Przejdź do treści

„Brak feminatywów spycha kobiety ze społecznego krajobrazu” – uważają twórczynie projektu FemaleSwitcher

FemaleSwitcher
Twórczynie projektu FemaleSwitcher / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Brak żeńskich końcówek przez niektórych nazywany jest błahostką, a tak naprawdę ma ogromny wpływ na rozwój dziewczyn i kobiet. Tę zależność zauważyły twórczynie FemaleSwitcher – narzędzia, dzięki któremu feminatywy mają na dobre rozgościć się w języku polskim. 

Językowa niesprawiedliwość

Przeglądając ogłoszenia o pracę, można odnieść wrażenie, że na większość stanowisk poszukiwani są mężczyźni. Czytamy, że firma potrzebuje informatyka, dziennikarza, kucharza, programisty. Pracodawcy pewnie często nie zastanawiają się nad tym, jakiej formy używają.

Podobnie, gdy widzimy teksty o studentach czy uczniach. Albo kiedy wyjmujemy ulotkę leku i znajdują się w niej same męskoosobowe formy. Lub gdy idziemy do kina. Wystarczy, że w grupie będzie choć jeden mężczyzna i odruchowo powiemy, że „byliśmy” na filmie, a nie „byłyśmy”.

Świat jest skrojony pod mężczyzn. Świetnie pokazuje to, chociażby książka „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez. Możemy w niej przeczytać na przykład o manekinach używanych do testów zderzeniowych samochodów. Przez lata nie tworzono sylwetek, które przypominałyby damskie. Dalej to rzadkość. Jaki jest tego efekt? Ano taki, że siedzenia w autach są zazwyczaj zrobione w taki sposób, by jak najlepiej chroniły „przeciętnego” mężczyznę. Dla kobiet są jednak zbyt sztywne, co przy wypadku może prowadzić do poważniejszych urazów kręgosłupa.

Podobnie nie uwzględnia się specyfiki kobiecego ciała w wojskowości i innych służbach mundurowych. Raz, że wpływa to na możliwości użycia specjalistycznego sprzętu i sprawia, że ten nie działa tak, jak powinien. Dwa – kobiety kilka razy częściej cierpią na urazy układu mięśniowo-szkieletowego, mimo że sprawnością fizyczną dorównują mężczyznom.

Można sobie pomyśleć: okej, w przypadku samochodu czy wojskowości reprezentacja obu płci ma znaczenie, ale przecież jeśli chodzi o język, nie jest tak istotna. Błąd. Język kształtuje naszą rzeczywistość.

Wspomniane męskie formy, które pojawiają się w ogłoszeniach, wpływają na postrzeganie zawodów. Tworzą obraz, w którym specjalistyczne czy wysoko sytuowane stanowisko może zajmować tylko mężczyzna. Dziewczyny w trakcie socjalizacji uczą się, że nie mają co marzyć o zostaniu „matematykiem” czy „naukowcem” (sama nazwa wskazuje bowiem, że to dziedziny przeznaczone dla chłopaków). Nie kształcą się w tym kierunku, porzucają hobby związane z naukami ścisłymi, w związku z czym wciąż więcej mężczyzn wiedzie prym w tych dziedzinach. Język realnie oddziałuje na dyskryminację w codziennym życiu.

Niesprawiedliwość językową można dostrzec na przykład w Łodzi. Jedna z ulic nazywa się Aleją Włókniarzy, mimo że to zawód, który wykonywały przede wszystkim kobiety. Jak dowodzi Marta Madejska, autorka książki „Aleja włókniarek”, zepchnięcie kobiet na poziomie nazewnictwa, dobrze oddaje umniejszanie ich roli w przemyśle włókienniczym. Co przejawiało się w nierespektowaniu ich praw i wykorzystywaniu do niewolniczej wręcz pracy.

Dominik Haak

FemaleSwitcher: z męskiego na żeńskie

Wpływ języka na życie kobiet zauważyły twórczynie narzędzia o chwytliwej nazwie FemaleSwitcher. Piątka kobiet stworzyła projekt, który wygrał Hackathon. Turniej, w którym zespoły dziewczyn tworzyły propozycje innowacji mających spowodować, że świat stanie się nieco równiejszym miejscem.

FemaleSwitcher ma sprawić, że w przestrzeni internetowej w końcu pojawi się więcej feminatywów. To rozszerzenie do przeglądarek, które ma automatycznie zmieniać męskie końcówki na żeńskie. Będzie działać jak tłumacz, tyle że w obrębie jednego języka.

Produkt jest zaprogramowany tak, by nie dokonywać zmian, kiedy tekst opowiada o konkretnym mężczyźnie. Algorytm wykrywa, gdzie feminatywy są potrzebne. Rozszerzenie będzie do pobrania za darmo ze sklepów dedykowanych poszczególnym przeglądarkom. Działanie FemaleSwitcher można sprawdzić na stronie o tej samej nazwie.

W efekcie działania rozszerzenia użytkowniczki sieci będą mogły w końcu poczuć, że to przestrzeń także dla nich. Oswoją się z „naukowczyniami”, „raperkami” i „twórczyniami”, tym samym budując w sobie poczucie, że mogą zajmować się i tym, co stereotypowo jest postrzegane jako męskie.

Twórczynie narzędzia opowiadają nam, co było ich motywacją do zaangażowania się w projekt i jak feminatywy lub ich brak wpływa na ich życie.

Natalia Stępniak/ Archiwum prywatne

Natalia Stępniak/ Archiwum prywatne

Natalia Stępniak

Natalia Stępniak, specjalistka ds. komunikacji

Jako osoba zawodowo zajmująca się komunikacją w kanałach cyfrowych, zwracam uwagę na język, jakim posługują się osoby tworzące treści w internecie. Niska inkluzywność to coś, co obserwuję od lat, codziennie widując reklamy, teksty blogowe czy content na stronach www, gdzie język dostosowany jest do odbiorców, nie do odbiorczyń. Mało kto pisząc ma świadomość tego, że w polskiej sieci mamy więcej użytkowniczek niż użytkowników. Uderza skala tego problemu – osoby tworzące treści w internecie “chodzą na skróty”, wybierając wygodne rozwiązania i utarte schematy, które funkcjonują od lat i dotąd nie stanowiły problemu. Przeszkodą na drodze do  wyrównania szans jest również niska świadomość problemu. Edukacja w tym obszarze mogłaby sporo zmienić.

Pomysł na rozwiązanie technologiczne, które zajęłoby się tym problemem, miałam w głowie od lat, tylko wcześniej nie wybrzmiał jako konkretny projekt, którym można by się zająć. Tym, co sprowokowało mnie do działania była informacja o hackathonie HACK4GIRLZ, organizowanym przez Geek Girls Carrots. Kiedy zobaczyłam, jakie jest przesłanie tego wydarzenia – kodujemy dla dziewczyn, dla ich pewności – nie miałam żadnych wątpliwości, że to jest właśnie ten moment, aby ideę zacząć przekształcać w coś namacalnego, w technologiczne rozwiązanie, które ma szansę nieść realną pomoc.

Razem z grupą fantastycznych dziewczyn udało mi się stworzyć podstawy projektu, który ma uczynić internet przyjaźniejszym – najpierw dla dziewczyn, kobiet oraz osób identyfikujących się z płcią żeńską, a w kolejnym kroku dla wszystkich. Zaczynamy od rozszerzenia przeglądarkowego FemaleSwitcher, którego zadaniem jest zamieniać męskie formy fleksyjne na żeńskie oraz popularyzować feminatywy. W dalszej perspektywie zamierzamy skoncentrować się na rozwiązaniu dla firm i osób tworzących treści w internecie, które będzie edukować i pomagać w tworzeniu neutralnej i przyjaznej wszystkim komunikacji, niezależnie od płci, koloru skóry czy przekonań.

Ula Machowska/ Archiwum prywatne

Ula Machowska/ Archiwum prywatne

Ula Machowska, programistka

Wierzę, że ten projekt może zmienić rzeczywistość. Teraz świat skonstruowany jest tak, że dziewczynki około 6 roku życia tracą pewność siebie i poczucie, że mogą zajmować się, czym tylko chcą. Wcześniej nie dostrzegają tak mocno różnic między sobą a chłopcami. Jednak pod koniec przedszkola lub na początku podstawówki wpadają w myślenie, że nie mogą się zajmować matematyką, bo to dla chłopców. Albo, że nie wypada im interesować się pociągami czy graniem w gry komputerowe.

Trzeba z tym walczyć, żeby dziewczynki już od dzieciństwa wiedziały, że mogą być naukowczyniami czy programistkami. Oczywiście, nie każda musi nimi zostać, ale ważna jest sama świadomość, że jest taka opcja.

Marzy mi się, żeby kobiety w technologiach stały się czymś oczywistym. Sama studiowałam mechatronikę i na roku miałam tylko trzy koleżanki. Na 176 osób. Byłyśmy przez to często zbywane, traktowane jak maskotki czy dziewczyny, które próbują złapać męża… A przecież tak naprawdę byłyśmy silnymi kobietami, które po prostu interesują się mechatroniką.

Joanna Ambroz/ Archiwum prywatne

Joanna Ambroz/ Archiwum prywatne

Joanna Ambroz, artystka, projektantka graficzna

W mojej działalności artystyczno-projektowej zgłębiam temat emocji, miłości i seksualności. Chcę, aby kobiety i mężczyźni byli traktowani jako osoby wrażliwe, zwracające wzajemnie uwagę na swoje potrzeby. Przykładem działań w tym kierunku jest plakat stworzony przy okazji akcji #sexedpl czy okładka książki „Dochodzę” Roberty Rossi wydanej przez Znak.

W trakcie tworzenia projektu dla FemaleSwitcher moim punktem zaczepienia była pozbawiona infantylizacji kobiecość. Odrzuciłam typowe pojmowanie „dziewczęcości” jak kolor różowy, kokardki czy kwiatki. Zdecydowałam się na symbol przedstawiający waginę, który jako jedyny jest totemem kobiecości. Bez zbędnego zmiękczania ukazuje siłę płynącą z naszej płci. Kolejnym skojarzeniem znaku jest myszka komputerowa oraz pióro wieczne – co odwołuje się do koncepcji wtyczki. Kolory to silnie wibrujące ze sobą barwy – czerwień i fiolet.

Julita Paprotna/ Archiwum prywatne

Julita Paprotna/ Archiwum prywatne

Julita Paprotna, redaktorka, polonistka

Jestem polonistką i przy FemaleSwitcher zajmuję się warstwą językową. Często mówi się, że język działa jak sejsmograf – wychwytuje i rejestruje wszelkie zmiany społeczno-kulturowe. Obecnie coraz mocniej słyszymy głos osób, które chcą żyć w społeczeństwie równych praw i szans. Symbolem tego jest między innymi powrót feminatywów. Mówię „powrót”, bo na początku XX wieku były one powszechne i dziwnym było raczej ich nieużywanie. Za czarny PR żeńskich końcówek odpowiada propaganda PRL-u. Dopiero wtedy feminatywy zaczęły znikać z polszczyzny.

Doświadczenia poparte badaniami naukowymi pokazują, że używając przede wszystkim form męskich, spychamy kobiety ze społecznego krajobrazu i zmniejszamy ich szanse rozwojowe. Często rodzaj męski i wyobrażenia o mężczyznach występują jako domyślne. Gdy słyszymy „polska reprezentacja w piłce nożnej”, to mamy przed oczami raczej męską reprezentację. A przecież nasze piłkarki także odnoszą sukcesy na boisku. Kategoria ogólna domyślnie określa mężczyzn, nikt nie mówi o „męskiej reprezentacji piłki nożnej”, jedynie przy piłkarkach dodajemy określenie dotyczące płci. Podobnie, kiedy mówimy „profesor” czy „naukowiec”, to wyobrażamy sobie jakiegoś nobliwego dżentelmena. Dopiero feminatywy przypominają nam, że w świecie nauki są obecne kobiety.

Chciałabym, żeby komunikacja w przestrzeni publicznej stawała się coraz bardziej inkluzywna, włączając w grono odbiorcze nie tylko kobiety, ale wszystkie grupy wykluczane – tak, żeby każda osoba najzwyczajniej w świecie czuła się pewnie i bezpiecznie.

Katarzyna Sobczak/ Archiwum prywatne

Katarzyna Sobczak/ Archiwum prywatne

Katarzyna Sobczak, projektantka UX/UI

Gdy szukałam pracy, to zwróciłam uwagę, że nigdzie nie ma takich słów jak „projektantka” czy „designerka”. Czułam się wykluczona. Ba, takie ogłoszenia sprawiały wręcz, że traciłam wiarę w swoje szanse, bo miałam poczucie, że do danych stanowisk odgórnie będą preferowani mężczyźni. I o ile ja jestem to w stanie w sobie przepracować, to podejrzewam, że znaczna część kobiet odpuści i nawet nie spróbuje podjąć się konkretnej pracy.

Język kreuje to, w jaki sposób myślimy i postrzegamy świat. Jeśli nie znajdujemy komunikatów zwróconych do nas, to automatycznie czujemy się wykluczone, pominięte. Ważne jest, aby zacząć wprowadzać zmiany – stąd pomysł na nasz projekt. Chcemy działać, a nie biernie przyglądać się temu, jak kobiety (osoby identyfikujące się jako kobiety) są pomijane, a nasze potrzeby ignorowane.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawienia

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?