HELLO PIONIERKI: Jak Hanna Hirszfeldowa leczyła dzieci, odbudowując po wojnie wrocławską pediatrię
Choć to Ludwik Hirszfeld, odkrywca grup krwi i konfliktu serologicznego, był nominowany do nagrody Nobla, to ona wspierała go w sukcesach naukowych, jednocześnie pracując na własne – była pionierką powojennej pediatrii we Wrocławiu. Przypominamy Hannę Hirszfeld!
Łódź, Montpellier, Paryż, Berlin, Zurych, Bałkany, Warszawa, Lublin, wreszcie Wrocław. Życiowa wędrówka Hanny z d. Kasman, córki Saula i Sary, rozpoczęła się niedługo po jej 16. urodzinach, kiedy wyjechała do Montpellier na studia medyczne. Na przełomie wieków była to najlepsza uczelnia medyczna w Europie. Studia kontynuowała w Paryżu, a następnie w Berlinie. Tam wyszła za mąż za świetnie zapowiadającego się naukowca, Ludwika Hirszfelda. Małżonkowie poznali się jako gimnazjaliści na jednej z potańcówek w Łodzi. Ponownie spotkali się na studiach medycznych w Berlinie.
Niedługo później wyjechali do Heidelbergu, gdzie Hanna pracowała jako wolontariuszka, a następnie asystentka profesora Emila Feera, twórcy metod żywienia niemowląt. Ludwik zaś, już z doktoratem, trafił do oddziału parazytologii Instytutu Badania Raka. Uważano wówczas, że nowotwory mogą być inicjowane przez pasożyty. Przypadkowo poznał tam Emila von Dungerna, a ich wieloletnia współpraca doprowadziła do epokowych odkryć dotyczących grup krwi. Oznaczanie grup krwi – A, B, AB oraz 0 obowiązuje do dzisiaj.
Pierwszy artykuł naukowy Hanny także opisywał zmiany w obrazie krwi, ale u dzieci. „Najpierw chciałam napisać książkę o Hirszfeldzie – lekarzu, odkrywcy, wizjonerze. Im bardziej jednak wnikałam w jego biografię, tym bardziej stawała się ona biografią Hirszfeldów i to Hanna była osobą, która wspomagała męża, utrzymała go, kiedy dokonywał najważniejszych odkryć i wspierała naukowo do końca życia” – mówi Urszula Glensk, autorka książki „Hirszfeldowie. Zrozumieć krew” podczas rozmowy w ramach cyklu „Wrocław nieoczywisty”.
Dynamicznie rozwijająca się kariera naukowa Ludwika na kilkanaście lat związała ich następnie z Zurychem. Ludwik szybko został docentem na tamtejszym uniwersytecie i zajął się bakteriologią. Hanna podjęła pracę w renomowanej klinice pediatrycznej. Wraz z wybuchem I wojny światowej Hirszfeldowie zostawili szwajcarską neutralność, by jako ochotnicy walczyć z epidemią w Valijevie niedaleko Belgradu. Armia austro-węgierska porzuciła tam 60 tys. jeńców chorych na dur brzuszny. Hirszfeldowie zajmowali się nimi, a prowadzone tam badania kontynuowali także w Salonikach.
Hirszfeld odkrył nowy gatunek pałeczek rzekomo durowych, które nazwał „para-C„ (Salmonella hirszfeldi) i opracował przeciw nim szczepionkę, którą podawał chorym żołnierzom. Najważniejsze jednak odkrycie dotyczyło częstości występowania poszczególnych grup krwi w różnych populacjach. Zgromadzony tam materiał badawczy dał podstawy do stworzenia przełomowej pracy o pochodzeniu grup krwi. Małżonkowie ogłosili ją wspólnie.
Kiedy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, postanowili wrócić do Warszawy. Ludwik kierował Państwowym Zakładem Higieny, a Hanna została ordynatorem w uniwersyteckiej Klinice Pediatrii. W 1925 r. Hirszfeld opisał, jak powstaje konflikt serologiczny i dlaczego może prowadzić do poronienia lub uszkodzenia płodu. W 1950 roku za swoje odkrycie dostał nominację do Nagrody Nobla.
W czasie II wojny światowej zostali przesiedleni do getta. Hanna pracowała tam na oddziale zakaźnym, prowadziła także prywatną praktykę. Ludwik natomiast produkował szczepionki i nadal prowadził badania nad durem brzusznym. Leczył chorych, podając im przemyconą szczepionkę. W lipcu 1942 roku, dzięki organizacji Żegota, Hirszfeldowie uciekli z getta. Przebrani za robotników, posługiwali się sfabrykowanymi dokumentami na nazwisko Haleccy. Resztę wojny spędzili w Starej Miłosnej k. Warszawy i w okolicach Wiślicy w świętokrzyskim. Tam, w wieku 23 lat, zmarła ich jedyna córka Maria. Od wielu lat cierpiała na chroniczne niedożywienie. Zmarła na zapalenie płuc.
Jeszcze przed zakończeniem wojny Hanna zamieszkała w Lublinie, gdzie kierowała odbudowywaną Kliniką Pediatrii. Później na krótko dołączył do niej Ludwik, by wraz z innymi naukowcami tworzyć Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej. Nie zagrzali tam jednak miejsca na dłużej: „Jak mówiła Hanna Hirszfeldowa, wolała zamieszkać w mieście, gdzie nie wszystkie ulice były wybrukowane kocimi łbami i w którym jest nieco cieplej” – opowiada Urszula Glensk.
Wybór padł na Wrocław. Hirszfeldowie doskonale znali wyposażenie uniwersytetów niemieckich, wiedzieli dobrze, że ułatwi to nie tylko sprawne zorganizowanie uczelni na nowo, ale także kontynuowanie badań naukowych. „Część zakładów naukowych leżała w gruzach, kosztowne instrumenty i książki były często ukryte w bunkrach lub zostały wywiezione przez Niemców. Częściowo stały się obiektem grabieży i to nie tylko maruderów wojskowych, ale i, niestety, lekarzy i studentów. W całej Polsce sprzedawano książki i instrumenty Uniwersytetu Wrocławskiego. Wielkiemu zniszczeniu uległy kliniki: dziecięca, neurologiczna i neurochirurgiczna. Plan działania Wydziału Lekarskiego na terenie Dolnego Śląska musi być zakrojony szerzej, czekają nas nie tylko zadania dydaktyczne i naukowe” – pisał Ludwik Hirszfeld.
Hanna, mając za sobą doświadczenie budowania kliniki pediatrycznej w Zurychu i w Warszawie, także we Wrocławiu z rozmachem przystąpiła do tworzenia szpitala dla dzieci. Znalazła budynek przy ul. Józefa Hoene-Wrońskiego i – mimo spartańskich warunków – rozpoczęła leczenie dzieci wspierana przez zespół niemieckich pielęgniarek, ponieważ polskich specjalistek było jak na lekarstwo.
Dr Hanna nie zwracała uwagi na narodowość chorych, do niemieckich dzieci mówiła w ich języku. „To było ciekawe, ponieważ bardzo wielu polskich lekarzy z traumatycznymi przeżyciami wojennymi, czy, tak jak ona, z doświadczeniem getta, nie było w stanie leczyć niemieckich dzieci. Hirszfeldowa traktowała niemieckie dzieci bez emocji, jak pacjentów” – mówi Urszula Glensk. Starsi Wrocławianie do dziś pamiętają panią doktor Hannę badającą ich przy pomocy specjalnej, staroświeckiej tutki.
Stworzony przez nią szpital, pierwszy po wojnie na całym Dolnym Śląsku, miał sześć oddziałów, laboratorium i kuchnię mleczną. Uruchomiono także żłobek i szkołę pielęgniarską pod patronatem Polskiego Czerwonego Krzyża. W zmienionej formule działa ona do dziś, a od 1977 roku nosi imię swojej założycielki.
Jako pierwsza lekarka po wojnie Hanna Hirszfeldowa stworzyła system tzw. pediatrii opiekuńczej. Uważała, że pediatria to nie tylko antybiotyki, które wówczas wchodziły do terapii, ale także opieka nad dziećmi, karmienie ich i wspieranie w codziennym życiu. W poszukiwaniu funduszy na te działania Hirszfeldowie odwiedzili Stany Zjednoczone na zaproszenie Fundacji Rockefellera. Było to tak niecodziennym wydarzeniem, że opisały je wszystkie gazety.
Hanna Hirszfeld do końca życia była aktywna, a jej naukowe dociekania dotyczyły hematologii dziecięcej, reumatyzmu, choroby głodowej, konfliktu serologicznego i wad wrodzonych u dzieci. Razem z mężem prowadzili także eksperymentalne transfuzje krwi u noworodków z konfliktem serologicznym.
Hanna przeżyła swojego męża o 10 lat. Zmarła 20 lutego 1964 roku. Na emeryturę przeszła dwa lata wcześniej, w wieku 78 lat. „Do Przyjaciół: Dziękuję za wszystkie starania o mnie, za życzliwość i przyjaźń. Przepraszam, że Was opuszczam” – napisała w testamencie. Przez całe życie powtarzała, że dzieci nie leczy się dla sławy.
–
By dowiedzieć się więcej o rodzinie Hirszfeldów, warto sięgnąć po książkę „Hirszfeldowie. Zrozumieć krew” Urszuli Glensk wydaną przez Universitas w 2018 roku.
Zobacz także
HELLO PIONIERKI: Jak Antonina Leśniewska została pierwszą farmaceutką w Rosji i otworzyła kobietom drogę do pracy w aptece
HELLO PIONIERKI: Jak Cezaria Jędrzejewiczowa została pierwszą profesorką nadzwyczajną, a potem rektorką uczelni
HELLO PIONIERKI: Jak Helena Sparrow pomogła opanować najgroźniejsze epidemie, wymyślając szczepionki, które testowała na sobie
Polecamy
Irańska studentka w ramach protestu rozebrała się do bielizny. Została brutalnie zatrzymana i aresztowana
Dziennikarz Fox News powiedział na wizji: „Jeśli żona zagłosuje inaczej niż ja – to będzie jak zdrada”
Agata Młynarska nazwała Andrzeja Sołtysika „patriarchalnym dziadem”. „Czasem warto powiedzieć, co się myśli”
Melania Trump zabiera głos w sprawie aborcji: „Chcę decydować o tym, co zrobię ze swoim ciałem”
się ten artykuł?