Dr hab. Magdalena Formanowicz: „Używanie form męskich sygnalizuje niewidzialność kobiet i często jest tak interpretowane”
– Wielu przeciwników feminatywów mówi: „Matematyczka jest tym samym, co mała matematyka, muzyczka tym, co mała muzyka, a drukarką jest sprzęt komputerowy, nie kobieta wykonująca ten zawód”. Pamiętajmy jednak, że słowa mają takie znaczenie, jaki im nadajemy. Przecież określenie: „pilot” dotyczy i przedmiotu, i nazwy zawodu. Więc jeśli ktoś sugeruje umniejszanie matematyczce czy muzyczce, to jest to po jego stronie – mów dr hab. Magdalena Formanowicz, psycholożka, kierowniczka Centrum Badań nad Relacjami Społecznymi.
Ewa Koza: Mam relatywnie łatwo, bo jestem redaktorką, ekonomistką, psycholożką biznesu i dietetyczką – żaden z feminatywów, którymi przedstawiam swoje wykształcenie i role zawodowe, nie budzi specjalnych emocji, ale już psychiatrka, naukowczyni czy kierowczyni potrafi wywołać salwy śmiechu albo oburzenie. Czym są feminatywy i skąd w społeczeństwie tak silny opór przed nimi?
Dr hab. Magdalena Formanowicz: Feminatywy to żeńskie formy nazw zawodów bądź ról społecznych, które czasami są w języku polskim nowe, tak jak nowe bywają formy męskie. Dopiero od jakiegoś czasu mamy spedytora, taki zawód kiedyś w naszym języku nie funkcjonował. Odpowiednikiem żeńskim, czyli feminatywem, jest spedytorka.
Są dwa zasadnicze powody, dla których feminatywy są odrzucane. Pierwszy dotyczy samego języka. Ludzie się buntują, że te formy są czasem trudne do wymówienia, że trzeba się trochę nagimnastykować, żeby je wypowiedzieć, albo że te słowa odwracają uwagę od treści zdania, bo wywołują oburzenie czy śmiech. Nie skupiamy się na tym, co ktoś ma do powiedzenia, ale na tym, jak mówi. Te argumenty są świetne dla naukowczyń i naukowców, możemy odpowiedzieć: „Tak, ludzie lubią rzeczy znane”. To nie dotyczy wyłącznie języka. My po prostu lubimy to, z czym już się spotkałyśmy czy spotkaliśmy, co nie budzi w nas lęku i nie zwraca naszej uwagi w nadmierny sposób. Jeśli z jakąś forma będziemy spotykać się wielokrotnie, przestanie być dla nas nowa i przestanie budzić opór – to potwierdzone naukowo. Jeśli osłuchamy się z daną formą, przyzwyczaimy się do niej i nie będziemy zwracać na nią uwagi, skupimy się na przekazie merytorycznym i nie będziemy tracić płynności przetwarzania informacji.
Drugi powód dotyczy tego, jakie mamy postawy wobec języka, a dokładniej – wobec tego, co język sobą reprezentuje. Myślę, że oburzenie, które feminatywy często wzbudzają, zwykle nie jest oburzeniem wobec samego języka, ale tego, co on reprezentuje, czyli kwestii równouprawnienia i oporu przed zmianami. Tutaj pojawiają się argumenty z kategorii konserwatywnych, czyli zostawmy sprawy, jakimi były, zostawmy język, jakim był, i zostawmy kobiety tam, gdzie były. Z tym zdecydowanie trudniej dyskutować. Jeśli ktoś nie chce równouprawnienia, to nie będzie wspierać zmian w języku.
Często można się spotkać z opinią, że męskie określenia są rozumiane poza płcią. Faktycznie tak jest?
Ależ oczywiście, że nie. Umówiliśmy się kiedyś, czy ktoś nam tak powiedział, że męskie formy odnoszą się do wszystkich, ale są badania, które pokazują, że nasz umysł tak nie działa, bo interpretuje słowa męskie jako odnoszące się do mężczyzn. Jeśli powiemy pielęgniarz, prawnik, lekarz czy naukowiec – sądzimy, że chodzi o mężczyznę. Niezwykle ciekawe badania na ten temat były prowadzone w języku francuskim i niemieckim, w których również jest rodzaj gramatyczny. Okazało się, że nawet w zawodach, które stereotypowo dotyczą kobiet, na przykład przedszkolanki, pielęgniarki, kosmetyczki, jeśli mówiono „kosmetolodzy” czy „nauczyciele przedszkolni”, osoby badane myślały, że dotyczy to mężczyzn.
Nawet więc jeśli umawiamy się, że te określenia zawodów dotyczą wszystkich, interpretujemy je przeważnie jako dotyczące mężczyzn, co ma duże znaczenie wszędzie tam, gdzie ta interpretacja jest ważna. Na przykład w ogłoszeniach o pracę czy w wyobrażaniu sobie siebie w konkretnym zawodzie. Takie badania były prowadzone w grupie dzieci. Okazało się, że kiedy dziewczynki słyszały: „Wyobraź sobie siebie jako astronautę” czy „Wyobraź sobie siebie jako inżyniera”, trudniej im było to zrobić, bo myślały, że to ich nie dotyczy. Ma to też znaczenie w dokumentach firm, organizacji i instytucji. Jeśli kobiety czytają: „Pracownik powinien” – w mniejszym stopniu identyfikują się z firmą i w większym stopniu czują się z niej wykluczone.
Zastanawiające jest dla mnie to, że zaledwie 24,5 proc. kobiet na kierowniczych stanowiskach przedstawia się używając żeńskiej formy.
Dlatego ważne jest, żeby powiedzieć tu o dylemacie, przed którym kobiety mogą stawać. Są badania, na przykład portalu pracuj.pl, które pokazują, że wiele kobiet wspiera używanie feminatywów. Wygląda na to, że zdają sobie sprawę z tego, że używanie wyłącznie męskich form jest wykluczające. Czymś innym jest jednak używanie feminatywów wobec do siebie.
Mogę wiedzieć, że „psycholożka” sprzyja temu, żeby dziewczynki wyobrażały sobie siebie w tym zawodzie, żeby inne kobiety czuły się w nim bardziej osadzone czy bardziej widzialne. Natomiast, w obawie przed wyśmianiem czy oburzeniem, od którego rozpoczęłyśmy rozmowę, albo w obawie przed byciem postrzeganą jako mniej kompetentna czy mniej poważna, mogłabym używać formy psycholog do określenia siebie. To, że przedstawiając siebie, kobiety nie zawsze używają feminatywów, niekoniecznie oznacza, że są im przeciwne, czasami po prostu chronią siebie, nie możemy ich za to winić. Są też osoby, które wolą formy męskie, to ich wybór.
To, do czego zachęcamy w ramach popularyzowania badań naukowych, to myślenie o tym, co feminatywy robią innym, co zmieniają w widoczności i równouprawnieniu kobiet – nie tylko w języku, ale również w pełnieniu różnych funkcji społecznych. Jeśli będziemy wciąż mówiły i mówili: „Zrobili to inżynierowie”, możemy przeoczyć, że znaczną część tych inżynierów stanowiły kobiety.
Polskie badanie, przeprowadzone przez bank BNP Paribas, pokazało, że kiedy poproszono dzieci, żeby narysowały naukowców, narysowały głównie mężczyzn. Tu działa schemat: słyszymy formę męską, myślimy mężczyzna. Nawet jeśli wiemy, że to dotyczy wszystkich, to pierwsze, automatyczne skojarzenie jest właśnie takie.
Używając feminatywów, pokazujemy, że kobiety są w danym zawodzie obecne, mogą być w nim obecne i w ten sposób wprowadzamy je do dyskursu społecznego.
W jakich grupach zawodowych i w jakich grupach społecznych jest największy opór przed używaniem feminatywów?
W wynikach naszych badań (badań przeprowadzonych przez naukowczynie Uniwersytetu SWPS – przyp. red.) wyraźnie widać, że kobiety pracujące mniej chętnie używają feminatywów niż te, których status zawodowy jest nieaktywny, czyli studentki, emerytki i osoby bezrobotne.
To, czy w języku polskim feminatyw jest używany, jest związane również z samym językiem, trzeba je bowiem tworzyć na różne sposoby. Niektóre z feminatywów, jak wspomniana przez panią kierowczyni czy naukowczyni, brzmią trochę trudniej niż inne, jak chociażby nauczycielka, przedszkolanka czy lekarka. Wydaje się, że część feminatywów przez samo brzmienie może być łatwiej akceptowana. Nie ma to związku z grupą zawodową, ale z samym językiem.
Obserwujemy też, że prawdopodobnie trudniej będzie znaleźć feminatywy w zawodach, które są zdominowane przez mężczyzn. Pewnie dlatego – to nasza interpretacja, na ten temat nie prowadziłyśmy badań – że w tych zawodach kobietom jest trudniej. Muszą się przedzierać przez masę stereotypów, a czasami nawet otwartej dyskryminacji, na przykład wyrażanej w komunikatach: „To nie jest zawód dla ciebie” albo – w sposób bardziej subtelny – kobiecie więcej się tłumaczy niż mężczyźnie, choć nie jest to konieczne. W takich zawodach, gdy kobieta musi przedzierać się przez te wszystkie trudności, i chciałaby jeszcze używać feminatywów, dodałaby sobie kolejną trudność. Rozumiem, że można się przed tym bronić i niekoniecznie chcieć mówić o sobie inżynierka czy informatyczka. Tym większa odpowiedzialność leży po stronie organizacji. Wiele firm technologicznych wie, że skorzystają na różnorodności, w związku z tym w różnych sposób zachęca kobiety do podjęcia pracy.
Jak poprawnie stworzyć feminatywy dla kobiety pracującej na kolei czy zajmującej się pracami montażowymi?
To dobre pytanie, ale do językoznawców. Jako psycholożka mogę powiedzieć, że nie boję się ich tworzenia, dlatego że moją rolą jest pokazywanie, że one istnieją. Mogę powiedzieć kolejarka czy kolejara, sygnalizując w ten sposób, że dana funkcja dotyczy kobiety. Rada Języka Polskiego wspiera obecnie tworzenie feminatywów wszędzie tam, gdzie tylko można. Pewnie do niej kierowałabym takie zapytanie. Być może rozmawiałabym z samymi kolejarkami czy monterkami, mówiąc o tym, że dzięki stosowaniu feminatywów ich rola jest bardziej widoczna. Myślę, że ważniejsze jest mówienie o tym, mniej istotna poprawność, bo w przypadku słów, które dopiero się tworzą, poprawne mogą być – jak często słyszymy od językoznawców – różne formy.
Wielu przeciwników feminatywów mówi: „Matematyczka jest tym samym, co mała matematyka, muzyczka tym, co mała muzyka, a drukarką jest sprzęt komputerowy, nie kobieta wykonująca ten zawód”. Pamiętajmy jednak, że słowa mają takie znaczenie, jaki im nadajemy. Przecież określenie: „pilot” dotyczy i przedmiotu, i nazwy zawodu. Więc jeśli ktoś sugeruje umniejszanie matematyczce czy muzyczce, to jest to po jego stronie.
Nie jest ważne, czy te słowa kiedyś funkcjonowały w języku, czy ich nie było. W tej chwili widzimy taką potrzebę społeczną, jesteśmy krajem, który wspiera równouprawnienie i przeciwdziała dyskryminacji. Zwróćmy uwagę, że odbywa się to również na poziomie języka.
Mam poczucie, że wiele rozmów wokół feminatywów dotyczy rozważań, czy coś kiedyś było w języku, czy nie, czy jest poprawne, czy niepoprawne. Nie do tego nawiązujemy. Mówimy o funkcji języka, a używanie form męskich sygnalizuje niewidzialność kobiet i często jest tak interpretowane. Skoro już to wiemy, spróbujmy używać feminatywów z myślą o dziewczynkach.
Dr hab. Magdalena Formanowicz – psycholożka z Uniwersytetu SWPS, kierowniczka Centrum Badań nad Relacjami Społecznymi. Zajmuje się językowymi markerami zjawisk psychologicznych i społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem sprawczości i języka równościowego. Pracuje także nad rolą sprawczości w relacjach międzygrupowych oraz dehumanizacji. Ma doświadczenie w analizie tekstowej korpusów dużych zbiorów danych, w eksperymentach psycholingwistycznych i społecznych badających rolę języka w oznaczaniu procesów psychologicznych. Otrzymała stypendium Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz stypendium naukowe rządu Szwajcarii. Pracowała jako post-doc na uniwersytecie w Bernie oraz jako pracowniczka naukowa na uniwersytecie w Surrey.
Zobacz także
Krawcowa nie jest już 'żoną krawca’, a szefowa 'żoną szefa’”. Martyna F. Zachorska broni sędziny i innych feminatywów
Katarzyna Nosowska odniosła się do swoich słów o feminatywach. „Chciałabym, żebyśmy poszli dalej”
Ważna zmiana w gdańskim urzędzie. Czy Aleksandra Dulkiewicz będzie pierwszą w Polsce „prezydentką”?
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Demure” Słowem Roku 2024. Jak Jools Lebron zrewolucjonizowała trendy dzięki TikTokowi
Renata Szkup: „Siedemdziesiątka to nie koniec kariery, ale początek wielkiej przygody”
Red Lipstick Monster odwraca narrację: „Był w krótkich spodenkach, więc klepnęłam go w tyłek”
Sydney Sweeney o braku kobiecej solidarności: „Nie wiem, dlaczego zamiast podnosić się wzajemnie, ściągamy się w dół”
się ten artykuł?