Przejdź do treści

„Do produkcji 1 kg wołowiny potrzebne jest 15000 litrów wody. A kilograma czekolady aż 17000!”. Czym jest ślad wodny i jak oszczędzać najcenniejszy zasób Ziemi, mówi ekodziałaczka Justyna Rogozińska

Justyna Rogozińska fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Bierzesz szybki prysznic zamiast kąpieli, zakręcasz kran, gdy szczotkujesz zęby, nie podlewasz ogródka. Wzór oszczędności? Nie do końca. O to, czym jest ślad wodny i jak nieświadomie marnujemy najcenniejszy zasób Ziemi, zapytałam Justynę Rogozińską – współautorkę projektu Ekowymiar.

 

Alicja Cembrowska: Dużo w ostatnich latach mówi się o śladzie węglowym, ale coraz mocniej w mediach przebija się również ślad wodny. Czym on jest?

Justyna Rogozińska: Na ślad wodny składa się suma wody zużytej przez nas bezpośrednio i pośrednio. Oznacza to, że możemy go obliczyć dla pojedynczej osoby, jak ja czy pani, ale również dla produktów firm, a nawet całego państwa.

Bezpośredni ślad wodny związany jest z wykonywanymi przez nas czynnościami, czyli na przykład, gdy używam wody do posprzątania mieszkania. Pośredni ślad oznacza wodę, która została zużyta w czasie całego procesu i na wszystkich etapach produkcji produktu. Czyli w tym wypadku podczas sprzątania używam mopa i ten mop również ma swój ślad wodny, ponieważ do jego wyprodukowania i transportu została użyta woda.

Ślad wodny składa się z trzech komponentów kolorystycznych: zielonego, niebieskiego i szarego. Zielony to nic innego, jak określenie wody pochodzącej z opadów atmosferycznych. Niebieski ślad wodny określa ilość wody pozyskanej z wód powierzchniowych i podziemnych, a szary to ilość wody, która została zanieczyszczona w procesie produkcji. Mówiąc wprost, ślad wodny pokazuje, ile naprawdę zużywamy wody, biorąc pod uwagę całą ilość potrzebnej wody, łącznie z tą, która jest niezbędna do zneutralizowania zanieczyszczeń.

Czyli nawet jak wydaje mi się, że zużywam mało wody, to w rzeczywistości wcale tak nie jest i mogę mieć o wiele większy ślad wodny?

Dokładnie tak. Najprostszym przykładem może być przygotowanie wołowiny na obiad. Mięso potrzebuje bardzo dużo wody w łańcuchu produkcyjnym. A nam się wydaje, że zużyliśmy mało wody, bo tylko umyliśmy wołowinę. Zrozumiemy sytuację, jak spojrzymy na ślad pośredni. Tylko do produkcji 1 kg wołowiny potrzebne jest aż 15000 litrów wody. To dość często podawany przykład, bo faktycznie, mięso wołowe jest rekordzistą w tej kategorii. Innym przykładem produktu, do którego produkcji zużywa się bardzo dużo wody, jest czekolada. Na wyprodukowanie jej kilograma potrzeba aż 17000 litrów wody.

Wow. To już chyba rozumiem, dlaczego warto przeliczyć swój ślad wodny, a nie oceniać go tylko na podstawie częstotliwości mycia podłogi i picia kawy. Dobra. To jak to policzyć?

W sieci jest bardzo duży wybór kalkulatorów – wystarczy wpisać hasło „kalkulator śladu wodnego” w wyszukiwarkę. Można też sprawdzić dane o konkretnych produktach. Takie dane podawał m.in. Instytut Ochrony Środowiska Państwowego Instytutu Badawczego. Okazuje się, że na przykład książka, która ma 500 stron, to aż 1300 litrów wody. Podobnych opracowań jest coraz więcej.

Który przemysł zużywa najwięcej wody? Dużo ostatnio mówi się o produkcji ubrań.

Faktycznie, produkcja ubrań pochłania spore zasoby wody. Skórzane buty – około 5000 litrów, a jeden t-shirt to 2500 litrów. To tyle, ile przeciętny człowiek wypije w ciągu 2,5 roku. Z pewnością przemysł tekstylny jest więc w czołówce, jeśli chodzi o wykorzystanie wody. Według danych GUS od wielu lat pobór wody w Polsce przez poszczególne sektory gospodarki w ogóle się nie zmienia i największym zużyciem wody charakteryzuje się przemysł, który wykorzystuje 70 procent tego zasobu. Z 20 procent korzysta gospodarka komunalna, a 10 procent rolnictwo i gospodarka leśna – co jest całkowicie odwrotnym trendem niż na całym świecie, bo raporty podają, że wszędzie to właśnie rolnictwo (produkcja żywności) pochłania najwięcej wody. Warto tu podkreślić, że do rolnictwa zalicza się intensywna hodowla zwierząt i to właśnie ona potrzebuje najwięcej zasobów wody.

Najważniejsze jest więc przede wszystkim skorelowanie zużycia wody nie tylko z naszymi bezpośrednimi czynnościami, ale też z przemysłem czy produkcją żywności. I tutaj najważniejsze jest po prostu ograniczenie konsumpcji.

Wskazałam na produkcję ubrań, bo od jakiegoś czasu na celowniku jest poliester – materiał wyklęty. Jednak produkcja bawełny pochłania ogromne ilości wody. 11000 litrów na kilogram dżinsów. Tak źle i tak niedobrze.

O poliestrze mówi się dużo ze względu na to, że jest szkodliwy dla zdrowia, ale również zanieczyszcza wodę mikroplastikiem. A właściwie nie tylko wodę. W każdym zakątku świata stwierdzono obecność mikroplastiku, jest on praktycznie wszędzie. W jedzeniu, w glebie. Nie da się więc o tym nie mówić. Warto natomiast przypominać, że ślad wodny bawełny jest bardzo duży, m.in. ogromne ilości wody są potrzebne do jej uprawy. Więc ponownie, może nam wydawać się, że podejmujemy super ekologiczne decyzje, a jednak nie jest to takie jednoznaczne. Najlepszym wyjściem jest ograniczenie konsumpcji, kupowanie z drugiego obiegu i nastawienie się na patrzenie holistyczne.

A jak to jest z tą wodą w Polsce? Dużo jej mamy?

Na tle Unii Europejskiej wypadamy bardzo kiepsko, jeżeli chodzi o zasoby wodne, i dlatego tak ważne jest, żebyśmy oszczędzali. W raporcie z 2021 roku GUS podkreślał, że zasoby wodne w Polsce są relatywnie niskie. I plasujemy się na ostatnich miejscach, jeśli chodzi o odnawialne zasoby słodkiej wody w przeliczeniu na jednego mieszkańca Unii Europejskiej. Niebawem jednak opublikowany będzie najnowszy raport, który pokaże, czy coś w tej kwestii się zmienia.
Poza tym, na pewno pamiętamy z lata wyschnięte rzeki, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Monitoringi pogodowe prowadzone od lat 50. XX wieku pokazują, że susze nawiedzały nasz kraj średnio raz na 5 lat. Teraz zdarza się to każdego roku. Dochodzą do nich coraz bardziej ekstremalne zjawiska, opady są rozregulowane, towarzyszą im gwałtowne burze. Braki wody nie są czymś, co nam grozi za X lat. To już się dzieje.

Bardzo ważna jest też segregacja śmieci. Mało się o tym mówi w kontekście śladu wodnego, ale odzyskując w segregacji odpadów surowce, też bardzo mocno ograniczamy zużycie zasobów naturalnych, które potrzebne są do wytwarzania nowego produktu

Gdzie marnujemy najwięcej wody?

Jako gospodarstwa domowe masowo wyrzucamy żywność – więc pośrednio przez takie działanie marnujemy również bardzo dużo wody. Jako konsumenci jesteśmy na pierwszym miejscu, wyprzedając innych uczestników łańcucha produkcyjno-logistycznego – od producenta, rolnika po sklep – odpowiadamy aż za 60 procent zmarnowanej żywności.

Czyli wyrzucając jedzenie, marnujemy wodę.

Tak. Rolnik nie jest w stanie dokładnie oszacować, jakie będą plony – czasem wyprodukuje więcej, czasem mniej niż zakładał. Przy wielu produktach nie jesteśmy w stanie również oszacować, ile dokładnie nada się do sprzedaży. Na tym pierwszym etapie potrzebujemy więc wody do zebrania plonów, których może być w nadmiarze.

Następnie żywność jest marnowana w sklepach – na szczęście obecnie wprowadzane są przepisy unijne, więc to marnowanie żywności sklepowej jest ograniczane, np. poprzez współpracę z bankami żywności. Coraz częściej w marketach pojawiają się też półki z produktami, które mają krótki termin do spożycia. Te rzeczy są zazwyczaj tańsze, więc jest to zachęta dla konsumentów.

Jak jednak wspomniałam – w pierwszej kolejności musimy przyjrzeć się sobie. Kupujemy za dużo i często wyrzucamy produkty, które są zdatne do spożycia. To są tony jedzenia rocznie. Pamiętajmy, że w wielu miastach działają jadłodzielnie, czyli miejsca, gdzie możemy żywność oddać, a osoby, które jej potrzebują, mogą z takiego punktu po prostu ją zabrać.

Jakie są najgorsze codzienne nawyki, które sprawiają, że zużywamy tej wody więcej, niż potrzebujemy?

Klasyczna odpowiedź na to pytanie to oczywiście: lejąca się woda, gdy myjemy zęby i ręce. Pożeraczami wody są też długie kąpiele w wannie. Lepszy jest krótki prysznic i zakręcanie wody, gdy się namydlamy. Tutaj też przecież woda nie musi lecieć cały czas. Kolejny problem to puszczanie pralek i zmywarek, gdy nie są napełnione w 100 procentach, a także cieknące, nieszczelne instalacje. Kapiący kran to wbrew pozorom ogromne marnotrawstwo. Jeżeli myjemy naczynia ręcznie, to też warto zwrócić uwagę, czy woda nie leci bez sensu cały czas. Jeśli mieszkamy w domu – uważajmy również na podlewanie trawników latem i zbierajmy deszczówkę.

Jak jeszcze możemy zmniejszyć swój ślad wodny?

Pośredni ślad możemy zmniejszyć poprzez przede wszystkim ograniczenie konsumpcji i zakupów, lepsze planowanie, co wkładamy do koszyka – tego wirtualnego i prawdziwego – i niemarnowanie żywności. Możemy również zmienić listę zakupów, przeliczyć ślad wodny produktów i kupować artykuły o możliwie niskim śladzie. Istotne jest też sprawdzenie, czy producenci dbają o zrównoważone zarządzanie zasobami wodnymi. Na pewno dobrym pomysłem jest wybieranie rzeczy z drugiego obiegu.

Chciałabym również podkreślić, że bardzo ważna jest też segregacja śmieci. Mało się o tym mówi w kontekście śladu wodnego, ale odzyskując w segregacji odpadów surowce, też bardzo mocno ograniczamy zużycie zasobów naturalnych, które potrzebne są do wytwarzania nowego produktu. Fakt, że w kontekście recyklingu dane nadal nie są szalenie entuzjastyczne – odzysk jest na poziomie niecałych 27 procent – więc mamy jeszcze sporo do poprawy, jednak selektywna zbiórka odpadów daje nam możliwości odzyskać wielu surowców do ponownego użytku.

Produkcja ubrań pochłania spore zasoby wody. Skórzane buty około 5000 litrów, a jeden t-shirt to 2500 litrów. To tyle, ile przeciętny człowiek wypije w ciągu 2,5 roku

A ograniczenie mięsa?

To nadal dla niektórych kontrowersyjny temat, ale dobrze, że pani o tym wspomina. Ślad węglowy i wodny mięsa jest bardzo, bardzo wysoki, więc bez wątpienia nasze wybory żywieniowe mają znaczenie. Na 1 kg wieprzowiny potrzebujemy aż 6000 litrów wody. I zdaje się, że coraz więcej ludzi bierze to pod uwagę, planując posiłki. Raporty z Polski i ze świata pokazują, że spożycie mięsa spada, a prognozy pokazują, że będzie się jeszcze obniżało. Ten trend jest widoczny. Ludzie, nawet jeżeli całkowicie nie rezygnują z jedzenia mięsa, to na pewno je ograniczają.

Należy zdać sobie sprawę również, że nie tylko kwestie ekologiczne mają tutaj znaczenie, ale też etyczne. Coraz częściej mówi się o cierpieniu zwierząt, o tym, jak są traktowane w masowej produkcji. Kolejny wątek to obecna inflacja. Ona też sprawia, że oszczędzamy i nie wybieramy drożejącego mięsa.

Może doprecyzujmy – rezygnowanie z mięsa i wybieranie zamienników sprowadzanych z drugiego końca globu, to też nie jest rozwiązanie.

Oczywiście, lokalność ma duże znaczenie. Pytania takie jak „Skąd pochodzi dany produkt?”, „Jak go transportujemy?”, „Na jak duże odległości?”, „Czy jest produkowany lokalnie?” są niezwykle ważne. Myślę, że warto wrócić do źródeł i korzystać z tego, co jest pod ręką. W Polsce mamy naprawdę bogatą ofertę warzyw i owoców, kasz, strączków. Nieraz chcemy szukać rozwiązań gdzieś daleko, a one paradoksalnie są proste. I leżą pod naszym nosem.

 

Justyna Rogozińska razem z Eweliną Lewandowską prowadzi stronę i profil Ekowymiar. Jest niestrudzoną propagatorką podejścia eko, prowadzi szkolenia dla biznesu i edukuje młode pokolenie. Prowadzi zajęcia “Czy biznes i ekologia idą ze sobą w parze?” na Uniwersytecie Dzieci oraz warsztaty z tematyki zerowaste.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: