Przejdź do treści

„Miało być pięknie, a straciłam grunt pod nogami. Koronawirus pokazał, że żadna umowa nie daje tak naprawdę stabilizacji” – mówi Dorota Greniuk

Dorota Greniuk,
Dorota Greniuk, założycielka facebookowej grupy Give Her A Job / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Dla wielu dziewczyn to miejsce, gdzie mogą zrobić pierwszy krok i powiedzieć, że potrzebują wsparcia i pomocy. Część z nich pisze o swojej depresji, z którą się zmagają”. Dorota Greniuk, założycielka facebookowej grupy Give Her A Job, opowiada o tym, jak w trudnej pandemicznej rzeczywistości dziewczyny się wspierają, pomagając sobie nawzajem w poszukiwaniu pracy.

 

Nina Harbuz: Amerykańskie i europejskie badania analizujące zmiany na rynku pracy od czasu wybuchu pandemii nie napawają optymizmem. Instytut badawczy MSCI ESG Research podał, że we wszystkich miejscach pracy, które przestały funkcjonować w pierwszym kwartale 2020 roku, 60 proc. zatrudnionych to kobiety. To dlatego założyłaś grupę Give Her a Job – żeby wesprzeć kobiety szukające pracy w tym szczególnie trudnym czasie?

Miniony rok dotkliwie pokazał, że kobiety wciąż muszą walczyć o swoje prawa. Gdy zakładałam grupę, nie znałam wyników badań rynku. To była intuicyjna, spontaniczna decyzja wynikająca z osobistej potrzeby i doświadczenia.

Opowiesz o niej?

Równo z początkiem pandemii, czyli na przełomie marca i kwietnia, straciłam pracę. Podjęłam ją po siedmiu latach mieszkania w Warszawie, gdzie pracowałam jako stylistka freelancerka, ale zdecydowałam się całkowicie zmienić branżę i miejsce zamieszkania. Wiedziałam, że chcę mieszkać we Wrocławiu i pomyślałam, że może spróbuję swoich sił w marketingu. Znalazłam pracę, co ważne, ze stałą umową w marketingu w branży hotelarskiej. Zaryzykowałam, rzuciłam dotychczasowe życie w stolicy i wyjechałam do innego miasta. Chciałam stworzyć sobie bezpieczną przestrzeń, zakotwiczyć się, poczuć się bardziej stabilnie. Koronawirus pokazał jednak, że żadna umowa nie daje tak naprawdę stabilizacji. Miało być pięknie, a straciłam grunt pod nogami.

Natrafiłam wtedy na facebookową grupę, do której się przyłączyłam – Quarantine Outfitters Daily. Dziewczyny, które do niej należały, wrzucały zdjęcia pokazujące, jak wyglądają ich domowe stanowiska pracy, w jakich piżamach i dresach paradują, prowadząc jednocześnie biznesowe rozmowy. Mało się tam udzielałam, ale utrata pracy tak mnie zabolała, że zdecydowałam się opisać swoja historię. Dostałam masę wsparcia, którego w tamtym momencie potrzebowałam. I to mnie natchnęło, żeby następnego dnia założyć grupę Give Her A Job.

Moją intencją było stworzenie miejsca, gdzie można pomóc kobietom w podobnej sytuacji i zebrać w jednym miejscu ciekawe oferty pracy. To z kolei dawało mi poczucie sprawczości i nie pozwalało się zapadać w depresyjne nastroje

Od kwietnia zeszłego roku do grupy dołączyło ponad 25 tys. osób.

Początkowo dziewczyn przybywało w tempie lawinowym. Nadal codziennie kilka dołącza. Byłam tym kompletnie zaskoczona, bo moją jedyną intencją było stworzenie miejsca, gdzie można pomóc kobietom w podobnej sytuacji i zebrać w jednym miejscu ciekawe oferty pracy. To z kolei dawało mi poczucie sprawczości i nie pozwalało się zapadać w depresyjne nastroje. Wiedziałam, że nie jestem jedyna w takiej sytuacji i chciałam stworzyć przestrzeń, w której dziewczyny mogą ze sobą porozmawiać o momencie, w którym się znalazły, polecać się wzajemnie, wymienić się kontaktami, czy nawet znaleźć nową pracę.

W regulaminie napisane jest, że to grupa wyłącznie dla dziewczyn. Skąd taka decyzja?

Chyba z przekory. Jest wiele grup zarówno lokalnych, jak i tematycznych, przeznaczonych do poszukiwań pracy. Sama do kilku takich należę. Zauważyłam jednak, że przez to, że grupy są publiczne, otwarte dla wszystkich, ludziom nie jest łatwo się otworzyć. Zależało mi, żeby dziewczyny poczuły, że Give Her A Job to bezpieczna dla nich przestrzeń, gdzie zostaną zrozumiane. Tu, jeśli wrzucisz swoje CV, to znajomy, były chłopak albo nieżyczliwy szef nie będzie go komentował. Wydaje mi się, że dzięki temu na grupie jest mniej wstydu, a więcej otwartości.

Katarzyna Kucewicz, psycholożka, pedagożka i psychoterapeutka

I o czym piszą uczestniczki?

Wiele kobiet wrzuca swoje CV, prosząc o informację zwrotną, co w nich uzupełnić, poprawić. Dzielą się osobistymi historiami, które – wydaje mi się – nie zaistniałyby na publicznym profilu. Dla wielu to miejsce, gdzie mogą zrobić pierwszy krok i powiedzieć, że potrzebują wsparcia i pomocy. Sama wiem, jak ważne, ale i trudne było dla mnie przyznanie tego, gdy straciłam pracę. Część dziewczyn pisze o swojej depresji, z którą się zmagają. Niektóre wyznają, że czują się przytłoczone pandemią.

Nieraz ktoś pisze do mnie prywatną wiadomość, dzieląc się swoją bardzo osobistą historią. Jedna z dziewczyn, przeżywająca problemy osobiste, z którymi całkiem dobrze sobie radziła, po utracie pracy poczuła się bardzo zagubiona i zupełnie nie wiedziała, co robić. Inna, również mająca kłopoty ze zdrowiem, nie umiała znaleźć na siebie pomysłu. Skontaktowałam ją z dziewczyną, która pomogła jej stworzyć dobre CV. Czasem łączenie sznureczków działa. Znam historię dziewczyn, które poznały się na grupie i założyły razem firmę, działającą w obszarze social mediów.

Dostaję też prośby o umieszczenie anonimowych postów, żeby nie było wiadomo, kto pyta o pracę. Nie wszystkie dziewczyny chcą wrzucać ogłoszenia pod własnym nazwiskiem. Wciąż wiele z nich boi się, że post wpadnie w oczy byłej lub obecnej szefowej, ale obawiają się też oceny i negatywnych komentarzy.

Niektórym być może łatwiej poprosić o pomoc anonimowo niż pod własnym imieniem i nazwiskiem.

Proszenie o pomoc jest bardzo trudne. Też nie było mi łatwo. Już samo przyznanie się, że straciłam pracę, że mi się nie udało i że to być może moja wina, było skomplikowane. A przecież są różne powody zwolnień, szczególnie w dobie pandemii. Jest tyle uczuć, z którymi trzeba się zmierzyć w takiej chwili, że sięgnięcie po pomoc jest czasem jak zdobywanie szczytu góry. Gdy więc ktoś odważa się napisać na grupie, że szuka pracy albo poprosi o poradę, co może zmienić w CV, to dla mnie jest to duży sukces. Często ten  pierwszy krok wystarcza, a potem już się dzieje.

Nadal na rozmowach rekrutacyjnych padają pytania o życie prywatne, których w ogóle nie powinno być. Gdy ktoś opisuje w grupie podobne historie, pojawiają się rady od uczestniczek, żeby nie iść do takiej firmy. Ale jak dziewczyna nie ma zatrudnienia od pół roku albo i roku, a końca pandemii nie widać, to jaki w tym momencie ma wybór?

Zdarzają się też dziewczyny, które chcą wesprzeć mamę, babcię, ciotkę.

Miałam i mam sporo zapytań o możliwość zareklamowania kobiet po 50-tce, które straciły zatrudnienie, nie mają Facebooka albo odwagi, żeby się na nim promować. Takie idee są dla mnie wspaniałe i bardzo je wspieram. Wiele pań po 50-tce zgłaszało problem, że z racji wieku nie mogą znaleźć pracy, mimo ogromnego doświadczenia. Niestety, okazuje się, że wiek jest ważniejszy niż staż pracy. Mężczyzn nikt nie pyta o to, ile mają lat albo czy planują dzieci. Jedna z dziewczyn pożaliła się w grupie i wspomniała, że na rozmowie rekrutacyjnej zadano jej właśnie takie pytanie.

Wydawałoby się, że ten etap mamy już za sobą.

Niestety nadal na rozmowach rekrutacyjnych padają pytania o życie prywatne, których w ogóle nie powinno być. Ani wiek, ani płeć, ani stan cywilny nie powinny mieć znaczenia. Gdy ktoś opisuje w grupie podobne historie, pojawiają się rady od uczestniczek, żeby nie iść do takiej firmy. Ale jak dziewczyna nie ma zatrudnienia od pół roku albo i roku, a końca pandemii nie widać, to jaki w tym momencie ma wybór? Automatycznie godzimy się na takie standardy.

Przypomniała mi się też historia, która pokazuje sposób myślenia kobiet o sobie. Jedna z dziewczyn pochwaliła się, że jej partner robi piękne, designerskie rzeczy, ale ona w tej produkcji nie bierze udziału. Zdziwiło mnie to, bo jak to nic nie robi? Z tego, co opowiadała wyczułam, że to ona jest całym kołem napędowym do tworzenia, produkcji i reklamy, a on jest wykonawcą pomysłów. Gdyby nie ona, jej zaangażowanie w rozsyłanie informacji po grupach i znajomych, to pewnie firma by nie działała. W mojej ocenie, strasznie umniejszała swoją rolę. Własną pracę uznawała za nieistotną i była przekonana, że wszystko jest jego zasługą.

W jakich sprawach można pisać na grupie, na jakie wsparcie można liczyć?

Jak już wspominałam, najczęstsza, ale też najważniejsza prośba dotyczy wskazówek, jak poprawić CV od strony merytorycznej i wizualnej. Dziewczyny piszą, co sądzą, albo wskazują miejsce, gdzie można popracować nad CV bezpłatnie lub odpłatnie. To jest niezwykle cenne, bo poszerza perspektywy. Często zdarza się bowiem , że dziewczyny nie widzą swoich talentów. Podają informację, że pracowały jako kelnerki, ale nie dodają już, że prowadziły także kanały w social mediach i potrafią zrobić fajny opis i ładne zdjęcie. A e umiejętności przydadzą się także poza branżą gastronomiczną, choćby w copywritingu, na które jest teraz spore zapotrzebowanie. Wiele osób mówi biegle w językach obcych, ale nie wpadnie na pomysł, że tę umiejętność można wykorzystać, np. dając korepetycje. Mając świetny kontakt z dziećmi, można spróbować zatrudnić się jako niania. To są małe rzeczy, ale na samym początku, w tym najbardziej kryzysowym momencie, w razie braku środków na koncie, mogą pomóc.

Na grupie są też kobiety, które pomagają w rozwoju kariery. Można się z nimi umówić na sesję, często taka pierwsza lub kolejna rozmowa jest bezpłatna. Jeżeli ktoś potrzebuje więcej porad, umawia się indywidualnie.

Pojawiają się konkretne oferty pracy?

Owszem i to sporo ciekawych propozycji. Na grupie mMożna również reklamować własne biznesy i usługi. Ostatnio pojawiło się sporo ofert kosmetyków naturalnych, świeczek i rzeczy handmade, często wytwarzanych przy wsparciu mam czy babć. Są to czapki, szaliki, ubranka, makramy, czyli to, co jesteśmy w stanie stworzyć niewielkim nakładem, żeby zarobić parę groszy, ale też czymś się zająć, gdy czeka się na zatrudnienie w branży, w której ma się największe doświadczenie .

Co jest siłą tej grupy?

Wydaje mi się, że koleżeństwo. Mnie od początku w tworzeniu grupy pomaga moja przyjaciółka Alicja Lechat. Dziewczyny, które należą do grupy, służą sobie radą i wsparciem, a tego na co dzień wciąż nam brakuje. Obce sobie osoby pomagają w ogromnych, życiowych zmianach, wyjściach z zawodowych kryzysów, motywują się wzajemnie. Czasem wysłuchają, poklepią po ramieniu pisząc słowa dodające otuchy w komentarzu. To też już coś, gdy przestaje się widzieć możliwości.

Mnie ta grupa dodała odwagi. W końcu zdałam sobie sprawę i uwierzyłam we własne umiejętności. Tak jak wspominałam na początku, pracowałam w zupełnie innej branży, a marketing był dla mnie nowym obszarem, którym zajmowałam się zaledwie od 2 lat. Cały czas byłam przekonana, że jeszcze nie jestem zbyt dobra w tej dziedzinie, żeby wysyłać CV i szukać nowej pracy. Ale okazuje się, że jak zsumujesz wszystkie swoje doświadczenia i umiejętności, to nie jest tak źle. I fajnie, żeby czasem nam ktoś to głośno powiedział. Ja to właśnie usłyszałam na grupie Give Her A Job. Dzięki dziewczynom z grupy znalazłam pracę i  poczułam, że jednak potrafię, nie jest ze mną tak źle. Czasami któraś z uczestniczek pisze, że właśnie udało jej się znaleźć pracę albo koleżankę do współpracy, czy że w końcu odważyła się wysłać CV. Te historie są niezwykle cenne, bo uświadamiają, że nie jesteśmy same, że wiele osób jest w podobnej sytuacji i choć jest trudno, to razem, wspierając się, damy radę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: