Proste pytania o LGBT: EMIGRACJA
– Po pierwszych kilku tygodniach po przeprowadzce zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo byłem straumatyzowany przez życie w Polsce. Moim pierwszym odruchem, kiedy widziałem pary jednopłciowe czy osoby transpłciowe, był stres, że coś może im grozić. Dopiero po kilku miesiącach przyzwyczaiłem się, że nie muszę się obawiać, że to jest coś naturalnego – mówi Piotr Grabarczyk, bloger i dziennikarz, który w 2020 roku porzucił życie w Warszawie i wraz ze swoim partnerem przeprowadził się do Barcelony.
Ewa Wojciechowska: Co cię skłoniło do przeprowadzki za granicę i zostawienia swojego życia w Warszawie?
Piotr Grabarczyk: O przeprowadzce myśleliśmy z moim partnerem od dłuższego czasu. Rozważaliśmy wyjazd z kraju jako perspektywę na przyszłość, uzależnialiśmy ją w dużej mierze od sytuacji politycznej w Polsce. Kiedy przyszła pandemia COVID-19, siłą rzeczy wszystko zostało wstrzymane. Myśl o wyjeździe powróciła, kiedy nasz przyjaciel, który mieszkał w Barcelonie od kilku lat, odezwał się do nas z informacją o mieszkaniu do wynajęcia w tym mieście na czas wakacji. Zasugerował nam, żebyśmy przyjechali na taki „okres testowy” i zobaczyli co dalej. I taki był też pierwotny plan. Wydarzenia z kampanii prezydenckiej w 2020 roku sprawiły, że uznaliśmy, że przeprowadzamy się na poważnie, bez żadnego okresu testowego. Była to z pewnością emocjonalna decyzja, szczególnie, że wyjechaliśmy tak naprawdę bez większego przygotowania czy choćby podstawowej znajomości języka.
Co szczególnie oburzyło cię w tej kampanii?
Kampania prezydencka była zwieńczeniem nagonki na osoby LGBTQA+, która odbywała się już od dłuższego czasu w Polsce, a w czasie lockdownu stała się szczególnie dotkliwa. Tym, co przelało czarę goryczy, było podpisanie przez prezydenta „Karty Rodziny”. W dokumencie tym znalazły się bowiem takie podrozdziały jak „ochrona dzieci przed ideologią LGBT” czy „obrona instytucji małżeństwa”. Wyrażono również brak zgody na związki formalne osób LGBTQA+ i adopcję przez pary homoseksualne.
”Słyszę czasami zarzuty, że uciekłem. To dokłada drewienka pod ten ogień tęsknoty i może nie tyle kwestionowania decyzji o przeprowadzce, co poczucia, że może miałem jakąś powinność, której nie wypełniłem”
W Hiszpanii małżeństwa osób tej samej płci zostały zalegalizowane w 2005 roku. Czujesz tę różnicę, gdy spacerujesz po ulicach Barcelony ze swoim chłopakiem?
Czasami odnoszę wrażenie, że jestem jedyną osobą, która w jakikolwiek sposób reaguje, widząc pary jednopłciowe czy osoby transpłciowe swobodnie okazujące sobie uczucia – wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić, mimo że mieszkam w Barcelonie od prawie roku. To cały czas jest dla mnie tak radosny widok, że uśmiecham się albo przyglądam.
Oczywiście homofobia i transfobia są obecne również w Hiszpanii i co jakiś czas słyszy się o atakach na osoby LGBTQA+. Walka z tym nigdy nie będzie skończoną pracą i każdy taki incydent o tym przypomina. W Hiszpanii jednak poparcie dla praw osób LGBTQA+ jest bardzo wysokie i to widać na co dzień. Na ulicach panuje totalna różnorodność, ludzie swoim ubiorem przełamują stereotypy płciowe i nikt nie odwraca od nich wzroku ani nie przygląda się im natarczywie. No dobrze, ja się przyglądam, ale mam nadzieję, że się tego wkrótce oduczę. (śmiech)
Poczułeś w Hiszpanii wewnętrzny spokój, że możesz okazywać uczucia swojemu partnerowi?
To kolejna rzecz, której nie sposób opisać. Przez pierwszych kilka tygodni po przeprowadzce zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo byłem straumatyzowany przez życie w Polsce. Kiedy widziałem pary jednopłciowe czy osoby transpłciowe, stresowałem się, że coś może im grozić. To są takie odruchy w postaci odwracania się, sprawdzania, czy nikt nie czai się z jakimś złym zamiarem. Dopiero po kilku miesiącach przyzwyczaiłem się, że nie muszę tego więcej robić, że to jest coś naturalnego. Sam, trzymając za rękę swojego chłopaka w przestrzeni publicznej, nie muszę sprawdzać, czy jest do tego „czyste pole”. Nie przypominam sobie sytuacji, żebym kiedykolwiek spokojnie szedł za rękę ze swoim chłopakiem nawet przez Warszawę, która wydaje się taką zieloną wyspą na tle reszty kraju. Poza tym nawet jeśli w rzadkich momentach okazywaliśmy sobie jakieś czułości, to i tak żaden z nas nie cieszył się z tej chwili, tylko zastanawiał się i rozglądał, czy na pewno jesteśmy w tej sytuacji bezpieczni. Tutaj schodzi z człowieka ten ciężar.
W Polsce czułeś się zagrożony?
Miałem to szczęście, że nigdy nie doszło do sytuacji przemocowej z moim udziałem, jednak wielokrotnie dochodziło do wyzwisk i sytuacji, w których nie czułem się bezpiecznie. Ten stres zawsze był obecny. Niestety, moi znajomi nieraz padali ofiarami ataków, a to też wywiera wpływ na osoby, które agresji nie doświadczyły. Wiadomo, że każdego z nas może spotkać podobna eskalacja przemocy.
Paradoksalnie, jedna z najbardziej nieprzyjemnych sytuacji, jakie mnie spotkały, wydarzyła się przed przeprowadzką i miała miejsce na osiedlu, na którym mieszkałem.
To znaczy?
Przed wyjazdem zostawiłem pod śmietnikiem parę rzeczy do rozdania, których nie mogłem ze sobą zabrać. Wśród nich był karton z tęczowymi gadżetami uzbieranymi przez lata, typu koszulki, biuletyny, materiały edukacyjne. Nie chciałem ich wyrzucać, miałam nadzieję, że komuś się przydadzą. Nie mogłem uwierzyć, gdy zobaczyłem, że ktoś napisał na kartonie dużymi, drukowanymi literami: „SPALIĆ”. To mnie mocno uderzyło, bo musiał to zrobić któryś z moich sąsiadów. Z pewnością często mijałem tego człowieka i prawdopodobnie mówiliśmy sobie „dzień dobry”. Byłem już spakowany i gotowy do lotu, więc tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję.
Wśród twoich znajomych jest dużo osób, które również zastanawiają się nad emigracją?
Nie ukrywam, że moja nagła wyprowadzka wiele osób do tej decyzji zbliżyła. Wyobrażenia o emigracji są różne, z reguły jednak wydaje się to bardzo skomplikowaną operacją, poza zasięgiem naszych możliwości, finansów. Oczywiście nie każdy może sobie na to ostatecznie pozwolić, ale kiedy ktoś z grona znajomych przenosi się do innego kraju i udowadnia, że nie jest to takie trudne, to człowiek dostaje napędu.
Czujesz czasem wyrzuty sumienia, że nie ma cię w Polsce? Wcześniej dość mocno angażowałeś się w walkę o prawa dla osób LGBTQA+.
Oczywiście, że tak. W czerwcu w Polsce odbyła się Parada Równości, wydarzenie, które jest naszym świętem odbywającym się raz w roku. Czułem się źle, że mnie nie ma na miejscu, bo uwielbiam ten dzień i zawsze go świętowałem. Ktoś może pomyśleć, że to zwykły przemarsz czy impreza, ale faktycznie atmosfera Parady Równości sprawia, że czujesz się wreszcie u siebie. Możesz ubrać się, jak chcesz, wychodzisz na ulicę i masz poczucie jedności ze wszystkimi, którzy są obok. To jest naprawdę coś niesamowitego, nie do podrobienia. Brakuje mi tego.
Wyrzuty sumienia odczuwam też szczególnie wtedy, kiedy w Polsce dzieje się coś niedobrego, co dotyczy osób LGBTQA+ (a niestety dzieje się tak regularnie). Tuż po moim wyjeździe doszło do zamieszek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i będąc w Barcelonie, byłem tymi wydarzeniami mocno zaaferowany. To był pierwszy albo drugi tydzień mojego pobytu tutaj. Poczułem wtedy – i było to bardzo nieprzyjemne uczucie – że w pewnym sensie sam odebrałem sobie sprawczość i nie będę mógł się już angażować w problemy osób LGBTQA+ w Polsce, a na pewno nie w takim stopniu, w jakim mogłem to robić, będąc na miejscu.
Nie pomagają też głosy niektórych osób obserwujących moją działalność w sieci, ich pytania i czasami zarzuty, że uciekłem. To dokłada drewienka pod ten ogień tęsknoty i może nie tyle kwestionowania decyzji o przeprowadzce, co poczucia, że może miałem jakąś powinność, której nie wypełniłem.
Ostatecznie jednak mam poczucie, że to jest moje życie i moje wybory. I że chodzi w nich o mnie i moje szczęście. A ja jestem tutaj bardzo szczęśliwy.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Emma D’Arcy: „Zdecydowałom się zrobić coming out, aby pokazać młodym osobom, że jest dla nas przestrzeń i jest jej coraz więcej”
Sarah McBride pierwszą osobą transpłciową wybraną do Kongresu! „To przełomowe osiągnięcie w marszu ku równości”
Chloë Grace Moretz dokonała coming outu. „Wierzę w potrzebę ochrony prawnej, która ochroni mnie jako lesbijkę”
Tęczowy Piątek po nowemu. Warsztaty z języka inkluzywnego, przychylność dyrektorów szkół i otwartość małych miasteczek
się ten artykuł?