Coolcation, czyli dlaczego tak wielu z nas wybiera wakacje w zimnych krajach. „Jak inna planeta”

Zamiast ciepłych kąpieli w Morzu Śródziemnym wybierają zimne wody norweskich czy szkockich fiordów, nad wylegiwanie się na Cykladach przedkładają trekking na Lofotach, a zamiast palącego słońca wolą orzeźwiającą bryzę znad zimnego morza. Chodzi o miłośników coolcation, świeżego trendu w turystyce, którzy zamiast wakacji w ciepłych krajach decydują się na podróż na Północ, by w odosobnieniu, na łonie dziewiczej natury i przede wszystkim przy umiarkowanych temperaturach powietrza spędzić wakacje.
Maja Zabawska i Zofia Łapniewska, choć ślub wzięły na wiecznie zielonej Maderze, to w podróż poślubną wybrały się na… Islandię. – Mamy postanowienie, że będziemy redukować emisję CO2, do której dochodzi m.in. za sprawą ruchu lotniczego. I tak co drugi rok wakacje spędzamy w Europie, a między tymi okresami pozwalamy sobie na dalsze podróże samolotowe. W tym roku pojechałyśmy do Norwegii, w ubiegłym do Kanady, a dwa lata temu na Islandię – opowiada Zofia, ekonomistka, profesorska i badaczka na Uniwersytecie Jagiellońskim. – To właśnie podróż poślubna na Islandię stanowiła pewnego rodzaju przełom, a tamte wakacje były szczególne.
Iwona Spórna, managerka w wydawnictwie biznesowym, ma duże doświadczenie w podróżowaniu na północ Europy. – Nie cierpię wysokich temperatur, więc Północ to dla mnie wymarzony kierunek wakacji. Na dodatek latem tam jest naprawdę ciepło.
Sylwię Nastaziak, terapeutkę terapii sensorycznej, na Północ namówiła córka. – Wyjazd do Norwegii był marzeniem mojej 18-latki – opowiada. – W podróż wybraliśmy się rodzinnie, bo oprócz nas pojechali też moja mama i ojczym. Zdecydowaliśmy się na biuro podróży, ponieważ chcieliśmy, żeby ktoś dla nas ten wyjazd zorganizował. Dzięki temu, że była to objazdówka podzieloną na wiele odcinków – przemierzaliśmy dziennie czasami 200, czasami 400 km – mieliśmy możliwość zobaczenia bardzo wielu niezwykle ciekawych miejsc. Podróż przerosła nasze oczekiwania.
Zapierają dech w piesiach
Dlaczego podróż poślubna dla Mai i Zofii na Islandię okazała się taka niezwykła? – Po pierwsze dlatego, że potwierdziły się nasze wyobrażenia dotyczące Północy, że jest tam niesamowicie pięknie – wyjaśnia Zofia Łapniewska. – Ale jednocześnie jest zupełnie inaczej niż choćby w naszej szerokości geograficznej. O niezwykłości Północy miałam możliwość przekonać się już wcześniej w Szkocji. Przez pół roku mieszkałam w Glasgow, gdzie pracowałam na uczelni. Obok pracy naukowej, dużo czasu poświęcałam na podróże. Krajobrazy, które tam można podziwiać, są nie tylko zjawiskowe, ale po prostu inne niż u nas, bo przede wszystkim znacznie trudniej dostępne, a przez to bardziej tajemnicze. Na północy Szkocji jest niewiele drzew, dominują góry, skały, klimat jest surowy. To samo można powiedzieć o Islandii.
– Dla mnie Islandia była jak inna planeta, miałam poczucie, że znajduję się poza globem ziemskim – opowiada Maja Zabawska, która na co dzień pracuje jako managerka zajmująca się podatkami w międzynarodowej korporacji. – Jeśli chodzi o emocje czy doznania estetyczne związane z krajobrazami, których się tam doświadcza, są niepowtarzalne, nie sposób je zobaczyć w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi. Przynajmniej takie jest moje doświadczenie. Od zawsze ciągnęło mnie na Północ. Podobnie jak Zofia, miałam kiedyś okazję zwiedzić Szkocję i to, co mi się tam najbardziej podobało, to niesamowita soczysta zieleń, której nie uświadczy się na południu Europy. Poza tym nie najlepiej znoszę wysokie temperatury; więc doskonale czuję się w tym rejonie świata. Niedawno Zofia dobitnie się o tym przekonała – w lipcu ubiegłego roku spędziłyśmy kilka dni w Rzymie. Przeżyłam tylko dzięki temu, że miałam cały czas mokry ręczniczek, kapelusz, wiatraczek i wodę z lodem. Zwiedzanie Koloseum w takich warunkach jest dla mnie nie do zrobienia. Ale to nie był nasz wakacyjny wybór, tylko wyjazd na konferencję naukową, w której Zofka brała udział.
Dla Iwony Spórnej największą wartością północnej Europy, obok temperatur, jest przyroda. – Zarówno Skandynawia, jak i Finlandia znajdują się na terenach, które zapierają dech w piersiach – opowiada. – W porównaniu z Południem jest tam mało turystów i w ogóle mało ludzi, mieszkańców też. Kolejna rzecz to możliwość wjeżdżania i parkowania kamperem, gdzie się chce: na dziko, w lasach, nad morzem, nad jeziorem. W innych krajach taka swoboda to towar deficytowy, luksusowy. W Europie Południowej możesz stać tylko na kempingach lub wyznaczonych parkingach. Dla mnie to niezwykle ważny argument, bo oznacza możliwość dosłownego obcowania z przyrodą.
Przyrodę na pierwszym miejscu stawia też Sylwia Nastaziak. To ona w czasie norweskich collcations zrobiła na niej i jej bliskich największe wrażenie. – Lodowiec, wodospady, fiordy to jest coś wspaniałego – mówi Sylwia. – To właśnie na podziwianiu natury skupialiśmy się w czasie tych wakacji. Zwiedzania miast było niewiele, nawet nie wjechaliśmy do centrum żadnego większego z nich. Nie licząc Oslo. Ale tam spędziliśmy też nie więcej niż dwie godziny: spacer przez centrum, kupienie pamiątek. Ogromne wrażenie zrobił na mnie Park Vigelanda, gdzie można oglądać setki ludzkich postaci (Park Vigelanda, ucznia Rodina, powstał na pocz. XX w., składa się z ponad 200 rzeźb z kamienia, brązu i żelaza przedstawiających blisko 600 postaci – red.). Poza tym przyroda, przyroda i jeszcze raz przyroda.
Choć nie tylko. Sylwia i jej bliscy zapamiętają na pewno słynną Drabinę Trolli, czyli jedną z najniebezpieczniejszych dróg na świecie. To plątanina 11 serpentyn, w większości zakręcających pod kątem 180 stopni, do tego charakteryzująca się nachyleniem wynoszącym średnio 9 stopni. Z tego powodu czynna jest od maja do października, ponieważ w pozostałej części roku aura czyni ją niedostępną.
Globalne ocieplenie widoczne gołym okiem
Zdaniem Iwony Spórnej, Skandynawia może się pochwalić znakomitą infrastrukturą turystyczną, która jest zbudowana w zgodzie z naturą. – Mam takie doświadczenie ze Szwecji, gdzie pływałam na żaglach między szkierami, że lądujemy na bezludnej wyspie, która jest parkiem narodowym. Nie ma tam portu, więc do wyspy musieliśmy dopłynąć pontonem. Gdy wybieramy się na zwiedzanie, znajdujemy drewnianą skrzyneczkę, gdzie są zawinięte w folię mapy tego miejsca, ze wskazaniem, co warto zobaczyć. W ustronnym miejscu jest sławojka, dzięki czemu korzystanie z toalety nie stanowi dla nas problemu. A już całkowicie nas zaskoczyły poduszeczki, które znaleźliśmy między skałami, gdy chcieliśmy sobie zrobić piknik – są tam, by turystom wygodnie się siedziało. Zresztą podobnie było w Finlandii, gdy w trakcie wielogodzinnego trekkingu natrafiłyśmy na przepiękną drewnianą chałupkę z piecem z przygotowanym drewnem i miejscem na ognisko. Oczywiście w chałupce można spać, bo jest otwarta dla wszystkich turystów za darmo.
Kolejne zaskoczenie to pogoda. – Naprawdę było ciepło. Do tego o 12 w nocy wciąż mieliśmy jasne, widne niebo – przekonuje Sylwia Nastaziak. – Zupełnie inne proporcje długości dnia, który w czerwcu był wyjątkowo długi, do niezwykle krótkich nocy fascynowało nas, bo mieliśmy mnóstwo czasu na zwiedzanie.
Mity dotyczące nieprzyjaznej północnej aury obalają tez Zofia i Maja. – Miałyśmy naprawdę pod tym względem super warunki – przekonują. – Gołym okiem widać globalne ocieplenie. Choćby temperatura wody we fiordzie w Oslo wynosiła 21 stopni, a nie 10, jak wiele osób sądzi – mówi Zofia. – Nasi znajomi, którzy mieszkają na Lofotach, czyli daleko na północy, narzekali, że będą musieli sobie kupić na taras parasol przeciwsłoneczny, bo takie upały jak 25 stopni i słońce cały dzień jeszcze do niedawna się tu nich nie zdarzały. Myślę, że z powodu zmian klimatycznych ludzie coraz częściej będą na wakacje wybierali właśnie kraje północne, ponieważ te południowe latem mogą okazać się nie do wytrzymania. W 2024 roku, jak podały władze Arabii Saudyjskiej, w czasie pielgrzymki do Mekki umarło ok. 1300 osób. To znak czasu, że osoby, które nie mają dostępu do klimatyzowanych pomieszczeń, są poważnie narażone na utratę życia.
”Jako mieszkańcy Norwegii cieszymy się, że nie ma nawet gdzie tych autostrad zbudować ze względu na ukształtowanie terenu i nie mamy też zgody na najazd turystów, kamperów, samochodów, bo zwyczajnie boimy się, że ta pierwotna przyroda zostanie zdegradowana”
– Ogromną zaletą jest też poczucie bezpieczeństwa i zaufanie – dodaje Maja. – Można się tam czuć naprawdę bezpiecznie, nikt nikomu niczego nie kradnie. Kolega opowiadał, że zostawił na lotnisku w Norwegii czy Finlandii ładowarkę do telefonu wpiętą w kontakt. Gdy wrócił na to lotnisko po czterech miesiącach, ta ładowarka cały czas była w tym samym miejscu.
Coolcation niejedno ma imię
Iwona ma bardzo dobre zdanie o ludziach Północy, o których często mówi się, że są nieprzystępni, zamknięci w sobie, niechętni kontaktom z obcymi. – Zupełnie przez przypadek trafiłyśmy z koleżankami w czasie włóczęgi kamperem po Finlandii na maleńki festiwal muzyczny, który został zorganizowany przez mieszkańców kilku okolicznych miasteczek leżących już za Kołem Podbiegunowym. Na dodatek była to jego pierwsza edycja. Zostałyśmy nie tylko bardzo ciepło przyjęte, ale na dodatek stanowiłyśmy na festiwalu największą atrakcję (śmiech) – nikt nie mógł się nadziwić, jak trafiłyśmy na ten koniec świata. Oprócz wspólnej biesiady, miałyśmy okazję skorzystać z fińskiej sauny, która zakończyła się wspólną kąpielą w jeziorze.
Inne doświadczenie mają Maja i Zofia. Mimo że kraje Europy północnej szczycą się otwartością wynikającą z socjaldemokratycznych wartości, to ich mieszkańcy wbrew pozorom są dość zamknięci jako ludzie, więc ciężej jest ich poznać czy nawiązać z nimi kontakty. – Miałyśmy wrażenie, że są dość homogeniczni: jak noszą buty, to prawie wszyscy jednej marki. Dzięki temu nauczyłyśmy się rozpoznawać Norwegów – wszyscy nosili okulary przeciwsłoneczne tej samej firmy. Czasami są mało elastyczni, mało skłonni do jakichkolwiek zmian. Gdy przyjechałyśmy na Lofoty, okazało się, że przyjazd autobusu do portu jest słabo skorelowany z godzinami, w których kursuje prom. Doszło zatem do spotkania wszystkich osób, które pracują w turystyce w tym miasteczku, żeby dyskutować o postulacie dotyczącym zmiany godzin przyjazdu autobusu w taki sposób, żeby podróżujący nim turyści mogli płynnie przesiąść się na prom. Po długiej debacie Norwegowie pokręcili głowami i powiedzieli: nie da się. I nic się nie zmieniło.

Norweskie Tromso zaczyna być okupowane przez turystów / Fot. Adobe Stock
Tym, co Sylwia zapisała po stronie wad Norwegii, są przede wszystkim wysokie ceny. – Przeliczenie koron na złotówki uświadamiało mi, jak wszystko w porównaniu z Polską jest tam drogie – opowiada. – Zrobienie prostych zakupów w sklepie spożywczym przyprawiało o zawrót głowy.
Maja podkreśla jednak, że wyjeżdżaniu na Północ, które zyskało ostatnimi czasy na popularności także wśród ich znajomych, na pewno sprzyjał fakt, że złotówka umocniła się, a spadła wartość koron norweskiej i szwedzkiej. – Islandia jest w czołówce najdroższych państw świata, więc przez długi czas była dla Polaków bardzo trudno dostępna. Podobnie jak Norwegia – zauważa Maja. – Jeszcze do niedawna większość osób tam podróżujących z Polski czy krajów Europy Środkowo-Wschodniej mogło sobie pozwolić co najwyżej na wędrówki z plecakiem, spanie w namiotach i jedzenie przywiezione z Polski. A korzystanie z hoteli i podróżowanie samochodem były niemal całkowicie dla nas niedostępne. Teraz, mimo że ciągle jest wielu backpackersów, widać wyraźnie tę zmianę.
– Choć coolcations to zjawisko, które kojarzy się z naszymi, europejskimi podróżami na Północ, to do Polski, a także państw nadbałtyckich przyjeżdża wiele osób z krajów arabskich – podkreśla Zofia. – Wiąże się to z dostępnością lotów. Zresztą nasza podróż do Norwegii też była możliwa dzięki ułatwieniom, których jeszcze parę lat temu nie było. Dzięki rozwojowi komunikacji świat stał się znacznie bardziej dostępny. Na Lofoty pojechałyśmy samochodem, drogi morskie pokonywałyśmy promami, co pozwoliło zaoszczędzić dużo czasu i jeszcze dawało przestrzeń do odpoczynku.
Czy coolcation rzeczywiście jest cool?
W mediach pojawiły się sugestie, że coolcation to kolejny trik marketingowy, który ma służyć ożywieniu turystyki na Północy, a nie rzeczywista tendencja. – W biurach podróży, do których trafia tzw. masowy turysta, zainteresowanie północnymi kierunkami jest ledwo zauważalne – potwierdza Radosław Damasiewicz, prezes Travelplanet.pl. – Upały wciąż bardziej turystów nęcą niż odstraszają od wyjazdów. Ciągle największym zainteresowaniem cieszą się przede wszystkim Morze Śródziemne i Czarne. A temperatura wody w Bałtyku, ale przede wszystkim pogoda w kratkę oraz wysokie ceny nadbałtyckich hoteli nie są mocnymi atutami przemawiającymi za wypoczynkiem nad polskim morzem – dodaje.
Inne doświadczenie ma Sebastian Strzemkowski, dyrektor zarządzający lokalnego biura turystycznego FeelTromso, który od kilku lat mieszka w Norwegii. – Widzę zdecydowany wzrost zainteresowania Norwegią jako krajem, do którego ludzie przyjeżdżają na wakacje – przekonuje. – Dane norweskiego urzędu ds. turystyki mówiły, że w 2024 r. ruch turystyczny wzrósł aż o 38 proc. wobec roku poprzedniego. Wystarczy też spojrzeć na zwiększoną liczbę połączeń lotniczych z Tromso. W zeszłym roku bezpośrednio z Europy było kilka połączeń tygodniowo, a teraz jest ich prawie 40. Przede wszystkim widzimy tutaj turystów z Hiszpanii i Włoch. Mnóstwo jest Niemców i Holendrów, którzy wcześniej jeździli kamperami do Grecji czy Hiszpanii, a teraz już od trzeciego tygodnia maja przybywają na północ Norwegii. Ruch turystyczny jest na tyle wzmożony, że Norwegowie zaczynają na to narzekać. W tym roku widziałem po raz pierwszy kartonowe transparenty i plakaty na płotach z napisem: „Tourists go home!”, a mieszkańcy stają się wobec przyjezdnych niemili czy wręcz agresywni, bo uważają, że turystów jest za dużo.
”Myślę, że z powodu zmian klimatycznych ludzie coraz częściej będą na wakacje wybierali właśnie kraje północne, ponieważ te południowe latem mogą okazać się nie do wytrzymania”
Strzemkowski przyznaje, że jako organizator turystyki cieszy się ze wzmożonego ruchu turystycznego, bo jest popyt na przewodników i noclegi, ale jako mieszkańcowi Północy, jest mu z tym jednocześnie trudno. – W Tromso, które jest otoczone z jednej strony górami, a z drugiej morzem, nie ma gdzie budować nowych hoteli czy pensjonatów – mówi. – W związku z tym Norwegowie zamieniają swoje mieszkania na apartamenty pod wynajem wakacyjny, które są dostępne na popularnych platformach internetowych, co w efekcie powoduje, że niemal zniknęły mieszkania na wynajem długoterminowy. Narzekają na to zwłaszcza studenci, których u nas jest sporo, bo Tromso jest miastem uniwersyteckim, na dodatek ze świetną uczelnią. Z drugiej strony nic dziwnego, że właściciele mieszkań wolą wynająć je turystom za 300 euro za noc niż za 1500 euro za cały miesiąc. Jednak słyszałem już, że władze lokalne zastanawiają się, jak taki rodzaj wynajmu ograniczyć.
– Norwegia słynie z tego, że można tu niemal w dowolnym miejscu postawić kampera czy rozbić namiot, byle by to było 150 m od najbliższego zabudowania – opowiada Strzemkowski. – W tej chwili Norwegowie zaczynają grodzić swoje podwórka oraz drogi dojazdowe, stawiają tabliczki „Private”, bo mają dość tego wzmożonego ruchu turystycznego. Problemem jest, że ani Norwegia, ani w ogóle Skandynawia nie są przystosowane do turystyki masowej. Tu nigdy nie będzie tak jak w Grecji z all inclusive czy Hiszpanii z setkami kawiarni, barów i restauracji, bo mamy tu bardzo ograniczoną infrastrukturę; nie ma autostrad, drogi są wąskie, brakuje parkingów. U nas, gdy dwa kampery mijają się na drodze, to jeden musi się zatrzymać, bo inaczej zderzają się lusterkami. Tymczasem ludziom tu mieszkającym zależy, by piękno tego miejsca, wspaniała przyroda, dziewicze krajobrazy, coś, co jest absolutnie wyjątkowe na skalę europejską, nie zostało zadeptane. Więc jako mieszkańcy Norwegii cieszymy się, że nie ma nawet gdzie tych autostrad zbudować ze względu na ukształtowanie terenu i nie mamy też zgody na najazd turystów, kamperów, samochodów, bo zwyczajnie boimy się, że ta pierwotna przyroda zostanie zdegradowana.
Do tego dochodzi zmieniający się klimat i pogoda. Ostatnie dwa lata były najcieplejsze od czasów robienia pomiarów. – Mam wrażenie, że globalne ocieplenie jest widoczne najbardziej właśnie w takich zakątkach świata jak Norwegia, które były zimne i mało przystępne – tłumaczy Sebastian Strzemkowski. – A teraz latem mamy przez kilka tygodni z rzędu temperaturę powyżej 25 stopni, co przy kącie padania promieni słonecznych innym niż na południu Europy sprawia, że odczuwalna temperatura wynosi ponad 30 stopni. Widok wycieńczonego wysokimi temperaturami stada reniferów, zwierząt nieprzyzwyczajonych do takiej aury, sprawia, że serce się kraje. Zwłaszcza że jeszcze niedawno średnia temperatura latem wynosiła tu najwyżej kilkanaście stopni.
Coolcation także w zimie?
– Jeśli ktoś sądzi, że zimą mamy chwilę oddechu od turystów, to jest w błędzie – opowiada dalej Strzemkowski. – W tym roku i następnym przewidywana jest bardzo duża aktywność słoneczna, a co za tym idzie – spodziewamy się występowania intensywnej zorzy polarnej. Zobaczyć tę zorzę przyjeżdżają ludzie z całego świata. I znowu Północ jest, kolokwialnie mówiąc, zapchana: tworzą się korki, brakuje parkingów – w zimie dochodzi jeszcze śnieg, który zalega na ulicach i miejscach parkingowych, bo zanim zostanie wywieziony ciężarówkami i utopiony we fiordach, nie ma go gdzie składować. W okresie zimowym wśród przybyszów wyróżniają się Azjaci, którzy mają mnóstwo wierzeń i przesądów na temat zorzy polarnej. Bardzo wiele osób przylatuje tu się zaręczyć, ponieważ wierzy, że pod zorzą kobieta chętniej powie tak, że po takich zaręczynach w blasku zorzy małżeństwo będzie bardziej szczęśliwe. Japończycy na przykład wierzą też, że gdy kobieta, która spodziewa się dziecka, spojrzy na zorzę, jej potomek będzie ładny, szczęśliwy, zdrowy, a w życiu będzie mu się powodzić – kończy nasz ekspert od podróży po Norwegii.
Zobacz także

„Dla większości Norwegów farmaceuci to personel medyczny, który wydaje leki, doradza, pomaga”. Jak wygląda praca farmaceuty w Norwegii, opowiada Andżelika Zabłocka

„Mikroemerytury” dla przedstawicieli Gen Z i milenialsów. Nie chcą czekać, chcą odpocząć

Przełącz się z trybu „praca” w tryb odpoczynku. Psycholog podpowiada, jak to zrobić: pomyśl o wędkarzu
Polecamy

Spędzaj niedziele jak Duńczycy. Będziesz szczęśliwy i mniej zmęczony
04:43 min
„Mikroemerytury” dla przedstawicieli Gen Z i milenialsów. Nie chcą czekać, chcą odpocząć

Babcia, córka i wnuczka – w Kinie Żeglarz mieszkają za ekranem. Jak Beatlesi. „Żyjemy i pracujemy w naszym ‘kontrolowanym chaosie’”

Majka Jeżowska w poruszającym wyznaniu: „Poroniłam na scenie, między koncertami”
się ten artykuł?