Przejdź do treści

Dorota Proba: Często tworzymy sobie nieprawdziwy obraz tego, kim jesteśmy, kim jest nasz partner i jaką parą jesteśmy. Te pytania potrafią nas wybić z ugruntowanego przekonania

Dorota Proba / fot. Piotr Kraski
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Obserwując pokolenie moich rodziców, ciężko mi było szukać inspiracji dla związków. Byłam otoczona trudnymi historiami i nie znam wiele starszych, dobrych par. To może trochę odbierać nadzieję – mówi Dorota Proba, reżyserka dokumentu „Między nami”. Film jest intymnym portretem trzech par, które podejmują szczerą rozmowę, zainicjowaną zestawem pozornie nieskomplikowanych pytań.

 

Nina Harbuz: Gdy zdecydowałaś się zrobić film o związkach, w którym pary bardzo otwarcie, momentami intymnie, rozmawiają ze sobą przed kamerą, co mówiłaś uczestnikom, zapraszając ich do udziału w filmie?

Dorota Proba: Przede wszystkim opowiadałam im o własnym doświadczeniu. Cztery lata temu trafiłam z moim narzeczonym na kurs przedmałżeński do klasztoru w Laskach. Nie wiązaliśmy z nim wielkich nadziei. Wiedzieliśmy, że musimy wziąć w nim udział, skoro zaplanowaliśmy ślub kościelny. Tymczasem nikt nie mówił nam, jak mamy żyć, co jest dla nas dobre, co złe. Sami mieliśmy odpowiedzieć na te pytania. W atmosferze dużego skupienia, ciszy, spowolnienia i pełnej atencji na partnerze siedzieliśmy w wielkiej sali, wraz z dwudziestoma pięcioma zaręczonymi parami, zastanawiając się, czego my tak naprawdę od siebie chcemy. Czy wiemy, co jest naszym oczekiwaniem, czy świadomie wchodzimy w związek i czy na pewno jesteśmy gotowi przyrzec tej drugiej osobie, że nie opuścimy jej do końca życia?

Z ogromnym zainteresowaniem przyglądałam się innym parom. Nie słyszałam, co mówią, ale na twarzach widać było emocje. Reakcje były różne – począwszy od wybuchów śmiechu, przez wzruszenia, po wyraźny wysiłek w mierzeniu się z odpowiedzią. Atmosfera była gęsta. Jasne było dla mnie, że w każdym przypadku wypowiedziane zostały bardzo istotne słowa. Nie zaobserwowałam ani jednej pary, która pozostałaby obojętna wobec pytań. I wtedy pomyślałam, że to dobry temat na film dokumentalny.

Jak pary reagowały na opowieść o twoim doświadczeniu? Czuły się zachęcone?

Pomimo zainteresowania tematem większość się ostatecznie nie zdecydowała. Początkowo szukałam bohaterów wśród bliskich mi znajomych, ale ta pula szybko się skończyła. Wtedy moi przyjaciele zaczęli mnie polecać swoim znajomym parom. Musiałam spotkać się z osobami, które kompletnie mnie nie znały, i w krótkim czasie próbować wzbudzić ich zaufanie. To było trudne. Wiele razy otrzymałam informację, że nie decydują się na udział w filmie.

Dlaczego?

Mówili, że to dla nich zbyt osobiste, intymne i nie chcą się tym dzielić. W pełni rozumiem ich decyzję. Ale ciekawym było, że prawie za każdym razem słyszałam prośbę o otrzymanie pytań na własny użytek. Mimo że niełatwo było mi słyszeć tyle odmów i zdarzały się chwile, kiedy zastanawiałam się, czy uda mi nakręcić film, to to zapytanie dawało mi nadzieję. Oznaczało dla mnie, że pary mają sobie coś do powiedzenia. Skoro ich to zaciekawiło, to potencjalnie mogło też zaciekawić widza. W moim odczuciu taka rozmowa daje szansę na wybicie się z letargu oczywistości.

Gdy jesteśmy w związku, po jakimś czasie, fakt, że jesteśmy razem, wydaje się oczywisty. Tym samym o pewnych rzeczach przestaje się rozmawiać. A pytania, które dostałam na kursie przedmałżeńskim i które zaproponowałam uczestnikom i uczestniczkom filmu, są pytaniami, które bardzo otwierają. W innych okolicznościach być może nie odważylibyśmy się ich zadać partnerowi czy partnerce, obawiając się, że okazałoby się dla nich zbyt trudne albo niewygodne. Na kursie i przed kamerą trzeba było to pytanie odczytać na głos i na nie odpowiedzieć. Nie po to, żeby się pokłócić, zdenerwować, tylko nawzajem usłyszeć, dojść do jakichś wniosków, dowiedzieć czegoś o człowieku, z którym dzieli się życie, ale też o sobie samym czy sobie samej.

Od pewnego momentu pracy nad filmem, kiedy uzmysłowiłam sobie, jak duża ciąży na mnie odpowiedzialność, zaczęłam współpracować z psychoterapeutką. Przeformułowała nieco moje pytania i zaproponowała techniki, które sprawiły, że całe przedsięwzięcie było bezpieczne

O czym parom było trudno ze sobą rozmawiać?

Zauważyłam, że wiele par ma problem z pochwaleniem, docenieniem drugiej osoby. Wśród pytań, które przygotowałam jedno dotyczyło tego, co najbardziej się w partnerze lub partnerce ceni i podziwia. Gdy padała odpowiedź, widziałam, jak twarze osób promieniały, widać było na nich wzruszenie. Słyszeli dobre słowa na swój temat, wyznania, których – myślę – byli spragnieni po miesiącach czy nawet latach bycia razem.

Miałam wrażenie, że pytania, które padały w filmie, choćby tak proste, jak to, „czy lubisz mój zapach”, odzierały związki z wyobrażeń i iluzji na swój temat.

Wydaje mi się, że bardzo często tworzymy sobie nieprawdziwy obraz tego, kim jesteśmy, kim jest nasz partner i jaką parą jesteśmy. Te pytania potrafią choć trochę wybić nas z ugruntowanego przekonania. I to są właśnie małe odkrycia, których – czuję – było sporo w przypadku dziesięciu sfilmowanych par. Czasami były śmieszne, niekiedy bardzo znaczące.

Możesz powiedzieć coś więcej?

Nagrywaliśmy rozmowę młodej pary, która finalnie nie weszła do filmu. Gdy padło pytanie, czy dopuszczasz myśl o zdradzie w związku, dziewczyna wyznała chłopakowi, że przez jakiś czas, kiedy byli razem, intensywnie myślała o kimś innym. Chłopak był bardzo zaskoczony, wyszedł na balkon, musieliśmy zrobić przerwę. Widząc jego reakcję, przestraszyłam się, co może się dalej między nimi wydarzyć. Wtedy też zaczęłam bardzo intensywnie zastanawiać się nad etyką tego przedsięwzięcia. Po chwili jednak oboje złapali oddech, wyciągnęli wnioski i ostatecznie, mam wrażenie, chłopak był wdzięczny swojej partnerce, że zdobyła się na taką szczerość.

Wcześniej pytałam cię, o czym parom było trudno rozmawiać. A o czym tobie trudno było słuchać?

Chyba właśnie tego wyznania. To był moment, kiedy chciałam zniknąć z planu. Nie wiedziałam, jak mam się odnaleźć w tej sytuacji. Bałam się, że może się to źle skończyć, a ja nie zdołam tych dwoje uspokoić. Na szczęście od pewnego momentu pracy nad filmem, kiedy uzmysłowiłam sobie, jak duża ciąży na mnie odpowiedzialność, zaczęłam współpracować z psychoterapeutką. Przeformułowała nieco moje pytania i zaproponowała techniki, które sprawiły, że całe przedsięwzięcie było bezpieczne. Umówiłyśmy się, że gdybym miała wrażenie, że coś się wymknęło spod kontroli, to zaproponuje bohaterom wspólne spotkanie i wsparcie. Na szczęście nie było to potrzebne.  

Kobieta i mężczyzna

Powiedziałaś, że dzięki odpowiedziom na pytania wiele się dowiedziałaś o sobie i o relacji z mężem. Zastanawiam się, czy samo obserwowanie par poszerzyło twoje myślenie o związkach?

Moja główna refleksja płynąca z tego doświadczenia jest taka, że na co dzień za rzadko stwarzamy sytuacje, w których dochodzi do dobrej wymiany energetycznej między partnerami. To nie musi być dialog, choć ja uwielbiam rozmawiać i ta forma kontaktu z drugim człowiekiem bardzo mi odpowiada. To może być wymiana pozawerbalna, na płaszczyźnie fizycznej, np. wspólny spacer w ciszy. Na początku związku takie chwile niemal same się stwarzają, ale z czasem, związki stają się oczywiste, pojawia się codzienność i gdzieś to umyka. Mam wrażenie, że wielu związkom tego brakuje. Dlatego wydaje mi się, że to doświadczenie dla wielu par było po prostu czymś wartościowym, za czym byli stęsknieni – za bliskim kontaktem i wymianą energetyczną.

Zuza, bohaterka filmu, powiedziała zdanie, które bardzo mi się spodobało. Że ona i jej partner docierali się tyle lat, ile trwał lot na księżyc. Pomyślałam, że to bycie razem jest właśnie jak podróż na ziemskiego satelitę. To wyprawa w nieznane, do której można się przygotowywać latami, a i tak nie wiemy, co nas czeka po drodze, ani czy szczęśliwie wylądujemy, czy się roztrzaskamy.

Tak, w szczególności obserwując pokolenie moich rodziców, ciężko mi było szukać inspiracji dla związków. Byłam otoczona trudnymi historiami i nie znam wiele starszych, dobrych par. To może trochę odbierać nadzieję. Mam jednak wrażenie, że moje pokolenie, czyli trzydziestolatkowie, zaczyna się więcej zastanawiać nad tym, jak żyć. Zadajemy sobie pytania, o to, co jest dla nas ważne, czego tak naprawdę chcemy od siebie, od partnera, partnerki. Zastanawiamy się,  czy zależy nam na założeniu rodziny i po co w ogóle mielibyśmy to robić. Mam wrażenie, że dawniej, jako ludzie, byliśmy wtłoczeni w bardzo sztywne ramy, które teraz się rozluźniają. Czasem to się staje trudne, bo trzeba sobie na wiele pytań odpowiedzieć, ale z drugiej strony, kiedy wejdzie się na tę ścieżkę, przyglądania się sytuacji, w jakiej się żyje, to zwiększa to szansę na udane życie.

Czy któraś z par podzieliła się z tobą informacją, że to doświadczenie zbliżyło ich do siebie, albo zbliżyło do decyzji o rozstaniu, czy też przeformułowaniu czegoś w relacji?

Wszystkie pary nadal są w związkach i z tego co wiem, mają się dobrze. Nie dzielili się konkretnymi wnioskami, nawet nie wiem, na ile były przez nich sformułowane, ale wspominali, że to było dla nich dobre doświadczenie. Cieszyły mnie bardzo sytuacje, kiedy niektórzy bohaterowie przychodzili po raz kolejny na seans. Nie tylko po to, żeby spotkać się z publicznością, ale też – miałam takie wrażenie – żeby dalej kontynuować proces przyglądania się swojemu związkowi i zastanawiania się, jaki on jest i co warto w nim zmienić.

Widzowie w kinie zabierali głos?

Tak – i ich wypowiedzi mnie rozbrajały. To była dla mnie największa nagroda. Przekonałam się, że ten projekt nie okazał się być jedynie szansą dla par, które wzięły w nim udział, ale zarezonował też w widzach. Wiele osób nagle uznało, że pragną, a czasami wręcz muszą szczerze ze sobą porozmawiać. Prosili mnie o pytania, które usłyszeli w filmie, i z dużą chęcią dzieliłam się nimi. Jeśli mają być dla kogoś szansą na otwartą rozmowę, to fantastycznie.

Pamiętasz jakiś głos z widowni, który tak cię rozbroił?

Po jednym z seansów podeszła do mnie dziewczyna. Wyznała, że choć bardzo bała się przyjść na pokaz filmu, to po projekcji poczuła, jakby przeżyła katharsis. To była osoba niebędąca w związku. W pierwszej chwili uznała, że „Między nami” nie jest dla niej. Mówiła, że nie chciała się katować, oglądając, jak inne pary są szczęśliwe i jak dobrze sobie radzą. Po projekcji miała wrażenie, że być może coś wreszcie się w niej odblokuje. Może zobaczyła, że każda para mierzy się z trudnościami? To było dla mnie niesamowite. Pokazała mi nawet gęsią skórkę na rękach, która jeszcze wiele minut po napisach końcowych nie schodziła ze skóry. Jej reakcja była najmocniejsza z wszystkich. Po tym spotkaniu też musiałam dojść do siebie, bo nie spodziewałam się, że tak prosty projekt może wywołać tak silne reakcje. Całkowicie mnie rozbroiła.

Wracasz z mężem do pytań, stawiacie je sobie jeszcze?

Nie siadamy już z pudełkiem i nie wyciągamy po kolei karteczek z pytaniami, ale doświadczenie na kursie przedmałżeńskim, które stało się dla mnie inspiracją do filmu, nauczyło nas – taką mam nadzieję –  żeby nie dać się uśpić i nie zgubić zainteresowania sobą nawzajem. Żeby szukać bodźców, które będą nas karmić. Cały czas próbujemy też formułować nowe pytania. Nieraz udaje nam się spontanicznie usiąść, czy nawet tuż przed snem, wciągnąć w szczerą rozmowę. Udaje nam się odtworzyć atmosferę wymiany. Raz poczuliśmy, czym ona jest i mamy ogromną przyjemność jej doświadczać. Mamy poczucie, że dobrze jest się tak zatrzymać, wziąć relację pod mikroskop i coś odkryć.


Jeśli chciałabyś pogłębić relacje z ludźmi za pomocą pytań podobnych do tych, na których opierają się rozmowy w filmie „Między nami”,  być może zainteresuje cię Talia Ja-Ty stworzona przez Ulę Krasny, terapeutkę pracującą w nurcie Gestalt.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: