Przejdź do treści

„Nie ma stópki tak małej, by nie mogła zostawić śladu” – mówi położna opiekująca się kobietami z martwą lub zagrożoną ciążą

Położna Anna Stachulska
Położna Anna Stachulska. Foto: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Położna od jednego porodu musi biec do drugiego i jakoś się trzymać, choć jeden odbywa się w całkowitej ciszy, a drugiemu towarzyszy euforia rodziców, bo maleństwo rodzi się zdrowe. Przy odrobinie szczęścia po śmierci noworodka zdążymy wbiec do dyżurki, przytulić się do koleżanki i uronić łzę – mówi położna z 30-letnim stażem pracy, mgr Anna Stachulska, która od 20 lat pracuje na bloku porodowym w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Katowicach, które posiada III stopień referencyjności. Oznacza to, że pod jej opiekę trafiają kobiety w najtrudniejszych sytuacjach związanych z ciążą i porodem – m.in. martwe ciąże oraz maleństwa tak obciążone genetycznie, iż pewne jest, że umrą zaraz po przyjściu na świat.

Marianna Fijewska: W jaki sposób pani pacjentki trafiają do szpitala?

Położna Anna Stachulska: Niektóre zgłaszają się na izbę przyjęć dlatego, że nie mogą wyczuć ruchów dziecka. Inne zostają skierowane przez swoich lekarzy, ponieważ były na rutynowym badaniu USG i nagle okazało się, że nie słychać bicia serduszka lub, że lekarz rozpoznał letalną wadę genetyczną i trzeba zdecydować- czy rozwiązać ciążę jak najszybciej, czy czekać do naturalnego porodu, mimo iż wiadomo, że dziecko zaraz umrze lub urodzi się martwe. Kobiety przesyłane są też z innych szpitali z powodu poważnych komplikacji już na wczesnym etapie ciąży. Później leżą tygodniami na oddziale, czekając i odliczając każdy dzień z nadzieją, że maluszek urośnie i dojrzeje na tyle, by mieć szanse na przeżycie. Dla wszystkich tych kobiet każdy dzień jest tak samo trudny, a my nie mamy słów, które mogłyby je pocieszyć.

W jaki sposób rozmawia pani z kobietami, które wiedzą, że będą musiały pochować dziecko zaraz po porodzie?

Staram się poświęcić im czas, choć o to w szpitalu najtrudniej, szczególnie w sytuacji nagłej. Kiedy rozmawiam z nimi po raz pierwszy, pytam, co wiedzą o stanie zdrowia swoim i dziecka. Chcę, żeby same powiedziały mi, ile dowiedziały się od lekarza i jak go zrozumiały. Nie chcę sprawić, by poczuły się zagubione, dlatego najpierw pytam, zamiast sama mówić, a następnie staram się uporządkować wszystkie te informacje: jak wyglądają procedury medyczne, jakie mają prawa, jakiej pomocy i wsparcia możemy im udzielić.

Trudne informacje należy przekazać obojgu rodzicom, najlepiej jednocześnie. Dlaczego to takie ważne? Kobiety, które same przekazują informacje partnerom, przede wszystkim dokonują własnej interpretacji i zniekształceń pod pływem szoku i niezwykle silnych emocji. Często obwiniają się za stan zdrowia dziecka

Położna Anna Stachulska

Czy mężczyźni również uczestniczą w tych rozmowach?

Staram się, żeby uczestniczyli. Jeśli nie ma akurat partnera, ale jest inna bliska osoba, ją także zapraszam do gabinetu. Po pierwsze razem- to jedna z podstawowych zasad przekazywania trudnych informacji. Należy je przekazać obojgu rodzicom, najlepiej jednocześnie. Dlaczego to takie ważne? Kobiety, które same przekazują informacje partnerom, przede wszystkim dokonują własnej interpretacji i zniekształceń pod pływem szoku i niezwykle silnych emocji. Często obwiniają się za stan zdrowia dziecka. W ten sposób dochodzi do nieporozumień między partnerami, bo tak naprawdę każde z nich otrzymało inną informację. Kobieta się wini, a mężczyzna może nie być dla niej wsparciem.

Joanna Frejus, O matko, depresja

Czy rozmawia pani z nimi także o samej procedurze pożegnania?

Dopiero od niedawna otwarcie mówi się o pożegnaniach z noworodkami, ale wciąż to wstydliwy temat dla wielu rodziców. Boją się zapytać o pochówek czy jakąś pamiątkę po dziecku, bo myślą, że wyjdą na przerażających dziwaków. Tymczasem w naszym szpitalu już od 2007 roku działania związane z pożegnaniem dziecka są usankcjonowane. Dużo wcześniej my położne działałyśmy intuicyjnie – same pytałyśmy rodziców, czy chcą zobaczyć maleństwo, żeby się pożegnać. Jednak w 2007 roku pojechałam na pierwszą w Polsce konferencję poświęconą poronieniom i przedwczesnej śmierci dziecka. Wykładowcy uczyli, jak wspierać kobiety po „przegranych narodzinach”. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że istnieją tzw. nietrafione pocieszenia, czyli zdania, które medycy wypowiadają w dobrej wierze, ale te zdania bynajmniej nie działają dobrze na psychikę pacjentki. Np.: „Przynajmniej wiesz, że jesteś płodna”, „Może Bóg tak chciał”, „Czemu płaczesz? Na tym etapie ciąży to jeszcze nie dziecko”. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałam o pamiątkach po zmarłych noworodkach.

Na czym polega przygotowywanie pamiątek?

Na oddziale mamy farbki – malujemy dziecku stópki i odciskamy na kartoniku, który pakujemy w kopertę i wręczamy rodzicom. To specjalne przygotowane kartoniki, na których widnieje motto: „Nie ma stópki tak małej, by nie mogła zostawić śladu”. Na karcie zapisujemy datę i godzinę narodzin i śmierci oraz imię, które rodzice wybrali dla maleństwa. Początki tworzenia pamiątek były trudne. Część personelu twierdziła, że to tylko niepotrzebne rozdrapywanie ran i patrzyła na nas, jak na wariatki. Niektórzy lekarze dosłownie pukali się w głowę. Ale kiedy upłynęło trochę czasu, a pacjentki i ich partnerzy na kontrolnych wizytach u lekarzy, bardzo chwalili możliwość otrzymania pamiątki po dziecku, sytuacja powoli się zmieniała. Rodzice przyznawali, że pomogło im to lepiej przejść żałobę. Dziś lekarze sami mówią swoim podopiecznym o możliwości pożegnania z dzieckiem i otrzymaniu pamiątek.

Na oddziale mamy farbki – malujemy dziecku stópki i odciskamy na kartoniku, który pakujemy w kopertę i wręczamy rodzicom. To specjalne przygotowane kartoniki, na których widnieje motto: „Nie ma stópki tak małej, by nie mogła zostawić śladu"

Położna Anna Stachulska

Czy odciskają panie stópki każdemu dziecku?

Czasem dziecko ma tak poważne wady genetyczne, że nie da się odznaczyć stópki, wtedy może to być odcisk rączki. Czasem też kobieta, w pierwszej chwili, nie chce odcisków, ale my i tak robimy, na wszelki wypadek. Kiedyś z koleżanką przyjęłyśmy pacjentkę, która zrezygnowała z odcisku i nie chciała zobaczyć dziecka. Ale po jakimś czasie przyjechała cała jej rodzina- dziadek, babcia, bracia- wszyscy bardzo prosili o możliwość pożegnania z maleństwem. Przygotowane już do przekazania do chłodni ciałko, ponownie owinęłyśmy w rożek i dałyśmy całej rodzinie trochę więcej czasu. Stópki też odcisnęłyśmy i od tego czasu robimy to za każdym razem. Jeśli matka w pierwszej chwili nie chce, po prostu zostawiamy w kopercie, gdyby jednak zmieniła zdanie za kilka godzin lub na następny dzień.

A jak wygląda sam moment pożegnania?

Zaraz po porodzie ciało maleństwa myjemy i owijamy w rożek. Jeśli wady są poważne np. bezczaszkowiec, staramy się założyć dziecku czapeczkę i opatulić tak, by dla mamy ten widok był możliwie najmniej bolesny. Rodzice żegnają się z dzieckiem najczęściej poprzez przytulenie. Czapeczki początkowo robiłyśmy same na szydełku, a od niedawna czapeczki i rożki są szyte przez kobiety po stracie dziecka z fundacji „Tęczowy kocyk”. Zdarza się, że na wczesnym etapie ciąży np. w 18 tygodniu dziecko nie rodzi się w całości. Wtedy składamy ciałko na tyle, na ile się da. Czasem kobieta nie widzi dziecka, po prostu przytula zawiniątko lub dotyka ręką kocyka, a maleństwo cały czas trzyma położna. Ale nawet takie dotknięcie z psychologicznego punktu widzenia, znaczy bardzo wiele. Moment pożegnania pozwala szybciej ruszyć do przodu.

Czy kobiety często odmawiają zobaczenia dziecka, bo jest to dla nich zbyt trudne?

Rzadko. Zazwyczaj wtedy, gdy dziecko ma poważne wady genetyczne i kobieta po prostu potwornie boi się tego widoku. Wtedy poświęcam więcej czasu na rozmowę z nią. Nie naciskam, ale staram się zminimalizować jej obawy, żeby ta decyzja nie była podyktowana strachem. Kobiety, które nie zdecydowały się na pożegnanie dziecka, często bardzo tego żałują. Nie mogą pogodzić się z tym, że miały maleństwo w zasięgu ręki, a mimo to nawet go nie dotknęły. Przyczyną takich sytuacji jest zazwyczaj to, że nikt nie poświęcił im wystarczająco dużo czasu i nie wytłumaczył, że pożegnanie to ważny element procesu żałoby.

Jak Polska wypada na tle innych krajów, jeśli chodzi o procedury związane z żegnaniem martwych noworodków?

Moim zdaniem bardzo dobrze. Kilka lat temu uczestniczyłam w międzynarodowej konferencji dla doul, czyli kobiet, które emocjonalnie wspierają matki podczas porodu. Poproszono mnie o warsztaty z tworzenia pamiątek po zmarłych dzieciach. Zaproszono mnie na tę konferencję, ponieważ jedna z doul przyjechała do szpitala na, wydawałoby się, zdrowy poród, ale na izbie przyjęć nie wysłuchano tętna. Okazało się, że dziecko zmarło, a doula, choć była po krótkim szkoleniu dotyczącym tego tematu, to jednak było to doświadczenie bardzo trudne. Wtedy uświadomiła sobie, że wiele innych doul nie jest gotowych na taką sytuację i szybko zgłosiła zapotrzebowanie szkolenia z zakresu wspierania matek po tragicznych porodach. I tak Stowarzyszenie Doula w Polsce zdecydowało się zaprosić mnie na konferencję, co pokazuje, że apel tej kobiety nie został zbagatelizowany. Podczas konferencji doule z innych krajów opowiadały, jak tam traktuje się martwo urodzone dzieci na wczesnym etapie ciąży – w wielu miejscach nie praktykuje się pożegnań, a małe ciałka trafiają do odpadów szpitalnych. Ile łez wylano na tych warsztatach… Tłumaczka powiedziała, że to była jej najcięższa konferencja w życiu.

 

Z jednej strony, aby wesprzeć rodziców po stracie, powinnyśmy być empatyczne, co wymaga od nas skonfrontowania się ze swoimi emocjami, a z drugiej strony musimy prawidłowo wykonać wszystkie procedury medyczne, co z kolei wymaga odcięcia się od emocji, a wszystko dzieje się w jednym momencie

Położna Anna Stachulska

Reakcja tej tłumaczki doskonale pokazuje, jak trudny musi być pani zawód.

Oczywiście, z jednej strony, aby wesprzeć rodziców po stracie, powinnyśmy być empatyczne, co wymaga od nas skonfrontowania się ze swoimi emocjami, a z drugiej strony musimy prawidłowo wykonać wszystkie procedury medyczne, co z kolei wymaga odcięcia się od emocji, a wszystko dzieje się w jednym momencie. Nieustannie spotykamy się z sytuacjami, na które trudno właściwie zareagować. Na przykład głośny krzyk zdrowych dzieci i radość rodziców, gdy obok w sali pacjentka rodzi martwe dziecko w ciszy. Choć staramy się zapewnić matce po stracie maksimum prywatności, nie wygłuszymy sali. Trzeba sobie zdawać sprawę, że odgłosy z zamkniętej sali porodowej obok, czy z drugiego końca korytarza dochodzą do nas w takim samym stopniu, jak odgłosy płaczącego dziecka sąsiadów, który mieszka w bloku kilka pięter wyżej. Często kobiety, które w ostatniej dobie straciły maleństwo i leżą na obserwacji, mówią nam, że w nocy śniło im się ich dziecko i że dosłownie słyszały jego płacz. My wiemy, że ten płacz mógł dochodzić właśnie z piętra powyżej, ale nigdy tego nie komentujemy. Bo jak? Same niejednokrotnie czujemy, że potrzebujemy wsparcia.

A macie jakiekolwiek wsparcie psychologiczne?

Chociaż w standard organizacyjny opieki okołoporodowej zostało wpisane zapewnienie wsparcia psychologicznego osobom wykonującym zawód medyczny, w związku z opieką nad kobietą i dzieckiem w sytuacjach szczególnych, to prawda jest taka, że rzadko kiedy położna ma czas z takiego wsparcia skorzystać. Od jednego porodu musimy biec do drugiego i jakoś się trzymać, choć jeden odbywa się w całkowitej ciszy, a drugiemu towarzyszy euforia rodziców, bo maleństwo rodzi się zdrowe. Przy odrobinie szczęścia po śmierci noworodka zdążymy wbiec do dyżurki, przytulić się do koleżanki i uronić łzę

Mówi pani, że brakuje wsparcia psychologicznego, a jak jest z przeszkoleniem psychologicznym? Czy w jakimś zakresie została pani przygotowana do tego, jak towarzyszyć kobietom po stracie, czy działa pani intuicyjnie?

Uczestniczyłam w wielu szkoleniach i konferencjach, m.in. w tej z 2007 roku, która bardzo wiele mi dała, ale do wielu rzeczy doszłam się na własną rękę. Na początku swojej pracy opierałam się głównie na swojej intuicji i przykładzie starszych koleżanek, a ponieważ one też nie miały przygotowania psychologicznego, to ten przykład nie zawsze był dobry. Szukałam więc odpowiedniej literatury i szkoleń. Pisząc pracę magisterską w 2012 roku, przeprowadzałam badania na temat psychologicznego zaplecza położnych. Okazało się, że 90 proc. ankietowanych kobiet w różnym wieku, z różnych szpitali o różnym stopniu referencyjności, przyznało, że na żadnym etapie kształcenia nie zostały odpowiednio przygotowane do wsparcia matki po stracie dziecka. Omówienie martwego porodu polegało na nauczeniu się procedury medycznej, a znacznie trudniejszy aspekt psychologiczny został pominięty. Z kolei na psychologii w ogóle nie omawiano martwych porodów, a cała wiedza wyniesiona z wykładów zwykle sprowadzała się do tego, jaka jest różnica między cholerykiem a sangwinikiem. Tak nie powinno być. Jednak na przestrzeni moich 30 lat pracy w zawodzie widzę, że wiele się zmienia. Zmieniają się programy nauczania studentek położnictwa i coraz więcej położnych angażuje się w pomoc i wsparcie rodziców po stracie dziecka. Zapisy w standardzie organizacyjnym opieki okołoporodowej o pomocy psychologicznej dla personelu medycznego wymagają jeszcze ich realizacji.

Krótka Instrukcja. O Poronieniu

Wiosną premierę miała Krótka Instrukcja. O Poronieniu – poradnik, który Hello Zdrowie stworzyło razem z kobietami, które przeszły to trudne doświadczenie, ich partnerami i bliskimi; fundacjami oraz specjalistami – lekarzami ginekologami, położnymi, prawnikami i psychologami. Instrukcja powstała, by przełamać tabu wokół poronienia oraz dać wsparcie kobietom i parom z doświadczeniem straty.

Całość poradnika została podzielona na cztery działy: „Dla dziewczyn”, „Dla partnerów”, „Procedury”  oraz „Jak rozmawiać”. W Krótkiej Instrukcji. O poronieniu chcemy podkreślić, jak ważny jest punkt widzenia każdej osoby, której dotyczy temat straty: partnera, rodziny, bliskich.

Poradnik jest przewodnikiem, który krok po kroku przeprowadzi pary przez trudny czas po stracie. Wspólnie stworzyliśmy porady dotyczące zdrowia fizycznego i psychicznego; relacji z partnerem i bliskimi; przysługujących kobiecie praw i wsparcia w sytuacji utraty ciąży.

W Instrukcji znalazł się także unikalny dział „Jak rozmawiać”. Często nie wiemy, jak zareagować, gdy ktoś dzieli się z nami informacją o swojej stracie – w tym dziale podpowiadamy, co mówić i robić w takiej sytuacji, żeby mądrze wspierać.

„Krótką Instrukcję. O Poronieniu” można pobrać w formie PDF ze strony krotkainstrukcja.hellozdrowie.pl , można też było dostać w formie książeczki w specjalistycznym szpitalu św. Zofii, centrum Medycznym Żelazna, Szpitalu Klinicznym im prof. Witolda Orłowskiego przy ulicy Czerniakowskiej w Warszawie oraz  Szpitalu im ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie przy ul. Karowej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: