Molekuły zakochania – co się dzieje z twoim organizmem, gdy rusza miłosna machina?
Poznaliście się zupełnie przed chwilą, ale już wiesz, że dzieje się coś niezwykłego. Miłosna maszyna ruszyła. Czy zakochanie to naprawdę stan wyjątkowy? Przekonaj się, co dzieje się wtedy w twoim organizmie.
Wrota miłości: skład chemiczny mózgu
Za uczucie zakochania odpowiada skład chemiczny mózgu. Celem zakochania jest proste założenie biologii – zapewnienie trwałości gatunku Homo sapiens sapiens, a więc nas wszystkich. Transkulturowa psychologia dowodzi, że choć z kochaniem różnie bywa, to wszyscy ludzie zakochują się tak samo. Interdyscyplinarne badania mózgu potwierdzają tę tezę.
Neurobiologiczne mechanizmy stanu zakochania, jak i miłości, związane są głównie z mózgowym ośrodkiem nagrody i uzależnienia. Obejmuje on fragment przedczołowej kory mózgowej oraz układ limbiczny. Kora mózgowa odpowiedzialna jest za wyższe stany umysłowe człowieka, przede wszystkim te świadome. Natomiast układ limbiczny jest pierwotną częścią mózgu, dlatego wywołuje nieświadome fizjologiczne objawy emocjonalne. Funkcjonalna zasada działania ośrodka nagrody jest dość prosta. Opiera się na kilku obwodach nerwowych rozpiętych między powyższymi anatomicznymi składowymi miłości. Życie jednak stawia wymagania.
Fenyloetyloamina: motyle w brzuchu
Na samą myśl o partnerze rozpromieniasz się. Wszystko wydaje się proste. Stąpasz pięć centymetrów nad ziemią. Oznacza to, że teraz do Twojego mózgu, z prędkością ponad 400 km/godz., docierają miliony pozytywnych impulsów nerwowych. Dosłownie odczuwasz naelektryzowanie. Zawrotna prędkość reakcji już po czterech sekundach wyzwala produkcję fenyloetyloaminy – biochemicznego neuroprzekaźnika układu limbicznego. W mózgach zakochanych jest jej 14 tysięcy razy więcej niż u pozostałych! Wywołuje ona początkowe fizjologiczne objawy zakochania. Pojawia się gęsia skórka, przyspieszone bicie serca, drżenie ciała i motyle w brzuchu. Fenyloetyloamina wprowadza nas w stan energetycznego pobudzenia. Czas na pierwszy spacer, pierwszy kontakt.
Jest cudownie i nawet nie wiecie, że natura was sprawdza. Pierwszy pocałunek jest genetycznym testem smakowym dla organizmu. Osoby o genotypach do siebie zbliżonych, a więc dających mniejszą gwarancję na zdrowie potomstwo, odczują ten smak jako kwaśny. Podobnie jest z zapachem, który wydaje się mniej atrakcyjny, gdy białka głównego układu zgodności tkankowej (MHC) są między partnerami mniej zróżnicowane. Ślina mężczyzny zawiera również bioaktywny testosteron, który może nawet pobudzić ośrodki podniecenia seksualnego kobiety. Teraz, po nieświadomym przeanalizowaniu osobistych kryteriów dotyczących wyboru partnera, uwzględniając wszelkie modele miłości, nadchodzi moment, w którym dokonujemy, „życiowego” wyboru, ale…
Noradrenalina: miłość jest ślepa
Następuje szybkie zamknięcie szlaków nerwowych oraz wyhamowanie ośrodków mózgowych odpowiedzialnych za funkcje oceny, w tym również za krytyczne myślenie, a więc za negatywny osąd partnera. Podobne wyhamowanie tej części ma miejsce podczas imprezy zakrapianej alkoholem, kiedy wydaje nam się, że wszyscy potencjalni partnerzy są piękni i atrakcyjni. Wtedy bywa, że rankiem, do kaca fizjologicznego, dochodzi moralny. Tu jednak, podczas zakochania, dzięki noradrenalinie, jesteśmy bezpieczni – jednoznacznie ukierunkowani. Dostajemy energię do zabiegania o uczucie, „po trupach”.
Za wszelką cenę pragniemy kontaktu z naszą wymarzoną osobą. Nie możemy spokojnie usiedzieć w domu. Z udziałem fenyloetyloaminy, której dotychczas w organizmie było bardzo dużo, jest syntezowana dopamina – bezpruderyjny neuroprzekaźnik biochemiczny. Teraz jesteśmy pod jej przemożnym wpływem. Dopamina sprawia, że zależnie od kontekstu „czegoś” nam się chce, a kiedy jest jej dużo, tego „czegoś” chce nam się bardzo. Stadium zakochania uzupełnia oksytocyna i wazopresyna. Pierwsza gwarantuje zbudowanie trwałych więzi z partnerem, głównie u kobiet. Gdyby nie oksytocyna, kobiety w ogóle nie miałyby ochoty na miłość. Druga z kolei, nazywana hormonem monogamii, jest szczególnie ważna u mężczyzn. Całości dopełniają powszechnie znane i lubiane męski testosteron i kobiecy estradiol, które przyjemnie wzmagają pożądanie seksualne. Eliksir gotowy.
Dopamina: głód miłości
Ogarnia nas nieustające pragnienie bycia razem, ciągłe, wręcz natrętne myślenie o ukochanej osobie, oderwanie od rzeczywistości. Jesteśmy uzależnieni. Winna jest dopamina, która także odpowiada za uczucie głodu, pragnienia oraz uzależnienia. Dlatego w tej fazie tęsknota za obiektem westchnień jest stanem fizjologicznego głodu chemicznych substancji. Prowadzi to do fizycznego uzależnienia od miłości, identycznego jak uzależnienie od morfiny. Dodatkowo duża ilość dopaminy wpływa na wyłączenie ośrodka lęku społecznego. Wzmaga to naszą samoocenę, odwagę w kontaktach interpersonalnych, zupełnie jak po tabletce ecstasy. Wykazano, że niski poziom dopaminy w tym samym regionie mózgu wywołuje fobię społeczną. Fenyloetyloamina odpowiada za stan euforyczny zakochania, porównywany z tym po amfetaminie. Zakochanie jest więc odurzającym molekularnym koktajlem. Dlaczego tak obezwładnia naszą wolę.
Oksytocyna: nagroda za trudy
Miłość wiąże się z przezwyciężaniem trudności (o kompromisach w związku nawet jeszcze nie wspominając). Musi zatem istnieć mechanizm, który będzie motywował do działania. Najprostsza droga ku motywacji prowadzi poprzez nagradzanie, a nawet uzależnienie związane z uczuciem przyjemności i nasycenia. Dlatego też, z założenia, bezinteresowna miłość rodzi się w tak zaborczym i ekonomicznie ukierunkowanym ośrodku – aby motywować przez nagradzanie, ale „do czasu”. Popularne powiedzenie mówi, że nic nie trwa wiecznie. Stopień euforycznego zakochania, wiązany z poziomem fenyloetyloaminy, po około dwóch latach zaczyna spadać. Tym samym spada także poziom dopaminy, od której mocno się uzależniliśmy. Zaczynamy zastanawiać się, co się dzieje, pytać, czy nasz związek się rozpada. Owszem, to bardzo możliwe. I tu mamy dwa wyjścia. Wiele osób szuka nowych dopaminowych doznań związanych z nastawieniem na nowy obiekt. Jeśli jednak nadal kochamy, stawiamy na endorfinę, której działanie zbliżone jest do działania morfiny, a więc wysyca nam dopaminowy głód zakochania. Z pomocą oksytocyny łagodnie przechodzimy w fazę stabilizacji uczucia.
Polecamy
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
„Sztukę flirtowania trzeba aktualizować” – mówi seksuolożka Patrycja Wonatowska
Ludzie myślą, że mają rację, nawet jeśli się mylą. Naukowcy zbadali, dlaczego się tak dzieje
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
się ten artykuł?