Przejdź do treści

Na szefa, na męża, na pogodę, na korki. Na wszystko. Narzekanie rutyną dnia codziennego

Zdjęcie przedstawia kobietę w koronie, która wyraźniej jest czymś zmęczona lub zniechęcona. Tekst dotyczy naszego narzekania - Hello Zdrowie
Na co by tu dziś ponarzekać - zastanawia się każdego dnia wielu z nas / Fot. AdobeStock
Podoba Ci
się ten artykuł?

Dlaczego na pytanie: „Co słychać?”, z automatu wyliczamy wszystko, co nam właśnie nie wyszło albo na pewno nie wyjdzie? Bo uwielbiamy narzekać. Na wszystko – na szefa, na pryszcza na nosie, na pogodę. A narzekanie zupełnie się nie opłaca.

Po brzydkim weekendzie przychodzi ciężki poniedziałek, jeszcze cięższy wtorek, o środzie lepiej nie myśleć. Do tego wiatr, nie ma się w co ubrać, a bułki są wczorajsze. Koszmar? Pół godziny w korku, dziecko płacze, nie ma gdzie zaparkować, a byłaś już spóźniona na spotkanie. Kolejny kiepski poranek… I tak od miesiąca! Scenariusz znany pewnie każdemu. Przychodzisz do pracy i żalisz się koleżance. Krótka rozmowa kończy się licytacją: która z was miała gorzej. Marudzenie jest dla nas tak naturalne, jak zrobienie herbaty. Tylko po co?

Marudzenie – element strategii

Jesteśmy istnymi pasjonatami narzekania, prawie na miarę takiego absurdu:

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawienia

Skecz realnie pokazuje jednak, że kontakt między marudami zawiązuje się błyskawicznie. Bo narzeka się głównie po to, by zyskać akceptację rozmówcy. Ciągłe narzekanie szybko przyciąga innych… narzekających. Nie ma to jak wspólnie pobiadolić w autobusie, w sklepie czy u lekarza. Zyskuje się sympatię, wsparcie i poczucie solidarności z grupą. Wszystkich łączy ta sama strategia działania. Ale bywa, że narzekanie jest bardziej ukierunkowane i sprecyzowane.

Przesilenie wiosenne zmęczenie

Może stanowić zasłonę dymną dla sukcesów – w naszej kulturze nie wypada się chwalić, a jeśli ponarzekamy np. na to, jak drogie były nasze nowe meble, to przy okazji poinformujemy, że je mamy. To także zasłona dla poniesionej porażki albo niezadowolenia z siebie – usprawiedliwienie dla ego. Zawiniło przecież coś, nie sam maruda. Ba! Coś, na co on kompletnie nie ma wpływu. Po prostu los tak chciał. Takie myślenie pozwala również uchylać się od wykonania zadania, bo – jak powie maruda – przecież zawsze coś przeszkadza, dlatego i tak się nie uda.

Narzekanie daje też wrażenie wzmocnienia samooceny poprzez porównywanie się z kimś w trudniejszej sytuacji lub wręcz uwypuklanie jego sytuacji, by sobie powiedzieć: „Nie jestem taki zły, on wypada gorzej ode mnie”. Ale czy na pewno w tym porównaniu maruda nie wypada gorzej?

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Szklanka jest do połowy pełna czy pusta? – to odwieczny dylemat postrzegania. Maruda zawsze widzi to, czego brakuje, bo zwraca uwagę na wszelkie złe strony sytuacji. Zresztą to bardzo łatwe, bo dla naszego umysłu negatywy są najbardziej dostępne. Dostrzeganie ich jest uwarunkowane ewolucyjnie, gdyż ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Natomiast pozytywy, choć jest ich wiele, są jakby ukryte przed naszą percepcją. W tym aspekcie maruda jest mistrzem w pielęgnowaniu negatywów, ale również dobrym magikiem, który pozytywy zamienia w negatywy.

Stanie na rzęsach, by udowodnić sobie, że dobra strona sytuacji taką nie jest. Widzi wszystko w czarnych barwach i nie ma to związku z depresją, lecz z jego postawą wobec świata. W psychologii taki proces nazywa się samoutrudnianiem. W konsekwencji szklanka staje się w całości pusta, ale – co ciekawe – malkontent czerpie z tego wielką satysfakcję. Z języka francuskiego malcontent dosłownie oznacza „źle zadowolony”. Narzekanie staje się jego codzienną pożywką.

"Ciało chore z emocji" to pozycja obowiązkowa dla osób, które chcą uwolnić się z objęć stresu i innych silnych emocji - na zdjęciu autorka książki Izabela Raczkowska Hello Zdrowie

Poniekąd takie biadolenie niesie skutek oczyszczający. Pozwala wyrzucić z siebie emocje wynikające z rozstrzału między tym, jak jest, a docelową wizją własnego życia. Jako że marudzenie ma na celu obniżenie napięcia emocjonalnego, staje się też jedną z metod radzenia sobie ze stresem.

Zatem „narzekanie jest zjawiskiem pozytywnym”- wyjaśnia dr Marek Drogosz, psycholog społeczny z SWPS w Warszawie.

Mechanizm prostej oceny i kategoryzacji pojęć w relacjach społecznych ma ułatwiać ich odbiór. Jednak pozytyw narzekania jest tylko teorią, bo w praktyce poprawa samopoczucia jest tymczasowa. Narzekanie na dłuższą metę zyskuje skutek odwrotny – wpycha nas w pudło negatywizmu, którego ściany ograniczają naszą możliwość dostrzegania pozytywów. Ciągłe marudzenie zaburza też funkcję naturalnego skarżenia, a takiego dorosłego marudę potrafią rozróżnić już… trzyletnie dzieci – dowiedli naukowcy z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku.

To ogólnikowe biadolenie nad światem i samym sobą jest niekonstruktywne. Ciągłe utyskiwanie kształtuje adekwatną, czyli negatywną rzeczywistość. Obwody nerwowe aktywne w tej formie aktywności umysłu nie odpoczywają. Jedna skarga generuje kolejną, w konsekwencji samoocena marudy spada po równi pochyłej. Złoto zdobyte w zawodach na największego marudę na świecie jest ułudą sukcesu. Zrzędzenie niemalże gwarantuje nieszczęśliwe związki, problemy w pracy i z finansami, kłopoty zdrowotne, koleżeńskie i wiele innych.

Anna Nowak-Ibisz w pomarańczowej marynarce

Poskromić marudę

„Nie cierpię nie cierpieć” – pamiętacie Smerfa Marudę? Wieczny maruda jest nudny i irytujący. Wprost nie do zniesienia. „Jeśli poskarżysz się jeszcze raz, napotkasz mój zbrojny opór” – słowa Björk mogłyby jednoczyć pozostałych. Zrzęda jest też paskudnym energetycznym wampirem. „Tragizmem” swojej wizji świata wysysa z nas energię do szpiku kości, sam stając się obiektem godnym pożałowania.

No, ale nie ma co się rozczulać, trzeba się zabierać do roboty. Bo inaczej „ludzie nie będą mieli dla ciebie czasu, jeśli wiecznie jesteś zły albo narzekasz” – wyjawił w kontekście swoich sukcesów naukowych i ciężkiego kalectwa astrofizyk Stephen Hawking. Osoby, które walczą o swoje racje i zmianę sytuacji, by nie tkwić w niej latami, w przyszłości, już jako seniorzy, będą mieli sprawniejsze mózgi – podpowiada trener rozwoju osobistego Larry Winget, autor książki „Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć”.

No, ale skoro ktoś narzeka, znaczy, że ma powód, a już na pewno jest niezadowolony. Dlatego przede wszystkim maruda powinien przyjrzeć się swoim zachowaniom. Zwrócić uwagę na to, kiedy zaczyna narzekać – co wyzwala żal, co go napędza oraz jakiej dziedziny życia dotyczy jego narzekanie. Bo pod pierzynką skarg tak naprawdę kryją się nasze potrzeby, których nie dopuszczamy do świadomości.

Potem to nowe odkrycie trzeba zrozumieć i – co najważniejsze – zaakceptować. Wtedy na pewno da się zdjąć czarne okulary i przestać narzekać. A gdy znów przypadkiem wpadniemy w sidła zrzęd, najlepiej siedzieć cicho. Po pewnym czasie sami zapytają. I co im odpowiemy? Że… jesteśmy zadowoleni z naszego życia!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?