Zakochanie w sieci. Czy w Internecie można spotkać prawdziwą miłość?
Nasze życie przenosi się do sieci: praca, zakupy i… randki. Ustanowiono już nawet specjalne „święto” – 24 lipca to Dzień Wirtualnej Miłości. Czy można się naprawdę zakochać przez Internet? Na co uważać? Jak rozpoznać kłamcę, który prowadzi podwójne życie w sieci i w realu? Psycholożka ostrzega.
Czy zakochanie przez Internet jest możliwe?
Każda z nas ma taką koleżankę, która poznała faceta w sieci i teraz są szczęśliwym małżeństwem. Każda z nas zna też kogoś, kto trafił w sieci na niewiernego męża, udającego chłopaka do wzięcia. Albo na faceta, który przysłał zdjęcie zrobione 20 kilogramów wcześniej. I takiego, który po fajnej rozmowie znienacka przesyła zdjęcie penisa.
Do wielu z nas pisali też tajemniczy wielbiciele, a nawet „amerykański żołnierz”, który chwilowo potrzebuje wsparcia finansowego. Czy Internet to miejsce na miłość?
– Oczywiście, że można zakochać się w sieci, podobnie jak w realu – mówi psycholożka Urszula Struzikowska – Marynicz. Specjalistka zwraca uwagę na różnice:
– Uczucia, którymi obdarzamy, są jak najbardziej prawdziwe. Istnieje większe ryzyko, że zakochując się „w sieci”, zakochamy się bardziej w naszym wyobrażeniu o danej osobie niż w niej samej.
Zdaniem niektórych Internet nie jest dobrym miejscem na miłość, bo prezentuje tylko ułamek danej osoby, jej wycinek i to często ten, który sama chce pokazać. Brakuje dotyku, zapachu, czasem nawet głosu.
– Nie zgodzę się z twierdzeniem, że w sieci nie można się zakochać. Kiedyś ludzie zakochiwali się, pisząc do siebie listy. Było to postrzegane jako romantyczne. Dziś papier i atrament zastępują mnogie komunikatory internetowe. Taki romantyzm, jakie czasy. Czy zakochanie z happy endem? To trudno obiecać – mówi Urszula Struzikowska – Marynicz.
Podwójne życie w Internecie
To, czego boimy się najczęściej, to kłamstwo, które w sieci jest łatwiejsze do ukrycia. Boimy się również rozczarowania postacią, którą znamy tylko z najlepszych zdjęć (i same prezentujemy głównie takie).
– Znałam mężczyznę, który stworzył kilka różnych tożsamości – mówi Agata – Wydało się to przypadkiem, gdy zdjęcie „swojego” chłopaka pokazała mi znajoma – to był „mój” chłopak. Zaczęłam drążyć, okazało się, że grał kilka ról, w zależności od potrzeby danej kobiety.
Gośka przygotowywała dla uczniów prezentację, jak unikać oszustów w sieci. Dokopała się do kont pełnych zdjęć skradzionych innym użytkownikom. Zdjęcia były prawdziwie, co zwiększało realność postaci. W rzeczywistości nie wiadomo, kto krył się z drugiej strony.
Ilona i Marek poznali się na facebookowej grupie dla samotnych rodziców. Marek szybko oczarował Ilonę, pisał prawie całymi dniami i nocami. Przeszli na rozmowy na kamerce. Wreszcie Marek zainicjował w grupie „coming out”, że są parą, chociaż jeszcze się nie spotkali i dzieliło ich kilkaset kilometrów. Ilona była zachwycona. Oboje zmienili status na „w związku”, wreszcie się umówili. Na żywo totalnie nie wypaliło.
Kasia z Konradem poznała się w randkowej aplikacji, później „przypadkiem” wpadli na siebie na meczu. Dziś Kasia wie, że to nie był przypadek i że Konrad to spotkanie zaaranżował – w końcu dużo o niej wiedział z Internetu. Z czasem zaczął odwiedzać ją w pracy, bo „przypadkiem” robił zakupy w galerii handlowej, gdzie pracowała w butiku. Potem zaczął proponować podwózki, podrzucać jedzenie do pracy, wspólnie jeździli na zakupy, wylądowali w łóżku.
– Teraz widzę, jak mnie osaczał, zacieśniał kręgi. Pomagałam mu wybrać nawet płytki do łazienki, bo mówił, że planuje remont. Myślałam, że to znak jego poważnych zamiarów. „Zapomniał” dodać, że chodzi o remont rodzinnego domu, w którym miał żonę i dziecko – opowiada Kasia.
Z pomocą przyszedł Facebook, gdzie przypadkiem natknęła się na jego profil (on twierdził, że nie używa Facebooka, bo kradnie za dużo czasu). Kasia długo potem nie wchodziła w relacje, czuła się wykorzystana. – Zachowałam się strasznie naiwnie. Dziś od razu oczekuję, że ktoś mnie zaprosi do siebie, żebym mogła od razu zweryfikować, czy naprawdę jest wolny.
Czym może grozić internetowa miłość?
– W przypadku zakochiwania się w relacji on-line nie mamy dużej szansy na weryfikację obrazu potencjalnego partnera/partnerki, aż do momentu spotkania face to face – uczula psycholożka.
Urszula Struzikowska – Marynicz wylicza najczęściej popełniane błędy i kłamstwa spotykanie w sieci.
- Oszukiwanie w zakresie wagi lub wieku
– Przykładowo, kobiety odejmują sobie w relacji on-line kilka kilogramów. W nadziei, że skoro „punktują” w rozmowie, w realu tych kilka kilogramów nie będzie miało znaczenia. Niestety czasami ma. Podobnie postępują panowie, odejmując sobie lat.
Rozczarowanie może być obustronne: ten, kto kłamał jest zawiedziony, że taki „drobiazg” może rozczarować drugą stronę. Z kolei osoba, którą oszukano, może podejrzewać, że to nie jest jedyne kłamstwo.
- Wyłudzanie pieniędzy
To powszechnie znana informacja, a jednak wciąż można spotkać osoby, które wykorzystano finansowo. Nierzadko są to osoby, które na innych płaszczyznach życia są rozważne.
Jak działa internetowy naciągacz? – Zdobywa zaufanie i sympatię. Diagnozuje potrzeby drugiej strony. Rozbudza nadzieje. Z czasem prosi o przysługę dotyczącą kwestii finansowej. Po udzieleniu pożyczki lub na przykład zarezerwowaniu wyjazdu (w domyśle wspólnego) nagle kontakt się urywa.
Niezależnie od twojej sytuacji materialnej nie udzielaj pożyczek ani innych form wsparcia osobie, której dobrze nie znasz.
- Narcystyczni mężczyźni, kolekcjonerzy kobiet
Kolejna pułapka w sieci to jeden wymiar przekazywania treści. W rozmowie na żywo łatwiej wychwycić np. kłamstwa – intonacja niezgodna z treścią, niewłaściwa mimika twarzy, specyficzna gestykulacja. W sieci mamy tylko treść, co najwyżej wzbogaconą emotikonami. Łatwiej reżyserować narrację i grać pewną rolę.
– Pułapką jest grasowanie w sieci narcystycznych randkowiczów. Osoby o tym rysie osobowości poszukują satysfakcji pochodzącej z zainteresowania nimi. W sieci nietrudno spotkać osoby, które poszukują zaspokojenia innych potrzeb niż nawiązanie relacji. Narcyz pragnie uwagi, zachwycania się nim, adorowania go, chce czuć się ważny, silny, kompetentny i atrakcyjny, chce decydować o granicach relacji, dysponować nimi. Relacja ta staje się toksyczna już na samym początku – ostrzega Urszula Struzikowska – Marynicz.
Chociaż każda z nas jest wyjątkowa, rzadko jesteśmy wyjątkami, jeśli chodzi o sukces lub porażkę w relacji. Układ z narcyzem jest skazany na niepowodzenie.
– Jeżeli narcyz dostanie to, czego chce, z czasem znudzi się dającą osobą. Jeżeli tego natomiast nie dostanie, poszuka szybko gdzie indziej. Nie ma on relacji z nami, ale z benefitami, jakie może od nas uzyskać – zwraca uwagę psycholożka.
Jak rozpoznać narcyza w sieci? Narcyz może przesyłać ci mnóstwo swoich zdjęć, może przesyłać bardzo długie opisy swoich stanów ducha, swoje wspomnienia, przeżycia. Rozmowa z nim nie jest naturalną wymianą zdań, ale ma formę „wykładu” z jego strony, a z twojej strony oczekiwać będzie tylko zachwytów i przytakiwania. W takich kontaktach ufaj swojej intuicji. Jeśli wydaje ci się, że coś „dziwnego” jest w danym mężczyźnie i jego sposobie bycia, prawdopodobnie masz rację.
- Zajęci udający wolnych
Większość osób, które podejmowały próby randkowania w sieci, spotyka wcześniej czy później żonatych/zajętych mężczyzn. Wśród nich są tacy, którzy ukrywają ten fakt oraz tacy, którzy są „uczciwi” i na wstępie informują, że szukają „tej drugiej”. Oczywiście, każdy z nich podaje szereg „bardzo ważnych powodów”, dla których nie może odejść od żony. Niekiedy osoby bardzo spragnione jakiejkolwiek relacji przyjmują te wyznania za „dobrą monetę”. Wierzą, że ukochany naprawdę nie sypia z żoną, a łączy ich tylko kredyt, presja rodziny, dzieci albo wspólny chomik.
– Kolejna grupa randkowiczów, o której opowiadają rozgoryczone panie, to osoby, które w sieci przede wszystkim leczą swoje kompleksy. Pan ma żonę, dzieci i życie, z którego niekoniecznie jest zadowolony, ale nie na tyle, by je porzucić. Jednocześnie opisuje siebie jako singla poszukującego głębokiej relacji. Oczywiście niejedna pani chciałaby być tak „wyjątkowa”. Tymczasem po otrzymaniu atencji, pan – znów nudząc się – zaczyna poszukiwania od początku. Chce znów czuć świeżość relacji i podekscytowanie uwodzeniem. To przerywa jego codzienną rutynę, to go dowartościowuje – mówi Urszula Struzikowska – Marynicz.
- Osoby bojące się życia poza siecią
Co najmniej część z osób chcących umówić się przez Internet spotyka kogoś, kto bardzo chciałby się spotkać, ale… wiecznie nie może. Zawsze coś lub ktoś staje na przeszkodzie: korek, nadgodziny, choroba w rodzinie, zalanie łazienki…
– Osoby, z którymi randkujemy w sieci, nierzadko mają duże trudności w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji w bezpośrednim kontakcie – tłumaczy Urszula Struzikowska – Marynicz. – Z tego powodu taka relacja on-line może nie mieć szansy przeniesienia się do realu. Takie relacje można poznać między innymi po sabotowaniu wszelkich propozycji spotkania. Niekiedy pomimo super rozmów na randkowym chacie trudno o równie fajny kontakt w realu.
- Osoby agresywne
Spotykając kogoś na żywo, mamy pewne szanse rozpoznać, że dana osoba ma skłonności do agresji (ale tylko w pewnym stopniu. Dlatego zdarzają się np. gwałty na imprezach, gdzie teoretycznie są sami znajomi).
Umawiając się z kimś z sieci, możemy trafić na agresora lub gwałciciela. Dlatego na pierwsze spotkanie umów się w miejscu publicznym, które znasz. Możesz wcześniej poprosić koleżankę, żeby kontrolnie zadzwoniła w czasie spotkania. (Taki telefon przyda się też, jeśli po prostu chcesz wcześniej wrócić do domu i szukasz pretekstu).
– Szarmancki i uwodzicielski kandydat z sieci może okazać się nachalnym, intruzywnym i niebezpiecznym zagrożeniem dla nas w realnej przestrzeni – ostrzega psycholożka. – Już nie musi uwodzić i zabiegać, bo jest o włos od dostania tego, po co się tu zjawia.
- Kłamstwa, fikcyjne profile
– Gdy umawiałam się przez Internet, prawie wszyscy deklarowali się jako fani sportu – wspomina Beata. – Na żywo okazywało się, że jedynym ich ruchem jest przyciskanie zmiany kanałów w pilocie od telewizora. Poza tym nagminnie kłamali w sprawie wzrostu. 90 proc.tych, którzy jakoby mieli 180 cm, okazywało się niższymi niż moje 175 cm.
Psycholożka Urszula Struzikowska – Marynicz potwierdza: – Profile na portalach randkowych często podają niespójne informacje, ogólniki o danej osobie. Sprzyja to mechanizmowi dopełniania obrazu danej osoby o własne wyobrażenia na jej temat i fantazje życzeniowe. Profile randkowiczów są często koloryzowane, są jak oferty produktów na sprzedaż.
– W sieci roi się także od rzekomo wysportowanych pasjonatów drogich dyscyplin sportowych, majętnych singli gotowych zafundować siebie i komfort finansowy, niesłusznie porzuconych i pokrzywdzonych w stylu on jej nie kocha, ona go nie rozumie, oni już ze sobą nie sypiają – wymienia specjalistka.
W Internecie można ukryć wszystko: żonę, długi, problemy z alkoholem lub inne nałogi. Bądź czujna, aby umiejętnie wychwycić, jeśli pewna granica zostanie przekroczona.
Anka kiedyś umówiła się z mężczyzną, który wydawał się bardzo interesujący: jak ona wielbiciel teatru, oczytany, zakochany w podróżach. Spotkali się w południe na kawę, ale on zamiast kawy wypił dwa piwa, po czym powiedział, że zaraz wyjeżdża, sam prowadząc auto. „Uspokoił” Ankę, że nie boi się utraty prawa jazdy, bo już zabrano mu je za punkty.
Jak zadbać o siebie w sieci?
Co robić, aby chronić siebie i – o ile to możliwe – uniknąć zawodu?
- Pytaj i słuchaj
Cieszysz się, że trafiłaś na uważnego słuchacza? Na kogoś zainteresowanego tobą? To oczywiście ważna cecha, ale nie pozwól, aby twoje opowieści zdominowały rozmowę. Staraj się jak najwięcej dowiedzieć o drugiej osobie, zadawaj pytania, po pewnym czasie wróć do tematu, żeby sprawdzić prawdomówność rozmówcy.
– Odpowiedzi dobrze jest zapamiętywać, a nawet zapisywać te najbardziej dla nas znaczące lub takie, które nas niepokoją – podpowiada Urszula Struzikowska – Marynicz. Psycholożka zachęca, aby ufać intuicji.
– Czasem potrzeba wiary w coś, na co mamy nadzieję, jest silniejsza od instynktu samozachowawczego. Ten, chociaż na drugim planie, często wysyła sygnały o tym, że coś jest podejrzane, przesłodzone, niejasne, mało prawdopodobne, „za szybkie”. Ufajmy sobie w większym stopniu, zanim zaprzeczymy i wyprzemy ważne sygnały.
Dobrym pomysłem jest również podzielenie się swoimi przeżyciami i odczuciami z bliskimi. Rzeczowo spójrzmy na krytyczne uwagi z ich strony.
- Uważaj na love bombing
Kinga wspomina swój sieciowy romans z Karolem: – Jeszcze się nie spotkaliśmy, a on już planował, podział obowiązków w „naszym domu”, a nawet wybór obrączek. Był świeżo po rozwodzie, mam wrażenie, że po prostu chciał obsadzić stanowisko, które zrobiło się wolne. Mieszkał kilkaset kilometrów ode mnie i liczył, że ja się tak po prostu tam przeprowadzę. Wyznawał miłość, choć nawet mnie dobrze nie znał. Ale było to tak urocze, że nawet kupiłam do niego bilet. Dziś wiem, że takie zachowania to klasyczny „love bombing”.
Z biletu jednak nie skorzystała. Tuż przed planowaną podróżą on zaczął zwracać się do niej „głuptasie”, „głupku”, „paskudo”, „draniu”. Twierdził, że to pieszczotliwe i że tak nazywa osoby, na których mu zależy. Gdy stanowczo zaprotestowała, stwierdził, że czuje się atakowany, skrzywdzony i poniżony. Kinga urwała kontakt.
- Wielki nieobecny
On proponuje spotkanie, ale zawsze coś stanie na przeszkodzie? Ty proponujesz, ale on odmawia?
– Jeżeli partnerka/partner relacji stale nie może się z nami spotkać, kontakt z nim/nią przez telefon czy wideochat jest stale niemożliwy, osoba przejawia tendencję do znikania na jakiś czas bez śladu lub mamy wrażenie, że udziela odpowiedzi często wymijających, woli pozostać tajemnicza, sprawia wrażenie, jakby pisała z kilkoma osobami naraz, zatrzymajmy się – zwraca uwagę psycholog.
– Poza potrzebą kochania i bycia kochanym, mamy również potrzebę bycia bezpiecznym. Wsłuchajmy się w swoje emocje, w sygnały, jakie wysyła nam nasze ciało poprzez emocje. Pomimo oszołomienia motylami w naszym brzuchu nie zapominajmy, że posiadamy również głowę.
Zobacz także
Polecamy
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
Agnieszka Włodarczyk na prawie 5 miesięcy powierzyła opiekę nad synem swojej mamie. „Nie mam siły już mówić”
„To nowy rozdział w długim marszu po równość”. Jest projekt ustawy o związkach partnerskich
„Nie chcę się bać być, kim jestem”. Klaudia Janas zrobiła coming out
się ten artykuł?