„Perfekcjonizm jest jednym z czynników, które sprzyjają rozwijaniu się niewłaściwych wzorców odżywiania” – mówi psychodietetyk Małgorzata Kaczyńska
– Napady niekontrolowanego objadania się mogą mieć różne oblicza – dla jednych będą to niewielkie porcje, dla innych prawdziwa uczta, generalnie jednak przekonanie o braku kontroli nad jedzeniem jest sygnałem alarmowym – tłumaczy psychodietetyk Małgorzata Kaczyńska, z którą rozmawiamy o tym, dlaczego kobiety, często mające ustabilizowane życie, wpadają w zaburzenia odżywiania, jak przebiega terapia u dorosłych osób i czym grozi emocjonalny stosunek do jedzenia.
Ewa Podsiadły-Natorska: Często zgłaszają się do pani gabinetu dorośli cierpiący na zaburzenia odżywiania?
Małgorzata Kaczyńska: W ciągu ostatniego roku zdecydowanie przybyło w moim gabinecie dorosłych z zaburzeniami odżywiania. Były to osoby – głównie kobiety – zarówno z objawami wskazującymi na bulimię, jak i anoreksję, ale też mające zaburzone wzorce odżywiania. Ostatnio sporo osób wykazywało zachowania żywieniowe mogące wskazywać na ortoreksję, która polega na obsesyjnej dbałości o czystość diety. Natomiast jeśli trafiają do mnie mężczyźni, to najczęściej z problemem napadowego objadania się.
Dlaczego dorosłe kobiety, często wiodące ustabilizowane życie, miewają problemy z odżywianiem? Przecież nie jest to raczej skutek braku wiedzy, jak należy się odżywiać.
Zdecydowanie nie jest to brak wiedzy. Wręcz przeciwnie – wiedza moich pacjentów dotyczących zdrowego sposobu żywienia jest imponująca! Mają oni świadomość, że zaburzenia odżywiania to nie tylko doprowadzanie się do skrajnej chudości czy prowokowanie wymiotów. Coraz częściej przychodzą do mnie pacjenci, którzy przyznają, że robią inne rzeczy, które są dla nich niepokojące.
Co więc powoduje zaburzone wzorce odżywania?
Ciężko o jedną, uniwersalną odpowiedź na pytanie, dlaczego dorosłe kobiety wpadają w ED (ang. eating disorders – przyp. red.). Spojrzałabym na to z perspektywy ogólnej, czyli skąd zaburzenia odżywiania biorą się u wszystkich – również u nastolatków. Zwykle jest to wpływ wielu czynników, m.in. kulturowych, środowiskowych, oddziaływania mediów. Do tego dochodzi aspekt rodzinny, choć akurat ten u osób dorosłych ma mniejsze znaczenie niż u ludzi młodych. Bardzo duże znaczenie mają natomiast czynniki osobowościowe. Ważne jest jednak to, że zawsze musi być jakiś czynnik wyzwalający – stres, życiowa trudność, przełomowe wydarzenie, pod wpływem którego dochodzi do uruchomienia zaburzonego wzorca odżywiania. Ten czynnik wyzwalający spycha nas z torów. Ostatnio czymś takim był lockdown i rozregulowanie stylu życia związane z wybuchem pandemii. Natomiast zachowania ortorektyczne bardzo często rozwijają się na skutek przełomowych sytuacji związanych z naszym zdrowiem.
Jak to rozumieć?
Kiedy okazuje się, że – na przykład – mamy nietolerancję pokarmową, trudności gastryczne, refluks czy dolegliwości z obszaru przewodu pokarmowego, to właśnie diagnoza często jest punktem wyzwalającym zaburzenia odżywiania. Myślimy wtedy: „Mam problem zdrowotny, muszę się zacząć zdrowo odżywiać”. Nie ma w tym oczywiście nic złego, jednak wiele osób na fali tej pozytywnej tendencji zaczyna przechylać się w stronę dysfunkcyjnych wzorców odżywiania. Rezygnują z kolejnych grup produktów, o których przeczytali, że mogą być dla nich szkodliwe.
Czy historia którejś z pacjentek z zaburzeniami odżywiania szczególnie zapadła pani w pamięć?
Pamiętam pacjentkę, która trafiła do mnie po tym, jak w wyniku bardzo nasilonej bulimii miała tak złe wyniki krwi, że musiała zostać poddana transfuzji. Kiedy coś takiego się dzieje, bezsprzecznie jest to sygnał alarmowy mówiący nam, że trzeba jak najprędzej o siebie zadbać i poszukać pomocy. Miałam też niedawno pacjentkę, która z powodu zmian w życiu wywołanych pandemią zgłosiła się do mnie, bo czuła się bardzo wyizolowana od świata, brakowało jej kontaktu z rówieśnikami, znajomymi, bliskimi. Poczucie zagrożenia i braku kontroli nad życiem wywołały u niej rozregulowanie wzorców odżywiania – od głodzenia się po objadanie się i prowokowanie wymiotów.
Czy zgodzi się pani z tezą, że w zaburzenia odżywiania często wpadają perfekcjonistki, które wszystko chciałyby mieć pod kontrolą?
Jak najbardziej się z tym zgadzam; perfekcjonizm jest jednym z czynników predysponujących do rozwinięcia się niewłaściwych wzorców odżywiania, a perfekcjonistki to osoby o dużej wrażliwości i bogatej emocjonalności, intensywnie przeżywające różne wydarzenia. Do tego dochodzi niskie poczucie własnej wartości czy niezadowolenie ze swoich osiągnięć w myśl: „Staram się, daję z siebie wszystko, ale można było zrobić to lepiej, to nie jest dość dobre”. Perfekcjonistki bardzo często biorą na siebie zbyt dużo obowiązków i są mocno nimi przytłoczone, bo wszystko starają się zrobić na sto procent – i w życiu zawodowym, i w życiu prywatnym. To stawianie sobie bardzo wysoko poprzeczki dotyczy również kwestii odżywiania i dbania o swój wygląd.
Jak leczy się zaburzenia odżywiania u dorosłych kobiet? Terapia przebiega tak samo jak u nastolatek?
Terapia jest zawsze dobierana indywidualnie. Dzieci i nastolatków leczy się inaczej niż osoby dorosłe. W terapii młodych ludzi bardzo ważną rolę odgrywa zaangażowanie w proces leczenia całej rodziny. Wyobraźmy sobie, że do psychologa trafia dwunastolatek z zaburzonymi wzorcami odżywiania – wiemy wtedy, że jeszcze przynajmniej przez kilka lat będzie on w tej rodzinie funkcjonował. Żeby więc młoda osoba mogła uzyskać odpowiednie wsparcie w walce z chorobą i by mogła zmienić nieprawidłowe wzorce, konieczna jest interwencja wobec całego systemu rodzinnego. I to jest właśnie podstawowa różnica pomiędzy leczeniem osób dorosłych a nieletnich. Jeśli pracujemy z osobą dorosłą mającą problemy z odżywianiem, to terapią objęty jest tylko pacjent.
Sama terapia może mieć różny charakter i jeden uniwersalny model pracy nie istnieje. Bardzo ważne jest to, by osoba dorosła była pod opieką zarówno psychologa, jak i dietetyka, który przekaże wskazówki żywieniowe i będzie monitorował postępy od strony dietetycznej, przeprowadzi pomiar masy i składu ciała. W zależności od indywidualnych potrzeb często jest też wskazane, żeby pacjentka skonsultowała się z psychiatrą. Zaburzenia odżywiania nierzadko współwystępują z innymi zaburzeniami takimi jak np. zaburzenia depresyjne. Gdy pacjent, choćby przez jakiś czas, wesprze się farmakoterapią, będzie miał lepsze samopoczucie, więcej energii i siły, a cały proces terapeutyczny dzięki temu będzie mógł przebiegać sprawniej. Praca zespołu specjalistów daje najlepsze efekty.
Zaburzenia odżywiania w dorosłym wieku leczy się łatwiej czy trudniej niż u osób młodych?
Trudno powiedzieć. Generalnie uważa się, że im wcześniej dana osoba rozwinęła u siebie zaburzenia odżywiania, tym łatwiej je wyleczyć. Czynnikiem sprzyjającym pracy przy ED u osób dorosłych jest to, że jak już wspomniałam, pracujemy tylko z pacjentem, a nie z całym systemem rodzinnym, którego motywacja do terapii bywa zmienna, przez co proces może przebiegać nieco trudniej. Dorośli są zwykle bardziej zmotywowani do pracy nad sobą, szukają pomocy, bo chcą się zmienić. Kiedy trafia do mnie dorosła osoba, to zwykle widzi, że jej sposób odżywiania nie służy jej, powoduje cierpienie i ograniczenia w funkcjonowaniu. Jest gotowa skorzystać z pomocy. Nastolatki natomiast często trafiają do gabinetów psychologów pod wpływem rodziców. Ich motywacja jest zewnętrzna – to rodzice chcą, a nie ja chcę się leczyć.
Dorosłe kobiety same decydują o skorzystaniu z pomocy specjalisty?
Najczęściej same, choć czasem ze wsparciem bliskich osób, które namówiły ją na skorzystanie z pomocy psychologa albo wręcz zamówiły u niego konsultację, bo tak też się zdarza. Zdecydowanie najczęściej jednak te kobiety trafiają do mnie z własnej woli. Dzięki temu z dorosłymi pacjentami pracuje się zupełnie inaczej. Są zmotywowani i gotowi uporządkować kwestie związane z zaburzonymi wzorcami odżywiania. Nastolatkowie z ED niejednokrotnie są w trudnych relacjach rodzinnych, co nie ułatwia terapii. W gabinecie od młodych pacjentów często słyszę, że ich rodzice bardziej skupiają się na tym, co ich dzieci jedzą, niż na tym, że w szkole dzieje się coś niepokojącego lub że dziecko ma problemy osobiste, obniżony nastrój lub inne trudności natury emocjonalnej. Rodzice chcą, żeby ich dziecko zaczęło odżywiać się w zdrowy sposób, a ono chce rozmawiać o czymś zupełnie innym – o ile w ogóle chce rozmawiać.
Jakie zachowania powinny być dla nas sygnałem alarmowym pokazującym, że nasze wzorce odżywiania nie są prawidłowe?
Czymś, co pojawia się podczas każdej konsultacji w moim gabinecie, jest zaabsorbowanie jedzeniem. Znaczny procent myśli moich pacjentów, które towarzyszą im w ciągu dnia, dotyczy jedzenia. Zastanawiają się: „Co mam zjeść? Czego nie mogę zjeść? Co zjem, gdy wrócę do domu? Czego udało mi się dziś nie zjeść?”, „Cieszę się, że tego nie zjadłam”, „Jak wrócę z pracy, to chciałabym zjeść to i to”. Kiedy ktoś zauważa, że coraz częściej myśli o jedzeniu, które staje się centralnym punktem jego życia, i idą za tym bardzo silne emocje – często sprzeczne – to jest to sygnał, że dzieje się coś niedobrego. Do tego dochodzą skrajne zachowania: od poniedziałku jestem na diecie, odmawiam sobie jedzenia, trzymam się planu, a za dwa tygodnie dochodzę do wniosku, że nie mam na to siły i hulaj dusza – piekła nie ma! Zjadam wszystko, na co miałam ochotę przez ostatnie dwa tygodnie. Objadam się bez kontroli. A potem znowu urządzam głodówki, bo mam wyrzuty sumienia. Sygnałem alarmowym jest też zaabsorbowanie masą ciała bądź obwodami – ciągle się ważymy albo mierzymy.
Coś jeszcze powinno nas zaniepokoić?
W bulimii zachowaniem kompensacyjnym jest nie tylko prowokowanie wymiotów, ale też stosowanie środków przeczyszczających albo moczopędnych oraz intensywne ćwiczenia. Jeżeli np. w ciągu dnia się pilnowałam, a wieczorem zjadłam więcej niż uważam, że powinnam, to funduję sobie supertrening, bo chcę odkupić swoje grzechy. Pamiętam pacjenta – mężczyznę – który twierdził, że ma napady objadania się, podczas gdy zjadał wtedy… dwa dodatkowe banany. Napady mogą mieć więc różne oblicza – dla jednych będą to niewielkie porcje, dla innych prawdziwa uczta, generalnie jednak przekonanie o braku kontroli nad jedzeniem jest sygnałem alarmowym. Pacjent, o którym wspomniałam, objadanie się zaczynał od dwóch bananów, z czasem jednak podczas takich „napadów” jadł coraz więcej i więcej. Kluczowe jest to, by jak najwcześniej wyłapać niepokojące sygnały i zadbać o siebie, zanim nieprawidłowe wzorce na dobre zagoszczą w naszym życiu.
Ale przecież wszyscy lubimy dobrze zjeść! Kto z nas, gdy ma gorszy dzień, nie pociesza się pyszną kolacją? Chyba nie ma w tym nic złego.
Nie, jeżeli są to rzadkie sytuacje. Gdy ktoś był na przyjęciu albo na wakacjach i czuje, że trochę przytył, chciałby o siebie zadbać, to jasne, że nie ma w tym nic złego. Niebezpiecznie robi się w chwili, kiedy powstaje emocjonalny stosunek do jedzenia na zasadzie: „Źle się czuję, więc pocieszę się jedzeniem” lub „Znowu nie udało mi się to czy tamto – jestem do niczego, mogę się objeść”. Przyzwyczajamy się do tego, tworzymy rytuał, że np. zawsze po powrocie do domu rekompensujemy sobie trud całego dnia jedzeniem lub rozgrywamy jedzeniem negatywne emocje wobec samych siebie. Nagradzamy się w ten sposób lub wprost przeciwnie: karzemy. Jeżeli staje się to utartym wzorcem postępowania, jedynym schematem, to wtedy pojawia się problem i w takiej sytuacji musimy popracować nie tylko nad nawykami żywieniowymi, ale też nad swoimi wzorcami zachowania.
Małgorzata Kaczyńska – psycholog, psychodietetyk. Absolwentka wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i studiów podyplomowych na kierunku Psychodietetyka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Pracuje w Instytucie Zdrowego Żywienia i Dietetyki Klinicznej SANVITA gdzie prowadzi terapię pacjentów z zaburzeniami odżywiania oraz pracuje z pacjentami będącymi w trakcie leczenia dietetycznego. Wykładowca Uniwersytetu SWPS.
Polecamy
Keira Knightley gorzko o komentarzach dotyczących jej wyglądu: „To było publiczne upokorzenie”
Skutecznie pokonaj SIBO. Dieta low-FODMAP może w tym pomóc
Otyłość u dzieci niesie poważne konsekwencje zdrowotne. Jak ją leczyć?
Życie z bulimią. „To, czego nie zjadłam, zalewałam płynem do mycia naczyń, bo wiedziałam, że wyrzucenie resztek do śmieci, mnie nie powstrzyma”
się ten artykuł?