Przejdź do treści

„Dziś muzułmańskie uchodźczynie nie są postrzegane jako ofiary wojen, przemocy, ale wręcz jako zagrożenie” – mówi aktywistka Marina Hulia

Fot. Bergiej Orynbassar
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Podczas ćwiczeń policyjnych w Poznaniu w roli uzbrojonej w bomby terrorystki, ukazała się pozorantka przypominająca muzułmankę. W czarnej tunice, hidżabie na głowie, na twarzy miała henną wyrysowane krwawe łzy. – To częściej media, politycy, kształtują negatywny przekaz. A gdy policja robi takie ćwiczenie, to jeszcze bardziej nakręca złe emocje. Mam jednak nadzieję, że to nie społeczeństwo zmienia się na minus – mówi Marina Hulia, aktywistka, która od ponad dwudziestu lat wspiera społeczność muzułmańską w Polsce.

 

W czwartek 20 kwietnia, w ostatni dzień Ramadanu, wyszły do parku. Zwykle wtedy nie spacerują, bo przed celebrowaniem końca tego najważniejszego dla Islamu święta, przygotowują świąteczne potrawy. Tym razem czuły, że muszą wyjść i spotkać się z ludźmi. Trzy Czeczenki w hidżabach: dwie Rozy i jedna Petimat. Były z nimi Ukrainka, studentka Rita, która także założyła to nakrycie głowy i Marina Hulia. Spotkały się w Ogrodzie Saskim koło fontanny. Poruszone tym, co się stało w Poznaniu, postanowiły zorganizować mały happening. Zapraszały napotkanych ludzi do założenia hidżabu.

Utrwalanie stereotypów

W zeszłym tygodniu odbyły się największe w historii polskiej policji ćwiczenia antyterrorystyczne Wolf-Ram-23. Pod okiem agentów amerykańskiej FBI trenowano w Warszawie, Łodzi, Poznaniu. Po ćwiczeniach Wielkopolska Policja postanowiła pochwalić się zdjęciami z akcji. Na fotografiach, w roli uzbrojonej w bomby terrorystki, ukazała się pozorantka przypominająca muzułmankę. W czarnej tunice, hidżabie na głowie, na twarzy miała henną wyrysowane krwawe łzy. Podejrzana miała w ręce zapalnik do ładunku wybuchowego przytwierdzonego do kamizelki.

Te zdjęcia wywołały burzę w mediach i internecie. Społeczność muzułmańska poczuła się obrażona i dotknięta. Liga Muzułmańska w RP wydała oficjalne oświadczenie w sprawie utrwalania stereotypu i stygmatyzacji społeczności muzułmańskiej w Polsce. Tymczasem policja tłumaczyła się, że nie jest odpowiedzialna za rozpisanie akurat takiego scenariusza ćwiczeń.

Fot. Bergiej Orynbassar

– Choć wyznawczynie Islamu noszące tradycyjną zasłonę na głowie, są – proporcjonalnie – jedną z najważniejszych grup padających ofiarą ataków rasistowskich w Polsce, to osoby projektujące ćwiczenia antyterrorystyczne postanowiły podzielić krzywdzący stereotyp – mówi doktor Karol Wilczyński, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmujący się tematyką migracji przymusowych i islamofobii. – Publikacja zdjęć z osobą przebraną za muzułmankę w kontekście zagrożenia terrorystycznego to duży błąd. Nie wiem, jak ma to pomóc w efektowności ćwiczeń czy poprawie bezpieczeństwa? Muzułmanki nie dokonują ataków terrorystycznych, za to dużo częściej są ich ofiarami. Oczekiwałbym, że Policja Wielkopolska przeprowadzi warsztaty i szkolenia, zmierzy się z uprzedzeniami i stereotypami swoich pracowniczek i pracowników – tak, aby lepiej służyć nam wszystkim. Jako wykładowca i trener prowadzę liczne szkolenia w tym zakresie, wspierając empatię i skuteczną współpracę ze społecznością muzułmańską, która – zważywszy na to, że w Poznaniu mieszka wspaniały mufti, pan Youssef Chadid, najwyższy rangą duchowny muzułmański w Polsce – powinna w służbach być na najwyższym poziomie.

Razem założymy hidżab

– Poszłyśmy grupą kobiet do parku, żeby pokazać miłość i kobiecą jedność – mówi Marina Hulia. – Niezależnie, czy masz na głowie czapkę (tak, jak ja), kapelusz, chustkę, czy hidżab, to nie przesądza, o tym, jakim człowiekiem jesteś. Kobiety, z którymi się przyjaźnię od lat i z którymi tworzymy inicjatywę Dzieci z Dworca Brześć, to uchodźczynie, które już raz uciekały z dziećmi przed przemocą, biedą, niepewnością. Od kilku lat mieszkają w Polsce, pracują, poza tym wszystkim są wolontariuszkami. Spotykamy się, aby razem gotować, wspierać ludzi starszych, samotnych, osoby z problemami z bezdomnością. My kochamy ludzi, a hidżab to część muzułmańskiej tradycji i kultury. Te kobiety wychowały się w niej i to jest dla nich ważne.

W czwartek spotkały się w Parku Saskim, żeby założyć hidżaby, przytulić się i porozmawiać z ludźmi. Nieznajome panie z sąsiedniej ławeczki chętnie do nich dołączyły. Czeczenki opowiedziały im, że wielkopolska policja jako zagrożenie terrorystyczne przedstawiła muzułmankę w chuście. Nie słyszały o tym, ale były wzburzone. Potem do radosnej grupy kobiet w hidżabach podchodziło coraz więcej osób.

Fot. Bergiej Orynbassar

Hidżab założyła też Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka, żona aktora Macieja Stuhra. Ich dom, od lat jest otwarty na uchodźców. Mieszkali w nim Czeczenka Madina z trójką dzieci, ponad rok temu rodziny z Afganistanu, a gdy wybuchła wojna, uchodźcy z Ukrainy. – Ten hidżab uczyła mnie zakładać muzułmanka z Ukrainy, która u nas mieszkała – mówi Katarzyna. – Dla mnie każdy człowiek jest taki sam – bez względu na wyznanie, kolor skóry i to, co nosi. I bardzo mnie boli, że w naszym kraju wprowadza się rozgraniczenia i w ogóle mówi się o takich różnicach. Tak jak nie oceniam nikogo pod kątem wyglądu, to również nie podoba mi się ocenianie kogoś ze względu na to, że ubiera się w taki, czy inny sposób. Przekonałam się, że u nas osoby wyznania muzułmańskiego są traktowane bardzo źle. Boimy się głównie dlatego, że ich nie znamy, a w dodatku się nas nimi straszy. Poczułam więc, że muszę zaprotestować i pokazać, że nie różnimy się niczym. Gdy zakładam na głowę chustę, to nie wpływa to w żaden sposób na to, jaką jestem osobą. Bardzo mnie boli, że takie zdjęcia i sytuacje, jakie miały miejsce w Poznaniu, czy dzieją się na granicy polsko-białoruskiej, pogłębiają jeszcze te podziały, lęki i obawy, zamiast je niwelować. Na swoim Instagramie mam zdjęcie z Madiną i Ukrainką. Pamiętam, jak siedziałyśmy przy stole i rozmawiałyśmy o wychowywaniu dzieci, o straconych ciążach i o tym, jak się odżywiają. Pytały mnie, jak schudnąć i opowiadały o tym, jak to w stresie przytyły. W momencie, kiedy robiłyśmy nasze zdjęcie, byłyśmy wszystkie takimi samymi kobietami. Bo takie właśnie jesteśmy i takie są kobiety na świecie. I powinniśmy być dla siebie siostrami!

Czy przez te wszystkie lata, przez które Marina Hulia opiekuje się skrzywdzonymi przez wojnę uchodźczyniami, te dotknięte stresem pourazowym i szokiem kulturowym Czeczenki, Inguszki, Tadżyjki, coś się zmienia? – Ponad 20 lat temu po dwóch wojnach rosyjsko-czeczeńskich uchodźcy byli bardzo mile widziani i witani – tłumaczy Marina. – Dziś muzułmańskie uchodźczynie nie są postrzegane jako ofiary wojen, przemocy, ale wręcz jako zagrożenie. To jednak częściej media, politycy, kształtują negatywny przekaz. A gdy policja robi takie ćwiczenie, to jeszcze bardziej nakręca złe emocje. Mam jednak nadzieję, że to nie społeczeństwo zmienia się na minus, bo gdy rozmawiają z ludźmi w parku, czy na spotkaniach, oni są ciekawi i otwarci na uchodźców. Ale dziś ważniejsze jest to, co dobrego z tego wynikło w parku. A było spotkanie i poznawanie kultur, tradycji.

– Przychodźcie do nas świętować – zapraszały w Saskim obie Rozy i Petimat. – Cały dzień, a nawet trzy dni, drzwi do naszych domów są otwarte. A całą noc będziemy gotować i nakrywać do stołu. Takie właśnie z nas terrorystki – śmiały się.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: