„Girl math” – kontrowersyjny trend na TikToku. „Może budować złudne poczucie, że kobiety i dziewczyny są nieracjonalne w swoich wydatkach”
Po „lazy girl job” i „snail girl”, które w swoim DNA mają odrzucenie tzw. kultury pośpiechu i pracy ponad siły, przyszedł czas na „girl math” – kolejny popularny na TikToku trend. Na czym polega? W teorii ma zmienić narrację wokół sprawiania sobie luksusowych przyjemności. W praktyce, zdaniem dr nauk ekonomicznych Izabeli Lewandowskiej, umacnia szkodliwe stereotypy związane z nawykami zakupowymi kobiet. Jakie skutki może przynieść jego popularność?
„Girl math”, czyli o zasadach damskiej matmy
Na TikToku w ostatnim czasie przybywa coraz więcej trendów przypisywanych kobietom. Niedawno pisałyśmy o „girl dinner” (przygotowywanie posiłków bez gotowania, bez spiny, tylko z lenistwa), później głośno było o „lazy girl job” (wybieranie takiej pracy, w której priorytetem nie są zarobki, a utrzymanie równowagi między życiem prywatnym i zawodowym) oraz „snail girl” (nie wyścig szczurów, a powolne, „ślamazarne” wykonywanie obowiązków z myślą o swoim dobrostanie). Teraz przyszedł czas na „girl math”, który w tłumaczeniu na język polski oznacza nic innego, jak „dziewczyńska matma”, „dziewczęca matematyka”.
Trend bije rekordy popularności na TikToku. W serwisie lawinowo publikowane są krótkie nagrania wideo, na których kobiety uzasadniają wydawanie pieniędzy na zakupy. Mówi się, że pionierką tego trendu jest Samantha Jane. Tiktokerka jako jedna z pierwszych zaproponowała swoją wersję wyjaśnień nadmiarowych wydatków.
— Kupiłam dzisiaj kawę w Starbucksie za 4,90 dolarów. Wszystko poniżej 5 dolarów wydaje się, jakby było za darmo. Dziewczyńska matematyka. Zwróciłam coś w Zarze, co kosztowało 50 dolarów, i kupiłam coś innego za 100 dolarów, więc praktycznie kosztowało mnie to tylko 50 dolarów. Dziewczyńska matematyka. W przypadku, kiedy kupiłam bilety na koncert z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, to jak pojawię się na wydarzeniu, to tak jakbym przyszła na nie za darmo, prawda? — wylicza Samantha Jane, znana w sieci jako @samjamess.
Na podstawie publikowanych na TikToku nagrań można stworzyć, nazwijmy to, dekalog warunkujący kobiece wydatki. I tak dla przykładu:
- Jeśli coś jest na wyprzedaży i tego nie kupujemy, tracimy pieniądze.
- Jeśli dzisiaj nie kupimy kawy w Starbucksie, zarabiamy pieniądze.
- Jeśli nie wydamy wystarczająco dużo, by otrzymać bezpłatną wysyłkę, tracimy pieniądze.
- Wszystko, za co płaci się gotówką, praktycznie nie uszczupla naszego budżetu.
- Jeśli dzisiaj nic nie wydamy, to znaczy, że jutro mamy do dyspozycji podwójny budżet.
- Jeśli dostaniemy zwrot pieniędzy za coś, na co wydałyśmy w ostatnim tygodniu, te pieniądze są „zarobionymi” pieniędzmi.
Jednym z założeń tej pokrętnej logiki jest również rozkładanie cen ubrań i akcesoriów na częstotliwość ich noszenia. „Jeśli używasz drogiej torebki codziennie przez rok, to może cię ona kosztować zaledwie kilka dolarów za każdym razem, gdy ją nosisz” – wyjaśniał amerykański CNBC.
Eksperci twierdzą, że „girl math” istniał zawsze, ale dopiero teraz zyskał chwytliwą nazwę. W artykule opublikowanym przez Stanford Graduate School of Business czytamy, że niektórym osobom z większą łatwością przychodzi kupowanie luksusowych i drogich przedmiotów za gotówkę, ponieważ taka forma płatności nie pozostawia śladów na rachunku bankowym.
„Kobiety mają prawo podejmować decyzje finansowe. Również nieracjonalne”
Izabela Lewandowska, dr nauk ekonomicznych i autorka popularnego profilu na Instagramie @finansekobiet, wyjaśnia w rozmowie z Hello Zdrowie, że trend „girl math” powstał w formie żartu, w którym kobiety uzasadniają w klipach swoje impulsywne zakupy i spełnianie zachcianek przez pseudologiczne „zasady damskiej matmy”.
— Jednak trend przez jego odbiorców zaczął być interpretowany nie jako satyra, a jako usprawiedliwienie niekorzystnych nawyków konsumenckich — wyjaśniła. — Od dziecka kobiety są poddawane komunikatom: dziewczyny nie znają się na matematyce, kobiety nie potrafią radzić sobie z pieniędzmi, czy też to, że kobiety wydają pieniądze impulsywnie i poddają się emocjom. I mam wrażenie, że właśnie ten trend umacnia te szkodliwe stereotypy — dodała ekspertka.
Jak zaznacza, kobiety mają prawo podejmować swoje decyzje finansowe, również te, które mogą wydawać się nieracjonalne. — Wydawanie pieniędzy na siebie i na swoje przyjemności jest jak najbardziej w porządku. Jednak powstały trend może budować złudne poczucie, że kobiety i dziewczyny są nieracjonalne w swoich wydatkach i nie dbają o swoje finanse — tłumaczy Lewandowska.
Zdaniem ekspertki trend uwzględnia też emocjonalny aspekt wydatków.
— Część logiki „girl math” polega na tym, że wiele z rzeczy, na które wydajemy pieniądze, to nie tylko przedmioty. To inwestycje w nasze codzienne samopoczucie. Mimo wszystko, jeśli wciąż podejmujemy nieracjonalne decyzje, które nie pokrywają się z naszymi planami życiowymi, możemy utracić swoją pewność siebie, a w skrajnych przypadkach wpaść w tarapaty finansowe — podsumowuje.
Dla niektórych kobiet ten trend może okazać się sposobem na życie, który w szybkim czasie może doprowadzić do zakupoholizmu czy też problemów finansowych, dla innych będzie iluzją, jeszcze inne potraktują to jako żart. Plusem jest, że samo zjawisko „girl math” skłania nas do ważnej dyskusji na temat pieniędzy.
Zobacz także
Polecamy
Irańska studentka w ramach protestu rozebrała się do bielizny. Została brutalnie zatrzymana i aresztowana
Dziennikarz Fox News powiedział na wizji: „Jeśli żona zagłosuje inaczej niż ja – to będzie jak zdrada”
Agata Młynarska nazwała Andrzeja Sołtysika „patriarchalnym dziadem”. „Czasem warto powiedzieć, co się myśli”
Melania Trump zabiera głos w sprawie aborcji: „Chcę decydować o tym, co zrobię ze swoim ciałem”
się ten artykuł?