Przejdź do treści

YouTube, Facebook i Amazon uderzają w antyszczepionkowców. „Nie tędy droga” – mówi liderka ruchu STOP NOP

Zdjęcie: GettyImages
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Internetowi giganci idą na wojnę z antyszczepionkowcami. Użytkownicy publikujący filmy podważające zasadność szczepień przestali zarabiać na reklamach, a Facebook drastycznie obciął im zasięgi. – Wszelkie próby ocenzurowania głosu lekarzy, rodziców czy dziennikarzy w kwestii możliwego ryzyka czy skuteczności szczepień przynoszą odwrotny skutek – uważa Justyna Socha, liderka ruchu STOP NOP.

YouTube należy do Google’a, od 2004 kieruje nim mająca polskie korzenie Susan Wojcicki. Każdego miesiąca stronę odwiedza ponad 1,9 miliarda zalogowanych użytkowników, a internauci codziennie oglądają ponad miliard godzin filmów. Wydaje się więc oczywiste, jak ogromny ma wpływ na społeczeństwo. Praktycznie każda zmiana w funkcjonowaniu serwisu jest szeroko komentowana przez przedstawicieli mediów oraz przede wszystkim przez jego użytkowników. Szczególnie gdy w grę wchodzi kontrolowanie czy wręcz cenzurowanie treści. Niedawno przekonali się o tym antyszczepionkowcy.

Pod koniec lutego zarząd YouTube’a podjął bezprecedensową decyzję: wyłączył reklamy wyświetlane na kanałach przeciwników wykonywania szczepień. W ten sposób serwis wypowiedział wojnę antyszczepionkowcom. Wyłączenie reklam oznacza bowiem nie tylko odcięcie od dochodów, ale również ograniczenie zasięgów. Filmy głoszące nieudokumentowane teorie spiskowe dotyczące szczepionek przestały być przez serwis rekomendowane.

W oficjalnym komunikacie zarząd YouTube’a poinformował, że „zamieszczanie w serwisie niebezpiecznych i szkodliwych dla użytkowników treści jest sprzeczne z regulaminem platformy”. Rzecznik prasowy giganta podkreślił, że serwis prowadzi ścisłą politykę określającą, na jakich filmach można wyświetlać reklamy, a klipy promujące treści przeciwko szczepieniom stanowią naruszenie tych reguł.

Giganci się uginają

 O tym, jak duży wpływ na decyzje rodziców dotyczące szczepień mają media społecznościowe, świadczy m.in. badanie, którego wyniki opublikowano w serwisie „Pediatrics”. Ciężarne kobiety, które za pośrednictwem serwisów społecznościowych uzyskały dostęp do informacji na temat szczepień (monitorowanych przez eksperta zajmującego się tą tematyką), były bardziej skłonne do zaszczepienia swoich dzieci w porównaniu do kobiet, które z takich informacji nie skorzystały.

Łukasz Durajski w brązowej marynarce

Mający realny wpływ na kształt debaty publicznej YouTube od dłuższego czasu był pod presją. Ale nie tylko on, o czym przekonał się również założyciel i CEO Facebooka Mark Zuckerberg. Na początku roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) odmowę szczepień umieściła na liście „10 największych zagrożeń dla ludzkości”. Eksperci WHO zwrócili uwagę, że szczepienia to jedno z najbardziej opłacalnych sposobów na uniknięcie wielu chorób. Obecnie zapobiega się w ten sposób 2–3 mln śmiertelnych przypadków, a dzięki zwiększeniu globalnego zasięgu szczepień będzie można uniknąć kolejnych 1,5 mln.

UNICEF już w 2018 roku alarmował, że każdego roku ok. 13 mln dzieci nie otrzymuje rutynowych szczepień. Według UNICEF-u mniej więcej jedna czwarta zgonów wśród dzieci poniżej piątego roku życia wywołana jest odrą, zapaleniem płuc bądź biegunką. Większości tych chorób mogą zapobiec właśnie szczepionki.

Na wirtualnych gigantów nacisk zaczęli wywierać również politycy. Jonathan Ashworth, członek brytyjskiego parlamentu zajmujący się m.in. zdrowiem publicznym, zwrócił uwagę, że największe internetowe platformy – takie jak YouTube czy Facebook – mają wpływ na wywołanie zagrożenia zdrowia publicznego, ponieważ pozwalają na publikację treści nawołujących do rezygnacji ze szczepień. Natomiast w lutym amerykański kongresmen Adam Schiff napisał list do prezesów Google’a oraz Facebooka, w którym zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo wynikające ze zgody na publikowanie materiałów o charakterze antyszczepionkowym i zaapelował o zweryfikowanie tych treści.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W ślad za serwisem YouTube szybko poszedł Facebook. W marcu Monika Bickert, odpowiedzialna za zasady użytkowania portalu, wystosowała oficjalną informację prasową pod wiele mówiącym tytułem „Zwalczając szczepionkową dezinformację”. Facebook postanowił obciąć zasięgi stronom oraz grupom o charakterze antyszczepionkowym, m.in. poprzez niewyświetlanie ich w wyszukiwarce oraz w propozycjach do polubienia czy poprzez usuwanie antyszczepionkowych reklam. Zdecydowano również, że teksty podważające zasadność szczepień będą traktowane jako fake newsy. W ten sposób serwis chce zadbać o bezpieczeństwo swojej społeczności.

To samo tyczy się należącego do Facebooka serwisu Instagram. Na tym zresztą lista internetowych gigantów walczących ze „szczepionkową dezinformacją” się nie kończy. Amazon zdecydował o usunięciu z oferty książek podważających zasadność szczepień. W serwisie Pinterest nie można wyszukać tego typu treści. Teraz do tego grona dołączył także MailChimp, platforma umożliwiająca wysyłanie newsletterów, jeden z liderów w branży e-mail marketingu.

 „Pełna informacja i wolność wyboru”

Zwolennicy szczepień decyzji internetowych gigantów przyklasną. Co jednak do powiedzenia mają ci, w których uderzono bezpośrednio? Pytamy o to Justynę Sochę z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP (NOP – niepożądany odczyn poszczepienny). – Wszelkie próby ocenzurowania głosu lekarzy, rodziców czy dziennikarzy w kwestii możliwego ryzyka czy skuteczności szczepień przynoszą odwrotny skutek. Przewrotnie odpowiem, że faktycznie proepidemikiem czy antyszczepionkowcem jest każdy, kto podejmuje próbę uciszenia ich głosu. To nie budzi zaufania – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie.

Czy rtęć w szczepionkach jest szkodliwa?

Internautów oraz rodziców decyzja YouTube’a i Facebooka – czego można się było spodziewać – podzieliła. „Jestem za” – to głos jednego z komentujących. Agnieszka, mama dwóch kilkuletnich synków, również popiera taktykę serwisów. – Szczepię swoje dzieci i wydaje mi się, że szerzenie dezinformacji może być bardzo szkodliwe, zwłaszcza dla rodziców, którzy nie dysponują medyczną wiedzą i muszą na czymś polegać.

Nie wszystkim jednak próba cenzurowania treści się podoba. „W przypadku niektórych promowanych ostatnio szczepionek NIE MA rzetelnych danych naukowych potwierdzających ich absolutne bezpieczeństwo i skuteczność, więc autor nawet rzetelnego materiału na ten temat zostanie zdyskryminowany finansowo, a jego film ukryty dla szerszej publiczności. W imię czego? Wątpliwości i krytyczny stosunek do badań i danych to podstawa rzetelnej wiedzy” – pisze jeden z internautów. „Blokowane jest to, co jest niewygodne” – dodaje inny internauta.

Z tymi opiniami z pewnością zgodziłaby się Justyna Socha, według której rodzice otrzymują właśnie jednoznaczny przekaz: coś jest na rzeczy, skoro nie wolno o tym rozmawiać. – Podobnie jak nas do założenia stowarzyszenia STOP NOP zmobilizowały grzywny przymuszające do szczepień nakładane wtedy przez sanepid, podobnie teraz zacznie rozrastać się swego rodzaju ruch oporu dzielący się wiedzą niewygodną dla pewnych środowisk. Nie tędy droga – mówi. I sumuje: – Nasze postulaty są proste. Najkrócej można je określić czterema słowami. Pełna informacja i wolność wyboru. To nic innego jak prawa człowieka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.