Przejdź do treści

Dawid Oleszko: „Czasem pozbywam się ze swojego życia roślin, które działają mi na nerwy. Każdemu polecam takie zdrowe podejście”

Dawid Oleszko, instagramowy Plant Daddy, autor profilu @roslinnehistorie / Fot. Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Mam wrażenie, że kiedyś rośliny były inne niż teraz, silniejsze. Dziś są one modyfikowane, a ich produkcja jest ogromna. Kiedyś np. brało się sadzonkę od kogoś, kto przywiózł jakąś roślinę z podróży, czy kawałek listka, łodyżki. A one rosły, bo mam wrażenie, że miały lepsze geny niż dzisiejsze rośliny. W dodatku nie było tych wszystkich wynalazków: nawozów, podłoży, keramzytów, perlitów – mówi Dawid Oleszko, instagramowy Plant Daddy, autor superpopularnego profilu @roslinnehistorie i książki o tym samym tytule.

 

Monika Głuska-Durenkamp: Z twojej książki „Roślinne Historie” dowiedziałam się, że od dziecka wychowywałeś się w domu, w którym wszędzie były rośliny.

To były lata osiemdziesiąte, a wtedy wszyscy mieli rośliny w domach, tak jak moja mama i babcia. Były wielkie monstery, juki, olbrzymie fikusy, paprocie, kaktusy…To wszystko rosło bezproblemowo.

Ja też pamiętam te lata i właśnie to, że tych roślin było więcej w domach. Ale przecież były one trudniejsze do zdobycia, nie było marketów, dużych sklepów ogrodniczych…

Tylko wtedy, mam wrażenie, że rośliny były inne niż teraz, silniejsze. Dziś są one modyfikowane, a ich produkcja jest ogromna. Kiedyś np. brało się sadzonkę od kogoś, kto przywiózł jakąś roślinę z podróży, czy kawałek listka, łodyżki. A one rosły, bo mam wrażenie, że miały lepsze geny niż dzisiejsze rośliny. W dodatku nie było tych wszystkich wynalazków: nawozów, podłoży, keramzytów, perlitów.

Co dają ci rośliny?

Kiedy zaczynałem moją przygodę, rośliny dawały mi odskocznię od życia, od tego, co się działo wokoło. Teraz mam ich za dużo i stały się trochę pracą i obowiązkiem. Nie wiem, czy mają teraz tak zbawienny wpływ na mnie, bo nieraz doprowadzają mnie do nerwicy. (śmiech) Ale na pewno rośliny w domu zbliżają nas do natury, uspokajają, mają dobroczynny wpływ na naszą głowę.

Ewa Grodzka-Szkółka @balkon_na_miodowej - Hello Zdrowie

A czego domowe rośliny mogą nas nauczyć?

Po pierwsze, odpowiedzialności. Proponuję, aby rodzice kupowali trochę starszym dzieciom czy nastolatkom rośliny. To żywy organizm, który należy utrzymać przy życiu.

O właśnie, to może być nawet taki trening przed opieką nad żywym zwierzęciem, kotem czy psem.

Można do tego w ten sposób podejść, bo faktycznie rośliny uczą nas odpowiedzialności. A do tego zajmują dzieciom głowę. Dziś młodzież jest zestresowana, a kiedy musi zająć się rośliną, przesadzić ją, umyć liść, listki czy choćby podlać – skupiają się na tym. To fajna rzecz dla każdego z nas, nie tylko małolatów.

Co jest najbardziej pracochłonne w opiece nad roślinami? Zwykle gdy więdną, tłumaczymy się, że nie mamy ręki do kwiatów…

To jest kwestia podejścia do roślin. Jeżeli ktoś wychodzi z założenia, że kupując roślinę, biorąc do domu, postawi ją na parapecie i to już koniec, bardzo się myli. Gdy nic przy niej nie robisz, to wmyślasz, że nie masz ręki do roślin…

Mówiłeś, że kiedyś brało się sadzonkę i ją pielęgnowało, starało się, podlewało. A teraz kupujesz najpiękniejszą wielką monsterę za kupę kasy. I co się z nią później dzieje?

Jeśli o nią nie dbasz, to nic z niej nie będzie. Trzeba się zainteresować rośliną, poznać podstawy jej uprawy. Poczytać, jakich warunków wymaga, jakie ma mieć podłoże, jak i ile ją podlewać. Rośliny nie wymagają nie wiadomo jakich cudów. Oczywiście są gatunki, które są trudniejsze w uprawie, na przykład alokazje, jednak modna monstera jest całkiem łatwa. Śmieję się, że przeżyje nawet wybuch atomówki.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Moja mama, emerytowana biolożka, kocha rośliny i mówi do nich. Twierdzi, że one potrzebują nie tylko opieki, ale i czułości. Też tak myślisz?

U mnie czułości nie ma, czasem za to nerwy i wściekłość. Twoja mama mówi do roślin, ja je czasem obrażam, ale i tak rosną, więc chyba lubią ubliżanie. (śmiech)

Ludzie często robią błędy w pielęgnacji roślin, jakie?

Choćby w podlewaniu, zasuszają albo przelewają… Roślinę trzeba podlewać wtedy, kiedy tego wymaga. A najważniejsza jest jej obserwacja.

W internecie czasem czytam porady w stylu: „są rośliny doskonale nadające się do cienia”. Nie ma roślin cieniolubnych, są rośliny cienioznośne

Czy są takie rośliny, przy których nie trzeba „chodzić”, czyli np. wystarczy mało podlewać jak kaktusy?

Nawet kaktusy wymagają opieki. Może są takie rośliny, przy których można „chodzić” mniej, ale nie ma takich, przy których w ogóle nie. Wbrew pozorom, podstawowy błąd wszystkich, którzy mają kaktusy, a one im padają, to właśnie przez niepodlewanie. Większość kaktusów czy sukulentów wymaga regularnego nawodnienia. Niepodlewane ich przez miesiąc lub dwa sprawia, że system korzeniowy ulega totalnemu wysuszeniu. Później, gdy podlewamy go nadmiernie i to na raz, kaktus gnije. Roślina nie jest w stanie pobrać takiej ilości wody. Mam z kilkanaście kaktusów i właśnie jeden z nich mi zakwitł. To mamilaria. Zwykle obserwuję i patrzę, kiedy trzeba je podlać, ale uśredniając, to co około 10 dni. Podlewam je od spodu, lejąc wodę na podstawkę.

Czy można znaleźć roślinę do każdego mieszkania?

Daje się dobrać rośliny do każdego wnętrza, jeśli jednak w pomieszczeniu nie ma światła dziennego, to będzie bardzo trudne. Aczkolwiek są takie rośliny, jak na przykład sansevieria, którą przez pół roku testowałem i przeżyła w łazience bez okna. Pewne rośliny można wstawiać do ciemnego pomieszczenia, ale trzeba ją przestawiać co jakiś czas w miejscu z dostępem do światła. Są rośliny, które uwielbiają południowe parapety, są takie, które świetnie sobie radzą na wschodzie lub zachodzie. Są i rośliny, które idealnie będą trzymały się przy północnych ekspozycjach.

W internecie czasem czytam porady w stylu: „są rośliny doskonale nadające się do cienia”. Nie ma roślin cieniolubnych, są rośliny cienioznośne. Rośliny zniosą zacienienie, a nie, że to lubią. Każda roślina potrzebuje słońca i światła do odpowiedniego wzrostu i rozwoju.

Na zdjęciu korony drzew- HelloZdrowie

W jaki sposób chronisz swoje rośliny przed chorobami grzybiczymi, pleśniami, owadami…

Profilaktyka jest bardzo ważna: mycie roślin, stosowanie biologicznych środków ochrony roślin, np. pożyteczne roztocza. Ale gdy pojawiają się szkodniki i to w dużej ilości, po prostu biorę jakiś mocniejszy preparat chemiczny. Silnie zaatakowana roślina nie poradzi sobie, gdy tylko chroni się ją biologicznie. Najpierw używam jakiegoś preparatu chemicznego, a następnie kończę proces walki i leczenia środkiem biologicznym. Oczywiście z zachowaniem okresu przerwy pomiędzy chemią a formą biologiczną. Nie demonizujmy tej chemii, ale stosujmy ją z głową. Nie pryskajmy na lewo, prawo, nie lejemy gdziekolwiek, tylko na zaatakowane szkodnikami rośliny i zawsze według zaleceń producenta. Chemia jest po to, by nam pomagać.

U mnie czułości nie ma, czasem za to nerwy i wściekłość. Twoja mama mówi do roślin, ja je czasem obrażam, ale i tak rosną, więc chyba lubią ubliżanie

W końcówce zimy często zauważam w doniczkach larwy ziemiórek. Chyba bardzo trudno z nimi walczyć.

Ziemiórkę można zwalczyć, a ona i tak wróci. Muszka przyleci z zewnątrz, przyniesiemy ją z nową rośliną ze sklepu czy znajdziemy ją w korze, którą stosujemy w mieszankach. Jeżeli mieliśmy plagę i myślimy, że wybiliśmy ziemiórkę, to ja nie byłbym tego taki pewny. Ona na pewno gdzieś tam się czai i za chwilę znowu się namnoży. Ważne, żeby ziemiórka nie przekraczała progu szkodliwości roślin. Najbardziej szkodzą larwy, nie sama muszka. Larwy niszczą korzenie, bo je podgryzają. Ale jeżeli jest jej mało, to nie jest jakoś bardzo szkodliwa.

A jakie nawozy stosujesz?

Stosuję nawozy mineralne, bo wtedy dokładnie wiem, czego i ile dostarczyłem roślinie. Można jednak przedobrzyć. Gdy stosuje się intensywne nawożenie nawozami mineralnymi, możemy doprowadzić do ich akumulacji w podłożu, a tym samym do zasolenia tego podłoża. To będzie wtedy bardzo niekorzystna sytuacja dla roślin. Ja używam naprzemiennie nawozu mineralnego i nawozu naturalnego. W mojej książce są dokładne informacje, co i jak stosować do danej rośliny. Naturalne nawozy są o tyle lepsze, że zachodzi mniejsza szansa przenawożenia rośliny.

Czy są rośliny, których nie lubisz?

Kiedyś nie byłem fanem storczyków, trochę się ich nawet bałem. Ale dziś rosną u mnie w łazience. Storczyki można uprawiać na wiele sposobów, trzymać w ziemi, ale wtedy łatwo je przelać, a one tego nie lubią. Storczyki to najczęściej epifity rosnące w koronach drzew, więc ziemi z reguły nie potrzebują. Storczyka można uprawiać w mieszance kory czy w mchu torfowcu. Obkłada się mchem ich korzenie i sobie świetnie rosną.

kalatea - Hello Zdrowie

„Te trudniejsze w uprawie, przy których się trzeba namęczyć, na przykład kalatea. Jej trzeba zapewnić odpowiednią wilgotność powietrza, racjonalne podlewanie, nasłonecznienie itd. W dodatku kalatea jest uwielbiana przez przędziorki…” / Fot. Adobe Stock

Chyba nie myślę więc w ten sposób, czy coś lubię, czy nie. Oczywiście są rośliny, które mnie wyprowadzają z równowagi. Te trudniejsze w uprawie, przy których się trzeba namęczyć, na przykład kalatea. Jej trzeba zapewnić odpowiednią wilgotność powietrza, racjonalne podlewanie, nasłonecznienie itd. W dodatku kalatea jest uwielbiana przez przędziorki… Czasem więc pozbywam się ze swojego życia roślin, które działają mi na nerwy. Proste i każdemu polecam takie zdrowe podejście.

Nie demonizujmy tej chemii, ale stosujmy ją z głową. Nie pryskajmy na lewo, prawo, nie lejemy gdziekolwiek, tylko na zaatakowane szkodnikami rośliny i zawsze według zaleceń producenta. Chemia jest po to, by nam pomagać

A co z nimi robisz?

Albo oddaję, jeżeli jeszcze wyglądają w miarę dobrze, albo po prostu je wyrzucam, jeśli są ostatnimi „zwłokami”. Domowe rośliny nie mogą nad nami dominować, rządzić, musimy z nimi współżyć. Jeżeli ta współpraca nie idzie, to po prostu pozbywam się takiej rośliny w taki lub inny sposób. Wiem, że są osoby, które starają się, próbują ratować roślinę, choć wygląda jak największa szmata… Ten proces opieki, zanim będzie ładniejsza, naprawdę wymaga dużo czasu i cierpliwości, której mi często brakuje. Sam właśnie jestem na etapie rozdawania roślin, bo mam ich zwyczajnie za dużo.

O, szkoda, że nie mieszkam we Wrocławiu. Ile masz roślin?

Razem z sadzonkami to chyba grubo ponad 250. To nie, to nie ma sensu. Mieszkam w trzypiętrowym domu. I ciągle biegam z tymi konewkami w tę i z powrotem.

A jak patrzysz na rośliny za oknem?

Mam z nimi zbyt mało praktyki. Sam mam nieduży ogródek, w którym są ze trzy paprotki i kilka brzóz. Generalnie chciałbym mieć zadbany ogródek, ale po prostu za dużo czasu poświęcam na rośliny wewnętrzne. Teraz staram się trochę to zbalansować. Nie może być tak, że od porannego otwarcia oczu od razu biorę się za te domowe rośliny.

Na swoich rolkach w mediach społecznościowych pokazujesz, jak pielęgnujesz rośliny, tańczysz, wygłupiasz się. Skąd bierzesz te pomysły?

Nie wiem, zapytaj mojej głowy. (śmiech) W ogóle to ja jestem atechniczny. Ciężko mi opanować kolejne rzeczy, np. w montowaniu filmów, choćby po to, aby uzyskiwać lepsze efekty, uatrakcyjniać je. Na razie robię tak, jak robię, i to działa. Jest dynamicznie i wesoło.

Po kim odziedziczyłeś poczucie humoru?

Chyba po mamie. Mama była trochę narwana jak ja… Niestety mamy już nie ma od kilkunastu lat. Jestem też, tak jak mama, strasznie impulsywny. Mam bardzo krótki lont, przypuszczam, że mam niezdiagnozowane ADHD, ale może dzięki temu jestem kreatywny? Gdy nagrywam materiały, staram się wszystko robić inaczej i unikać rutyny. Myślę sobie – dziś przesadzę strelicję – i to nagrywam. Do obrazu dogrywam potem dźwięk, aby uniknąć stękania, powtarzania itd. Wtedy mogę jeszcze coś dowcipnie skomentować, dodać jakąś informację.

Długo szukałeś swojej drogi, bo studiowałeś na różnych kierunkach.

Tak były gospodarka przestrzenna, urbanistyka, ochrona środowiska, europeistyka, geografia…To nie były nawet poszukiwania, ale taki etap życia i czas. Musiałem przecież iść na studia, bo tego wymagało ode mnie środowisko. Ale nie nadawałem na studia, pracowałem, imprezowałem, lawirowałem.

W końcu zdecydowałeś się na architekturę krajobrazu, czy ją ukończyłeś?

Tak i to na piątkę. Ale zacząłem te studia w wieku 35 lat, a broniłem się jako czterdziestolatek. Było ciężko po takiej przerwie znów się uczyć. A jestem typem perfekcjonisty, więc muszę się wszystkiego dowiedzieć, napisać, nauczyć. Nie mogłem dostać trójki, bo w pewnym wieku trój się nie dostaje… Strasznie dużo roboty sobie sam robię. A mógłbym przecież odpuścić przedmioty dla mnie bezużyteczne. I z roślinami tak samo, ciągle sobie dostarczam nowej pracy!

 

Dawid Oleszko, czyli Plant Daddy, autor popularnego profilu@roslinnehistorie (ponad czterysta tysięcy obserwujących na Instagramie, ponad milion polubieni na TikToku). Z wykształcenia jest inżynierem architektury krajobrazu. Kocha rośliny doniczkowe, z charyzmą i dowcipem opowiada o ich pielęgnacji. Łączy pasję z sarkastycznym humorem i oryginalnością. Jego treści są przystępne i edukacyjne, ale zarazem pełne lekkości. Jego książka „Roślinne historie” daje sprawdzoną wiedzę i praktyczne wskazówki dla każdego, niezależnie od stopnia doświadczenia.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?