„Osoby niewidome są dużo aktywniejsze niż osoby widzące. Więcej chcą od życia, mają bardzo wysokie kompetencje” – mówią twórczynie projektu Wielozmysły
Wielozmysły – za intrygującą nazwą stoją Ada, Monika i Natalia. Opowiadają sztukę niewidomym, dają do rąk, pozwalają powąchać, usłyszeć. Budzą zmysły, a przy okazji swoją pracą budzą też wiele serc.
Natalia Szemis: Kiedy powiedziałam bratu, że zakładamy fundację Wielozmysły, padło to pytanie: ”Młoda, po co niewidomi mają chodzić do galerii, co ty wymyśliłaś?!”.
Rachela Berkowska: Niepoprawne, ale rozumiem je. No właśnie, czy sztuka jest tylko dla zdrowych – to chyba też nie jest poprawne słowo, dla osób z niepełnosprawnościami.
Ada Lau: Trzeba jasno powiedzieć, że nawet osoby, które widzą, często nie widzą powodu, żeby chodzić do galerii. My, wszystkie jak tu siedzimy, możemy o tym same zdecydować i zrobić to w dowolnie wybranej chwili. Osoby z niepełnosprawnościami już nie zawsze. Nam chodzi o stworzenie im tej możliwości.
Natalia, co odpowiedziałaś bratu?
Natalia: Pracujemy z wieloma osobami, które np. straciły wzrok, wcześniej chodziły do kina, teatru, galerii. I w pewnym momencie, tracąc jeden ze zmysłów, straciły też określoną możliwość spędzania wolnego czasu. To nie jest jakiś wymysł, ale realna potrzeba. Może dosyć niszowa, ale jednak ważna. Mój brat nie zdawał sobie sprawy ze skali problemu, nie miał pojęcia, jak wielu ludzi jest w takiej sytuacji. (Z badań Głównego Urzędu Statystycznego z 2011 roku – niestety nowszych badań nie ma – wynika, że w Polsce żyje około 1 450 tys. osób, które przyznały się do poważnych kłopotów ze wzrokiem i 900 000 osób, które zadeklarowały, że mają problem ze słuchem – przyp. red.)
A wy chcecie połączyć je ze sztuką. Jak we trzy trafiłyście na siebie?
Monika: Każda z nas działała w obszarze kultury i sztuki, przy jednoczesnym zaangażowaniu w projekty społeczne.
Ada: Studiowałam historię sztuki razem z Moniką, broniłyśmy się w jednym czasie, dwa lata temu. I poczułyśmy, że chcemy razem działać. Obie poszłyśmy na szkolenie z audiodeskrypcji. (Audiodeskrypcja – słowny opis treści wizualnych, pozwala osobom niewidomym na możliwość odbioru sztuki wizualnej, np. malarstwa czy gry aktorskiej, dlatego też stosowana jest m.in. w muzeach, produkcjach audiowizualnych, teatrze, oraz podczas widowisk sportowych – przyp. red.) I tam spotkałyśmy Natalię, socjolożkę i fotografkę.
Natalia: Ja z kolei robiłam projekt ”Imaginarium”, w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Laskach fotografowałam niewidome dzieci i prosiłam, żeby spróbowały narysować to, jak widzą siebie.
”To są ludzie zwyczajni niezwyczajni. Są dużo aktywniejsi niż osoby widzące. Więcej chcą od życia, mają bardzo wysokie kompetencje. Same się od nich wiele uczymy”
Monika: Dla nas z Adą po studiach, których fokus skierowany był na kulturę wizualną, odejście od tego, świata sztuki, który jest tak bardzo obrazowy i formalny zarazem, było wymarzoną furtką. Zajmowałam się art brutem, sztuką prymitywną. Ada głównie sposobami odbioru sztuki przez niewidomych. Patrząc na siebie, doszłyśmy do wniosku, że właśnie ta przestrzeń włączania twórców i odbiorców sztuki jest tym, co w działaniach kulturalnych najbardziej nas interesuje.
Ada: Pisałam licencjat dotyczący tyflografiki. Jednocześnie wtedy pracowałam w galerii sztuki i muszę powiedzieć, że to, co mnie najbardziej przyciągało do zajęcia się problemem niewidzenia, to namysł nad widzeniem. Na historii sztuki jest bardzo dużo patrzenia, to wręcz zalew. Poczułam w sobie bunt przeciwko wizualności.
Poprzez Wielozmysły zaprzeczacie temu, że kultura wizualna jest z gruntu dla widzących i słyszących.
Ada: Interesuje mnie przekładanie języka wizualnego na inne. Szukanie różnych sposobów nazywania obrazu. Wierzę, że osoby niewidome są w stanie, nawet nie widząc, poszukać w sobie odpowiedzi. Kiedy pisałam licencjat o tyflografice, zdałam sobie sprawę, że jest to wspaniała metoda, ale jednocześnie silnie narzucająca interpretację. Szukałam sytuacji, w której w rozmowie o wizualności osoba niewidoma i widząca będą na równi. Tak powstał pomysł na stworzenie gry ”Słownik sztuki”. W parach, osoba niewidoma z widzącą losowały hasło z obszaru historii sztuki. Tak jak w kalamburach, trzeba je było sobie nawzajem wyjaśnić.
Któregoś razu osoba, która nie widzi od urodzenia, wylosowała hasło „perspektywa powietrzna” i powiedziała mi, że to dla niej jak echo. Czy to nie piękne! Jakiś rodzaj synestezji. (Synestezja dokładnie oznacza zdolność doświadczania jednego zmysłu, np. wzroku równocześnie przez inne zmysły. Rosyjski psycholog i badacz Aleksandr Łurija opisywał tak jednego ze swoich pacjentów „Każdy słyszany przez niego dźwięk łączył się jednocześnie z kolorem, światłem, smakiem i dotykiem” – przyp. red.)
Monika: Staramy się, żeby w tym naszym opowiadaniu o sztuce osobom niewidomym, wyjść trochę dalej niż klasyczna audiodeskrypcja i tyflografika, czyli wypukła grafika, która przestrzennie odzwierciedla obraz.
Zaraz zapytam, co znaczy wyjść dalej, ale najpierw powiedzcie, kto przygotowuje wam wszystkie pomoce?
Ada: My same.
Monika: To bardzo przyjemne zajęcie.
Natalia: Relaksujące. Kiedyś dłubiąc coś wspólnie, praca wymagała sporej precyzji, doszłyśmy do wniosku, że każda z nas, z osobna nigdy by się za coś takiego nie zabrała. W zespole łatwiej. Kiedyś na wsiach kobiety spędzały tak czas, siadały razem i np. dziergały. Tworzyła się wspólnota.
Monika: To przekładanie dzieła wizualnego na inny język. I już ci odpowiadam, co znaczy wychodzić dalej – staramy się poprzez inne zmysły przekazać emocje odczuwamy, patrząc na sztukę. Dobieramy odpowiednią muzykę, tworzymy elementy dotykowe, włączamy działania performatywne. Chciałybyśmy by ta opowieść o wizualnym dziele sztuki stała się swego rodzaju wydarzeniem poruszającym zmysły. Chcemy w ten sposób stworzyć nowy meta-język.
Brzmi intrygująco. Czuję, że nie tylko osoby z niepełnosprawnościami chciałyby chodzić z wami na takie oprowadzania.
Monika: My chcemy, żeby oprowadzania były jak najbardziej otwarte. Nie tylko dla niewidomych. Kiedy w Wielozmysłach jakieś ogłaszamy, jest otwarte dla wszystkich. Wracając do tego przykładu z echem, jak widać takie spotkanie może być rozwijające dla obu stron. Kiedy na oprowadzaniu spotykają się różne osoby, te z niepełnosprawnościami nie mają poczucia, że robimy coś tylko dla nich.
Jak same odbieracie czyjąś niepełnosprawność, jak ją dla siebie oswajacie?
Natalia: Mamy wspólną koleżankę, Monika jest niewidoma, robi właśnie doktorat. Opowiadała nam o wielu sytuacjach, w których ludzie są zbyt troskliwi wobec dziewczyny z niepełnosprawnością. Ktoś na przykład bierze ją pod ramię i przeprowadza przez ulicę, nie pytając, czy tego potrzebuje i się na to zgadza. Odbiera jej podmiotowość. Jakiś pan w tramwaju zapytał: „no to, dokąd jedziemy?”. Odpowiedziała mu ze śmiechem: „ja wiem, dokąd, a dokąd pan, to już nie moja sprawa”. Trzeba zachowywać się normalnie. Tylko ta normalność bywa dla nas bardzo trudna. Bo chociażby nie wiemy, czy przed osobą na wózku otworzyć drzwi?
”Czujemy się przebodźcowani, w otaczającym nas świecie za dużo jest obrazów, hałasu, zapachów. Sami staramy się wyciszyć, chodzimy ze stoperami w uszach, to nasz sposób na zdrowie psychiczne. Dlaczego ktoś, kto nie ma jednego zmysłu, miałby się czuć gorszy”
Ania nie pasuje do obrazka osoby z ograniczeniami, ten brak jednego zmysłu zdaje się jej nie przeszkadzać. Macie wrażenie, że sztuka daje jej siłę?
Monika: Jej aktywność daje nam wszystkim energię. Sztuka stała się dla niej ważnym sposobem na złapanie kontaktu ze światem. Kiedy czasem chciałyśmy ją po spotkaniu na siłę odprowadzić, od razu to odczytywała. Nie potrzebowała tego nadmiaru wsparcia od nas. Bywa, że patrzymy na niewidomych, zastanawiając się, jak oni sobie poradzą? Poradzą sobie.
Natalia: Ze stwierdzeniem, że kiedy nie mamy jednego zmysłu, to brak, mogłabym polemizować. Może to dodatkowy atut.
Zaskakujesz mnie.
Natalia: Czujemy się przebodźcowani, w otaczającym nas świecie za dużo jest obrazów, hałasu, zapachów. Sami staramy się wyciszyć, chodzimy ze stoperami w uszach, to nasz sposób na zdrowie psychiczne. Dlaczego ktoś, kto nie ma jednego zmysłu, miałby się czuć gorszy.
Jest kompletny?
Natalia: Znamy osoby, które tak o sobie myślą.
Monika: Nie widzisz, ale skupiasz się wtedy na innych rzeczach.
Ada: Wizualność potrafi być bardzo męcząca. Nie jestem w stanie obejrzeć dwóch wystaw z rzędu, nie daję rady wchłonąć takiej porcji, staram się z rozmysłem oglądać mniej.
Jakie bariery stawia sztuka – ciekawi mnie, jak galerie czy muzea podchodzą do pomysłu dotykania eksponatów?
Monika: Jest mnóstwo obostrzeń narzuconych przez konserwatorów. Ale w przypadku współczesnych prac, coraz częściej pojawia się zgoda na to, by ich dotykać. Jakiś czas temu z dwiema niewidomymi paniami zwiedzałyśmy wystawę Wojtka Pustoły w Zamku Ujazdowskim. Próbowałyśmy opisać im jego marmurowe rzeźby, miałyśmy też ze sobą kawałki marmuru. Ale faktura rzeźb była tak specyficzna, że zapytałyśmy ochroniarza, czy może jednak panie mogłyby dotknąć eksponatów. Rozejrzał się, zastanowił: – Właściwie nie powinienem na to pozwalać, ale zgoda – usłyszałyśmy. To było wspaniałe.
Wielozmysły to projekt serca i pół etatu, poza tym każda z dziewczyn pracuje. Natalia zajmuje się tworzeniem identyfikacji wizualnej dla jednej z firmy IT. Ada jest związana z organizacją parasolową dla innych organizacji pozarządowych przy projekcie dotyczącym edukacji kulturalnej. Monika prowadzi warsztaty i pracuje przy kampanii promującej organizacje społeczne. Więcej o projektach organizowanych przez Wielozmysły przeczytasz TU.
Polecamy
„Mamo, zobacz, Elza!”. O tym, jak to jest być albinoską, opowiada Alicja Bazan
„Nie miałam poczucia, że dużo tracę przez swoją niepełnosprawność” – mówi Monika Dubiel, niewidoma tiktokerka
„Dopóki rodzice byli przy mnie, nie czułam się inna”. O życiu z zespołem Crouzona opowiada Ewa Mazurek
„Osoby niewidome nie mają skąd czerpać wiedzy na temat seksualności, często myślą o sobie jak o osobach aseksualnych” – mówi Karolina Kruszewska, autorka zestawu do edukacji seksualnej dla osób niewidomych
się ten artykuł?