4 min.
Lekarz miał 6,5 minuty na przyjęcie jednego pacjenta. „Doniosłem sam na siebie”

Lekarz miał 6,5 minuty na przyjęcie jednego pacjenta. "Doniosłem sam na siebie"/ Zdjęcie: iStock
08.08.2022
„Panuje ogólna panika”. W Hiszpanii coraz więcej kobiet doświadcza tajemniczych ukłuć w klubach
08.08.2022
W Iranie zakazano kobietom udziału w reklamach. Powodem oburzenie mężczyzn promocją lodów na patyku
08.08.2022
Paulina Młynarska wprost o słowach Bogusława Lindy: „Rzygnąłeś pan gadką z lat 90.”
08.08.2022
„Ściska mnie w gardle”, „Boję się powiedzieć, że mnie boli”. O prawo głosu w sprawach własnego ciała wciąż toczy się walka
07.08.2022
„Para jednopłciowa w polskim 'Tańcu z gwiazdami’? I spoko”. Martyna F. Zachorska o tym, że żadna to rewolucja
Maciej Jedliński, lekarz chirurgii naczyniowej z Zamościa, w trosce o swoich pacjentów doniósł sam na siebie do rzecznika praw pacjenta. Jak mówi, placówka, w której pracuje, nie pozostawiła mu wyboru. Lekarz musiał przyjmować tylu pacjentów, że jedna wizyta trwała jedynie 6,5 minuty.
6,5 minuty na jednego pacjenta
6,5 minuty – tyle czasu miał na zdiagnozowanie jednego pacjenta Maciej Jedliński, lekarz chirurgii naczyniowej z Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu.
„Za rządów poprzedniej dyrekcji szpitala doszło do sytuacji absurdalnej. Liczba pacjentów zapisywanych do poradni zaczęła systematycznie wzrastać. To sprawiło, że z początkowych 15 minut na pacjenta zaczęło robić się 10, a z 10 minut zaledwie 6,5 minuty na osobę” – mówi lekarz w rozmowie z „Interią”.
Jedliński dodaje, że zdarzały się również takie dni, kiedy w ciągu 3 godzin pracy miał umówionych 28 pacjentów. „Część z nich była zapisana na tę samą godzinę – czy dyrekcja chciała, abym w gabinecie miał kilka osób w tym samym czasie?” – dodaje ekspert. I podkreśla, że w trakcie jednej wizyty, lekarz musi przeprowadzić wywiad z pacjentem, wykonać badanie, zlecić badania dodatkowe oraz wypisać receptę. Nierzadko również zdarza się, że pacjent potrzebuje zmiany opatrunku lub zdjęcia szwów czy wykonania dodatkowych badań. Nie jest możliwe, by rzetelnie wykonać wszystkie te czynności w ciągu 6,5 minuty. Lekarz często musiał zostawać po godzinach w pracy, by przyjąć wszystkich chorych.
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
PROMOCJA
Zdrowie umysłu
Less Stress from Plants 60 kaps. wegański
60,00 zł 90,00 zł
„Doniosłem sam na siebie”
Jedliński zgłaszał problem pracownikom oraz dyrekcji poradni, jednak nie przyniosło to pożądanych skutków. W związku z coraz większym nakładem pacjentów lekarz postanowił zgłosić się do szpitalnego rzecznika pacjenta.
„Doniosłem sam na siebie, wskazując, że takie przyjmowanie pacjentów, to łamanie ich praw. To był krzyk rozpaczy z mojej strony. Człowiek czeka kilka miesięcy na taką wizytę, a jego czas u lekarza to niewiele ponad 6 minut. W tym czasie nie da się rzetelnie pacjentowi pomóc” – wyjaśnia w rozmowie z „Interią”.
Sytuacja jednak wciąż nie została do końca rozwiązana, choć zgłoszenie rzecznik otrzymał na przełomie lutego i marca.
„Wciąż bywa też tak, że kilku jest zapisanych na tę samą godzinę. Zmieniła się nam dyrekcja i mam nadal nadzieję, że dzięki temu problem zostanie niedługo rozwiązany” – podsumowuje lekarz.
Ministerstwo Zdrowia zapytane przez dziennikarzy Interii wyjaśnia, że zgodnie z regulaminem to lekarz kieruje procesem leczenia i odpowiada za prawidłowy jego przebieg.
„Każdy przypadek jest indywidualny i to lekarz decyduje, jak długo pacjent przebywa na wizycie. Zatem kierownik podmiotu leczniczego powinien tak zorganizować pracę poradni, by umożliwić lekarzowi wykonywanie pracy zgodnie z kompetencjami i obowiązkami” – wskazuje w odpowiedzi specjalista Biura Komunikacji MZ.
Do sprawy odniósł się również Adam Fimiarz, p.o. dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu. Jak wyjaśnia, długa lista pacjentów jest wynikiem zgłaszania się na wizytę osób uprzywilejowanych, np. kobiet w ciąży czy pacjentów wymagających kontroli po przebytej hospitalizacji.
„Zaznaczyć należy również, że każdego dnia zgłaszają się pacjenci po wypadkach, którzy nie kwalifikują się do hospitalizacji, w związku z czym pomoc udzielana jest im w przychodni. Ponadto rejestrowani są pacjenci ze skierowaniem w trybie pilnym, w przypadku których, jeżeli udzielenie świadczenia jest niemożliwe w dniu zgłoszenia, świadczeniodawca ma obowiązek wyznaczenia innego terminu poza kolejnością przyjęć. Pacjenci przyjmowani są zgodnie z godzinami ustalonymi w harmonogramie” – wymienia dyrektor i dodaje – „”Wychodząc naprzeciw potrzebom pacjentów, szpital pracuje nad wdrożeniem nowej organizacji przyjęć„.
Źródło: Interia
Udostępnij znajomym
Zobacz także

„Czytałam, że szpital to nie spa, że mam się cieszyć, że nie spałam na podłodze”. Marta Stoberska zaskoczona reakcjami innych matek

„Pokażmy, jak to jest cały dzień pić kawę, machać klapkiem i czekać, aż ktoś zapuka kijem w parapet”. Pracownicy ochrony zdrowia odpowiadają Jackowi Sasinowi wymownymi zdjęciami

„Powinnyśmy stać z głową do góry, wypięta piersią i być dumne z tego, że jesteśmy pielęgniarkami”. Młoda pielęgniarka o swojej pracy
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

07.08.2022
Joanna Jędrusik: „Tinder zapełnia jakąś pustkę, a jednocześnie inne pustki tworzy”

06.08.2022
„Mężczyzna to nie jest ktoś, kto z definicji chce i umie inicjować seks. To może rodzić nieporozumienia w związku” – psycholożka o stereotypach związanych z męskością

06.08.2022
Jak Zakopane stało się polskim Davos i centrum leczenia gruźlicy, oferując kuracje żentycą, olejami i powietrzem

05.08.2022