Przejdź do treści

„Najbardziej wierzymy w to, o czym mało wiemy”. Miłosz Brzeziński o rosnącej popularności teorii spiskowych

Miłosz Brzeiński
„Najbardziej wierzymy w to, o czym mało wiemy”. Miłosz Brzeziński o rosnącej popularności teorii spiskowych / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

–  Często myślimy, że zwolennik teorii spiskowej to koleś w berecie wykonanym z folii aluminiowej, zamieszkujący okablowaną piwnicę. W ogóle tak nie jest. W teorie spiskowe wierzymy wszyscy albo przynajmniej „czujemy, że coś może być na rzeczy”. W jeszcze więcej uwierzymy, kiedy sytuacja stanie się dla nas w jakimś momencie w życiu ciężka – mówi Miłosz Brzeziński.

Trener personalny, specjalista w zakresie motywacji.  Autor poczytnych książek poświęconych wdrażaniu zmian w życiu domowym i zawodowym, m.in: „Pracować i nie zwariować”, „Życiologia”, „Jak pies z Kotem”, „Głaskologia”. Znany i lubiany przez wielu ekspert różnych stacji telewizyjnych. Dla czytelniczek „Hello Zdrowie” Miłosz Brzeziński wyjaśnia mechanizmy stojące za powstawaniem i popularnością teorii spiskowych.

Posłuchaj wywiadu

Nie masz aktualnie czasu na przeczytanie całego wywiadu? Posłuchaj go! 

Listen to „003 Teorie Spiskowe – Najbardziej wierzymy w to, o czym mało wiemy” on Spreaker.

 Anna Jastrzębska: Skąd biorą się teorie spiskowe?

Miłosz Brzeziński: Pierwsza odpowiedź brzmi, że z chęci naszego umysłu do wyszukiwania związków przyczynowo-skutkowych. Wystarczy w prostym badaniu psychologicznym wyświetlić nam filmik, na którym zza kadru wytacza się kółeczko, a zaraz za nim sunie wielki trójkąt, byśmy uznali, że oto kółeczko jest ścigane przez potwora. Co kreatywniejsi odkryją w tym także metaforę patriarchatu, uproszczoną bajkę o Czerwonym Kapturku, wielką metaforę życia w ogóle, czy filozofię, którą się kierują najbogatsi. Ta fenomenalna cecha naszego umysłu, który próbuje za wszelką cenę łączyć kropki nawet wtedy, kiedy kropki połączenia nie mają, służy naszej sztuce, nauce czy związkom, ale od czasu do czasu chybia. Gdybyśmy jednak mieli dodać plusy i minusy, dojdziemy pewnie do wniosku, że lepiej odkryć coś, co nie jest prawdziwe i potem zweryfikować, niż przegapić coś prawdziwego i na tym stracić. Większość decyzji w życiu da się poprawić, a ciężko poprawiać coś, co umknęło uwadze. Nasz mechanizm do wyszukiwania wzorców rzeczywistości jest więc hiperkreatywny nie bez powodu.

Czy poza próbami „łączenia kropek” coś jeszcze  stoi za teoriami spiskowymi?

Tak, teorie spiskowe mają w sobie jeszcze jedno dno. Zakładają one, że istnieje na świecie jakaś grupa bardzo-hiper-mega-kompetenenych ekspertów (już samo to jest podejrzane), którzy spiskują i wykorzystują nas, by samemu odnieść korzyści. Są ci eksperci tak przy tym wszystkim skryci, że ich działalność umyka uwadze szerszej opinii publicznej, oprócz wąskiej grupy bystrych obserwatorów świata, którzy potrafili połączyć zamydlone kropki i odkryli, co się naprawdę dzieje. Na koniec dodajmy, że nie ma w tym tak do końca żartu, ponieważ wiemy o kilku teoriach spiskowych, które okazały się prawdą. Jak na przykład Watergate, czy projekt kontroli umysłów MKUltra. Robi się więc ciekawie…

Dlaczego jednak (niektórzy) ludzie tak chętnie wierzą np. w szkodliwość szczepionek i to, że Bill Gates chce z ich pomocą chipować ludzi? Jakie mechanizmy psychologiczne za to odpowiadają? 

Jest takich mechanizmów kilka. Najczęściej wymieniany to potrzeba kontroli. Wbrew pozorom, kiedy życie daje nam w kość, robi się ciężko i chaotycznie, dostajemy energię do poradzenia sobie z nieprzewidywalnością. Powiada się, że ilość szczęścia w życiu koreluje z tym, jak potrafimy sobie poradzić z niepewnością. Jednym z narzędzi jest chęć szukania i dostrzegania jakiegokolwiek porządku. Czegoś, czego można się chwycić i przynajmniej dawałoby znamiona kontroli. Wobec takiej sytuacji pojawia się pomysł, że: „skoro ja nie mam pewności, co się dzieje, to niech przynajmniej ktoś ma”. Kojące jest uznanie, że ktoś tym wszystkim steruje, nawet jeśli miałoby to mnie nie przynieść bezpośredniej korzyści. Choćby dlatego, że jeśli ktoś ma to pod kontrolą, to mogę na to jakoś wpłynąć: przekupić go, poprosić, pomodlić się, zaoponować, zabezpieczyć się. Może jeszcze nie wszystko stracone.

Kobieta robiąca notatki

Drugi mechanizm, który wpisany jest w teorie spiskowe, to nasza preferencja do zbierania danych potwierdzających teorię, którą mamy. Z jednej strony, powiedzmy sobie wprost, poprawnej teorii spiskowej nie da się obalić. Powinna być tak skonstruowana, żeby nie istniał fakt, który mógłby jej zaprzeczyć. Karl Popper, filozof nauki co prawda powiedział, że „nieobalalność” teorii, stanowi o jej słabości, a nie sile, ale naszego umysłu ta reguła się nie ima. Skoro nie da się obalić, to można tylko potwierdzać. Jeśli zaczynamy w teorię wierzyć, to już z górki. W jednym z badań pokazano uczestnikom ten sam neutralny tekst dotyczący pewnej teorii spiskowej. Jedni w nią uprzednio wierzyli, inni nie. Po lekturze zapytano, jak odbierają swoją wiarę w opisaną teorię teraz, kiedy znają już nowe fakty i obie grupy odpowiedziały, że czują się bardziej przekonane. Każda w swoją stronę, oczywiście. Nie jest to więc tak, że jak przedstawimy komuś fakty, to automatycznie zmieni poglądy. Raczej nie fakty, a ich interpretacja wciąż ma wartość przeważającą. Na tym zresztą głównie opiera się propaganda, o czym wie każdy, kto buduje relacje z ludźmi, a nie dorastał pod kamieniem, wychowywany przez leśne bezkręgowce.

Czy – albo w jakiej sytuacji – osoba inteligentna, dobrze wykształcona może uwierzyć w to, że Ziemia jest płaska, człowiek nigdy nie wylądował na Księżycu, a Holokaust się nie wydarzył?

Ponieważ to właśnie najczęściej sytuacja, a nie konstrukcja wewnętrzna zbuduje naszą podatność, wrażliwość na spiskowe teorie. Zauważmy, że praktycznie żadne wielkie wydarzenie na świecie nie uniknęło obudowania go teoriami spiskowymi. Zabójstwo JFK, śmierć Elvisa, WTC, śmierć Husajna, Bin Ladena, Hitlera, a w Polsce tragedia pod Smoleńskiem, śmierć Andrzeja Leppera, Kulczyka… Momenty kryzysu, wysokiego lęku, poczucia, że „wyczuwamy w kosmosie zakłócenie mocy” – świat już nie będzie taki sam, otwierają nas na alternatywne wytłumaczenia. Zdaniem badaczy nie chodzi więc o samą treść teorii, ale o zmęczenie i konfuzję, paniczne szukanie czegoś, czego można by się złapać. W sytuacji takiej intensyfikuje się nasz głód intencjonalności i celowości świata. Jeśli wyrzucono nas z pracy, to zastanawiamy się, z czym to połączyć. Dochodzimy do wniosku, że rozmawialiśmy wcześniej z Kaziem i Kazio pewnie poszedł do szefa i mu nagadał, i on skorzysta na naszym zwolnieniu przecież, więc to oczywiste, że Kazio tak zrobił. Nie tłumaczę tu Kazia, bo nierzadko mamy rację. Chodzi tylko o to, że sama myśl, iż ktoś to ukartował, sprowadza na nas ulgę, bo łatwiej żyć z myślą, że jest w tym zamysł.

Antyteiści powiedzieliby, że idea ta stoi za religiami świata, bo z jednej strony każdą katastrofę tłumaczy się w religii „boskim planem, którego nie przejrzymy, ale bóg pewnie chce dobrze”. Każda większa religia, zwłaszcza monoteistyczna, opowiada o nadziei, że świat wyszedł z wielkiego chaosu i zmierza ku ostatecznemu uporządkowaniu wszystkiego. Chcemy wierzyć w to przytulenie do piersi i opowieść, że na końcu wszystko będzie dobrze. Wielu socjologów uważa to wręcz za podstawową funkcję religii. Z drugiej strony zaś, nie jest to – przyznać muszą nawet ateiści – takie bezsensowne dla naszej natury, ponieważ nie da się przejść zdrowo cierpienia bez duchowości. Jedna z kwestii, w której ateizm wciąż kuleje, to propozycje na przejście cierpienia właśnie.

Czyli religia ma sporo wspólnego z teoriami spiskowymi?

Należy zaznaczyć, że nie wpisujemy religii w teorie spiskowe, ale wskazujemy na pewne podobieństwa struktury i argumenty obu stron, które nierzadko gonią własny ogonek. W tym świetle, twierdzi wielu badaczy, pytanie o to, czy Bóg istnieje, jest najbardziej bezsensownym pytaniem, jakie można zadać. Do niczego ono nie prowadzi i niczemu nie służy. Pytanie o prawdę teorii spiskowych ma za to swój głęboki sens.

Wracając jeszcze do poprzedniego pytania: na teorie spiskowe otwiera nas także zmęczenie, obecność we krwi substancji nieobojętnych dla układu nerwowego, w tym alkoholu. Co ciekawe, być może stąd bójki w knajpach. Jeśli jesteśmy podpici, ciężej nam sobie wyobrazić, że ktoś wpadł na nas przypadkiem. Podchmieleni snadniej zakładamy, że rzeczy dzieją się intencjonalnie i są zaplanowane, a więc jeśli ktoś na nas wpadł, popchnął, trącił, to pewnie specjalnie i wszystko było ukartowane, zatem należy mu się od razu plomba w dziąsło, żeby już więcej tak nie planował.

Jeśli wyrzucono nas z pracy, to zastanawiamy się, z czym to połączyć. Dochodzimy do wniosku, że rozmawialiśmy wcześniej z Kaziem i Kazio pewnie poszedł do szefa i mu nagadał, i on skorzysta na naszym zwolnieniu przecież, więc to oczywiste, że Kazio tak zrobił. Sama myśl, iż ktoś to ukartował, sprowadza na nas ulgę, bo łatwiej żyć z myślą, że jest w tym zamysł.

Kilka dekad temu wiara w teorie spiskowe była przez specjalistów kojarzona z paranoją, zaburzeniami psychicznymi. Dziś optyka się zmieniła. Z czego wynika ta zmiana?

Myślę, że odpowiedź na to pytanie powiązana jest z poprzednią. Jeszcze przed rokiem 2000 w prasie wyraz kryzys pojawiał się tak samo często jak wyraz budżet. Czyli nie jakoś specjalnie. Dziś świadkami jesteśmy wręcz „kryzysu kryzysów”.

Dotychczas w historii ludzkości problemy były bardziej lokalne albo nas specjalnie nie dotyczyły. Dziś każdy problem przedstawiany jest tak, jakby nas dotyczył, był naszą współodpowiedzialnością, zapowiadał katastrofę i jakbyśmy mogli coś z nim zrobić. Żaden współczesny problem nie jest też w mediach zamykany ani do końca definiowany. Nie wiemy, co się dzieje ani z Al-Kaidą, ani korupcją, ani wirusami, które jeszcze przed chwilą miały nas zabić (jak SARS czy ptasia grypa) – wszystko trzymane jest w odwodzie, bo da się jeszcze tego użyć… Nie osiągamy spokoju, w poczuciu, że coś już minęło i sobie z tym poradziliśmy. Gwiazdy sceny i celebrytów pokazuje się na przemian w pozytywnym, a potem negatywnym świetle, jak w serialu: adoptował dziecko, ale ukradł miesiąc potem, ale kwartał potem przeniósł przez jezdnię jeża, ale za rok znowu ukradł temu samemu jeżowi karmę. Ciągła huśtawka emocji, żeby nie czuć się za pewnie i nie ufać niczemu.

Do czego to prowadzi?

Na pewno wzrosło przez to poczucie bezradności i chęć szukania wzorca w postrzeganym chaosie. Mówię postrzeganym, ponieważ wiele z tych problemów to problemy wyolbrzymione. Przykład: niedawno ogłoszono, że w USA pojawiły się mordercze gigantyczne szerszenie z Azji. Odnotowano 40 proc. wzrost sprzedaży insektycydów, a wszystko, co ma żółto czarne paski tropione jest z przerażeniem. Posypały się artykuły i porady. Amok. To nic, że szerszenie znaleziono trzy i to martwe. Żeby umrzeć, trzeba by pewnie być pokąsanym przez niewielki rój, a nawet nie jednego osobnika. Że tam, gdzie żyją, od ukąszeń umiera około 20 osób rocznie i to ukąszeń liczonych wspólnie dla wszystkich owadów latających. Nie szkodzi. Koszt społeczny tej medialnej dramy jest wielki, a koszt ekologiczny niepoliczalny, zważywszy na fakt, ile os, pszczół, trzmieli i innych owadów ucierpi, dostając rykoszetem od insektycydów, a potem ptaków, kwiatów i tak dalej.

Zabrzmię pewnie jak zwolenniczka teorii spiskowych, ale trudno: informacja służy dziś dezinformaji?

Zasypywanie nas problemami (czy wypadają mi rzęsy tak po prostu, czy mam już hypotrychozę) powoduje, że wciąż próbujemy się obkupić w zabezpieczenia: bunkry, mikroelementy, czy papier toaletowy – żeby daleko nie szukać. Na pewno świat, w którym żyjemy, to świat, w którym informacje dobrano tak, by były idealnym nawozem (nomen omen) dla teorii spiskowych.

Dodajmy jeszcze na koniec, że myliłby się ten, kto uważa, iż poznanie teorii spiskowej uspokaja. „Zrozumiałem, więc mogę odsapnąć”. Jest dokładnie odwrotnie. Uwierzenie w teorię spiskową podnosi nasze poczucie niepewności i lęku jeszcze bardziej, co z kolei zwiększa podatność na kolejne teorie. I koło się zamyka.

Z mojej obserwacji wynika, że w czasie pandemii teorie spiskowe nabrały mocy – czy taki wniosek ma uzasadnienie?

Bardzo trafna obserwacja. Porządek został zniszczony, zapanowała niepewność, ktoś musi za tym stać i zrobił to specjalnie. Niby możliwe, że jakiś ktoś zjadł gdzieś chore zwierzątko i to wszystko tylko dlatego. Ale tu wchodzi do gry kolejny mechanizm tworzący teorie spiskowe: złudzenie proporcjonalności. Wolimy wierzyć, że jeśli na świecie dzieje się coś wielkiego, to coś równie wielkiego musiało to wywołać. Niemożliwe, by gdzieś tam w świecie motylek machnął skrzydełkami, i przez to my mamy trąbę powietrzną na Pomorzu. Nie dopuszczamy myśli, że jakiś Lee Oswald miał gorszy dzień i po prostu strzelił sobie do prezydenta USA, zabijając go na oczach tłumu. Tak małe wydarzenie jest po prostu obrzydliwie mikre przy swoich konsekwencjach. Widząc więc codziennie, co się dzieje na świecie, szukamy czegoś większego niż jedzenie surowych zwierząt w wydrenowanych ekonomicznie częściach świata. A ponieważ internet łączy z kreatywnymi osobami, teorii powstaje wiele.

Rozmawialiśmy już, że nie jest tak, iż teorie spiskowe zawsze są fałszywe i czasem się potwierdzają. Można jednak stwierdzić, że jeśli już statystycznie teorie się potwierdzą, to najczęściej są to teorie, których źródłem są dziennikarze.

Jak rozmawiać z osobą przekonaną, że katastrofa w Smoleńsku była zamachem, a gender zniszczy Polskę i polskie rodziny? Warto w ogóle wchodzić w dyskusję, przekonywać, przedstawiać argumenty?

To jest trudna rozmowa, ale zajrzyjmy od drugiej strony. Tali Sharot, która zajmuje się między innymi badaniem tego, kiedy ludzie zmieniają poglądy, twierdzi, że potrzebne będą dwa elementy. Pierwszy: przykłady podobnych osób, które zgadzają się z naszą teorią. Jeśli kogoś chcemy, rzecz jasna, do naszej teorii przekonać.

Nikt nas tak nie przekona do jakiejś teorii niż osoba podobna do nas. Antyszczepionkowca ma szansę przekonać bardziej matka niż „niematka”. Tu jednak kruczek, na który intelekt się niechętnie zgadza. Problem w tym, że o ile przekonywanie innych jest zajęciem fajnym, człowiek mądry zawsze zostawia sobie furtkę do myślenia, że może jednak nie ma racji. Mówi się, że mądrzy zawsze wątpią. I to źle wygląda, zwłaszcza w telewizji. Poza tym na co dzień mamy tendencję do mylenia pewności siebie z kompetencją.

Niestety, każdy z nas jest najbardziej przekonany o tym, czego się akurat przypadkiem dowiedział, bo najbardziej wierzymy w to, o czym mało wiemy. Pewne sprawy przyjmujemy oczywiście za aksjomaty, ponieważ nie dałoby się żyć, gdybyśmy się ciągle za bardzo nad tym zastanawiali.

Pyta jednak pani, jak kogoś po prostu przekonać bądź rozmawiać. Można sprawdzić, czy mamy do czynienia z myśleniem tak zwanym radykalnym. Czyli zapytać rozmówcę, czy potrafi on sobie wyobrazić jakiś argument, który – gdyby wyszedł na jaw – mógłby zmienić jego opinię. Jeśli takiego dowodu w ogóle nie ma, nawet hipotetycznie, to mamy do czynienia z myśleniem radykalnym i można sobie podyskutować dla zabawy na imprezie w kuchni. Choć i tu – jeśli ktoś poczuje się prowokowany i wyszydzany publicznie – może próbować sprawdzić, czy wyrosną nam trzecie zęby lub użyć ostatecznego argumentu, który pomaga wygrać każdą dyskusję: „nie zesraj się”.

Kolejna opcja, bardziej już zabawa intelektualna, także nadająca się na imprezy i do kawiarnianego stolika, to przyjęcie pewnej narracji: „Przypuśćmy, że twoje objaśnienie jest absolutnie prawidłowe. Nikt go nie podważa, ani nie atakuje, a ja nie zamierzam dowodzić, że jest błędne. W porządku? A teraz włóżmy je do wyimaginowanego pudełka, w którym będzie bezpieczne. Skoro wiesz, że nic mu tam nie grozi, przyjrzyjmy się pozostałym możliwym wyjaśnieniom tych zjawisk. Ot, tak, powierzchownie. Potem zdecydujesz, czy warto najpierw rozważyć inne opcje, zanim wrócisz do tej zamkniętej w pudełku. Wybór należy do ciebie”.

"Myliłby się ten, kto uważa, iż poznanie teorii spiskowej uspokaja. „Zrozumiałem, więc mogę odsapnąć”. Jest dokładnie odwrotnie. Uwierzenie w teorię spiskową podnosi nasze poczucie niepewności i lęku jeszcze bardziej, co z kolei zwiększa podatność na kolejne teorie. I koło się zamyka".

Istnieje jakaś korelacja między preferencjami politycznymi a łatwością „nasiąkania” teoriami spiskowymi?  

Otóż często myślimy, że zwolennik teorii spiskowej to koleś w berecie wykonanym z folii aluminiowej, zamieszkujący okablowaną piwnicę. W ogóle tak nie jest. W teorie spiskowe wierzymy wszyscy albo przynajmniej „czujemy, że coś może być na rzeczy”, a w jeszcze więcej uwierzymy, kiedy sytuacja stanie się dla nas, w jakimś momencie w życiu ciężka. Wtedy teoria spiskowa niesie w pierwszej chwili niejaką ulgę, niczym zapijanie smutku alkoholem, ale na dłuższą metę generuje jednak koszt martwienia się i zapobiegania czemuś, na co szansa jest znikoma (zamiast zapobiegania czemuś bardziej prawdopodobnemu).

Widać natomiast inklinacje polityczne w treści wyznawanych teorii spiskowych. Osoby konserwatywne chętniej wierzą w teorie dotyczące obcych sił próbujących wniknąć w szeregi naszych, by je osłabić (np. w USA: że prezydent Obama jest zamaskowanym muzułmaninem). Osoby liberalne zaś wolą teorie, że nasz rząd, niezależnie od innych krajów, załatwia sobie swoje sprawy naszym kosztem (11 września i zabójstwo Kennedy’ego to spisek służb, które domagały się więcej władzy albo możliwości inwigilacji obywateli).

Wróćmy jeszcze na chwilę do elementów wspólnych dla religii i teorii spiskowych. Ludzie wierzący w Boga mają większą łatwość wierzenia w te ostatnie?

Nie ma odpowiedzi na tak zadane pytanie. Wiara w boga ma wiele twarzy. Bo w którego? A jak więcej niż jednego? Nie znam takich badań. Myślenie magiczne i wiara w teorie spiskowe jest dość użyteczne życiowo, a próba kierowania się samym rozumem skazuje nas na ciągłe wątpliwości i obstrukcję decyzyjną. Ludzie religijni mają różne inklinacje, ale akurat jeśli chodzi o łatwość wierzenia w teorie spiskowe, nie widziałem badania, a tym bardziej metaanalizy, które by to potwierdziło.

Można szukać jednak innych konotacji. Wiemy, że chętniej w teorie spiskowe wierzą członkowie mniejszości różnego rodzaju, zwłaszcza uciskanych i deprecjonowanych. Albo takich, które mają takie poczucie – zasadne lub nie. Dlaczego? Podejrzewamy, że jest to prosta ekstrapolacja doświadczeń: „Mam dowody, że ktoś ogranicza mi dostęp do dóbr i szykanuje, więc prawdopodobnie całość dzieje się też na większą skalę”. Jeśli więc w grupie społecznej (w tym także wyznaniowej) pojawi się narracja, że jesteśmy prześladowani, to pewnie skoreluje to z gotowością wiary w teorie spiskowe, ale sama wiara nie jest tu różnicująca.

Podobnie chętniej w teorie tego typu wierzą osoby narcystyczne. Tu także nie wiadomo dlaczego, ale znów pobawmy się założeniami – być może, jeśli ktoś uważa, że wszystko kręci się wokół niego, to czuje się ważniejszy, jeśli akcja zatacza szersze kręgi. To tylko dodaje istotności naszej osobie, prawda?

Trudno się nie zgodzić. A czy na teorie spiskowe można się uodpornić?

Nie sądzę. W ogóle by się to nie opłacało. Poza tym byłoby bardzo nudno. Gdyby uodparnianie się na teorie spiskowe było opłacalne, ewolucja zrezygnowałaby z tych, którzy w nie wierzą, zamiast pozostawiać przynajmniej ziarenko kreatywnego myślenia magicznego w każdym z nas.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?