Przejdź do treści

Premier Islandii dołącza do strajku kobiet. „Nie będę tego dnia pracować”

Premier Islandii Katrín Jakobsdóttir solidarna ze strajkującymi kobietami - na zdjęciu przemawia w kolorowej sukience HelloZdrowie
Premier Islandii Katrín Jakobsdóttir weźmie udział w strajku i nie będzie pracować w geście solidarności z kobietami / Zdjęcie: Abdulhamid Hosbas/Anadolu Agency / Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Mieszkanki Islandii wychodzą na ulice, by walczyć m.in. o równość płacową. Kobiety w ramach protestu nie będą wykonywać żadnych prac, zarówno zawodowych, jak i domowych. W strajku udział bierze sama premier kraju Katrín Jakobsdóttir. „Okazuję w ten sposób solidarność z islandzkimi kobietami” – podkreśliła.

Premier Islandii deklaruje udział w strajku kobiet

We wtorek 24 października mieszkanki Islandii biorą udział w całodniowym strajku, który został zainicjowany przez organizacje feministyczne w celu walki z nierównymi płacami i przemocą ze względu na płeć.

W strajku udział zapowiedziały dziesiątki tysięcy kobiet, które tego dnia zrezygnowały z wykonywania swoich obowiązków zarówno zawodowych, jak i domowych, aby „pokazać znaczenie ich wkładu w społeczeństwo”. Przewiduje się, że może to sparaliżować sektory gospodarki, w których pracują, tj. opiekę zdrowotną i edukację. Kobiety stanowią bowiem 94 proc. personelu islandzkich przedszkoli i około 80 proc. pracowników największego szpitala w kraju.

Swój udział w strajku potwierdziła również premier Islandii Katrín Jakobsdóttir, która w geście solidarności z islandzkimi kobietami też nie przyjdzie do pracy.

„Nie będę tego dnia pracować i oczekuję, że tak samo zrobią pozostałe kobiety w rządzie” – ogłosiła w wywiadzie dla islandzkiego dziennika Morgunblaðið.

Magda Mołek / zdj. Łukasz Sokół

Strajk kobiet w „raju równości”

„O Islandii mówi się jak o raju równości” zauważa Freyja Steingrímsdóttir, jedna z organizatorek strajku, dyrektorka ds. komunikacji w Islandzkiej Federacji Pracowników Publicznych. Rzeczywiście, Islandia uznawana jest za światowego lidera w dziedzinie równości płci i od 14 lat zajmuje pierwsze miejsce w rankingu Global Gender Gap Report Światowego Forum Ekonomicznego. Niestety nadal w wielu zawodach kobiety zarabiają o 21 proc. mniej niż mężczyźni, a ponad 40 proc. kobiet doświadczyło przemocy ze względu na płeć lub seksualnej. To główne powody, dla których islandzkie organizacje feministyczne zwołały „Kvennafrí”, czyli Dzień Wolny Dla Kobiet.

Strajk ma na celu wezwanie do likwidacji różnic w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn m.in. poprzez ujawnianie zarobków w dziedzinach zdominowanych przez panie. Ma także zmobilizować do podjęcia działań przeciwko przemocy ze względu na płeć. Organizatorzy strajku podkreślają, że zawody tradycyjnie kojarzone z kobietami, takie jak sprzątanie czy opieka, są nadal niedoceniane i nie płaci się za nie wystarczająco dużo.

„Nie do tego dążą kobiety na całym świecie” — podkreśliła Freyja Steingrímsdóttir..

Data strajku nie jest przypadkowa. Demonstracja w stolicy kraju Reykjavíku i zgromadzenia w innych mniejszych miejscowościach organizowane są z okazji rocznicy wydarzeń sprzed 48 lat. 24 października 1975 r. miał miejsce tzw. długi piątek (Kvennafrídagurinn), kiedy to 90 proc. Islandek odmówiło pracy. Protesty kobiet ostatecznie doprowadziły do głębokich zmian. Ówczesny parlament przyjął m.in. ustawę o równych płacach. Ponadto, jak powiedziała w rozmowie z BBC w 2015 r. była prezydent Islandii Vigdís Finnbogadóttir, strajk z 1975 r. był „pierwszym krokiem na drodze do emancypacji kobiet w Islandii”. Finnbogadóttir podkreśliła, że miał on znaczący wpływ na to, że w 1980 r. została pierwszą kobietą na świecie wybraną w demokratycznych wyborach na głowę państwa.

 

Źródło: guardian.com, bbc.com

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: