Protest pracowników ochrony zdrowia. Ane Piżl: Nie dotrę. Wygnała nas z tego kraju nienawiść do osób LGBT+
„Walczyłyśmy z żoną o trybunał, o szacunek, o aborcję, o sędziów. A teraz wyjeżdżamy. Za 4 tygodnie nie będzie nas już w Polsce. Nie spodziewam się już po tym kraju niczego dobrego. Ani w ochronie zdrowia, ani w szkołach, ani na granicach” – pisze na Instagramie Ane Piżl, ratownica medyczna, działaczka na rzecz społeczności LGBT+, w związku z trwającym protestem medyków.
Protest medyków. O co walczą pracownicy ochrony zdrowia?
W sobotę 11 września w południe na placu Krasińskich w Warszawie zebrali się uczestnicy protestu pracowników ochrony zdrowia. Trasa protestujących wiedzie przez Ministerstwo Zdrowia, Pałac Prezydencki i gmach Sejmu. Planowo protest ma się zakończyć przed kancelarią premiera ok. godz. 16. Tam ma zostać utworzone tzw. białe miasteczko 2.0.
Medycy walczą o:
- natychmiastową zmianę ustawy o wynagrodzeniach;
- natychmiastowe zrównanie wynagrodzeń medyków do średniej Unii Europejskiej;
- zmianę wyceny świadczeń rehabilitacyjnych;
- wyeliminowanie biurokracji;
- wzrost zatrudnienia! (w myśl zasady: nie ma medyków – nie ma leczenia)
- systemowe ubezpieczenie, które w razie niepożądanego zdarzenia medycznego i szkody pacjenta pozwala szybko sfinansować i wdrożyć rehabilitację leczniczą.
Ane Piżl: Bez wsparcia, bez poczucia bezpieczeństwa
W związku z akcją zorganizowaną przez koleżanki i kolegów po fachu Ane Piżl, ratownica medyczna, edukatorka, promotorka kultury równości, zamieściła na Instagramie osobisty wpis. (Warto w tym miejscu wyjaśniać, że Piżl nie nazywa siebie ratowniczką; zgodnie z tym, co mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie: uważa, że robienie z ratownicy ratowniczki, a z pracownicy pracowniczki to mikrodziałanie, które odbiera kobietom moc i powagę).
„Protest medyków? Nareszcie! Nareszcie idą razem lekarki i pielęgniarze. Ratownice i fizjoterapeuci. W ochronie zdrowia pełnej antagonizmów, podziałów na klasy, na personel „wyższy” i „niższy”, nareszcie coś razem” – skomentowała.
Szybko jednak przyznała, że choć cieszy ją inicjatywa, jej samej nie będzie tej soboty w Warszawie.
„Nie dotrę. Byłam jednak na ulicach stolicy non stop przez ostatnie pięć lat. Od 2016. Dzień i noc. Pod sejmem, pod pałacem prezydenckim, pod sądem najwyższym, pod policją. Walczyłyśmy z żoną o trybunał, o szacunek, o aborcję, o sędziów” – opowiada.
I wyjaśnia powód swej nieobecności na proteście medyków:
„A teraz wyjeżdżamy. Za 4 tygodnie nie będzie nas już w Polsce. Nie spodziewam się już po tym kraju niczego dobrego. Ani w ochronie zdrowia, ani w szkołach, ani na granicach. (…) Wygnała nas z tego kraju nienawiść do osób LGBT+, która staje się polską cechą narodową. I doświadczamy tego codziennie. Bez wsparcia, bez poczucia bezpieczeństwa.
Decyzja – jak tłumaczy Piżl – nie była łatwa i wiąże się z wyrzeczeniami. Liczą się jednak priorytety.
„Żal mi, bo jest w Polsce bezkres rzeczy, które kocham – od Helu po teatr. Ale lepiej nam będzie gdzie indziej” – podsumowuje z nieukrywanym żalem.
Rozwiń
Polecamy
Ratownik zabity przez pacjenta. Leszczyna: „Ta zbrodnia musi być dla nas dzwonkiem alarmowym”
Karla Sofía Gascón pierwszą transpłciową aktorką nominowaną do Oscara. Historyczny moment!
Psychiatrzy wzywają Roberta Ficę do odejścia. Ponad 100 medyków wystosowało list otwarty do premiera
Syn Jacka Braciaka musiał pozwać rodziców do sądu. „To proces bardzo upokarzający”
się ten artykuł?