„Jeśli chcemy wychować dziecko na pewnego siebie człowieka, nie wymagajmy od niego, żeby było zawsze posłuszne” – mówi Katarzyna Kamionka
– Chciałabym, żeby dzieci wzrastały w poczuciu bezpieczeństwa, wiary we własne możliwości, żeby wyrosły na samodzielnych, zaradnych i empatycznych dorosłych, a kary tego nie zapewniają – mówi Katarzyna Kamionka, pedagożka, prowadząca warsztaty dla rodziców o metodzie wychowawczej Pozytywna Dyscyplina.
Marta Chowaniec: W grupach na FB mamy bardzo często dyskutują o metodach wychowawczych spod znaku Pozytywnej Dyscypliny. Co to jest Pozytywna Dyscyplina?
Katarzyna Kamionka: Pozytywna Dyscyplina to po klasyczna metoda wychowawcza, licząca już 30 lat, a jej korzenie sięgają początków XX wieku. Duży nacisk kładzie na budowanie silnej i głębokiej więzi rodzica z dzieckiem. I jednocześnie proponuje konkretne wskazówki i techniki, jak do tego dążyć. Jak ja to mówię: „Pozytywna Dyscyplina to nie tylko nurt umożliwiający rodzicom wychowanie kompetentnych ludzi, to styl bycia i życia pozwalający żyć w zgodzie i szacunku nie tylko z dziećmi, ale również z samym sobą”.
Czy jednak pozytywna dyscyplina jest szczęśliwie i trafnie dobranym określeniem? Słowo dyscyplina – to boli.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tej metodzie, już sama jej nazwa wzbudziła moje zainteresowanie i chęć zgłębienia tematu. W potocznym użyciu słowo dyscyplina kojarzy się raczej z karaniem, przesadną dyscypliną, porządkiem i bezwzględnym posłuszeństwem. Tymczasem słowo dyscyplina wywodzi się z łacińskiego słowa „disciplina”, które oznacza „uczenie”, „nauczanie” dalekie od musztry i karania. Spotkałam się z opinią, iż ten dobór słów – pozytywna dyscyplina – jest świadomy, aby przyciągnąć tych rodziców, którzy postrzegają się jako surowych i rygorystycznych i zestawienie tych dwóch słów zachęca ich do zgłębienia zagadnienia. Sama pani przyzna, że Pozytywna Dyscyplina to brzmi interesująco.
W jaki sposób przejść do przemiany od „karania” w „nauczanie”, czyli pozytywną dyscyplinę zastosować w domu?
Najlepiej nie zabrnąć do karania. Jak wskazują liczne badania skutki i konsekwencje kar przynoszą więcej szkody niż pożytku. Ale jeśli już znaleźliśmy się w tym punkcie, Pozytywna Dyscyplina przychodzi nam z pomocą i proponuje małe kroki. Zacznijmy od nawiązania relacji z młodym człowiekiem, pokazania mu, że jesteśmy blisko i że może na nas liczyć, że jest ważny. Wdrażajmy obowiązki i przywileje. Nie szczędźmy komplementów, doceniajmy i wyrażajmy podziękowanie, to zbliża ludzi.
Naprawdę warto zastanowić się nad tym, jaki mamy cel stosując daną metodę. Zacznijmy od siebie i zastanówmy się, czego tak naprawdę uczymy dziecko, gdy je karzemy, jakie wzorce i zasady mu przekazujemy takim zachowaniem. Chciałabym, żeby dzieci wzrastały w poczuciu bezpieczeństwa, wiary we własne możliwości, żeby wyrosły na samodzielnych, zaradnych i empatycznych dorosłych, a kary tego nie zapewniają.
Zacznijmy od rana, jak wg Pozytywnej Dyscypliny zebrać całą rodziną: maluchy – do przedszkola, a rodziców – do pracy?
Trudne poranki wpływają na nas i nasz nastrój, niejednokrotnie determinują nasz cały dzień. Warto poświęcić dłuższą chwilę na stworzenie z całą rodziną planu poranka z rozpisanymi czynnościami dla każdego członka rodziny. Tworząc plan zaangażujmy również tych najmłodszych członków rodziny: zapytajmy, co trzeba zrobić rano przed wyjściem do przedszkola czy szkoły? Pozwólmy im zdecydować o kolejności tych czynności. Pozwólmy im mieć wpływ na ich rzeczywistość. Tak proste i jakże skomplikowane zarazem. Na poziomie kilkulatka to mogą być decyzje o tym, na jakim kolorze talerzyka chce zjeść, co chce na śniadanie, czy jakie ubranko chce założyć. Dajemy dziecku możliwość decydowania, wpływania na jego świat, dajmy mu szansę bycia samodzielnym, odpowiedzialnym, zaradnym.
”Jeśli chcemy wychować dziecko na pewnego siebie, decyzyjnego człowieka znającego swoja wartość, to nie wymagajmy od niego, żeby było zawsze posłuszne tu i teraz, natychmiast wykonywało wszystkie polecenia”
Zasada ograniczonego wyboru, którą proponujesz, cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem na grupach FB w grupach dla rodziców. Mamy piszą, że jest bardzo skuteczna.
Dokładnie tak. Zarówno dzieci jak i dorośli mają potrzebę decydowania o sobie. Jeśli dziecko ma wybór, jest szansa, że nie będzie się buntowało przy każdej nadarzającej się okazji, tylko skupi się na tym, co mu się bardziej podoba, czy ma ochotę na to, czy na coś innego. Oczywiście my jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za dziecko, ustalamy ramy i granice, w obrębie których dziecko może decydować i dokonywać wyborów. Byłam wzruszona, kiedy moja 4-letnia córka podeszła do swojego ośmiomiesięcznego braciszka i zapytała: „Krzysiu, którą zabawką chcesz się pobawić: samochodzikiem czy samolotem”. Ja metody ograniczonego wyboru musiałam się nauczyć, dla mojej córki to coś zupełnie naturalnego.
Jakie są jeszcze metody?
W Pozytywnej Dyscyplinie mamy do dyspozycji 52 narzędzia. Są fantastycznie opisane na kartach. Mam je ze sobą, może chciałabyś jedną wylosować ?
Karta: „Język gestów”.
To jedna z moich ulubionych kart. Zachęca rodzica do komunikacji poprzez gest lub gesty. Zamiast gderania, powtarzania komunikatów typu: „znowu zostawiłeś mokry ręcznik na podłodze, będzie brudny i nie nada się jutro do użycia, czy ty nigdy nie możesz zrobić tego o co cię proszę…” Pozytywna Dyscyplina proponuje komunikację za pomocą gestów. Prosimy dziecko, aby podeszło i z uśmiechem na twarzy w przyjaznej atmosferze, pokazujemy „narzędzie zbrodni – ręcznik leżący na podłodze”. Zanim zaczniemy krytykować tę metodę, że pewnie nie zadziała, że na moje dziecko to trzeba krzyknąć żeby usłyszało, zachęcam do praktykowania.
A co, kiedy dziecko nam odpowie: „nie, ja tych klocków nie posprzątam, bo nie”.
Jeśli przyzwyczailiśmy dziecko, że zawsze rodzice sprzątają te klocki za niego, to może się rzeczywiście zdziwić naszą prośbą i zaprotestować. Będzie od nas wymagało trochę czasu i zaangażowania, aby dziecko przejęło odpowiedzialność za sprzątanie swoich klocków po zabawie. I faktycznie, powiedzenie: „masz posprzątać klocki teraz”, może nie przynieść nam rezultatu, na którym nam by zależało. Zatem spróbujmy inaczej: może liczmy klocki, które wrzucamy do pudełka, zdecydujmy, jaki kolor sprzątamy najpierw, i tak dalej. Ile osób tyle pewnie będzie pomysłów. Na każde dziecko inny sposób może podziałać. Można również zacząć od komunikatu: „bardzo byś mi pomógł, gdybyś ze mną pozbierał te klocki” lub „ klocki ty chcesz posprzątać, a które sprzątam ja?” Dzieci bardzo potrzebują uwagi i poczucia przynależności i znaczenia. Jeśli im to zaproponujemy, jest duża szansa, że chętniej zaangażują się w wykonanie naszej prośby o sprzątnięcie klocków.
Propozycja od strony rodziców a nie racja rodziców?
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam tekst: „Chcesz mieć rację czy relację”, pomyślałam „rację”. Relację przecież mam, bo to jest moja córka i ona zawsze będzie dla mnie bardzo ważna, a ja jestem mamą i to ja mam mieć rację. Z czasem zrozumiałam, że relacja to akceptowanie potrzeb drugiej osoby, co nie oznacza akceptacji wszystkiego, na co dziecko ma ochotę. Mogę akceptować, że córka ma ochotę obejrzeć kolejną bajkę, ale niekoniecznie muszę się na to zgodzić. Mogę powiedzieć, że widzę, że chce zobaczyć Świnkę Peppę, przyznać że ją lubi i jest dla niej ważna i jednoznacznie dodać, że teraz jest czas na kąpiel, bo umawiałyśmy się wcześniej na obejrzenie dwóch bajek. I nie wchodzimy w dyskusję. Pozytywna Dyscyplina jest stanowcza dla problemu i łagodna dla osoby. Potrafi łączyć bycie stanowczym i jednocześnie szanować drugą osobę. Akceptujemy to, że dziecko nie chcę zrobić konkretnej rzeczy i jednocześnie dajemy możliwość ograniczonego wyboru. Co ważne Pozytywna Dyscyplina jest skuteczna długofalowo.
”Zacznijmy od nawiązania relacji z młodym człowiekiem, pokazania mu, że jesteśmy blisko i że może na nas liczyć, że jest ważny. Wdrażajmy obowiązki i przywileje. Nie szczędźmy komplementów, doceniajmy i wyrażajmy podziękowanie, to zbliża ludzi”
Rodzice najczęściej szukają rozwiązań, które działają tu i teraz, są skuteczne natychmiast.
Zaczynając moją przygodę z Pozytywna Dyscypliną, słuchałam webinaru z jedną z edukatorek, która powiedziała, że Pozytywna Dyscyplina to nie jest pastylka przeciwbólowa, którą bierzemy i w ciągu kwadransa ból mija. PD działa długofalowo, ale co istotne bierze pod uwagę uczucia i potrzeby dzieci oraz pozwala budować życiowe kompetencje.
Kiedy zaczynamy wychowywać dziecko w duchu Pozytywnej Dyscypliny, gdy jest jeszcze małe, jest nam łatwiej, bo ono od początku wzrasta w „pozytywno-dyscyplinowym środowisku”, zna zasady, obowiązujące reguły i jednocześnie czuje się bezpiecznie. Kiedy zaczynamy później, podróż jest dłuższa, ale warto w nią wyruszyć, czyli być przy dziecku, towarzyszyć mu w jego wlotach i upadkach, pokazać że błędy są okazją do nauki i skupiać się na rozwiązaniach. Dobra, mocna relacja z dzieckiem zaowocuje w kolejnych latach. To jedna z najważniejszych rzeczy w życiu – mieć relację z własnym dzieckiem, nastolatkiem, potem dorosłym. Oczywiście nie znaczy to, że Pozytywna Dyscyplina nie działa tu i teraz, bo często działa, ale warto mieć z tyłu głowy, co nasze komentarze „robią” dziecku w dłuższej perspektywie.
Wróćmy do planu poranka.
Tworząc go wspólnie z dzieckiem, uczymy je z jednej strony negocjacji, z drugiej odpowiedzialności i decydowania o samym sobie, co zaprocentuje w szkole czy na studiach, a później w dorosłym życiu. Warto w to inwestować, im wcześniej tym lepiej. Zresztą na warsztatach, które sama prowadzę, na pierwszych zajęciach proszę rodziców o wypisanie kompetencji życiowych, które chcieliby aby ich dzieci posiadały w przyszłości. I rodzice zapisują: że chcieliby, aby ich dzieci były: samodzielne, potrafiły decydować o sobie, potrafiły powiedzieć swoje zdanie, żeby miały poczucie własnej wartości. A z drugiej strony, w codziennym życiu wymagają od dzieci bezwzględnego posłuszeństwa. Krąży taki „mem” w internecie: mama mówiąca do dziecka: Skarbie, jak będziesz dorosły, chcę żebyś był pewny siebie, niezależny i asertywny. Ale teraz chcę, abyś był cichy, uległy i posłuszny. Zastanówmy się, czego tak naprawdę chcemy. Jeśli chcemy wychować dziecko na pewnego siebie, decyzyjnego człowieka znającego swoja wartość, to nie wymagajmy od niego, żeby było zawsze posłuszne tu i teraz, natychmiast wykonywało wszystkie polecenia. Jeśli cały czas dziecko każemy, rozkazujemy, to nie wymagajmy, żeby w dorosłym życiu wiedziało, czego chce i było szczęśliwym młodym człowiekiem. Jeśli chcemy, żeby nasze dziecko w dorosłym życiu umiało o sobie decydować, to dajmy mu możliwość wyboru, kiedy jest dzieckiem. Komunikat: widzę, że dobrze się bawisz i jednocześnie jest pora do łóżka, nie jest tak bardzo czasochłonny. Dla mnie te komunikaty wydawały się długie i skomplikowane do momentu, aż nie zaczęłam ich stosować.
Czyli Pozytywna Dyscyplina to odpowiedź na pytanie, na które już napisano tomy poradników, jak mówić, żeby dzieci słuchały.
To jeden z filarów pozytywnej dyscypliny: bycie rodzicem uprzejmym i stanowczym jednocześnie oraz łagodnym dla osoby i stanowczym dla problemu. Przy tym temacie warto też podkreślić, że dzieci słuchają, kiedy najpierw same zostały wysłuchane. Kiedy dziecko wraca ze szkoły, standardowo zalewamy je falą pytań: co jest zadane, jak było w szkole, co dostało za wczorajsze zadanie. Czasem zanim jeszcze dziecko zdąży odpowiedzieć, my już mamy swoją wyrobioną opinię i komentujemy, krytykujemy. Pozytywna Dyscyplina daje dziecku przestrzeń na wypowiedzi, na dochodzenie do własnych wniosków za pomocą pytań pełnych ciekawości: jaki masz plan na zrobienie pracy domowej ? Co trzeba zrobić przed pójściem spać? Jaki masz z bratem pomysł na rozwiązanie tego konfliktu?
Katarzyna Kamionka – Certyfikowany Edukator Pozytywnej Dyscypliny dla rodziców. Jak sama mówi o sobie: „Jestem mamą dwójki cudownych dzieci, 5-letniej Zuzi i półtorarocznego Krzysia”. Z wykształcenia jest romanistką i lektorem języka francuskiego. Skończyła również studia z Pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Uwielbia sport, podróże i dobrą książkę. www.katarzynakamionka.pl
Zobacz także
Jak działać i pracować efektywnie, by nie przesadzić i nie stać się więźniem własnych celów, radzi psycholog Monika Romanowska: „Do tego trzeba uruchomić swój wewnętrzny barometr”
„Wspomnienia wywołane obrazem albo dźwiękiem są emocjonalnie znacznie mniej nasycone niż te wywołane przez zapachy” – mówi prof. Ewa Czerniawska
Swiatłana Cichanouska. Pierwszą wojnę stoczyła o zdrowie syna, drugą wypowiedziała białoruskiemu reżimowi
Polecamy
Niezwykły poród w centrum Warszawy. Dziewczynka przyszła na świat w… taksówce!
14-latek zakochał się w sztucznej inteligencji i popełnił samobójstwo. Rodzina chłopca złożyła pozew
„Wiek pierwszego kontaktu drastycznie się obniżył i dziś dotyczy nawet dzieci 7-, 8-letnich”. Z seksuolożką Aleksandrą Żyłkowską rozmawiamy o pornografii
Wojtek Sawicki o nowym filmie Disneya: „Rzeczy, których nie spodziewałem się dożyć”
się ten artykuł?