„Pierwszą pomoc trzeba przećwiczyć. To tak jak z prawem jazdy – nie wystarczy zdać testów teoretycznych, trzeba wykazać się umiejętnościami jazdy”. O tym, dlaczego coraz więcej Polaków chce pomagać, opowiada ratownik medyczny Adrian Zadorecki
– Wskaźnik przeżywalności np. w Szwecji wynosi około 40 proc. w przypadku nagłego zatrzymania akcji serca w miejscu publicznym. W Polsce ten wskaźnik to 6 proc. Tylko dlatego, że nie potrafimy pomóc – mówi Adrian Zadorecki. Jak wygląda praca w ratownictwie medycznym, szczególnie teraz, w dobie pandemii? Opowiada w rozmowie z Hello Zdrowie ratownik medyczny, wykładowca akademicki, instruktor kursów medycznych i szkoleń z pierwszej pomocy.
Ewa Wojciechowska: W ostatnich dniach świat stanął na głowie w związku z pandemią koronawirusa. Jak wpłynęło to na twoją pracę?
Adrian Zadorecki: Obecnie moja praca to przede wszystkim prewencja przed zakażeniem. Nas medyków jest mało, przez co musimy pomagać ogromnej ilości pacjentów. W tym momencie mamy trzy razy więcej pracy, liczby wezwań i procedur do spełnienia. Dlatego, abyśmy mogli skutecznie pomagać pacjentom, apeluję do wszystkich: mówcie dyspozytorowi prawdę o swoich objawach i o tym, czy mieliście kontakt z osobą potencjalnie zarażoną.
Zdarzają się przypadki bagatelizowania zagrożenia?
Tak, dlatego dochodzi do sytuacji, w której ludzie boją się, że ambulans do nich nie przyjedzie i najnormalniej w świecie kłamią, nie podając informacji o tym, że np. ich rodzina wróciła z obszarów objętych pandemią koronawirusa. Ratownicy wchodzą do takiego domu i zostają potencjalnie zarażeni. Muszą przechodzić kwarantannę, więc nie mogą pracować.
Praca ratownika to codzienne narażanie się. Zdarzyła się sytuacja, w której twoje życie było zagrożone?
Miałem kilka takich sytuacji. Jedna szczególnie zapadła mi w pamięć, kiedy miałem pacjenta po próbie samobójczej załamanego tym, że stracił pracę a żona z dziećmi od niego odeszła. W ambulansie w trakcie drogi do szpitala długo z nim rozmawiałem. W pewnym momencie pacjent wyciągnął nóż i powiedział: „chciałem cię za…ać, ale jesteś w porządku” i oddał mi nóż.
Innym razem, wchodząc do domu pacjenta w sylwestrowy dyżur, zobaczyłem mężczyznę z siekierą. Szybko się z kolegą wycofaliśmy a siekiera przebiła drzwi… Uciekliśmy, odjechaliśmy i czekaliśmy na policję. Również kilkukrotnie osoby pod wpływem narkotyków czy dopalaczy stawały się nagle agresywne. Pomagali nam policjanci lub świadkowie zdarzenia. O takich sytuacjach mógłbym opowiadać długo.
"Dla naszych dzieci zrobimy wszystko a kiedy stają na granicy życia i śmierci, to nie potrafimy udzielić im pierwszej pomocy" – Adrian Zadorecki o pracy w ratownictwie medycznym
W jaki sposób odreagowuje się taki stres?
Dla mnie sposobami na stres są sport, siłowania, koniecznie wsparcie bliskich. To, że pracuję również w innych miejscach, a nie tylko w pogotowiu, bardzo pomaga. Na uczelni mogę opowiedzieć studentom o moich „przypadkach”. Oni się uczą, nabierają doświadczenia, ja mogę się wygadać. Prowadzę szkolenia w firmach, przebywam wśród różnych ludzi. To znacznie ułatwia.
A co ze wsparciem psychologa?
Z pomocy psychologa korzysta bardzo mało osób, a szkoda. W pogotowiu w Bydgoszczy mamy możliwość skorzystania z pomocy psychologa po jakiś traumatycznych czy stresujących sytuacjach, ale nie wszędzie tak jest.
”Pierwszą pomoc trzeba przećwiczyć. To tak jak z prawem jazdy – nie wystarczy zdać testów teoretycznych, trzeba przede wszystkim wykazać się umiejętnościami jazdy samochodem”
Czytałam kiedyś o tym, że ratownicy medyczni pomagają sobie śmiechem. Zdarzają się w twojej pracy też zabawne sytuacje?
Tak, bywają i zabawne sytuacje. Przykładowo pacjentka, która wezwała nas do hiperglikemii (bardzo wysoki poziom glukozy we krwi), odczytała poziom cukru jako 611 a tak naprawdę trzymała glukometr do góry nogami. Jej poziom glikemii wynosił 119, czyli był w normie.
Jakie są najbardziej błahe powody wzywania karetek?
Jest ich bardzo dużo. Ludzie wzywają ambulans do przeciętego palca, gorączki, biegunki, kaszlu. Zdarzają się też prośby o zwolnienia z pracy albo recepty.
A przecież to nie należy do waszych kompetencji. Pod jakim względem różnią się uprawnienia ratownika medycznego od lekarza?
To zupełnie inne zawody. Mówiąc w skrócie – ratownik medyczny kończy 3-letnie studia licencjackie i jest przygotowany do pracy w ambulansie oraz reagowania w sytuacjach zagrożenia życia. Lekarz, oprócz medycyny ratunkowej na swoich 6-letnich studiach poznaje również wszystkie inne gałęzie medycyny i później może wybrać specjalizację. My mamy tylko jedną specjalizację: ratownictwo medyczne. Ratownik medyczny nie wypisuje recept, zwolnień, aktu zgonu, nie wystawia skierowań do poradni czy na badania. Ratownik medyczny nie może wykonać wszystkich zabiegów i ma do dyspozycji 47 leków, których może używać w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia pacjentów.
Po studiach można pracować np. w szpitalnym oddziale ratunkowym oraz ambulansach, czyli zespołach ratownictwa medycznego. Często ratownicy medyczni pracują także na innych oddziałach szpitalnych. Zakładają własne firmy, prowadząc np. szkolenia z pierwszej pomocy.
Mówi się, że to fatalnie opłacany zawód. Coś się zmieniło w tej kwestii w ostatnim czasie?
Są zawody lepiej i gorzej opłacane. W chwili obecnej otrzymaliśmy dodatek ministerialny. Natomiast chyba większym problemem jest to, że ratownicy medyczni w większości nie pracują na etacie tylko na umowie cywilno-prawnej. Mają więc własne jednoosobowe działalności gospodarcze. Sami musimy opłacać ZUS, podatki, ubezpieczenie, kupować odzież, opłacać księgową.
Ty prowadzisz też szkolenia z zakresu pierwszej pomocy. Liczba zainteresowanych rośnie czy maleje?
Ostatnio gwałtownie wzrosła. Odnoszę wrażenie, że w Polsce mamy teraz taki czas, że ludzie zaczynają oprócz pieniędzy doceniać też inne wartości jak szkolenia, bezpieczeństwo w firmie czy chęć rozwoju na innych płaszczyznach.
Myślisz, że można samemu nauczyć się udzielania pierwszej pomocy, czy jednak warto wziąć udział w profesjonalnym kursie, żeby nie zrobić komuś krzywdy?
Teorii można nauczyć się samemu. Uważam natomiast, że pierwszą pomoc trzeba przećwiczyć. Tamowanie krwotoków, obsługa AED, wykonanie resuscytacji, ewakuacja poszkodowanego z pojazdu czy inne manualne czynności nie powinny pozostawać tylko w teorii. To tak jak z prawem jazdy – nie wystarczy zdać testów teoretycznych, trzeba przede wszystkim wykazać się umiejętnościami jazdy samochodem.
”Dla naszych dzieci zrobimy wszystko, często kupujemy wymyślne zabawki albo spełniamy dziwne zachcianki a kiedy potrzebują nas tak naprawdę, kiedy stają na granicy życia i śmierci, to nie potrafimy udzielić im pierwszej pomocy”
W wielu przypadkach ludzie jednak nie chcą udzielać pierwszej pomocy…
Niestety, bywa tak często a udzielenie pierwszej pomocy jest bardzo ważne, ponieważ kiedy poszkodowany nie oddycha, to po czterech minutach umiera jego mózg. Pogotowie ratunkowe może nie dojechać w ciągu czterech minut, więc pomoc świadków zdarzenia jest kluczowa.
Według statystyk do 80 proc. wypadków i zatrzymań akcji serca dochodzi w domach, czyli wśród naszych rodzin. Dlatego warto znać zasady pierwszej pomocy szczególnie po to, aby potrafić zadziałać w sytuacji kryzysowej dotyczącej naszych bliskich. Ludzie nie udzielają pierwszej pomocy, ponieważ nie umieją, ale też jakoś sami z siebie nie mają potrzeby nabycia tych umiejętności. Wskaźnik przeżywalności np. w Szwecji wynosi około 40 proc. w przypadku nagłego zatrzymania akcji serca w miejscu publicznym. W Polsce ten wskaźnik to 6 proc. Tylko dlatego, że nie potrafimy pomóc. Szkolenia z pierwszej pomocy nie tylko dają wiedzę i umiejętności, ale też zwiększają pewność siebie, niwelują strach.
Mówisz o wypadkach w domu. To dość przerażająca wizja.
Resuscytowałem łącznie przez te wszystkie lata pracy sześcioro dzieci, z czego tylko troje było reanimowanych przez rodziców. Przecież dla naszych dzieci zrobimy wszystko, często kupujemy wymyślne zabawki albo spełniamy dziwne zachcianki, a kiedy potrzebują nas tak naprawdę, kiedy stają na granicy życia i śmierci, to nie potrafimy udzielić im pierwszej pomocy.
Taki widok zapada mocno w pamięć. Wrażliwość na ludzką krzywdę i cierpienie jeszcze w tobie jest czy podchodzisz już do tego mechanicznie?
Praca ratownika medycznego, szczególnie w ambulansie, nie jest pracą dla ludzi, którzy biorą do siebie cierpienie innych. Wtedy można dosłownie oszaleć, to za dużo krzywdy i stresu. Trzeba mieć w sobie empatię, ale wykonywać wszystkie procedury pewnie i wręcz mechanicznie. Czas na odreagowanie będzie po akcji, kiedy pacjent będzie już ustabilizowany.
Co jest najtrudniejsze w pracy ratownika?
Chyba konieczność podjęcia decyzji np. o przerwaniu resuscytacji dziecka i rozmowa z rodziną, że ich bliskiej osoby nie da się uratować jest najtrudniejsza. To bardzo ciężkie i stresujące sytuacje. Co urzeka mnie w pracy w pogotowiu ratunkowym to to, że spotykam ludzi w najtrudniejszych chwilach… w chwila zagrożenia życia. I mam szansę to zmienić.
Adrian Zadorecki – ratownik medyczny na co dzień pracujący w pogotowiu ratunkowym w Bydgoszczy. Jest także wykładowcą akademickim, instruktorem kursów medycznych i szkoleń z pierwszej pomocy. Swoją wiedzą chętni dzieli się w mediach społecznościowych oraz na blogu „Kursysos”. Prowadzi także profil na Youtubie, na którym publikuje filmy instruktażowe, wyjaśniając, jak skutecznie udzielić pierwszej pomocy w różnych przypadkach.
Polecamy
Kierowca MPK zobaczył dławiące się dziecko. Zatrzymał autobus i ruszył na pomoc. „Nie tylko peleryna zrobi z ciebie supermana”
Tragiczna śmierć wybitnej sportowczyni. W jej tchawicy odnaleziono kawałki pokarmu
„Elektryczny bandaż” przyspieszy gojenie ran. Do aktywacji potrzebuje tylko kropli wody
„Kołatanie serca, nudności, mroczki przed oczami, podwyższone tętno. Wewnątrz 49 st. C”. Ratownik medyczny spędził godzinę w nagrzanym aucie
się ten artykuł?