Przejdź do treści

„Polityka potrafi nieźle namieszać – to taki emocyjny mikser”. Jak żyć razem, mając inne poglądy?

wiec polityczny, ludzie skandują - Hello Zdrowie
"Od polityki można uzależnić się równie łatwo jak od mediów społecznościowych" / Fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Poglądy polityczne nie stanowią o pełnej tożsamości człowieka, lecz tylko o jednej z jego warstw. Ktoś może mieć inne zdanie polityczne, a jednocześnie być osobą, która ugotuje ci rosół, pomoże naprawić auto i wyprowadzi twojego psa, jak zachorujesz – mówi Natalia Popławska, psycholożka i psychoterapeutka.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Interesujesz się polityką?

Natalia Popławska: Bardzo, moi pacjenci również. Dla niektórych z nich polityka to temat, który wywołuje ogień w ich sercu i burzę w głowie. Przed wyborami i tuż po nich wiele osób przychodziło do mojego gabinetu z różnymi emocjami, takimi jak złość, lęk, smutek, nadzieja czy ulga. Mimo że od głosowania minęło kilka tygodni, te emocje wciąż są ogromne. A rolą psychologa jest wspieranie pacjenta w zrozumieniu, skąd te reakcje się biorą. Bo za każdą silną emocją stoi jakaś wartość.

Co takiego jest w polityce, że potrafi silnie uzależnić, nawet te osoby, które z natury są spokojne i zdystansowane? Ostatnie miesiące pokazały, że temat wyborów na prezydenta RP potrafił rozpalić do czerwoności.

Od polityki można uzależnić się równie łatwo jak od mediów społecznościowych. Zresztą w obu przypadkach mechanizm działania jest podobny – angażowane są te same obszary mózgu, zwłaszcza te związane z ośrodkiem nagrody i systemem dopaminowym. Treści polityczne dostarczają ciągłego dopaminowego dreszczyku: afera, reakcja, dramat, zwycięstwo, porażka. Reakcje są silniejsze, ponieważ możemy mieć w tym wszystkim swój udział, zwłaszcza gdy coś udostępnimy, coś napiszemy, z kimś się pokłócimy – wtedy czujemy się ważni. Psychologia nazywa to społecznym zaangażowaniem – ale w trybie turbo.

Natalia Popławska

Natalia Popławska / Fot. archiwum prywatne

Ostatnie wybory faktycznie angażowały Polki i Polaków do tego stopnia, że często słyszałam komentarze: „Niech te wybory już się odbędą, muszę odciąć się od polityki, bo zwariuję”. Dlaczego tak wiele osób było bliskich obłędu?

To klasyczny mechanizm obronny: zaprzeczenie i wyparcie. Kiedy nasz mózg jest przebodźcowany – a kampania wyborcza to często emocjonalny Black Friday – próbuje się ratować. Włącza tryb „zamknij oczy i udawaj, że nic się nie dzieje”. To nie znaczy, że ktoś nie dba o rzeczywistość. Po prostu robi sobie psychiczny urlop. Trochę jakbyś patrzyła na reality show, ale nagle zaczynasz się zbyt mocno utożsamiać z uczestnikami i stwierdzasz: „Dobra, wyłączam, bo zaraz zacznę płakać z Kasią, która przegrała zadanie tygodnia”.

Na ile takie odcięcie faktycznie może pomóc?

To zależy, czy mówimy o pauzie, czy o ucieczce. Pauza jest zdrowa. To jak wyjście z pokoju, w którym wszyscy krzyczą – wracasz po chwili, jak ochłoniesz. Ale jeśli to ucieczka w stylu „ja się już nie interesuję niczym, wszystko jedno, co będzie” – to nie jest dobrym rozwiązaniem. Psychiczna higiena to coś innego niż całkowita rezygnacja z odpowiedzialności obywatelskiej. Odcinanie się na chwilę jest w porządku, ale na zawsze – niekoniecznie.

Marta Nawrocka - Hello Zdrowie

Wyniki głosowania pokazały, że kraj został podzielony murem, nie tylko na mapie wyborczej, ale w naszych codziennych kontaktach. Po wyborach miałam wrażenie, że wszyscy wokół zastanawiają się, kto na kogo głosował. Jak wytłumaczyć rodzinie, sąsiadom czy kolegom z pracy, że mimo różnych poglądów politycznych możemy normalnie funkcjonować?

Faktycznie, te podziały daje się odczuć nawet podczas rodzinnych uroczystości jak urodziny czy komunia. I pacjenci coraz częściej zwracają uwagę na to, że nie wiedzą, jak zachować się w takiej sytuacji. Ja zawsze tłumaczę to w ten sposób: boimy się inności – to normalne. Mózg lubi to, co znajome, przewidywalne, „nasze”. Ale poglądy polityczne nie stanowią o pełnej tożsamości człowieka, lecz tylko o jednej z jego warstw. Ktoś może mieć inne zdanie polityczne, a jednocześnie być osobą, która ugotuje ci rosół, pomoże naprawić auto i wyprowadzi twojego psa, jak zachorujesz. I że demokracja polega na tym, że możemy się różnić – i nadal żyć razem. Można się przyjaźnić mimo innych poglądów. Znam nawet małżeństwa, w których partnerzy są z różnych politycznych bajek. Jeśli relacja jest oparta na solidnym fundamencie, różnice światopoglądowe jej nie zepsują.

W jaki sposób polityka wpływa na naszą codzienność, nasze emocje, relacje z bliskimi i współpracownikami?

Polityka potrafi nieźle namieszać – to taki emocyjny mikser. Z jednej strony może mobilizować, dawać poczucie wspólnoty, sensu. Ale jest też druga strona medalu – może sprawić, że zaczniesz podejrzewać własną ciocię o zdradę ideałów, tylko dlatego, że ma inne zdanie. W relacjach, niestety, polityka często działa jak szkło powiększające – wyciąga to, co trudne. I jeśli nie mamy przestrzeni na różnice – zaczynają się zgrzyty. Dlatego warto pytać: „Co jest dla mnie ważniejsze – relacja czy racja?”. A chęć posiadania racji to jeden z największych zabójców relacji.

Danuta Hübner- Hello Zdrowie

Dlaczego kampanie wyborcze – takie jak ta ostatnia – są tak emocjonalnie wyczerpujące?

Bo to emocjonalna wojna na billboardy. Wszystko jest bardziej: dramatyczne, intensywne, zero-jedynkowe. Politycy wiedzą, że nasz mózg bardziej reaguje na lęk niż na rozsądek, więc fundują nam rollercoaster w stylu: „jeśli nie my, to koniec świata”. To z premedytacją wywoływana presja i napięcie. A my to chłoniemy, dajemy się wciągnąć w ich grę.

Jak rozpoznać, że polityka za bardzo nas pochłonęła – że przekracza granicę zdrowego zainteresowania?

To trochę jak z serialem – kiedy zaczynasz żyć fabułą bardziej niż swoim życiem, to znak, że może warto kliknąć pauzę. Zwłaszcza gdy śledzisz newsy częściej niż własne potrzeby. Gdy twój nastrój zależy od sondaży. I jeżeli zaczynasz oceniać ludzi tylko przez pryzmat ich głosów, a news o polityku porusza cię bardziej niż telefon od mamy.

Dlaczego polityka absorbuje nas do tego stopnia, że zastanawiamy się, czy sąsiad albo pani z warzywniaka jest „z nami czy przeciwko nam”?

Bo polityka to nie tylko ustawy – to wartości, światopogląd, wizja świata. A te rzeczy są bardzo głęboko osadzone w naszej tożsamości. Głosowanie staje się deklaracją: „kim jestem, co jest dla mnie ważne, z kim się utożsamiam”. A skoro tak, to łatwo poczuć, że ktoś „z innej opcji” atakuje nie tylko poglądy, ale mnie jako człowieka. I wtedy wchodzi mechanizm my–oni. A przecież pani z warzywniaka dalej ma najlepsze pomidory, niezależnie od listy, na którą głosowała.

Politycy wiedzą, że nasz mózg bardziej reaguje na lęk niż na rozsądek, więc fundują nam rollercoaster w stylu: „jeśli nie my, to koniec świata”. To z premedytacją wywoływana presja i napięcie. A my to chłoniemy, dajemy się wciągnąć w ich grę

Co psychologia mówi o funkcjonowaniu w społeczeństwie mocno spolaryzowanym, jakie może ono przynieść konsekwencje?

Polaryzacja działa trochę jak życie w stanie ciągłego napięcia. Psychologicznie – zmniejsza zaufanie społeczne, nasila lęk i poczucie zagrożenia. Zaczynamy widzieć świat w czerni i bieli. Ludzie nie są już „różni”, tylko „niebezpieczni”. Taki stan w dłuższej perspektywie osłabia empatię i utrudnia wspólne działanie. A przecież psychika lubi bezpieczeństwo, dialog, współpracę. Tylko że do tego trzeba wyjść z bańki i zaprosić kogoś z innego świata na herbatę.

Co możemy zrobić, by zadbać o swoje zdrowie psychiczne w czasach napięć politycznych?

Warto dawkować informacje. Przeglądać newsy, ale nie chłonąć ich non stop. Pamiętać, że nie wszystko trzeba komentować. Zamiast kłócić się z wujkiem w komentarzach, lepiej zadzwonić do przyjaciółki albo wyjść na spacer z psem. Dbać o relacje, które są ważniejsze niż polityka. I zadawać sobie pytanie: „Czy to, co teraz czytam, naprawdę mnie rozwija, czy tylko nakręca?”. Bo troska o kraj nie wyklucza troski o siebie.

W takim razie jak wyznaczać sobie granice, jeśli polityka pojawia się wszędzie – w mediach społecznościowych, w rozmowach, w pracy?

Warto być asertywnym. Można powiedzieć: „Dzięki, ale nie chcę dziś rozmawiać o polityce, bo już mam pełną głowę”. Albo zrobić cyfrowy „przerywnik” – zablokować na chwilę polityczne treści, wyłączyć powiadomienia. Można też samemu nie zaczynać rozmów politycznych w przerwie na lunch. Praca to praca, a nie debata sejmowa.

Psychiczna higiena to coś innego niż całkowita rezygnacja z odpowiedzialności obywatelskiej. Odcinanie się na chwilę jest w porządku, ale na zawsze – niekoniecznie

I ten „polityczny detoks” naprawdę działa?

Działa, ale jak z każdym detoksem – musi być mądry. Czyli nie na zasadzie: rzucam wszystko i udaję, że nie ma świata, tylko wybieram, co i kiedy chcę wiedzieć. Przykład? Zamiast sprawdzania newsów co 10 minut, polecam raz dziennie robić przegląd mediów. Zamiast scrollowania TikToka nocą – czytanie książki. A przede wszystkim – kontakt z realnym światem, który jest dużo bardziej złożony niż komentarze pod postem polityka.

A jakie pytania warto sobie zadać, żeby się nie zatracić w podziałach?

Polecam kilka pytań – kluczy, które przyniosą nam ważne odpowiedzi. Zapytaj siebie: Czy ja naprawdę muszę mieć zdanie na każdy temat? Czy jestem w stanie przyjąć, że ktoś może myśleć inaczej i nadal być dobrym człowiekiem? Czy polityka nie stała się dla mnie wymówką, żeby nie rozmawiać o trudnych emocjach? Co jest dla mnie ważniejsze: dialog czy dominacja? No i najważniejsze pytanie: Czy to, co robię, buduje mosty, czy tylko dokłada cegły do muru?

 

Natalia Popławska – psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna.
Od lat wspiera psychologów i studentów psychologii w rozwijaniu skrzydeł – zarówno diagnostycznych, jak i terapeutycznych. Ma na koncie dziesiątki szkoleń, webinary, kursy online i ebooki, które realnie pomagają psychologom. Prowadzi swoją stronę i kanały społecznościowe, gdzie merytoryka spotyka się z memem, a autentyczność z doświadczeniem.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?