Przejdź do treści

„Dzisiaj uświadamiam kobiety, że mogą o siebie dbać, ale żeby robiły to z głową, bo jeśli tylko odłożą ją na półkę, a w zamian wybiorą ciało, to już po nich”. Rozmawiamy z Martą Kieniuk-Mędrala o zaburzeniach odżywiania

anorektyczka
Lemuel Caparaz/Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Byłam nieszczęśliwa, bo miałam wrażenie, że ktoś mnie oszukał mówiąc mi, że im mniejszy rozmiar będę nosić, tym wszystko inne będzie piękniejsze, ładniejsze, lepsze. Nie było – mówi Marta Kieniuk-Mędrala, ex-anorektyczka, ex-bulimiczka, ex-ortorektyczka, autorka książki „Rozmiar szczęścia nie daje. O zaburzeniach odżywiania i nie tylko”.

Urszula Gruszka: Czy obserwujesz to, co dzieje się w mediach społecznościowych? Hejt, fit-motywatorki, dziewczyny eksponujące swoje sylwetki – jak może to wpływać na osoby mające zaburzenia odżywiania?

Marta Kieniuk-Mędrala: Nie jestem już czynną obserwatorką mediów społecznościowych, choć zdaję sobie sprawę, że idealnie w tym środowisku nie jest i raczej nigdy już nie będzie. Hejt jest zjawiskiem, który zbiera duże żniwa. Swego czasu sama miałam na stronie kilku hejterów, którzy próbowali mnie stłamsić i sprawić, że odejdę od prowadzenia strony, ale byłam na tyle odporna na ich zagrywki, że po pewnym czasie jedna z tych hejtujących osób napisała do mnie prywatną wiadomość, w której mnie przepraszała za swoje zachowanie. Wiem jednak, że nie wszyscy potrafią zagryźć zęby i nie przejmować się takimi osobami, zwłaszcza jeśli ktoś choruje na zaburzenia odżywiania. Taka osoba jest słaba, bo jest chora, więc mocniej odbiera ciosy od tych, którzy beznamiętnie atakują choćby dla rozrywki lub ukrycia faktu, że same są słabe. Hejter równa się dla mnie słabość, po prostu.

W końcu czwartek i w końcu mogę poinformować Was, że na stronie mojego wydawnictwa:…

Gepostet von Rozmiar szczęścia nie daje – strona KieniukM am Mittwoch, 16. Januar 2019

Dodatkowo, fit-motywatorzy, fit-motywatorki czy eksponowane ciała bardzo mocno oddziałują nie tylko na osoby z zaburzeniami odżywiania, ale również na pozostałych użytkowników w sieci. Zresztą, od najmłodszych lat uczy się nas – kobiety – że wygląd jest bardzo ważny w naszym życiu, a to sprawia, że od niego uzależniamy wiele rzeczy. Zaczynamy myśleć na zasadzie: „będę nosić rozmiar XS, to będę szczęśliwa”, co nie jest prawdą. Osoby chore są bardziej podatne na zdjęcia w sieci, ponieważ nie są stabilne emocjonalne. Takie osoby wiedzą, czego chce od nich świat, ale nie wiedzą czego chcą one same od siebie, stąd łatwiej jest manipulować i wzbudzać w nich nieswoje pragnienia.

Od najmłodszych lat uczy się nas - kobiety - że wygląd jest bardzo ważny w naszym życiu, a to sprawia, że od niego uzależniamy wiele rzeczy. Zaczynamy myśleć na zasadzie: "będę nosić rozmiar XS, to będę szczęśliwa", co nie jest prawdą

Czy współcześnie nie przesadzamy zbyt z ocenianiem innych przez pryzmat zdjęć. W końcu „jak cię widzą, tak cię piszą”?

Wiesz, dziś rządzi bardziej obraz niż słowo pisane. Może dlatego tak jest, bo żyjemy tak szybko, że nie jesteśmy w stanie zarejestrować tego, co ktoś chce nam powiedzieć. Wydaje nam się, że wystarczy jeden rzut oka  i wszystko wiemy. Mam duży szacunek do osób, które ćwiczą i mają wysportowane ciała, bo wiem ile ich to na co dzień  kosztuje i jestem pełna podziwu, że im się po prostu chce. Za większością – bo nie za wszystkimi – zdjęciami kryją się duże wyrzeczenia, pot, krew i łzy, ale dzisiaj mało kogo to obchodzi. Lepiej jest powiedzieć: „ta to ma łatwiej”, niż pomyśleć, ile taka osoba musi poświęcić, by tak właśnie wyglądać jak na zdjęciu.

Gdzie leży granica pomiędzy zadowoleniem ze swojej sylwetki a obsesją na jej punkcie?

Uważam, że granica jest bardzo cienka, więc trzeba być bardzo czujnym i uważnym, by tej granicy nie przekroczyć. Osoby, które przeszły przez zaburzenia odżywiania, a więc przez anoreksję, ortoreksję bądź bulimię do końca życia będą musiały uważać, by nie popaść znów w ten stan, w jaki wpadły w momencie, kiedy zaczęły się za mocno odchudzać, bo z tyłu głowy zawsze gdzieś będą mieć to, że zaburzenia mogą do nich wrócić. Powtarzam to każdej kobiecie: w dbaniu o siebie nie ma niczego złego.

Zdrowe odżywianie i treningi sprawiają, że nie tylko zyskujemy kondycję, ale również mamy lepszy nastrój, a nasz mózg jest bardziej odżywiony przez co jesteśmy kreatywniejsze i lepiej radzimy sobie z pokonywaniem codziennych problemów. Zaniepokoić powinno nas to, kiedy treningi i przysłowiowa sałata przysłaniają nam całe życie i stają się ważniejsze niż nasz partner/partnerka, przyjaciele, rodzina, praca. Wiele kobiet tak bardzo skupia się na swojej sylwetce, że nie wyobrażają sobie dnia bez treningu, albo tego, że można zjeść czekoladę i nie tyć, a to jest już wyraźny sygnał tego, że z zadowolenia ze swojej sylwetki przeszły w obsesję na punkcie własnego ciała.

Nienawiść do swojego ciała czy podziw? Jakie uczucie bliższe jest osobie cierpiącej na anoreksję lub bulimię? 

Nienawiść przeplata się z podziwem tak samo, jak intensywnie przeplata się jedzenie z okresem niejedzenia. Osoba, która cierpi na zaburzenia odżywiania, nie jest stabilna emocjonalnie, a patrzenie na ciało zmienia się z godziny na godzinę. Raz taka osoba czuje obrzydzenie do własnego ciała, a za drugim razem jest dumna z tego jak wygląda. Można powiedzieć, że to jest pomieszanie z poplątaniem, z którego mimo wszystko da się wyjść.

Co jeśli szczęście jest uzależnione od rozmiaru? Czy osoby, które mają kompleksy, skazane są na nieszczęście?

Na to pytanie mogę odpowiedź pytaniem: a co jeśli szczęście nie jest uzależnione od rozmiaru i sylwetki? A co jeśli osoby, które mają kompleksy, są szczęśliwe? Ciało jest tylko ciałem, a rozmiar jest tylko rozmiarem, nic ponad to. Wystarczy spojrzeć na mój rozmiar: nosiłam rozmiar XS, miałam tzw. „kratę” na brzuchu, ale mimo tego nie byłam szczęśliwa. Lepiej! Byłam nieszczęśliwa, bo miałam wrażenie, że ktoś mnie oszukał mówiąc mi, że im mniejszy rozmiar będę nosić tym wszystko inne będzie piękniejsze, ładniejsze, lepsze. Nie było.

Psycholog i psychoterapeuta Paulina Chojecka-Dragon: rosną kolejne pokolenia córek, których matki odchudzają się całe życie

Wszystko to kwestia poukładania sobie w głowie, ale na osobności, a nie w towarzystwie portali społecznościowych, czy wyretuszowanych zdjęć. Powinnyśmy – my, kobiety, w końcu dojrzeć do tego, że nie ma wśród nas ideałów, a jeśli patrząc na zdjęcia myślimy inaczej, to powinnyśmy po prostu przestać oglądać takie obrazki, bo to dobrze na nas nie wpływa. Budowanie własnej wartości na wyglądzie jest po prostu głupie i nietrwałe, bo co, kiedy będziemy pomarszczone, zgarbione i nie takie jak z obrazka? Wartość nie pochodzi z tego jak wyglądam, ale jakim jestem człowiekiem. Wielokrotnie ludzie zaliczają „wtopy” w momencie, kiedy oceniają kogoś tylko i wyłącznie po tym, jak wygląda. Mam wrażenie, że wielu ludzi wciąż żyje na zasadzie: wygląd prawdę ci powie. Jest to smutne, ale prawdziwe, niestety.

Wszystko to kwestia poukładania sobie w głowie, ale na osobności, a nie w towarzystwie portali społecznościowych, czy wyretuszowanych zdjęć. Powinnyśmy - my, kobiety, w końcu dojrzeć do tego, że nie ma wśród nas ideałów, a jeśli patrząc na zdjęcia myślimy inaczej, to powinnyśmy po prostu przestać oglądać takie obrazki, bo to dobrze na nas nie wpływa

Aby nie generalizować, że każde odchudzanie prowadzi do zaburzeń odżywiania, jak powinnyśmy przygotować się do tego procesu? 

Przede wszystkim trzeba zadać sobie proste pytanie: „po co chcę się odchudzać? Chcę się odchudzać, bo faktycznie tego potrzebuję, czy świat tego potrzebuje, a nierzadko oczekuje?”. Na tym etapie polecam zostawić świat, opinie innych osób, portale społecznościowe, a skupić się na głowie i na tym, co w niej mamy. Odchudzać się możemy, ale z głową, bo jeśli odłożymy ją na półkę to przepadłyśmy. Podobnie z chorobą, tutaj potrzeba zimnej głowy, dzięki której możemy nad nią zapanować. Bez głowy ani rusz.

Na którym etapie życia najczęściej rodzi się myśl: „jestem brzydka, gruba, nieatrakcyjna”, czy jest to okres dzieciństwa czy już okres nastoletni?

Bywa, że takie myśli dopadają nas już w okresie dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy zderzamy się z innymi dziećmi i z tym, co mówią do nas własne matki. Bywa też tak, że „jestem gruba” pojawia się w momencie, kiedy jesteśmy w wieku nastoletnim. Nie ma tutaj reguły.

Jakie masz myśli, gdy słyszysz z ust szczupłej dziewczyny: „jestem zbyt gruba, odchudzam się”?

Pierwsze, co myślę to: „pokaż mi, w którym miejscu jesteś gruba, bo nie widzę”, a drugie to: „powiedz, ile razy usłyszałaś, że jesteś piękna taka, jaka jesteś?”. Bardzo dużo wynosimy z domu rodzinnego, od mam uczymy się wielu rzeczy np. jak o siebie dbać. Są mamy, które powtarzają swoim córkom, że są piękne takie, jakie są i nie muszą nic w sobie poprawiać, by się wpisywać w jakieś trendy. Ale są też mamy, które powtarzają w kółko: „nie jedz tego, bo będziesz gruba”, „patrz, jak ty wyglądasz”, „kiedyś byłaś szczupła, a teraz…”. Można tak wymieniać w nieskończoność. To się później przekłada na dorosłe życie, kiedy szczupła kobieta powtarza na okrągło, że jest gruba.

Byłam nieszczęśliwa, bo miałam wrażenie, że ktoś mnie oszukał mówiąc mi, że im mniejszy rozmiar będę nosić, tym wszystko inne będzie piękniejsze, ładniejsze, lepsze. Nie było

A ty kiedy uświadomiłaś sobie, że jest to choroba? 

Pamiętam dokładnie ten moment, kiedy powiedziałam sobie: „Marta, nie jest dobrze”. Szłam wówczas na rozmowę o pracę i mijałam witrynę sklepową, w której widziałam odbicie swojego ciała. Było wtedy lato, miałam na sobie czarną sukienkę na ramiączkach. Zobaczyłam wtedy swoje chude nóżki, chude rączki, wystające obojczyki i zapadniętą twarz i to był jeden z tych momentów, w których pomyślałam: „To już chyba jest ten moment, kiedy trzeba zawracać”.

Czy w trakcie choroby spotykałaś się z innymi chorymi lub należałaś do grup, gdzie dziewczyny wspierały się w procesie odchudzania?

Przechodząc przez anoreksję, ortoreksję i bulimię byłam sama. Nie chciałam się ujawniać, nie chciałam też szukać osób, które przechodziły przez to samo, co ja. W tamtym czasie nie publikowałam też żadnych postów na swojej stronie. Raz, że nie chciałam wtedy mówić, co się u mnie dzieje, a dwa… nie miałam za bardzo czasu, bo byłam zajęta jedzeniem, potem nie jedzeniem i znów jedzeniem.

 

Był moment, kiedy – wiedząc już, że jestem chora – zrezygnowałam z publikowania postów na swojej stronie. Nie potrafiłam jedną ręką pisać: „dzień bez treningu jest dniem straconym”, a drugą wpychać sobie jedzenie do ust. Jako, że na swojej stronie byłam od początku szczera, to postanowiłam, że będę do końca, a jedynym rozwiązaniem w momencie moich chorób było wycofanie się z prowadzenia strony na jakiś czas. Po tym czasie, jak wyszłam z zaburzeń odżywiania przyznałam się oficjalnie, że byłam anorektyczką, bulimiczką i ortorektyczką. Poczułam wielką ulgę, ale dostałam też mnóstwo wsparcia i ciepła ze strony moich czytelników. Jeśli miałabym obwiniać kogokolwiek za tamten stan rzeczy to tylko i wyłącznie siebie, że byłam na tyle naiwna, że uwierzyłam, że rozmiar daje szczęście.

Wiele z Was kupiło moją nową książkę "Rozmiar szczęścia nie daje. O zaburzeniach odżywiania i nie tylko", a jedna z Was…

Gepostet von Rozmiar szczęścia nie daje – strona KieniukM am Mittwoch, 6. Februar 2019

Czy są jakieś symptomy, które mogą wskazywać na chorobę? Jak możemy takiej osobie pomóc?

Zawsze powtarzam, że dopóki osoba chora nie zechce sobie pomóc i nie zauważy, że coś jest nie tak, to choćby stanęło przed nią sto osób i mówiło, że powinna coś z sobą zrobić, to ona i tak nie posłucha. Dzisiaj – moim zdaniem – łatwo jest zaobserwować, kto ma problemy z jedzeniem, a kto ich nie ma, ale nie jest łatwo pomóc takiej osobie. Nie zawsze rozmowy wprost przynoszą oczekiwany efekt, nie zawsze też mówienie do anoretyczki: „zjedz coś” lub: „przestań już jeść” do bulimiczki będą pomocne. Wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi, wszyscy też jesteśmy za siebie odpowiedzialni i jeśli widzimy osobę chorą to dobrze jest jej powiedzieć po prostu, że gdyby potrzebowała pomocy to my jesteśmy gotowi jej tej pomocy udzielić. Dobrze jest też być po prostu obok i czuwać, ale nic na siłę. Zdaję sobie sprawę, że może to być trudne, ale powtarzam, że każdy jest wolnym człowiekiem i ma prawo podejmować takie, a nie inne decyzje.

Dzisiaj uświadamiam kobiety, że mogą o siebie dbać, ale żeby robiły to z głową, bo jeśli tylko odłożą ją na półkę, a w zamian wybiorą ciało, to już po nich

Jeśli rodzice zastanawiają się, czy jego dziecko ma zaburzone relacje z jedzeniem, powinni po prostu być obok, bo jeśli ich nie będzie, to nie będą wiedzieli, czy nie dzieje się nic złego. Jeśli zaś będą aktywnie uczestniczyć w życiu swojej pociechy to od razu wyłapią sygnały, które każą im się zastanowić, czy faktycznie wszystko jest ok. Takich sygnałów może być bardzo dużo: unikanie wspólnych posiłków, znikanie do łazienki po posiłkach, intensywne, codzienne treningi, nagłe zmiany w odżywianiu się m.in. „od dzisiaj zero słodyczy i fast foodów”. Jeśli wyłapiemy takie sygnały i będziemy przekonani, że nasze dziecko ma problem na tle jedzenia to przede wszystkim zacznijmy rozmawiać, ale nie na zasadzie: „masz jeść, bo jak nie to zabiorę ci telefon, laptop itp.”, albo „przestań wymyślać i weź się za naukę”.

W rozmowie chodzi o to, by rozmawiać, a nie emocjonować się i próbować za wszelką cenę rozwiązać niewygodny dla nas problem w trzy minuty. Tak się nie da. Natomiast jeśli zauważymy, że mimo wszystko rozmowy to za mało, że nic w tym temacie się nie zmienia, a dziecko nadal się odchudza, to proponuję zgłoszenie się samemu do psychologa, by porozmawiać z nim sam na sam, a potem pojawić się w gabinecie, ale już z dzieckiem. Nie naciskajmy, nie róbmy nic na siłę, ale też nie bagatelizujmy. Najgorsze, co możemy zrobić to nic nie robić.

Czy masz złotą radę dla młodej dziewczyny, która poznaje siebie, swoje ciało i buduje poczucie własnej wartości

Nie odstawiaj głowy na półkę z innymi rzeczami, a więc myśl, myśl i jeszcze raz myśl.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.