Przejdź do treści

„Nie chcę być kolejnym pokoleniem 'chłopki'” – napisała Maja Bohosiewicz i wywołała gorącą dyskusję w sieci

Maja Bohosiewicz
Maja Bohosiewicz poróżniła internautów wpisem na Instagramie/ Fot. MWMedia
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Dlaczego tak jest, że znowu urobimy się do łokci?” – napisała Maja Bohosiewicz. Aktorka porównała się do kobiet z reportażu Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”, czym poróżniła internautów. „Chłopki nie miały żadnego wyboru” – grzmią niektórzy komentujący.

„Nie wiem, w co mam dzisiaj włożyć ręce”

Maja Bohosiewicz, aktorka i przedsiębiorczyni, często pokazuje w mediach społecznościowych swoje życie prywatne i mówi wprost o swoich przemyśleniach. Nie boi się przy tym poruszać takich kwestii, jak zdrowie fizyczne i psychiczne czy macierzyństwo. W swoim najnowszym wpisie aktorka podzieliła się refleksją na temat książki Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”. Influencerka przyznała, że męczyła się przy każdym rozdziale, kiedy czytała o kolejnych historiach wiejskich kobiet.

„Oczami wyobraźni widziałam te męki, niesprawiedliwość i patriarchalne podejście do kobiet, które w Polsce były mułem do roboty, rodzicielkami, karmicielkami i jako ostatnie dostawały parę butów. Wszystko to działo się w historii świata przed chwilą. To nie są zamierzchłe czasy” – napisała.

Bohosiewicz podkreśliła, że cieszy się ze zmiany, jaka zaszła w ostatnich latach w podejściu do kobiet. Zaznaczyła jednak, że „uwypuklają się wszystkie echa i pogłosy tego, co było i nadal unosi się w powietrzu”.

„Wierzę w epigenetykę, czyli fakt, że doświadczenia naszych rodziców i dziadków przechodzą na nas dziedziczone genetycznie, jak kolor włosów czy oczu. Mam piękne życie pod hiszpańskim niebem i nie wiem, w co mam dzisiaj włożyć ręce, a głowa rozsadza mnie od odpowiedzialności i mnogości zadań” – dodała.

Aktorka wyjaśniła, że każdego dnia stawia przed sobą wiele zadań. Często zbyt wiele, przez co trudno jej pogodzić pracę z życiem rodzinnym, czasem dla siebie i remontem nowo zakupionego domu w Hiszpanii.

„Dlaczego tak jest, że znowu urobimy się do łokci? Że nie potrafimy prosić albo wymagać tej pomocy? Zaangażowania od kogoś? I znowu widzę moją mamę, która wstaje o 4:20, żeby dojechać autobusem do pracy, wróci z zakupami o 15;00, ugotuje obiad, posprząta dom i pójdzie zaprowadzić nas do szkoły muzycznej, i zaśnie padnięta o 20:00 na kanapie. I jakoś sobie myślę, epigenetyko, zwolnij trochę, proszę, bo nie chcę być kolejnym pokoleniem 'chłopki’. A czuję, że jestem” – podsumowała.

„Czy chłopki nie urabiały się o coś innego?”

Wpis Mai Bohosiewicz wywołał burzę w sieci. Część internautów skrytykowało aktorkę za porównywanie się do chłopek, które nie miały wielkiego wyboru na to, jak wyglądało ich życie. Nie dysponowały również wieloma prawami, którymi mogą cieszyć się kobiety w 2024 r.

„Porównujesz swoją gonitwę za drogimi torebkami i luksusowym życiem – gonitwę na własne życzenie, bo chyba firmy nie prowadzisz pod przymusem – do naszych babek, które zasuwały, szyjąc lub pracując po 18h nie dla lajków na Instagramie i drogich kremów czy powiększania ust, tylko żeby dzieci miały chleb wieczorem?”

„Nie do końca się z tym zgadzam. Chłopki nie miały żadnego wyboru, ich los był zdeterminowany przez pochodzenie, one nie decydowały o niczym. Dzisiaj jednak my same podejmujemy decyzje i kierujemy naszym życiem”

„Porównywać pracę na roli, przy zwierzętach gospodarskich, często o głodzie i chłodzie, opiekę nad pięciorgiem, sześciorgiem dzieci bez przedszkola, opiekunki i innych udogodnień do remontowania willi w Hiszpanii, sesji zdjęciowych i wizyty u pediatry i innych wymienionych czynności to duuuuuuże nadużycie. Nie kupuję tego”

„Ale czy chłopki nie urabiały się o coś innego? Po prostu o przetrwanie, o zapewnienie podstawowych potrzeb, tj. jedzenie czy kąt do spania. Mam wrażenie, że opisana przez ciebie gonitwa dzisiejszych czasów zapewnia potrzeby podyktowane przez konsumpcjonizm” – czytamy w komentarzach.

Niektóre obserwatorki jednak zgadzały się ze słowami Bohosiewicz. Jak przyznawały, same czują się podobnie.

„To prawda, narzucamy sobie szalone tempo. Zwolnić jednak ciężko. Być może to epigenetyka, a być może oczyska napatrzyły się na urobione po pachy mamy i musimy tak samo”

„TAK, rozumiem doskonale, co masz na myśli”

„Rozumiemy, ale wciąż dużo osób tego nie pojmuje, że można inaczej. Obserwują, rozliczają, oceniają”

„Nikogo nie dziwi urabianie się po łokcie, mam wrażenie, że jest to wręcz doceniane, bo jak to tak mieć luz w robocie, kończyć wcześnie, dzieci na zajęcia nie wozić a w domu mieć kurz? Dałyśmy sobie wmówić, że możemy wszystko”

„Chyba mamy to w naturze, że kochamy być urobione po sam czubek głowy i na końcu myślimy o sobie” – czytamy w komentarzach.

A jak Wy odbieracie jej słowa?

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?