W leczeniu depresji lek przeciwzapalny jest tak samo skuteczny jak przeciwdepresyjny? O tak zwanej zapalnej teorii depresji rozmawiamy z profesorem Piotrem Gałeckim
W jednym z badań porównano działanie leku przeciwdepresyjnego z silnym niesteroidowym środkiem przeciwzapalnym. Wnioski były zaskakujące: oba leki mają podobną skuteczność. Co z tego wynika dla osób cierpiących na depresję (zwłaszcza tych z Hashimoto lub innymi chorobami autoimmunologicznymi)? Wyjaśnia psychiatra prof. Piotr Gałecki.
Jako jeden z niewielu specjalistów w kraju zajmuje się tzw. teorią zapalną depresji, wedle której jedną z przyczyn depresji są procesy zapalne występujące w organizmie. Prof. Piotr Gałecki – kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii i najczęściej cytowany praktykujący psychiatra w Polsce – tłumaczy, skąd tak częste występowanie depresji z chorobami autoimmunologicznymi. Wyjaśnia też, dlaczego wnioski płynące z najnowszych badań dają nadzieję osobom z depresją lekooporną.
Anna Jastrzębska: Gdybym miała zdiagnozowaną depresję, powinnam łykać aspirynę?
Prof. Piotr Gałecki: Aspiryna na depresję na pewno nie zaszkodzi. Jednak nie można mówić, że jest to lek, który leczy depresję; nie zalecałbym jego stosowania.
Kiedyś użył pan sformułowania, że depresja to coś jakby chroniczna infekcja organizmu.
Rzeczywiście użyłem takiego porównania, ono obrazowo pozwala zrozumieć, o czym mowa. Przy czym infekcja oznacza coś, co jest z zewnątrz…
A problem jest wewnątrz?
Wszystkie aktualne badania pacjentów, którzy cierpią na zaburzenia depresyjne, wykazują, że występuje u nich mobilizacja części prozapalnej układu immunologicznego. Najnowsze badania wskazują, że istotną rolę w patofizjologii depresji lekoopornej odgrywa mobilizacja przeciwciał tzw. szlaku Th17. I w tym szlaku upatruje się przyszłego celu terapeutycznego, badając leki o innym mechanizmie działania niż klasycznie stosowane leki przeciwdepresyjne.
Szlak Th17 odpowiada bowiem również za patofizjologię chorób autoimmunologicznych. Stąd tak częste występowanie depresji ze stwardnieniem rozsianym, wirusowym zapaleniem wątroby, chorobami takimi jak reumatoidalne zapalenie stawów, łuszczycowe zapalenie stawów, całą dużą grupą chorób autoimmunologicznych dermatologicznych.
Z Hashimoto też?
Choroba Hashimoto jest także chorobą autoimmunologiczną, przy czym mobilizacja przeciwciał szlaku Th17 jest tu relatywnie mała. Manifestacja obniżonym nastrojem i zespołem depresyjnym jest więc rzadsza i mniejsza niż w reumatoidalnym zapaleniu stawów czy stwardnieniu rozsianym.
Ale faktycznie choroba Hashimoto jest jednym z czynników ryzyka lekooporności depresji. Jeśli ktoś ma Hashimoto i depresję, to możemy się spodziewać, że w podstawowym schemacie działania leki przeciwdepresyjne mogą się okazać nieskuteczne.
Czyli jeśli mam Hashimoto i depresję, to już zawsze będę cierpieć?
Nie. To nie oznacza, że nie uda nam się osiągnąć remisji choroby. Natomiast posiadanie choroby autoimmunologicznej jest zawsze czynnikiem nawrotowości depresji. Możemy się spodziewać, że gdy osiągniemy remisję i będziemy stosować lek przeciwdepresyjny przez odpowiedni okres czasu w leczeniu podtrzymującym, po odstawieniu go po pewnym czasie może nawrócić epizod depresyjny. I to wcale nie z powodu problemów psychologicznych, środowiskowych, kryzysów w życiu zawodowym, społecznym czy rodzinnym.
A dlaczego?
Dlatego, że w organizmie cały czas trwa mobilizacja układu immunologicznego.
Skąd w ogóle bierze się powiązanie układu odpornościowego z zaburzeniami depresyjnymi?
Ten związek kształtuje się w życiu płodowym i pierwszych latach życia. Uważa się, że to dzieje się do 3. roku życia i jest związane z rozwojem układu nerwowego i immunologicznego w tym samym czasie. Układ immunologiczny jest ważny dla przekaźników, które regulują funkcjonowanie nastroju i emocji w ośrodkowym układzie nerwowym, czyli m.in. serotoniny. Serotonina produkowana jest w naszym organizmie z tryptofanu, czyli aminokwasu egzogennego, który musimy dostarczyć z pożywieniem. I teraz: jeśli z jakiegokolwiek powodu nastąpi wzrost ekspresji interleukiny 1, 6, interferonu…
Czyli białek pobudzających komórki układu odpornościowego do określonych reakcji?
Można tak powiedzieć. Jeśli nastąpi wzrost ich ekspresji, to ten tryptofan, z którego ma być produkowana serotonina, kradziony jest do innego szlaku. Produkowane są katabolity tryptofanu, które nie mają żadnego znaczenia, jeśli chodzi o regulację nastroju. Tu warto wspomnieć, jak działają nowoczesne leki przeciwdepresyjne. One nie produkują serotoniny, lecz powodują, że następuje tzw. inhibicja wychwytu zwrotnego tego neuroprzekaźnika.
Wyjaśnijmy: inhibicja to inaczej zahamowanie lub opóźnienie jakiegoś procesu.
W dużym uproszczeniu polega to na tym, że serotonina, która wychodzi z neuronu do szczeliny synaptycznej, żeby przekazać sygnał następnemu neuronowi, jest potem rozkładana i wchłaniana z powrotem do neuronu. Inhibitor wychwytu zwrotnego powoduje, że ta serotonina nie jest wchłaniana. Po pewnym czasie, gdy kolokwialnie mówiąc, nazbiera się odpowiednia ilość serotoniny w szczelinie synaptycznej, układ neuroprzekaźników zaczyna działać prawidłowo i mijają objawy depresji. Dlatego leki przeciwdepresyjne działają z pewnym opóźnieniem, około dwutygodniowym.
Co się stanie, gdy odstawimy antydepresant?
Gdy mamy chorobę Hashimoto, ten tryptofan jest cały czas kradziony. Jeśli przyjmowaliśmy lek przeciwdepresyjny, który hamował wychwyt zwrotny, na jakiś czas serotoniny wystarczy. Ale gdy lek przestaniemy przyjmować, wychwyt w końcu wróci do podstawowego poziomu i będą nawracały epizody depresyjne. Dlatego często, gdy dziennikarze zadają pytania o to, czy depresję można wyleczyć, odpowiedź brzmi: można wyleczyć epizod depresyjny. Jeśli jednak mamy czynnik ryzyka nawrotowości depresji, to ona może wrócić. To jest tak, jakby zadać pytanie: czy można wyleczyć zapalenie płuc? Oczywiście można. I ono u pewnych osób ono może nigdy się już nie pojawić. Ale jeżeli mamy chorobę, która z jakiegoś powodu powoduje obniżenie odporności, np. w infekcję grypopodobną czy astmę, to zapalenie płuc będzie wracało. Z depresją jest podobnie.
Skoro wiadomo już, że depresja ma związek z chorobami o podłożu zapalnym, to dlaczego nie leczy się jej lekami przeciwzapalnymi?
Były prowadzone takie badania. Było np. badanie, często cytowane, przeprowadzone przez doktora Müllera z ośrodka w Monachium, gdzie porównano działanie leku przeciwdepresyjnego z celekoksybem, silnym niesteroidowym preparatem przeciwzapalnym. Okazało się, że ten lek przeciwzapalny jest tak samo skuteczny jak lek przeciwdepresyjny.
No więc dlaczego dotąd nie wprowadzono tych leków do walki z depresją?
Otóż dlatego, że leki przeciwdepresyjne – fluoksetyna, citalopram, tetralina – same w sobie też działają przeciwzapalnie. Przy czym tych preparatów nie można łączyć z klasycznymi lekami niesteroidowymi przeciwzapalnymi. Z uwagi na to, że receptory serotoninowe znajdują się też na płytkach krwi, mogłoby dojść do poważnych konsekwencji hematologicznych, tzn. zaburzeń krzepnięcia. Pozostaje to więc obserwacją kliniczną, istotną dla przyszłych badań, ale trudno do leczenia danej jednostki chorobowej wprowadzać na rynek nowy lek, jeśli istnieje już lek bezpieczny i skuteczny.
W takim razie co zmienia wiedza, że depresja ma związek ze stanem zapalnym w organizmie?
Nie jest tajemnicą, że w drugiej fazie badań klinicznych są już preparaty biologiczne, które działają na układ immunologiczny. Czyli te same leki, które są stosowane teraz w chorobach reumatoidalnych, mogą być przydatne w leczeniu depresji. Wszystkie obserwacje potwierdzają, że leki te poprawiają nastrój i działają przeciwlękowo u pacjentów, którzy przyjmują je w podstawowym wskazaniu, czyli reumatoidalnym zapaleniu stawów. Na pewno jest to więc kierunek badań, który wyznacza nowy cel terapeutyczny dla pacjentów.
Leki przeciwdepresyjne są lekami bardzo bezpiecznymi i skutecznymi. One działają u 70 proc. pacjentów – po trzech miesiącach stosowania osiągamy remisję, czyli ich skuteczność jest większa niż skuteczność antybiotyków w ich własnym wskazaniu. Ale problemem jest te 30 proc. pacjentów. Bo jeżeli w Polsce codziennie lek przeciwdepresyjny przyjmują 2 mln dorosłych osób, a 30 proc. ma depresję lekooporną, to znaczy, że 600 tys. Polaków jest cały czas chorych.
To tak, jakby chorował prawie cały Wrocław.
Dokładnie. Najgorszym powikłaniem depresji jest samobójstwo. Najnowsze dane z komendy głównej policji, które niedawno dostałem, pokazują, że w 2019 r. w Polsce było 5255 samobójstw. To też już jest miasteczko. A przecież musimy pamiętać, że samobójstwo jednej osoby to jest tragedia całej rodziny, więc tę jedną osobę należałoby pomnożyć co najmniej razy 4. Dlatego pomoc pacjentom z depresją lekooporną jest tak istotna. I w tym kierunku – żeby reagować na układ immunologiczny – będą szły leki przeciwdepresyjne.
Zobacz także
„Na pierwszy plan wybija się ogromny żal do matek i innych najbliższych. W wielu wypadkach wiedzieli, co się dzieje, ale nic nie robili” – mówią autorki książki „Molestowane. Historie bezbronnych”
Rak. Jak zorganizować sobie życie po diagnozie? Rozmowa z psychoonkolog Mileną Dzienisiewicz
„Już sześciolatki potrafią czuć się mniej mądre od chłopców” – alarmuje autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki?”
Podoba Ci się ten artykuł?
Polecamy
„Przez pół roku płakałam w poduszkę – widziałam, że moje dziecko potrzebuje pomocy, ale nikt tego nie zauważa”. Była w „czarnej dziurze”, teraz wyciąga z niej rodziców dzieci z niepełnosprawnością
Kate Winslet: W dojrzałym wieku stajemy się bardziej kobiece, silniejsze i seksowne. Odnajdujemy swój głos
Michalina: „Czasem fantazjowałam o tym, że rozumiem matematykę. Ale częściej rano wymiotowałam ze strachu”. Czym jest HMA?
„A wy wiecie, kogo trzymacie pod ramię? Anioła”. O Wojciechu Aniele, który nie czekając na interwencję z nieba, ruszył na pomoc powodzianom
się ten artykuł?