„To, jak mówimy o innych, pokazuje, ile mamy w sobie niepokoju, złości, lęków. Często przez plotkowanie próbujemy rozładować emocje i poczuć się lepiej” – mówi psycholożka Bianca-Beata Kotoro

Z badania przeprowadzonego przez popularne na Instagramie socjolożki.pl wynika, że aż 93 procent z nas plotkuje. Obmawiamy znajomych, rodzinę, sąsiadów, współpracowników. Czy to tylko nieznaczące i nieszkodliwe pogawędki? A może coś więcej – sposób na budowanie relacji, wyładowanie emocji albo przetrwanie w grupie? O psychologicznych i społecznych funkcjach plotkowania rozmawiamy z Biancą-Beatą Kotoro – psycholożką i psychoterapeutką.
Małgorzata Germak, Hello Zdrowie: Dzisiaj poruszamy temat bardzo ludzki: plotkowanie. Czym różni od zwykłej rozmowy?
Bianca-Beata Kotoro: Plotka to informacja czy opowieść na temat osoby nieobecnej, która zazwyczaj zawiera przysłowiowe ziarenko prawdy, ale jest wzbogacona o dopowiedzenia – subiektywną interpretację nadawcy. Problem w tym, że odbiorca często przyjmuje taką wiadomość w całości, bez refleksji nad tym, co jest faktem, a co domysłem. I właśnie tutaj pojawia się pytanie: gdzie kończy się zwykła rozmowa, a zaczyna plotkowanie?
Granica między jednym a drugim bywa bardzo cienka. Wyobraźmy sobie dwie przyjaciółki, które rozmawiają o wspólnej znajomej. Czy to już plotka? A może po prostu wymiana informacji? Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć – wiele zależy od intencji.
Można mówić o „pozytywnych” i „negatywnych” plotkach. Jeśli powiemy: „Nasza sąsiadka codziennie rano biega, przygotowuje się do maratonu – naprawdę podziwiam jej wytrwałość” – to budujemy pozytywną narrację. Ale jeśli mówimy: „Znowu biega zamiast iść do pracy, chyba ma specjalne względy u szefa” – to już zupełnie inny przekaz. Taka wypowiedź nie tylko ocenia, ale może podważać czyjś wizerunek.
I to właśnie ton, wydźwięk, czyni z informacji plotkę. Plotka ma to do siebie, że chętnie się ją powtarza – zwłaszcza jeśli budzi emocje. Niestety, nasz mózg silniej reaguje na negatywne treści. To one przyciągają uwagę, są „nośne” – co doskonale widać w mediach, gdzie sensacje i skandale klikają się znacznie lepiej niż dobre wiadomości. Podobnie jest w życiu codziennym – zamiast pochwalić sąsiadkę za determinację, częściej zaczniemy spekulować, jak to możliwe, że stać ją na taki tryb życia.
To pokazuje, że plotkowanie to złożone zjawisko – zależy od kontekstu, intencji i tego, co rozumiemy pod słowem „plotka”. Dla jednych to forma budowania relacji, dla innych sposób na podniesienie własnej wartości kosztem drugiej osoby. Bo zawsze znajdą się tacy, którzy przekazują niesprawdzone informacje z intencją, żeby komuś umniejszyć i przez to być może samemu poczuć się lepiej.
Badania prowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim wykazały, że na plotkach spędzamy ponad 50 minut dziennie. Badanie socjolożek.pl z Instagrama pokazało, że aż 93 proc. osób przyznaje się do plotkowania, choćby okazjonalnego. A co trzecia osoba przyznała, że robi to często. Czy to znaczy, że jest to zachowanie naturalne, wpisane w naszą naturę społeczną?
Plotkowanie towarzyszy nam od zarania dziejów i jest głęboko wpisane w ludzkie funkcjonowanie – to część naszej społecznej struktury. I wcale nie musi być czymś złym. Plotka ma charakter więziotwórczy – zacieśnia relacje, tworzy poczucie wspólnoty. Dlatego nie powinniśmy się jej wstydzić ani traktować jako czegoś, co trzeba wyeliminować. Raczej warto zastanowić się, jaką formę może przyjąć i czy potrafimy nadać jej pozytywny wymiar.
”Temat bycia ofiarą plotek często pojawia się w gabinecie terapeutycznym. To doświadczenie potrafi być naprawdę bolesne. I choć to, co doradzam, nie jest łatwe, to bywa naprawdę skuteczne: żeby plotka przestała istnieć, trzeba przestać ją karmić”
Wiele osób ma negatywne skojarzenia z plotkowaniem – kojarzy się ono z obmawianiem, ocenianiem, przekazywaniem krzywdzących czy nieprawdziwych informacji. Ale to nie musi tak wyglądać. Możemy przecież plotkować pozytywnie – dzielić się dobrymi, inspirującymi historiami o innych ludziach, podawać dalej to, co wartościowe i budujące. Taka pozytywna plotka też ma swoją moc. Wyobraźmy sobie, że zamiast rozsiewać złośliwości, szerzymy dobre wieści. Że opowiadamy z entuzjazmem o czyichś sukcesach, dokonaniach, o czyimś talencie, o tym, co nas ujęło lub zainspirowało. Jeśli zaczniemy wzmacniać taką formę przekazu, to przyczyniamy się do pomnażania dobra i szczęścia w świecie. To przecież piękna perspektywa, prawda?
Dlatego nie traktuję wyników tych badań jako czegoś niepokojącego. To raczej zaproszenie do refleksji: co to znaczy „plotkowanie”. Czy kojarzymy je wyłącznie z krytyką? A może jesteśmy gotowi, by dostrzec pozytywny potencjał tego zachowania? Bo przecież „obgadywać” kogoś można także z zachwytem – opowiadać o nim z podziwem, fascynacją. I to wciąż będzie rozmowa o nieobecnym, ale w dobrym tonie, która niesie ze sobą coś dobrego.
Psycholog społeczny Francis T. McAndrew prowadził badania na temat psychologii plotkowania i doszedł do wniosku, że plotkowanie to nie wada charakteru, lecz umiejętność społeczna, która naszym przodkom pomagała w nawigowaniu w relacjach społecznych. Czy dziś to też przydatna umiejętność?
To świetny przykład na to, jak bardzo plotkowanie jest zakorzenione w naszej naturze. Jak już wspomniałam, ma ono wymiar więziotwórczy – pomaga ludziom budować relacje, poczucie przynależności do grupy. Tak było kiedyś i tak jest również dzisiaj, choć zmieniły się narzędzia, jakimi się posługujemy.
Problemem naszych czasów jest to, że wiele relacji społecznych przeniosło się do internetu, do mediów społecznościowych. A tam komunikacja często bywa skrótowa, powierzchowna – oparta na ikonach, emotikonach, szybkich reakcjach. I niestety, w tej przestrzeni plotkowanie coraz częściej opiera się na negatywnej wymianie informacji. Skupiamy się na potknięciach innych, na tym, co się komuś nie udało, co ktoś powiedział nie tak albo jaką wpadkę zaliczył. To się lepiej „klika”, szybciej rozchodzi, bardziej przyciąga uwagę.

Bianca-Beata Kotoro / Fot. archiwum prywatne
Samo w sobie tworzenie grup, potrzeba przynależności czy wymiany informacji nie są niczym złym. Wręcz przeciwnie – to naturalne i potrzebne. Ale pytanie brzmi: z kim i po co rozmawiamy? Czy dzielimy się informacjami z kimś naprawdę bliskim, z kim czujemy się bezpiecznie i wiemy, że rozmowa zostanie między nami? Czy może raczej kieruje nami chęć zabłyśnięcia, powiedzenia czegoś szokującego, zaskakującego, co zwróci uwagę innych? Dlatego warto być świadomym, z czego wynika nasza potrzeba plotkowania i jaką pełni funkcję – czy naprawdę służy budowaniu więzi, czy raczej rozrywce kosztem innych.
Dlaczego te negatywne ploteczki bardziej nas interesują, wciągają?
To, że tak chętnie skupiamy się na negatywnych aspektach plotkowania, wynika częściowo z tego, jak działa nasz mózg. Silniej reagujemy na rzeczy kontrowersyjne, nieprzyjemne. W takich momentach mózg jest bardziej pobudzony, czujny, zaangażowany. To mechanizm, który ćwiczymy niemal od dziecka.
Wystarczy przyjrzeć się temu, jak wygląda wychowanie. Dziecko idzie do przedszkola i słyszy: „bądź grzeczne”. Przy odbiorze mama pyta, czy było grzeczne. Jeśli nie – pojawia się długa lista pouczeń. A jeśli było? Zwykle temat się kończy. Nie mamy nawyku podkreślania pozytywów, mówienia o tym, co się udało, co było dobre. W szkołach podobnie – więcej uwagi poświęca się temu, kto kogo popchnął, co kto niemiłego powiedział. Analizujemy to, roztrząsamy. A gdyby tak zapytać: „nie mówcie, co było złego – powiedzcie, co dziś było fajne”? Tego po prostu nie mamy w systemie.
W Polsce brakuje społecznego nawyku chwalenia, doceniania, pozytywnej komunikacji. I nawet jeśli ktoś twierdzi: „ja nie jestem typowym Polakiem”, to jednak wszyscy wychowujemy się w konkretnej kulturze, która kształtuje nasze sposoby myślenia i reagowania.
Naprawdę potrzebujemy nauczyć się mówić też o tym, co dobre. Plotkować o miłych, inspirujących, ciekawych aspektach życia innych ludzi. A jeśli już poruszamy trudne tematy – trzymajmy się faktów, nie domysłów i przekonań.
”W plotce możemy przejrzeć się jak w lustrze. Potrafimy się szczerze cieszyć z sukcesu koleżanki, czy czujemy zazdrość i musimy jakoś ten jej sukces umniejszyć?””
Czy plotka może pełnić funkcję regulującą normy społeczne, np. zniechęcać do niewłaściwych zachowań, ostrzegać? Wymieniamy się z kimś informacjami, że Baśka coś zrobiła, i na tej podstawie może ja wyciągnę wniosek: nie bądź jak Baśka, nie rób tego?
Rzeczywiście, plotka może pełnić funkcję ostrzegawczą, może zniechęcać do pewnych zachowań na zasadzie: „nie rób jak Baśka”. Ale wszystko zależy od tego, co z tą informacją zrobimy. Czy mamy w sobie gotowość do refleksji? Czy potrafimy zajrzeć w głąb siebie i uczciwie się zastanowić: „czy ja czasem nie postępuję podobnie?”, „czy to, co usłyszałam, niesie jakąś wartość, którą mogę odnieść do siebie?”.
Bo jeśli jesteśmy uważnymi słuchaczami, jeżeli potrafimy z rozmów – nawet takich nieformalnych – wyciągać coś dla siebie, analizować nie tylko innych, ale też własne reakcje i zachowania, to jak najbardziej: plotka może być dla nas rozwojowa. Może być impulsem do zmiany albo lepszego zrozumienia siebie i świata. Tak jak każda rozmowa, pod warunkiem, że towarzyszy jej dobra intencja.
I znów – kluczowe jest nasze nastawienie. Czy rozmawiamy po to, żeby zrozumieć i zbliżyć się do innych, dowiedzieć się czegoś ważnego? Czy może tylko po to, by się wyładować, skrytykować, zabłysnąć cudzym kosztem?
Mam wrażenie, że gdy już plotkujemy, w znaczeniu: obgadujemy kogoś za plecami, to sami doskonale o tym wiemy…
Tak, zdecydowanie – często dobrze wiemy, kiedy nie była to po prostu luźna, neutralna rozmowa, tylko rzeczywiście kogoś obgadywaliśmy. To się po prostu czuje. W trakcie takiej rozmowy może pojawić się chwilowe poczucie ulgi, coś na kształt katharsis – bo wyrzuciliśmy z siebie emocje, napięcie, frustrację. Ale kiedy mijają dwa, trzy dni i spotykamy tę osobę twarzą w twarz, to dopada nas coś na kształt kaca moralnego. I szczególnie w relacjach kobiet potrafią się wtedy pojawić niepokój, wstyd, skrępowanie.
A pojawiają się wyrzuty sumienia?
Mam taką nadzieję. Bo one są dowodem naszej wrażliwości i człowieczeństwa. Pokazują, że wiemy, że coś było nie w porządku, że przekroczyliśmy pewną granicę. I to dobrze, że je mamy – bo one mogą nas czegoś nauczyć, skłonić do refleksji i sprawić, że następnym razem zastanowimy się dwa razy, zanim coś powiemy o kimś za jego plecami.
Plotkujemy o znajomych, rodzinie, sąsiadach. Czy coś konkretnego może sprawiać, że plotkujemy o kimś częściej, a o innym nie? Czy raczej chodzi o sam temat?
Temat oczywiście ma znaczenie – to, o czym plotkujemy, często zależy od sytuacji czy konkretnego zdarzenia. Ale ja zwróciłabym uwagę przede wszystkim na to, kto plotkuje. Bo dużo zależy od naszej osobowości i charakteru.
Są osoby, które z natury koncentrują się głównie na tym, co robią inni. Zauważają, że sąsiadka spojrzała krzywo, że ktoś wyszedł z psem bez smyczy albo kto co powiedział w windzie. Taka nadmierna czujność wobec otoczenia często ma swoje źródło w niskim poczuciu własnej wartości. Ktoś niepewny siebie, zakompleksiony, szuka w obgadywaniu innych sposobu na chwilowe podniesienie swoich „notowań”. Zamiast dostrzegać w ludziach to, co dobre, skupia się na tym, co można skrytykować czy umniejszyć.
Z kolei osoby, które czują się dobrze ze sobą, które mają pogodniejsze, bardziej otwarte podejście do życia, nie mają potrzeby złośliwego komentowania innych. One nie muszą budować swojej wartości na cudzych potknięciach, więc częściej mówią o ludziach pozytywnie – albo wcale.
W tym sensie plotkowanie bywa jak lustro – pokazuje, co mamy w środku: ile w nas niepokoju, złości, lęków. I choć plotka czasem służy rozładowaniu tych emocji, to nie zawsze dzieje się to w zdrowy sposób. Dlatego warto się temu przyglądać – nie tylko temu, co mówimy o innych, ale też dlaczego to robimy.
Przypomina mi się zabawa z dzieciństwa – głuchy telefon. W grupie dzieci każdy miał przekazać na ucho jedno konkretne słowo kolejnemu i tak aż do ostatniego dziecka. Na końcu zawsze wychodziło zupełnie inne słowo niż to, od którego zaczynaliśmy. Kojarzy mi się to z plotkowaniem. Mam wrażenie, że każdy plotkujący do tej informacji, którą przekazuje, coś od siebie dodaje i na koniec wychodzi inna opowieść niż wyjściowo.
To świetne skojarzenie. Zresztą zabawa w głuchy telefon była przedmiotem wielu badań psychologicznych. Pokazuje ona bardzo ważną rzecz: jak różna bywa nasza percepcja i jak bardzo ufamy własnemu odbiorowi rzeczywistości – mimo że on często jest zniekształcony. W głuchym telefonie ktoś mówi „pomidor”, a na końcu wychodzi „okulary”. I każdy jest przekonany, że dobrze powtórzył to, co usłyszał.
Tak samo jest z plotką. Często opieramy się na własnym wyobrażeniu, kontekście, emocji z chwili. Ktoś coś powiedział, ktoś inny to trochę przeinaczył, ktoś dodał własną interpretację – i informacja żyje własnym życiem, coraz bardziej odbiegając od źródła.
Współcześnie problem pogłębia się jeszcze przez sposób, w jaki się komunikujemy. Często nie rozmawiamy na żywo, tylko piszemy – a to duża różnica. Komunikacja tekstowa, zwłaszcza w skrótach, utrudnia wyłapanie sarkazmu, ironii, metafor, drugiego dna. Zanikają niuanse, przez co łatwiej o nieporozumienia. A plotki – właśnie dlatego – potrafią przybierać coraz dziwniejsze formy.
Dlatego bardzo bym chciała, żebyśmy wracali do rozmowy jako spotkania. Tak po prostu – plotkowanie przy kawie, z życzliwością. Ale niech będzie jeden warunek – wychodzimy z tego spotkania uśmiechnięci. Plotkujmy o faktach, ciekawostkach, anegdotach. O tym, co pozytywne albo neutralne. Taka wersja „głównego telefonu”, która zamiast zniekształcać – zbliża.
”Wierzę, że można plotkować i nie krzywdzić nikogo. Zasada jest prosta – mówmy o innych podczas ich nieobecności tylko to, co bylibyśmy w stanie powiedzieć im w twarz”
Z badania socjolożek.pl wynika, że 34 proc. osób plotkuje o współpracownikach. Czy plotkowanie w pracy może psuć atmosferę i relacje, czy przeciwnie – pomoże przetrwać biurową rzeczywistość albo integruje zespół?
Oczywiście, że pewien rodzaj plotkowania może pełnić funkcję integrującą. To trochę jak w domu, między rodzeństwem – dzieci potrafią się zjednoczyć przeciwko rodzicom. W zespole w pracy bywa podobnie: tworzy się wspólny front, więc w kuchni przy kawie zwierzamy się koleżance, że coś nas zdenerwowało, razem ponarzekamy na szefa, powymieniamy się spostrzeżeniami. Taka rozmowa potrafi zbliżać, dać poczucie wspólnoty i emocjonalnej ulgi.
Ale – i to bardzo ważne – granica między niewinną rozmową a toksycznym obgadywaniem jest bardzo cienka. Łatwo ją przekroczyć. Informacje mogą się zniekształcać, ewoluować, aż staną się czymś zupełnie innym, niż były na początku. I wtedy może dojść do sytuacji, w której ktoś jest niesłusznie osądzany, wykluczany, pomawiany. Czasem liczy się już tylko to, co powtórzy ostatnia osoba. To znowu przypomina nam „głuchy telefon” – ale w tej ciemniejszej wersji.
Dlatego warto być uważnym. Bo to, co dzisiaj powiemy o kimś, jutro może obrócić się przeciwko nam. Czym innym jest chwilowa ulga, jaką daje podzielenie się emocją, a czym innym świadome obgadywanie drugiej osoby. Dobrym testem jest zadanie sobie pytania: czy potrafiłabym/potrafiłbym powiedzieć to samo tej osobie prosto w oczy? Jeśli tak – może to po prostu jest trudna, ale szczera opinia. Ale jeśli nie, jeśli musielibyśmy kłamać, kluczyć, wycofywać się ze swoich słów – to znaczy, że przekroczyliśmy granicę. Może powielamy niesprawdzoną informację, może podsłuchaliśmy coś, co nie było dla nas przeznaczone, może naruszyliśmy czyjąś prywatność. W takiej sytuacji lepiej zachować to dla siebie.
Jak plotkują mężczyźni, a jak kobiety?
Różnice w sposobie plotkowania kobiet i mężczyzn zaczynają się już na poziomie biologii – w budowie i funkcjonowaniu mózgu. Dziś często słyszymy, że kobiety i mężczyźni są tacy sami, ale prawda jest bardziej złożona. Różnimy się, zwłaszcza w obszarze emocji. U kobiet ośrodki mózgu odpowiedzialne za emocjonalne przetwarzanie bodźców są bardziej aktywne. To nie wada ani zaleta – po prostu fakt wynikający z neurobiologii.
Dlatego kobiece rozmowy, plotki, częściej dotykają sfery emocji: co czułyśmy, co ktoś inny mógł poczuć, co naszym zdaniem miał na myśli. Kobiety mają także wyjątkowo rozwiniętą intuicję – i nie chodzi tu o „szósty zmysł” w magicznym rozumieniu, ale o zdolność szybkiego i trafnego przetwarzania sygnałów płynących z otoczenia. Dzięki temu często potrafimy „wyczuć” coś, zanim jeszcze ułożymy to w logiczną całość.
Mężczyźni z kolei częściej opowiadają o wydarzeniach. Ktoś z kimś się pokłócił, ktoś coś zrobił, coś się wydarzyło. Te relacje wydają się suche i rzeczowe, więc sprawiają wrażenie neutralnych. Ale nierzadko są to również interpretacje, ubrane w formę faktów – konfabulacje, którym sami nadają sens i znaczenie.
Różnice pojawiają się też po samym akcie plotkowania. Kobieta, która wcześniej obgadała znajomą, może później – spotykając ją – poczuć skrępowanie, wyrzuty sumienia, wewnętrzny dyskomfort. Mężczyzna najczęściej nie wraca już myślami do tego, co powiedział. Jeśli spotka daną osobę, przybije piątkę i przejdzie do kolejnego tematu.
Oczywiście, mówimy tu o ogólnych tendencjach, a nie sztywnych podziałach. Są kobiety, które trzymają się faktów, i mężczyźni, którzy rozmawiają z dużą dozą emocjonalności. Ale ogólnie rzecz biorąc, te różnice wynikające z neurobiologii i społecznych uwarunkowań wpływają na to, jak i o czym plotkujemy.
”Komunikacja tekstowa, zwłaszcza w skrótach, utrudnia wyłapanie sarkazmu, ironii, metafor, drugiego dna. Zanikają niuanse, przez co łatwiej o nieporozumienia. A plotki – właśnie dlatego – potrafią przybierać coraz dziwniejsze formy”
To, o czym i jak plotkujemy, może coś powiedzieć o nas samych?
Tak, wydźwięk plotki, którą puszczamy w świat, wiele mówi o nas samych. To, czy potrafimy szczerze cieszyć się z sukcesu koleżanki, czy może pojawia się w nas zazdrość i potrzeba, by ten sukces jakoś umniejszyć – to doskonały materiał do osobistej refleksji, do takiego rachunku sumienia. Warto wtedy zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: „Jak ja funkcjonuję w relacjach z innymi ludźmi?”, „Czy przychodzi mi z łatwością mówienie o kimś dobrze – zwłaszcza wtedy, gdy ta osoba nawet się o tym nie dowie?”. Jeśli odpowiedź brzmi „tak” i czujemy z tym spójność – to znak, że wewnętrznie jesteśmy dobrze ugruntowani. Nie odbieramy innych jako zagrożenia, nie musimy nikogo pomniejszać, by samemu poczuć się większym. Wręcz przeciwnie – potrafimy dostrzegać czyjeś mocne strony, gratulować, okazywać uznanie i podziw. A to jest coś bardzo budującego – zarówno dla nas, jak i dla atmosfery, jaką wokół siebie tworzymy.
A jeśli to my staliśmy się ofiarą plotek – jak sobie z tym poradzić psychicznie?
Temat bycia ofiarą plotek często pojawia się w gabinecie terapeutycznym. To doświadczenie potrafi być naprawdę bolesne – nikt z nas nie jest odporny na krzywdzące słowa. I choć to, co doradzam, nie jest łatwe, to bywa naprawdę skuteczne: żeby plotka przestała istnieć, trzeba przestać ją karmić.
Plotka żyje tylko wtedy, gdy się o niej mówi, gdy wzbudza emocje, gdy ją prostujemy. Paradoksalnie, im bardziej próbujemy coś wyjaśniać i tłumaczyć, tym bardziej napędzamy temat. Dajemy nowe paliwo tym, którzy lubią mówić o innych. A finał? Rzadko kończy się to prostym „Aha, czyli to nieprawda”. Zamiast tego pojawia się ten nieszczęsny komentarz: „No ale coś w tym musiało być…”.
W takiej sytuacji najważniejsze jest zadbanie o siebie. Znalezienie przestrzeni, gdzie można bezpiecznie opowiedzieć o swoich emocjach – smutku, złości, poczuciu niesprawiedliwości. Mamy prawo tak się czuć. Ale warto dzielić się tymi emocjami z osobami, którym ufamy – a nie z tymi, którzy plotkę rozsiewają lub ją podsycają.
Jeśli wiemy, kto był źródłem plotki i mamy z tą osobą kontakt, można – jeśli czujemy się na siłach – spokojnie powiedzieć: „To, co mówisz, nie jest prawdą. I to było dla mnie krzywdzące”. Czasem wystarczy krótki, spokojny komunikat. Jeśli ktoś poczuje się winny – być może przeprosi. Ale bądźmy szczerzy: jak często ludzie naprawdę biorą odpowiedzialność za słowa, które wypowiedzieli za czyimiś plecami?
Dlatego najskuteczniejszą strategią jest… nie dać się wciągnąć. Nie komentować, nie tłumaczyć się, nie podsycać ognia. A na zewnątrz? Pokazać spokój. Uśmiech. Nawet jeśli w środku boli – ten uśmiech może być naszą tarczą. Bo kiedy ci, którzy chcieli nas zranić, zobaczą, że ich słowa nas nie łamią, często tracą zainteresowanie. Szukają nowego celu.
To trudne, wiem. Ale bardzo skuteczne. Niech plotka umiera z braku echa. A my – żyjmy dalej po swojemu, otoczeni ludźmi, którzy znają nas naprawdę.
Bianca-Beata Kotoro – psycholożka, psychoseksuolożka, terapeutka, psychoonkolożka w Instytucie Psychologiczno-Psychoseksuologicznym Terapii i Szkoleń „BEATA VITA” w Warszawie.
Zobacz także

„Hejt w pewnym sensie zmusza, żeby się podobać innym”. Rozmawiamy z Magdą i Piotrem Mieśnikami, autorami książki „Poprawione”

Za co najczęściej kobiety są krytykowane w internecie? Ciekawe wnioski z raportu

Alkoholiczka, narkoman, hazardzistka, seksoholik. Dlaczego te słowa powinniśmy wyrzucić z naszego słownika, tłumaczy lek. Joanna Adamiak
Polecamy

Żaneta Rachwaniec: „W Polsce wciąż nie mamy kultury ułatwiania kobietom powrotu do pracy”
18:13 min
„To nie jest zmęczenie, które minie po weekendzie, pysznej kawusi i trzech afirmacjach. To emocjonalne wyczerpanie i poczucie, że nic nie zależy ode mnie” – mówi Marta Młyńska o wypaleniu zawodowym

Rodzicu, nie musisz wiedzieć, co to „krindż”. Możesz brzmieć dziadersko, ale bądź obecny

Na wiosnę o śmierci. „Myślenie o końcu, o tym, że jesteśmy wszyscy śmiertelni, paradoksalnie budzi do życia”
się ten artykuł?