnosząc się do pytań, którymi społeczeństwo próbuje rozliczać ofiary, to – jak pisze Claudia – są to jedyne pytania, które należy kierować do przemocowca, nie do poszkodowanych. To jego warto zapytać: „Dlaczego nie zareagowałeś od razu?”, „Dlaczego nie przeprosiłeś od razu?”, „Co robiłeś przez te wszystkie lata, które twoja ofiara ci łaskawie podarowała, zanim zaczęła mówić?”, „Co takiego zrobiłeś, że nie była w stanie mówić przez tyle lat?” i „Dlaczego po tylu latach wciąż nie rozumiesz, co zrobiłeś?”.

Ktoś, kto doświadczył przemocy, może mieć różne powody, żeby mówić lub nie chcieć o tym rozmawiać. Przecież krzywda często dotyczy sfery intymnej, więc dlaczego osoby pokrzywdzone miałyby musieć o tym opowiadać?

Przeprosiny osób przemocowych to często deklaracje w stylu: „Przykro mi, że jesteś taka słaba, że masz jakieś fochy z powodu tego, co się wydarzyło, i że sobie nie radzisz” – to pasywno-agresywny komunikat, a nawet jeśli są to przeprosiny wprost, to tylko słowa, za którymi zwykle nie idzie żadne działanie

Dlaczego w takich sytuacjach tak dużo uwagi poświęca się sprawcom, a nie osobom, które doświadczyły przemocy?

Bywa różnie, bo też są różne rodzaje uwagi. Często jest tak, że na osobie pokrzywdzonej skupia się uwagę, ale w bardzo nieprzyjazny sposób. Padają oskarżenia i pojawiają się reakcje typowe dla sytuacji przemocy, polegające na odcinaniu się od pokrzywdzonych. Nie bez znaczenia jest też to, że sprawca bardzo często manipuluje – i osobą pokrzywdzoną, i otoczeniem.

Osoby stosujące przemoc często starają się być atrakcyjne społecznie. Postronnym nierzadko przedstawiają się jako urocze, błyskotliwe, dowcipne, pomocne, jako dusze towarzystwa, więc gdy otoczenie dowiaduje się, że taki człowiek stosuje przemoc, pojawia się dysonans poznawczy. Ludzie o tym dyskutują, próbując się tego dysonansu pozbyć.

Sprawcy przemocy często nie poczuwają się do odpowiedzialności za problemy, które powodują. Nawet jeśli się przyznają i składają werbalne deklaracje, to jest to tylko część manipulacji, bo w swoim wewnętrznym przekonaniu nigdy nie są winni. W ich pojęciu winne są okoliczności i inni ludzie, a zwłaszcza osoba, którą krzywdzą, która – jak twierdzą – jest przewrażliwiona, trudna, chora psychicznie, prowokująca, potrafią wymieniać pod jej adresem różne zarzuty i oskarżenia. „Nie jestem w stanie zmierzyć się z tym, że cokolwiek zrobiłem nie tak, więc winni są wszyscy, tylko nie ja”. W rozmowie z kimś takim bardzo często słychać, że ma on poczucie, że jest najbardziej pokrzywdzony na świecie. Nie widzi swojego wkładu w to, co się dzieje w jego życiu, a zwłaszcza w to, co się sypie.

Terapie w przypadku takich osób są bardzo często nieskuteczne. Dopóki pochylamy się z empatią nad tym, co im się przydarzyło – a często faktycznie przydarzyło im się dużo przykrych rzeczy – terapia jest okej, ale kiedy trzeba się skonfrontować ze swoją odpowiedzialnością, w tym z odpowiedzialnością za krzywdy wyrządzone innym, nierzadko się z niej wycofują. Te osoby nie mają problemu ze składaniem deklaracji, ale gdy przyjrzymy się temu, co robią, widać, że ich słowa mają się nijak do zachowania.

W dyskusjach, które rozpalają komentujących i komentujące, powtarzane są dwa wątki. Pierwszy, czy jeśli sprawca się przyznał, to już po sprawie? Drugi, czy jeśli chodził na terapię, to powinniśmy mu współczuć i „rozgrzeszyć go”?

A jak ktoś coś ukradnie, przyzna się i przeprosi, to jest po sprawie? Nie. Nadal toczy się postepowanie i sąd wymierza mu karę. Przyznanie się do winy, odczuwanie czy wyrażanie żalu jest ważne, i dobrze, że ma miejsce, ale nie zwalnia z poniesienia konsekwencji.

Zauważmy też, że osoby pokrzywdzone nie mają obowiązku tych przeprosin przyjąć.

Natrętnie powielane jest też pytanie, czy to, co nie jest ewidentnym gwałtem, a „tylko” masturbacją w obecności osoby, która nie ma na to ochoty, jest przemocą seksualną?

Wystarczy zajrzeć do Kodeksu karnego. W artykule 197, definiującym zgwałcenie, jest paragraf dotyczący doprowadzenia do obcowania płciowego i jest też paragraf dotyczący doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej.

Marcin Kącki na łamach "Gazety Wyborczej" opublikował autobiograficzny tekst, w którym opisał swoje niewłaściwe zachowania wobec kobiet, łącznie z próbami przekroczeń seksualnych

Czy zatem przemocą seksualną jest każda czynność, na którą osoba nie wyraża zgody?

W tej chwili staramy się wprowadzić do polskiego Kodeksu karnego taką definicje przemocy seksualnej, która jest zgodna z Konwencją stambulską, czyli definicję, w której istotna jest kwestia zgody. Chcemy, żeby jako przemoc seksualna były kwalifikowane te przypadki, w których nie została wyrażona zgoda na czynność seksualną.

Obecnie trzeba udowodnić, że użyto przemocy, podstępu albo groźby, żeby doprowadzić kogoś do współżycia czy poddania się innej czynności seksualnej, że sprawca musiał pokonać aktywny opór. Tymczasem osoby doświadczające przemocy bardzo często są sparaliżowane strachem i nie są w stanie reagować czy protestować. Na zewnątrz może to wyglądać tak, jakby się biernie poddawały temu, co się dzieje.

Kraje europejskie, które są sygnatariuszami Konwencji stambulskiej, zmieniają prawo w taki sposób, żeby za przemoc seksualną uznać czynności seksualne, na które osoba nie wyraziła dobrowolnej zgody. W Polsce nadal trzeba udowadniać, że doszło do groźby, podstępu albo przemocy. Natomiast jeśli chodzi o kwalifikację etyczną czy psychologiczną – jeśli rozważamy, co mogło spowodować uraz psychiczny – to każda czynność seksualna, na którą osoba nie wyraziła dobrowolnej zgody, jest przemocą.

Przyznanie się do winy, odczuwanie czy wyrażanie żalu jest ważne, i dobrze, że ma miejsce, ale nie zwalnia z poniesienia konsekwencji

Zatrwożył mnie wpis jednej z celebrytek, która stanęła w obronie mężczyzny stosującego przemoc seksualną, bo – jej zdaniem – przeprosił, a inni robią gorsze rzeczy i nie przepraszają. Więc jeśli będziemy – jak to ujęła – „linczować osobę przepraszającą”, to – w pojęciu owej pani – inni mężczyźni przepraszać nie będą.

Przeprosiny osób przemocowych to często deklaracje w stylu: „Przykro mi, że jesteś taka słaba, że masz jakieś fochy z powodu tego, co się wydarzyło, i że sobie nie radzisz” – to pasywno-agresywny komunikat, a nawet jeśli są to przeprosiny wprost, to tylko słowa, za którymi zwykle nie idzie żadne działanie.

Osoby przemocowe często nie komunikują się po to, żeby coś wyjaśnić czy ustalić, ale po to, żeby wywołać jakąś reakcję. Kiedy coś obiecują czy deklarują, nie robią tego, żeby się wywiązać, tylko po to, żeby ktoś, kto ma do nich pretensje, się odczepił. To jest manipulacja. Ci ludzie oszukują również samych siebie, żeby się lepiej poczuć i nie musieć się konfrontować z tym, że kogoś skrzywdzili.

Normalnie, gdy człowiek coś deklaruje, robi to, żeby się z tego wywiązać, gdy przeprasza i dostaje przebaczenie, traktuje je jako drugą szansę. Teraz będzie się starać, żeby więcej nie zawieść. Gdy osoba przemocowa przeprosi i dostanie przebaczenie, to dla niej sygnał, że może dalej robić to, co robiła, bo rozumie to mniej więcej tak: „Osoby, które krzywdzę, trochę się pozłoszczą, ja sobie poczekam, poobiecuję im różne rzeczy, wybaczą i problem zażegnany. Można zaczynać od początku”.

Jest mocny rozdźwięk między tym, jak myślą i czują osoby empatyczne, które nie stosują przemocy i nie manipulują, a tym, jak funkcjonują te, które uciekają się do przemocy, manipulacji, kontroli i dominacji.

Jakie mogą być długofalowe skutki przemocy seksualnej?

Przemoc seksualna dotyczy bardzo intymnych obszarów, dlatego może być wyjątkowo raniąca. Przeżywające ją osoby często „zamarzają” albo są fizycznie unieruchomione przez sprawcę. Niemożność aktywnego reagowania podczas traumatycznego zdarzenia zwiększa ryzyko powstania zespół stresu pourazowego (PTSD). Zespołu, który ma trzy podstawowe grupy objawów.

Po pierwsze, traumatyczne zdarzenie wraca. Układ nerwowy nie zarejestrował, że ono się zakończyło. Pozostaje niedomknięte i wraca na różne sposoby. To mogą być sny, nieprzyjemne emocje, które pojawiają się nie wiadomo skąd, mogą to też być tak zwane „wtargnięcia”, z angielskiego – flashbacki, bardzo intensywne wspomnienia, które wycinają nas z rzeczywistości, i przez chwilę przestajemy zauważać to, co dzieje się tu i teraz.

Druga grupa objawów to unikanie. Unikamy rzeczy, które kojarzą nam się z traumatycznym zdarzeniem, w tym miejsc, czynności czy okoliczności, i unikamy doznań wewnętrznych, czyli myślenia o tym zdarzeniu, odczuwania emocji, które są z nim związane, i doznań fizycznych, które łączą nam się z przemocą. Osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, często czują niechęć do bliskości fizycznej, co jeszcze utrudnia proces zdrowienia, bo nie mogą czerpać energii z ważnego źródła, jakim są relacje i przyjemne doznania.

Trzecia grupa objawów to nieustanna czujność. Nasz układ nerwowy jest w stanie permanentnego stresu, w gotowości, a my, nieustannie wypatrując zagrożenia, skanujemy otoczenie i nie możemy odpocząć.

Agata Dorożuk, psycholożka i psychoterapeutka

Wtedy zaczynają się pojawiać objawy fizyczne?

Często. W stresie pobudzona jest ta część autonomicznego układu nerwowego, którą nazywamy układem współczulnym. To naturalne zjawisko, które pomaga nam radzić sobie z wyzwaniami, ale stan pobudzenia powinien trwać krótko, do tego jesteśmy ewolucyjnie przygotowani. Permanentny i długotrwały stres potrafi rozregulować pracę całego organizmu i doprowadzić do licznych nieprawidłowości, w tym obniżenia odporności, chorób układu krążenia, problemów trawiennych, cukrzycy, przewlekłego bólu i wielu innych objawów.

Nie jest powiedziane, że u kogoś, kto doświadczył przemocy czy przeżył traumatyczne doświadczenie, rozwinie się zespół stresu pourazowego. Większość osób po traumatycznych doświadczeniach spontanicznie dochodzi do zdrowia i równowagi. Część, co w przypadku przemocy seksualnej zdarza się wyraźnie częściej niż w przypadku innych urazów psychicznych, rozwinie zespół stresu pourazowego.

Kiedy szukać pomocy?

Ważne jest wsparcie osób bliskich, nie bójmy się o nie prosić. Natomiast jeśli chodzi o pomoc specjalistyczną, warto po nią sięgnąć, jeżeli objawy, o których rozmawiałyśmy, utrzymują się dłużej.

To normalne, że po traumatycznym zdarzeniu może nas dręczyć poczucie winy, wstydu i krzywdy. Możemy odczuwać smutek, rozpacz, złość czy niechęć do kontaktów z ludźmi i obserwować rozregulowanie emocjonalne, gdy drobnostka jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi, a kiedy się zdenerwujemy, bardzo trudno nam się uspokoić, możemy też odczuwać emocjonalne odrętwienie.

Jednak jeżeli to nie słabnie – minęły na przykład trzy miesiące, a my dalej jesteśmy tak samo zaabsorbowane czy zaabsorbowani – zazwyczaj trzeba skorzystać z pomocy psychotraumatolożki albo psychotraumatologa. Jeśli minęło sporo czasu, a objawy znacząco się nie zmniejszają, raczej nie cofną się spontanicznie.

 

Katarzyna Nowakowska – psycholożka, psychotraumatolożka, koordynatorka punktu pomocy po gwałcie fundacji Feminoteka w Warszawie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: