Przejdź do treści

Protesty i presja ze strony ONZ zmusiły peruwiański rząd do zmiany stanowiska. 11-latka gwałcona przez ojczyma mogła usunąć ciążę

Demonstracje w Peru o dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji, wrzesień 2022 r. HelloZdrowie
Po interwencji ONZ 11-latka z Peru mogła usunąć ciążę z gwałtu / Zdjęcie: Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

11-letnia dziewczynka zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Przez 5 lat była wykorzystywana seksualnie przez swojego ojczyma. Jednak peruwiański sąd odmówił jej aborcji, bo – jak twierdził – „nie znaleziono śladów nasienia”. Pomogła interwencja ze strony ONZ. Milę przyjęto w weekend do szpitala w Limie i tam przeprowadzono zabieg usunięcia niechcianej ciąży – informuje agencja Reutera.

„Od samego początku deptano prawa dziewczynki”

Choć w Peru aborcja terapeutyczna, czyli przeprowadzana w sytuacji, gdy zagrożone jest zdrowie i życie matki, jest legalna od 1924 r., to tamtejszy sąd początkowo odmówił 11-latce przeprowadzenia zabiegu usunięcia niechcianej ciąży, która powstała w wyniku gwałtu. Mila (imię zostało zmienione) według policyjnego raportu była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie przez swojego ojczyma. Jej horror trwał ponad sześć lat. Mężczyzna miał gwałcić także swoją żonę oraz trójkę rodzeństwa Mili.

Po złożeniu przez matkę zawiadomienia do prokuratury oraz wniosku o aborcję dla Mili, dziewczynka w 13. tygodniu ciąży trafiła do szpitala. Jednak tamtejsi lekarze najpierw zwlekali z orzeczeniem ponad miesiąc, a 3 sierpnia uznali, że nastolatce nie zagraża niebezpieczeństwo, jest „trochę zestresowana” i chce urodzić dziecko.

„To postępowania arbitralne bez brania pod uwagę dobra dziecka” – mówiła Susana Chavez z organizacji Promsex (Ośrodek Promocji i Obrony Praw Płciowych i Reprodukcyjnych), która reprezentowała matkę i Milę. „Kiedy zażądałam dowodu, że dziewczynka naprawdę chce urodzić, lekarze odmówili. Od samego początku deptano prawa dziewczynki, robiono wszystko, by się nią nie zajęto jak należy. Mamy dowody, że urzędnicy państwowi grozili jej, jeśli będzie się upierać przy aborcji” – dodała Chavez.

Ojczym 11-latki został aresztowany, ale wymiar sprawiedliwości zwolnił go z aresztu, uznając, że „zastosowanie tego środka zapobiegawczego jest bezzasadne”, bo „nie znaleziono śladów nasienia” w ciele dziewczynki. „Niesłychane! Rzeczywiście, jak mieli znaleźć po upłynięciu kilkunastu tygodni od gwałtu” – mówił dr Hugo Gonzalez, lekarz z fundacji ONZ w Loreto.

„Wraca do zdrowia”

Sprawa 11-letniej Mili, której lekarze odmówili aborcji, wywołała oburzenie w kraju i za granicą. W pomoc dziewczynce zaangażowała się między innymi Organizacja Narodów Zjednoczonych.

„Lekarze mają obowiązek wziąć od uwagę komplikacje i inne skutki zdrowotne ciąży u 11-letniego dziecka, także dla jego zdrowia psychicznego. Ona była systematycznie gwałcona od siódmego roku życia. Ciąża jest wynikiem przestępstwa. To wszystko lekarze zignorowali” – podkreślił dr Hugo Gonzalez.

Organizacja interweniowała do władz Peru w celu zrewidowania decyzji o aborcji. Peruwiański rząd przychylił się do starań ONZ. Milę przewieziono do stolicy Limy, a lekarze państwowi zezwolili na przeprowadzenie zabiegu, o czym poinformowała agencja Reutera.

„Teraz wraca do zdrowia” – powiedziała Susana Chavez. „Doświadczenie Mili uwydatnia braki państwa w ochronie młodych ofiar wykorzystywania seksualnego” – dodała Chavez.

Według oficjalnych statystyk w pierwszej połowie 2023 roku zarejestrowano w Peru przeszło 14 tys. napaści na tle seksualnym, z czego 70 proc. dotyczyło nieletnich poniżej 17. roku życia. Zdaniem Chavez przypadków gwałtów na nieletnich jest w kraju dużo więcej.

„Szacujemy, że na każdą ciężarną dziewczynę, która trafia do szpitala, przypada co najmniej 10 ofiar wykorzystywania seksualnego” – zaznacza aktywistka.

Zdaniem organizacji walczących o prawa człowieka przypadek Mili pokazuje brak wsparcia dla nieletnich dziewcząt, które są wykorzystywane seksualnie.

Peruwiańskie władze poszukują teraz ojczyma 11-latki, który został aresztowany w lipcu, ale zwolniony z braku wystarczających dowodów. Jak podaje agencja Reutera, prezydent Dina Boluarte zażądała jego „natychmiastowego schwytania”, ale miejsce jego pobytu jest obecnie nieznane.

Źródło: reuters.com

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: