Przejdź do treści

Katarina Hellstrom: „Obecnie modne jest posiadanie twardego, wciągniętego i płaskiego brzucha. Przepraszam za mocne słowa, ale to powolne samobójstwo”

Katarina Hellstrom / fot. Eliza Krakówka
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kobiety zazwyczaj nie lubią swoich brzuchów. Bo są za duże, z rozstępami, wałeczkami albo zbyt wypukłe. Wiele z nas robi wszystko, by ten swój nielubiany brzuch schować. Katujemy się treningami, by pozbyć się tłuszczu i wyrzeźbić mięśnie brzucha. Nosimy ubrania, które odwracają od niego uwagę. Może jednak z brzuchem (i ze swoim ciałem!) warto się zaprzyjaźnić? „Brzuch to centrum naszej mocy, to tu kryje się bardzo dużo emocji, przede wszystkim smutek i złość” – mówi w rozmowie z HelloZdrowie Katarina Hellstrom, która od lat zajmuje się masażem mięśni głębokich brzucha.

 

Magdalena Bury: Jaki kobiety mają stosunek do swoich brzuchów?

Katarina Hellstrom: Te, które przychodzą do mnie na sesje, nie lubią swoich brzuchów i często uważają, że są za duże. To taka wyparta część ciała, która u kobiet jest przecież zasadnicza. Brzuch to centrum naszej mocy, to tu kryje się bardzo dużo emocji, przede wszystkim smutek i złość. Im bardziej brzuch jest wystający, im więcej ma fałdek i warstw tłuszczu, tym bardziej jest tam ukryta złość.

Płaski brzuch jest lepszy?

Moim zdaniem brzuch napięty, wytrenowany, wciągnięty, płaski, to zamach na własne zdrowie. Mięśnie są ponapinane, przez co organy są pościskane w brzuchu. Gdy nocą przychodzi regeneracja, brzuch nie ma szansy odpocząć – właśnie z powodu dużych napięć i braku pełnego krążenia krwi. Nie ma tlenu, nie ma substancji odżywczych, więc organy wewnętrzne nie mogą się same regenerować. Funkcjonują, ale na 80 proc. Obecnie modne jest posiadanie twardego, wciągniętego i płaskiego brzucha. Przepraszam za mocne słowa, ale to powolne samobójstwo. Rzadko zdarza mi się dotykać brzucha wolnego od napięć, gdzie wszystko jest w porządku. To jakieś 5-10 proc. osób, które do mnie przychodzą.

Skąd mam więc wiedzieć, że mój brzuch, chociaż wcale niepłaski, nie jest „ściśnięty”?

Nie ma żadnych objawów chorobowych, wszystko wydaje się w porządku. Ściśnięty organ jest jednak przez cały czas słabszy, brakuje mu doładowania. Właśnie dlatego po jakimś czasie, zazwyczaj po czterdziestce, u wielu kobiet pojawiają się różne choroby, na które w zasadzie „pracowały” całe życie.

Zaczynają odzywać się niestrawności i problemy z poszczególnymi organami, np. z mocno ściśniętą wątrobą. Wpływa to również na pęcherzyk żółciowy.

A co z jelitami?

To kolejny skutek spiętych mięśni brzucha. Ok. 85 proc. kobiet skarży się na problemy z jelitami. Są one posklejane, perystaltyka jest przyblokowana. Trzeba więc to wszystko rozklejać, by brzuch był miękki i nie bolał. Zapobiegnie to bolącym menstruacjom, burzliwym PMS i diametralnie złagodzi objawy menopauzy.

Od rozklejania brzucha zaczyna się proces pracy z ciałem, wsłuchanie się w jego mądrość.

Mówi się, że jelita są naszym drugim mózgiem, ale ja twierdzę, że to nasz pierwszy mózg. Jelita szybciej reagują i mają większy wpływ na mózg. Mówi się: „mam intuicję”. Ta intuicja płynie właśnie z jelit, spod pępka, z naszego centrum

Zdarza się, że pacjenci podczas sesji płaczą?

Tak, ponieważ celem jest uwolnienie wszystkich emocji skrywanych w ciele, tych nieprzeżytych, tych nieuznanych przez nas. Gdy w momencie szoku napinamy się, te zdarzenia przyklejają się do nas. Często jest tak, że nie pamiętamy tych przeżyć, np. z dzieciństwa. Ale ciało nigdy nie zapomina. Bardzo często podczas sesji te wspomnienia wracają, ponieważ poruszam miejsce, gdzie zapisana została pamięć tej sytuacji. Ona się uwalnia. W tym momencie osoba przyjmująca sesję przypomina sobie o tym. To dla mnie wstęp, że coś zaczyna się dziać. Te emocje musimy uznać, musimy powiedzieć sobie, że one były, że czuliśmy złość, smutek. Pacjent wtedy zaczyna płakać, walić pięściami, kopać albo wręcz przeciwnie – zaczyna się śmiać.

Śmiech to też zablokowana emocja?

Tak, najczęściej u kobiet, które w dzieciństwie słyszały zdania typu „nie śmiej się”, „zachowuj się”, „bądź poważna”, emocja radości mogła być w ten sposób zablokowana w ciele. Ta radość w nas wciąż jest i cały czas płynie. Tylko często musimy się do niej po prostu dokopać.

Na początku pracy z ciałem ludziom trudno zrozumieć, że ta radość jest przykryta smutkiem i bólem. I żeby ją uwolnić, trzeba przejść przez cień. To mogą być przeświadczenia z dzieciństwa. I np. gdy osoba chciała się pobawić i była zadowolona, to mama krzyczała, że musi być poważna i odpowiedzialna. W ten sposób radość dziecka została stłamszona. W dorosłym życiu taka osoba zazwyczaj jest nad wyraz poważna. Ma kłopoty z odczuwaniem codziennych radości. Zabawa wydaje się czymś zbędnym i bez sensu. A czyjeś szczęście i radość wprost razi w oczy.

Od czego zaczynasz pracę z taką pacjentką?

Zazwyczaj punktem wyjścia jest masaż brzucha, podczas którego zapoznaję się z pacjentką. Jak już wspomniałam, w tej okolicy znajduje się zazwyczaj spory ładunek smutku i złości. Takie emocje, które dzisiaj często trzymamy w swoich ciałach, działają jak zabójca. Czasem wystarczy jedna sesja na brzuch, a czasem trzeba ją powtórzyć. Jeśli znajdują się tam wieloletnie schorzenia, trzeba poświęcić na to więcej czasu. Każda sesja będzie miała jednak bardzo duże i odczuwalne zmiany – zarówno te w ciele, jak i emocjonalne.

Ewelina Tyszko-Bury: Ciało jest niesamowite, ono zawsze pamięta / archiwum prywatne

Jak wygląda taki masaż brzucha?

Masaż brzucha ma wiele nazw. Określamy go także metodą wisceralną albo masażem mięśni głębokich brzucha. Odbywa się jakby warstwowo, zaczynając od zewnętrznych powłok, w kierunku do wewnątrz. Sukcesywnie sprawdzam i rozluźniam wszelkie blokady i napięcia. Wszystko po kolei – jelito cienkie, jelito grube, wątrobę, pęcherzyk żółciowy, żołądek, trzustkę. Później jest czas na macicę i jej okolice.

W brzuchu jest również bardzo ważny mięsień biodrowo-lędźwiowy, z jęz. angielskiego „psoas”, zwany również mięśniem duszy. To najgłębszy mięsień ludzkiego ciała. Wpływa na naszą równowagę strukturalną i emocjonalną, elastyczność ciała, ruchomość stawów i prawidłową funkcję organów. To jedyny mięsień łączący górę z dołem.

Dlaczego jeszcze mięsień psoas jest tak ważny?

Życie w obecnych czasach to wysokie dawki adrenaliny, co daje sygnał dla mięśnia, aby być w napięciu i gotowości do ucieczki lub do walki. To powoduje, że psoas zaczyna się skracać, co daje poczucie życia w stałym niebezpieczeństwie i niepokoju. Prowadzi to do wielu bolesnych schorzeń. Psoas odpowiedzialny jest często za bóle krzyża, kręgosłupa, brzucha, bóle i degeneracje stawów biodrowych, ud, kolan. Za bolące miesiączki, silne PMS-y oraz burzliwe przechodzenie menopauzy, rwę kulszową, skoliozę i spondyliozę, problemy z dyskami.

Fachowa praca z ciałem, uzupełniona codziennymi, krótkimi rytuałami jest moim zdaniem najlepszą inwestycją w długowieczność

Czy każda z nas może znaleźć psoas?

„Nie dogrzebiemy się” same tak głęboko, by go znaleźć. Trzeba popracować nad brzuchem, by się do niego dostać. Ale za to z ciałem możemy pracować same. Ja sama praktykuję metodę samouzdrawiania. Żaden specjalista, żadna maszyna nie zrobi nam tyle dobrego co nasz własny dotyk, choćby 15 minut dziennie.

Praktykujesz samouzdrawianie? Jak to wygląda?

Codziennie robię pięć tybetańskich rytuałów. To ćwiczenia, które powtarza się w sekwencjach, do 21 razy. Pewne pozycje są podobne do jogi, ich celem jest rozciąganie. To klucz i podstawa wszystkiego. Kiedy ciało jest rozciągnięte, mamy szansę na długowieczność. Z czasem napięcia powodują bóle kolan czy bioder, zakres ruchu jest coraz bardziej ograniczony. Efekt? W wieku 50 lat kręgosłup jest sztywny. A według medycyny chińskiej, im dłużej nasz kręgosłup jest elastyczny, tym dłużej zachowujemy młodość.

Fachowa praca z ciałem, uzupełniona codziennymi, krótkimi rytuałami jest, moim zdaniem, najlepszą inwestycją w długowieczność.

 


Katarina Hellstrom – specjalistka pracy z ciałem ukierunkowanej na uwalnianie pamięci traumy i zblokowanej energii. Jej metoda to praca na powięzi. Jej powołanie odezwało się niespodziewanie, gdy po raz pierwszy była świadkiem pokazu rozbrajania miednicy. W głowie huczało jej: „To twoje narzędzie!”.

Zaraz potem, dokształcając się, zaczęła dawać prywatne sesje, a popularność metody po krótkim czasie doprowadziła do pomysłu zorganizowania warsztatów i nauki innych. Nabierając wiedzy i doświadczenia, wraz ze swoim partnerem, stworzyła autorską metodę pracy z ciałem. Pomaga ona przywracać osobom ich naturalną inteligencję, która dostarcza informacji o uczuciach i siłę do realizacji celów. Ta inteligencja pomaga otworzyć się, odpuszczać i żyć w zgodzie ze samym sobą i dalej z innymi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?