Przejdź do treści

Anna Kiełbasińska nie awansowała do półfinału, ale dla nas i tak jest zwyciężczynią. „Mam dzisiaj pierwszy dzień miesiączki. I wiem, że o tym z reguły sportowcy nie mówią…” – powiedziała

Anna Kiełbasińska / Instagram
Anna Kiełbasińska / Instagram
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„U mnie ostatnimi miesiącami to jest dzień, dwa wyjęte z życia. Jestem wściekła, że to akurat dzisiaj mi wypadło, ale taka jest natura, nie oszukam jej, po prostu tak wypadło…” – powiedziała Anna Kiełbasińska po nieudanych eliminacjach biegu na 400 metrów w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dosze. „Brawa za szczerość!” – komentują fanki. 

Anna Kiełbasińska na Mistrzostwach świata w Dosze

Za nami eliminacje w biegu na 400 metrów w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dosze. Anna Kiełbasińska, 29-letnia zawodniczka SKLA Sopot, nie awansowała jednak do półfinału i nie powalczy o indywidualny medal.

W przejmującym wywiadzie po biegu opowiedziała, co wydarzyło się na bieżni. Tym samym poruszyła temat, który dotychczas wśród sportowców był tematem tabu. Chodzi o miesiączkę.

„Tak naprawdę w ogóle jestem wściekła, bo ja nawet nie mogłabym powiedzieć, co się stało, ponieważ jakby z mojej strony, z mojej perspektywy, wykonałam zadanie i generalnie bardzo fajnie mi się to biegło. Miałam wrażenie, że biegnę to tak jak trzeba, że nie odpuszczałam, a nie wiem.

Ja też dzisiaj mam pierwszy dzień miesiączki. Wiem, że o tym z reguły sportowcy nie mówią i wiem, że to nie jest tak, że to bardzo przeszkadza. Większość nawet mówi, że wydolność jest większa, natomiast u mnie ostatnimi miesiącami to jest dzień, dwa wyjęte z życia. Jestem wściekła, że to akurat dzisiaj mi wypadło, ale taka jest natura, nie oszukam jej, po prostu tak wypadło.

Nie chcę też na to zwalać. Nie wiem, kurczę, no ciężko mi powiedzieć. Nie chcę mówić, że było cudownie i fajnie, no bo wiem, że nie było” – powiedziała biegaczka.

Miesiączka u sportsmenek

Na nagraniu widać, że przed wypowiedzeniem słowa „miesiączka”, sportsmenka zastanowiła się przez chwilę, czy dobrze robi. Nie chciała przecież się usprawiedliwiać. Na szczęście moment zawahania trwał tylko chwilę. Dzięki temu biegaczka zrobiła coś, czego nikt wcześniej nie zrobił. Powiedziała wprost, że ma okres i zdaje sobie sprawę, że to być może dlatego eliminacje do biegu na 400 metrów nie poszły po jej myśli. 

Same jesteśmy kobietami. Doskonale wiemy, że miesiączka potrafi sprawić, że przez kilka dni jedyne, na co nas stać, to wyjście do sklepu po kolejną czekoladę. I dla nas, pomimo nieudanego biegu, Kiełbasińska wygrała.

I nie tylko dla nas! Komentarze w mediach społecznościowych na temat Kiełbasińskiej pokazują, że kobiety potrzebowały takiego głosu w sporcie.

„Brawo za szczerość. Dla mnie pierwszy dzień okresu to jest agonia. Szacun więc za start w tych ciepłych krajach w takich warunkach biologicznych”, ” „Brawa za szczerość! To ważne, by o tym mówić i nie udawać, że nie ma tematu. Wiele kobiet pierwszego dnia ledwo daje radę wysiedzieć w pracy za biurkiem!”, „Brawo Ania Kiełbasińska, że poruszyłaś ten temat. Fizjologia potrafi nam płatać takie figle :( brawo za walkę!” – czytamy w komentarzach.

Anna Kiełbasińska ma jeszcze szansę na medal. Na zawodniczkę SKLA Sopot czeka jeszcze żeńska sztafeta 4×400 m. Eliminacje odbędą się 5 października o godz. 18:55 polskiego czasu, a finał dzień później o godz. 20:15.

Trzymamy kciuki!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: