Przejdź do treści

„Jeśli potrzebujesz wsparcia, bo np. jesteś w przemocowym związku, to nie znaczy, że tutaj rozwiążesz ten problem. Kręgi nie są terapią” – tłumaczą liderki Kręgu Kobiet Warszawa. Czym więc są?

Kregi Kobiet Warszawa fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Co to znaczy, że kobiety siadają w kręgu? Po co to robią? Co im to daje? Nie można byłoby zwyczajnie się spotkać? Podobne aktywności kilka tygodni temu stały się tematem żartów i memów, nie zmienia to jednak faktu, że od wieków jakaś siła gna kobiety do bycia razem. Porozmawiałam o tym z Martą Duczman, trenerką świadomości, biznes i life coach, oraz terapeutką holistyczną Martą Komosą – liderkami Kręgu Kobiet Warszawa.

 

Alicja Cembrowska: Po odcinku „Sprawy dla reportera”, w którym pojawiła się Tamara Gonzalez-Perea, kobiece aktywności duchowe, w tym kręgi, stały się celem żartów. Co wy na to?

Marta Duczman: Z jednej strony bardzo dziękuję „Sprawie dla reportera” i pani Tamarze, że się tam pojawiła i że to wypłynęło, bo to pokazuje pewien problem – brakuje regulacji określających, kto jest terapeutą, kto jest coachem, kto jest osobą prowadzącą jakieś spotkania terapeutyczne i duchowe. Niestety bardzo wielu szamanów i szamanek robi ludziom krzywdę. Potrzebujemy zacząć oddawać nasze zdrowie psychiczne i mentalne w ręce specjalistów, a nie ludzi, którzy zrobili jeden czy dwa kursy i uważają się za specjalistów. To jest dla mnie ten pozytywny wymiar tego, co wydarzyło się w programie, i za to dziękuję, bo dostaliśmy przestrzeń, żeby o tym rozmawiać i to zmienić.

Z drugiej strony jest mi bardzo przykro, że ta osoba została postawiona jako figura i wyznacznik tego, na czym praca duchowa może polegać. Oczywiście jest nurt muzykoterapii, która pracuje w obszarze nowotworów, natomiast na wszelkie działania muszą być warunki i zgoda pacjenta. Studio telewizyjne to nie miejsce na takie aktywności.

Mam wrażenie, że ktoś tę panią celowo wystawił na pośmiewisko i być może był tam jakiś szerszy kontekst, którego my nie zobaczyliśmy. Może to tylko wycinek, który został pokazany. Dlatego nie kwestionuję, że ta pani pomaga ludziom, z którymi pracuje, ale pewnie są to ludzie gotowi na taką pracę, a nie przypadkowe osoby w telewizji.

Marta Komosa: Nie byłam świadoma tego tematu, bo od lat w ramach dbania o zdrowie psychiczne nie oglądam telewizji i nie śledzę wiadomości. Dlatego trochę inaczej odniosę się do sprawy. Większość mojego doświadczenia, edukacji, pracy holistycznej i praktyki kręgowej pochodzi ze środowisk międzynarodowych. Mieszkałam na Bali ponad 7 lat, pracowałam z kobietami z Australii, ze Stanów, z Kanady, więc mało jest mi znane środowisko pani, która pojawiła się w polskim programie. Dla mnie jednak w tym kontekście jest jedno najważniejsze słowo: odpowiedzialność.

Jako cywilizacja mamy naprawdę mnóstwo problemów. Na każdym poziomie: fizycznym, psychicznym, duchowym. Ludzie borykają się z naprawdę poważnymi kłopotami, więc siłą rzeczy szukają różnych form pomocy. I przy tej okazji okazuje się, że na całym świecie brakuje większych ram funkcjonowania szeroko rozumianego uzdrawiania i wsparcia holistycznego, alternatywnego. Można to regulować przepisami, ale i tak kluczowa jest tutaj odpowiedzialność osób prowadzących i korzystających. Nie można obiecywać, że dana terapia kogoś uleczy czy może zastąpić leczenie specjalistyczne.

Marta Komosa fot. archiwum prywatne

Po wizycie pani Tamary w TVP Karolina Korwin-Piotrowska udostępniła na swoim profilu wiadomości od kobiet, które twierdziły, że ich koleżanki biorą kredyty i się zadłużają, żeby uczestniczyć w takich duchowych aktywnościach. Kręgi zostały okrzyknięte „niebezpiecznymi”.

Marta Komosa: Nie rozumiem pakowania wszystkich kobiet do jednego worka „bezwolnych owieczek”, które biorą kredyty i nie potrafią podjąć świadomych decyzji o własnym życiu i własnych pieniądzach.

Ale nie da się ukryć, że duchowość wpadła w kapitalistyczną i marketingową pułapkę. Dobrze się zarabia na kursach, które mają przywrócić pewność siebie, magicznych kryształach i oczyszczającej biżuterii. Obejrzałam treści kilku „współczesnych szamanek” i jednak dużo jest tam stricte reklamowych i aktorskich kreacji.

Marta Duczman: Dotykamy ważnego wątku, jakim jest brak edukacji ekonomicznej i finansowej. Nikt nie uczy, jak zarabiać pieniądze, jak nimi mądrze zarządzać. Dotyczy to głównie kobiet, bo przecież od pokoleń powtarzaliśmy, że to mężczyzna ma zajmować się pracą i biznesem. Druga warstwa, która się na to nakłada, to sposób, w jaki szukamy rozwiązań. Chcemy pigułek i złotych recept na wszystko. Jak nas boli, to chcemy, żeby nie bolało. Jak nie możemy wejść w relację, to szukamy kogoś, kto nam jak najszybciej da rozwiązanie, żebyśmy w niej byli. Jak mamy jakieś marzenie, to chcemy, żeby ono się szybko spełniło.

Żyjemy w kulturze, która jest skupiona na efektywności, ale też która jest oparta na energii męskiej, nastawionej na cel. Kobiety w naszym pokoleniu nie mają żadnych wzorców poza męskimi, które by im pokazywały, jak one mogą te pieniądze zarabiać, jak podejmować decyzje w zgodzie ze sobą, jak budować relacje, nie umniejszając sobie i pozostając w swoich wartościach.

Kobiety bez takich wzorców łatwiej ulegają zmanipulowanym przekazom o drogich i magicznych gadżetach?

Marta Duczman: Jeżeli kobieta jest zagubiona, nie ma własnej tożsamości, czuje, że czegoś jej brak, ale nie wie czego i nie ma pojęcia, jak to zrobić, nie ma wzorców, narzędzi, jakiegoś punktu zaczepienia i dostaje performance pod tytułem „ten wyjazd odmieni twoje życie”, „magiczna czaszka sprawi, że wszystko ci się ułoży”, to ona za tym idzie.

Ja też wpadłam na taką ścieżkę. Oddałam swoje życie w ręce przewodniczki duchowej, która miała sprawić, że będę czuła się lepiej, że w końcu zrozumiem, co się ze mną dzieje, że będę mogła pomagać innym. Efekt? Jeszcze bardziej straciłam własną tożsamość, że nie wspomnę o pieniądzach, jakie są z tym związane. Wtedy dopiero skonfrontowałam się z prawdą, poszłam na terapię i zaczęłam leczyć źródło moich problemów. Nie można szukać drogi na skróty.

Jakie formy może przybierać krąg?

Marta Duczman: Mamy trzy formy pracy, które pojawiają się w obszarze kręgowym. Krąg kobiet jest po prostu przestrzenią do spotkania, w której wymieniamy się swoimi doświadczeniami. Opowiadamy o tym, co u nas. Nie ma tu przewodniczki duchowej, terapeuty, nauczyciela. To nie jest warsztat. To jest krąg, czyli przestrzeń do wymiany doświadczeń.

Druga forma to warsztat prowadzony kręgiem, czyli mamy prowadzącą, terapeutę, nauczyciela. Taka osoba przeprowadza uczestników z punktu A do punktu B, grupa realizuje jakiś program. Trzecia metoda to ceremonie, które są oparte o jakieś wierzenie, istoty wyższe czy jedzenie. Osoby skupiają się wokół kapłana lub kapłanki. Kiedy mówię o kręgu, to mam na myśli przestrzeń, w której nikt nikogo niczego nie uczy, to jest miejsce wymiany doświadczeń.

Marta Duczman fot. archiwum prywatne

Czyli krąg kręgowi nierówny?

Marta Komosa: Często niestety we wpisach, artykułach i ocenie kręgów z tego powodu dochodzi do pomieszania z poplątaniem. Ludzie od zawsze zasiadali w kręgach i to jest przynależne do kultur pierwotnych, plemiennych, to taka potrzeba zapisana głęboko w naszą biologię. A już szczególnie jeśli chodzi o kobiety. Ta forma wspólnoty zaczęła być ponownie praktykowana, bo kobiety zatęskniły za swoją tożsamością, która jednak jest mocno ograniczana w patriarchalnym świecie, gdzie wszystko oparte jest na męskich sposobach działania i funkcjonowania. Inna kwestia jest taka, że nie wystarczy nam jedna terapia, jeden kurs, jedna książka, żeby znaleźć swoją drogę i wiedzieć, jak żyć. To często szereg różnych doświadczeń.

Marta Duczman: Sztuką w dzisiejszych czasach jest być po prostu człowiekiem. Nie przyjmować żadnej nowej pozy. Wartości, które staramy się umożliwiać kobietom na kręgu, to cisza, praktykowanie bycia, podstawowe formy oddechu, uważność, słuchanie i rozpoznawanie, co się dzieje w ciele. To są podstawowe rzeczy, które zatraciliśmy. Teraz staramy się do tego wrócić.

Czyli to nie jest tak, że muszę zapłacić 300 zł, dokupić magiczną czaszkę, a następnie wziąć udział w sekretnym rytuale, na którym tańczymy, śpiewamy i machamy piórami, żeby być w kręgu?

Marta Duczman: [śmiech] Nie, nie, to tak nie wygląda, ale powiem o pieniądzach, bo to wzbudza wiele emocji. Ja zaczynałam od organizowania kręgów w swoim domu. Nie ponosiłam zatem kosztów związanych z wynajęciem przestrzeni. Po prostu zapraszałam kobiety do wspólnego spędzenia czasu. W pokoju stał słoik i każda według uznania mogła coś do niego dorzucić – na świeczki, kartki, długopisy, wodę do picia. Nikt nie sprawdzał i nie kontrolował tych kwot. Można było również przynieść ciasto, inne napoje lub cokolwiek innego, żeby nastąpił element wymiany, bo ona jest bardzo ważna. Zawsze zależało mi na tym, żeby było to komfortowe dla każdej uczestniczki i nieobciążone konkretną kwotą.

W końcu wyprowadziłam kręgi z domu i zaczęłam je prowadzić w przestrzeni wynajmowanej. I tutaj pojawił się koszt związany z wynajęciem sali i on rozkłada się na uczestniczki, które do tego kręgu przychodzą. Do tego dochodzą elementy, które w takiej praktyce się pojawiają, czyli świeczki czy przekąski. I działa to tak – fajnie, jeżeli wrzucisz te 40 czy 50 zł, ale jeżeli dzisiaj nie masz, to w porządku. Zapraszamy cię do nas. Z założenia kręgi są bezpłatne.

Skupiamy się na wartościach pozytywnych, szukamy punktów wspólnych na naszych bardzo różnych ścieżkach, a nie różnic. Kobiety mogą mieć totalnie przeciwstawny światopogląd, dlatego dla mnie dwie podstawy to odpowiedzialność i bezpieczeństwo

Marta Komosa

Przypomniał mi się obraz „Sabat sióstr”, który sięga do tradycji kręgowej. Dawniej kobiety spotykały się po to, żeby razem szyć, zaplatać wianki, rozmawiać, być. We wspomnianym filmie pokazane jest, jak bardzo mężczyźni nie rozumieją, co też robią te kobiety i jak bardzo przestraszona energia patriarchalna chce je zdominować. Może współczesna krytyka kręgów ma podobne źródło i występ pani Tamary w TVP tylko to uaktywnił?

Marta Komosa: Niestety, trochę tak jest, że ta pani stała się kolejnym powodem, żeby się pośmiać z kobiet. I tak, ma to dużo wspólnego z patriarchalną energią, która próbuje przykryć to, co jest pozytywnego. A pozytywne jest to, że kręgi służą wzmacnianiu kobiet.

Marta Duczman: Ta reakcja też jest dla mnie informacją o tym, jak bardzo zgubiliśmy połączenie ze sobą, atawistycznie mamy zakodowaną potrzebę bycia we wspólnocie. To jest normalne, że kobiety zasiadały w kręgach. Dawniej to one zostawały w domach, a oni szli polować. Później nałożyły się na to trudne historie, gdy mężczyźni szli walczyć na wojnę, a kobiety zostawały i przejmowały wszystkie obowiązki na miejscu. Zagubione, przestraszone, walczące o przetrwanie, podtrzymujące domowe ognisko. Mężczyźni wracali do domu i to oni byli wystawiani na piedestał. Taka była radość z tego, że ta męska energia już w tym domu jest. Od dwóch pokoleń obie energie w domach są i faktycznie obecnie są ruchy w kierunku zrównoważenia tych energii. Coraz częściej dostrzegamy, że finalnie jesteśmy takimi samymi ludźmi, mamy bardzo podobne potrzeby.

Marta Komosa: Na szczęście jest coraz więcej kręgów męskich. Jest ich jeszcze mało, ale myślę, że już z 10 nazwisk mężczyzn, którzy prowadzą kręgi i robią dobrą robotę, bym wymieniła. Pracuję też z ciałem i pomagam uwalniać różne emocje. Współpracuję z ludźmi, którzy na przykład są w psychoterapii i mają świadomość różnych swoich przeżyć i doświadczeń, na psychoterapii to omawiają, a potem przychodzą do mnie i próbujemy włączyć w ten proces ciało. Bardzo się cieszę, że coraz więcej mężczyzn przychodzi z tą potrzebą i wrażliwością. Oni widzą, że dla nich wiele społecznych mechanizmów też jest krzywdzących i sobie nie radzą. Chcieliby żyć inaczej. Dla mnie jest to bardzo wspierające, że idziemy w tym razem, że generalnie nasze potrzeby są wspólne, podobne, ale nieraz mamy inne strategie ich zaspakajania.

Na kręgu też się pracuje z ciałem? Odbywają się na nich jakieś konkretne fizyczne aktywności?

Marta Komosa: Z tego, co obserwuję, to teraz kręgiem można nazwać bardzo wiele różnych wydarzeń i praktyk, więc faktycznie w ofertach pojawiają się również aktywności ruchowe lub konkretne tematy. Ja na przykład w zwoływaniu kręgów sugeruję się fazami księżyca, czyli nowiem i pełnią, a także cyklem menstruacyjnym. To momenty, w których zaczynamy bardziej się obserwować, wracamy do prostoty życia, czujemy siebie, możemy obserwować, jak nasza energia układa się w ciągu miesiąca.

Technologia dała nam też możliwość włączania w to osób z różnych zakątków świata, takich, które czują się odizolowane albo mają dziecko z niepełnosprawnością lub ograniczoną mobilność. Zaczęłam praktykować takie spotkania online w czasie pandemii i okazało się, że wspólne tańczenie i słuchanie muzyki przed kamerą w komputerze też może być fajne. Kręgi bywają zatem bardzo różne, ale mamy bazowe wartości, które są ważne dla nas wszystkich. Jest też tak, że krąg jest odwzorowaniem osobowości prowadzącej.

Czyli to nie jest tak, że każdy krąg ma jeden scenariusz i zawsze wygląda tak, że się siada w kółeczku i robi te same rzeczy?

Marta Duczman: Nie, na kręgu może pojawić się medytacja, trening uważności czy oddechu, zadania manualne i kreatywne, ruch, taniec. Na kręgach, które ja prowadzę, zaczynamy podstawowymi ćwiczeniami, które osadzają w ciele, żeby móc sobie wylądować. Całymi dniami jesteśmy skupieni na głowie i mamy potrzebę połączenia z ciałem. Inne dziewczyny z naszej społeczności skupiają się na tańcu, kolejne na robieniu czapek na drutach czy malowaniu mandali.

Marta Komosa: Robimy też wspólne wyjazdy, ale zajęłyśmy się ich organizacją, ponieważ dziewczyny zgłosiły taką potrzebę. Niedawno wróciłam akurat z wyjazdu kręgowego z grupą, która wyrosła w trakcie warsztatu. To kobiety, które przeżyły razem mocny proces prowadzony przez terapeutkę, a ja byłam tam jako osoba wspierająca. Po zakończeniu procesu czuły, że chcą zostać w kontakcie i to nie tylko na stopie towarzyskiej, ale głębiej. Poprosiły, żebym pomogła im raz w miesiącu zorganizować spotkanie. W tym przypadku odbywa się ono online, ponieważ uczestniczki mieszkają w różnych krajach. Dwa razy w roku widzimy się na żywo w pięknym przyrodniczo miejscu i jest to wspaniały czas wspólnego bycia, odpoczynku, dobrego jedzenia i siadania w kręgu.

Co tym kobietom daje takie spotkanie? Przecież mogłyby po prostu umówić się na kawę.

Marta Komosa: Wspólne siadanie w kręgu nauczyło je innej komunikacji. Na początku zawsze powtarzam nasze wartości, a to sprawia, że łatwiej je pamiętać i później wprowadzać w życie. Trenujemy porozumiewanie się bez przemocy, branie odpowiedzialności za swoje słowa, mówienie od siebie, w pierwszej osobie, a nie za kogoś. Uczymy się autentyczności, szczerości. Nie plotkujemy, nie rozmawiamy o innych, staramy się nie oceniać, a jak oceniamy, to z uważnością obserwujemy, dlaczego tak się stało.

Taki czas bardzo wzmacnia. Potem wracasz do swoich dzieci, do swojego związku, do pracy i okazuje się, że zaczynasz wykorzystywać narzędzia, których się nauczyłaś. Wzięcia oddechu, podstaw medytacji, regulowania emocji. Nieraz wystarczy sobie przypomnieć moment z kręgu, usiąść, oddychać i wraca spokój.

Marta Duczman: Kręgi dają też przestrzeń. Niektóre kobiety pierwszy raz w życiu właśnie na kręgu mogą głośno powiedzieć to, co powtarzały sobie w głowie, czego nigdy nikomu nie powiedziały. Bywa, że dopiero w takich warunkach dziewczyny są w stanie przyznać, że są w przemocowym związku, że mają pracę, która nie spełnia ich oczekiwań, że ciężko im być mamą i że mają czasem ochotę zamknąć się w łazience i przesiedzieć tam cały dzień.

Krąg daje przestrzeń do tego, żeby w końcu siebie usłyszeć. I to, że siebie usłyszysz, to, że powiesz w końcu głośno to, co mówiłaś tylko do siebie, jest pierwszym krokiem do wprowadzenia zmiany. I to może spotykać się z dezaprobatą świata zewnętrznego, bo wracasz inna po tych kręgach, jakoś to na ciebie wpływa i do tego można dopisać dużo epitetów, ale kręgi są takim punktem resetu, że ja w końcu mogę sprawdzić, czy to życie, którym żyję, to jest to życie, w którym ja naprawdę chcę być.

Czy z kręgu można zostać wyproszonym?

Marta Komosa: Nie wyobrażam sobie, żeby kogoś wyprosić z kręgu. Nawet jeżeli zapomina o zasadach. Taki ruch sprawiłby, że inne osoby też nie będą czuły się bezpiecznie. Wychodzę z założenia, że wszystkie nasze poranienia i postawy z czegoś wynikają i nie chodzi o to, żeby kogoś za błąd odstrzelić, tylko stworzyć przestrzeń, żeby ta osoba mogła się temu przyjrzeć. Przerywanie innym, mądrzenie się, udzielanie niechcianych rad może nas zatrzymać i uświadomić, że to my mamy dużo do przerobienia i przegadania na terapii.

Marta Duczman: Pamiętajmy też, żeby nie robić nic wbrew sobie. Jeżeli na kręgu czujemy, że to nie jest nasze, pojawia się dyskomfort, zgrzyt, coś wydaje się dziwne – to nie kwestionujmy tego, tylko zadbajmy o siebie i opuśćmy tę sytuację. Dziewczynom, które są pierwszy raz na kręgu, mówię, że jeżeli coś będzie dla nich nie w porządku, to niech nie rezygnują na zawsze z takiej aktywności. Warto poszukać innej prowadzącej, swojej grupy.

Nie dziwię się, że kręgi są coraz popularniejsze. Odczuwacie to na swoich zajęciach?

Marta Duczman: Trochę trudno to ocenić, bo ja na przykład nie mam stałych grup. Krąg jest otwarty, niektóre kobiety przychodzą regularnie, ale na ogół jest to duża rotacja. Raz miałam stałą grupę przez trzy miesiące, ale dziewczyny doszły do wniosku, że wolą, jak jednak jest możliwość dołączania nowych uczestniczek.

Marta Komosa: Ja prowadzę stałą grupę zamkniętą i kręgi otwarte. Mam podobne doświadczenia jak Marta. Mam dziewczyny, które starają się być regularnie, bo dużo im to daje, ale za każdym razem przychodzą też nowe osoby, bo wyświetliło im się wydarzenie, ktoś im polecił spotkanie. Głównymi warunkami dołączenia do kręgu są otwartość i ciekawość.

W Polsce dzieją się takie rzeczy, jak kręgi prowadzone dla stu kobiet jednocześnie. Jak kobieta, która pierwszy raz trafia na krąg, ma wiedzieć, co się dzieje? Nikt jej nie przeprowadzi przez ten proces, trudno w tak dużej grupie mówić o poufności czy bezpieczeństwie

Marta Duczman

Bywa, że uczestniczki się skrajnie różnią i dochodzi do konfliktów?

Marta Komosa: Skupiamy się na wartościach pozytywnych, szukamy punktów wspólnych na naszych bardzo różnych ścieżkach, a nie różnic. Kobiety mogą mieć totalnie przeciwstawny światopogląd, dlatego powtórzę, że dla mnie dwie podstawy to odpowiedzialność i bezpieczeństwo. Oczywiście jesteśmy tylko ludźmi, także w przestrzeni kręgu mogą pojawić się silne i trudne emocje, możemy je próbować przerzucić na kogoś – więc tak, konflikty się zdarzają, ale tu uczymy się narzędzi, które pomagają się tym konfliktem zaopiekować, a przede wszystkim zatrzymać i przyjrzeć się uważnie temu, dlaczego mnie ktoś tak „odpala”.

Krąg to z zasady bezpieczna przestrzeń, których brakuje nam na co dzień. Ludzie się oceniają, są najczęściej znerwicowani, sfrustrowani, wylewają na siebie mnóstwo emocji, często nieświadomie. Dlatego my tworzymy bańki, w których przez około 2 godziny jesteś akceptowana taka, jaka jesteś i o ile mówisz o swoich doświadczeniach, o swoich przeżyciach i nikogo nie próbujesz nawrócić, skrytykować, przekonać, że teraz właśnie twoja wizja świata ma być obowiązująca, to nie ma znaczenia, jakie masz poglądy. Każda z nas mnóstwo w życiu przeżyła i każda z nas jest wyjątkowa, wartościowa, mądra. I ta nasza mądrość jest bardzo różna. Kolejna ważna wartość w kręgu to bycie dla siebie lustrami.

Co to oznacza?

Marta Komosa: Jeżeli na przykład nie mam za bardzo połączenia z moim ciałem, to dzięki temu, że słyszę, że ktoś coś przeżywa, zaczynam się przyglądać sobie. Może mnie też to dotyczy, ale nie zwróciłam na to uwagi? W ten sposób wzbogacamy się, ale zawsze powtarzam: jesteś odpowiedzialna za siebie, za swój proces, jesteś dorosła, jeśli potrzebujesz wsparcia, bo na przykład uświadamiasz sobie, że jesteś w przemocowym związku, to nie znaczy, że tutaj rozwiążesz ten problem.

Czyli krąg to nie miejsce na rozwiązywanie problemów?
Marta Duczman: Kręgi nie są terapią, my nie jesteśmy w tej przestrzeni terapeutkami.

Marta Komosa: My wskazujemy, gdzie szukać pomocy. Możemy oczywiście przedyskutować doświadczenie, polecić grupę wsparcia czy terapeutkę. To poufna i bezpieczna przestrzeń. I to właśnie na ogół jest pierwszy komunikat od dziewczyn: w końcu poczułyśmy się bezpiecznie.

Marta Duczman: Kolejny wymiar kręgów to uzdrawianie relacji pomiędzy kobietami. Mnóstwo kobiet przychodzi ze świata korpo, gdzie jedna drugiej chce wbić nóż w plecy, gdzie wszyscy pędzą w wyścigu, kobiety są wobec siebie agresywne. Nie podchodzimy do takiej osoby na zasadzie „ty jesteś harpią”, a my jesteśmy święte. Ta kobieta zachowuje się w taki sposób z jakiegoś powodu. Jest szansa, że jeśli trafi na inne środowisko, to zacznie się przyglądać temu, jak funkcjonuje.

Magiczną mocą kręgu jest to, że nieważne jak zmęczone na niego przychodzimy, to wychodzimy naładowane energią i siłą. Nie mogę jednak powiedzieć, że po każdym innym kręgu tak jest. Zdaję sobie sprawę, że obecnie pojawia się masa praktyk i szamanów, którzy robią nie wiadomo co. Trzeba uważnie się temu przyglądać i pamiętać, że to są poważne procesy i nie wolno się tym bawić.

Wracamy trochę do początku naszej rozmowy, bo przecież „dużo osób zaczyna się tym bawić”.

Marta Duczman: Organizuję kursy dla kobiet, które chcą stworzyć jakościową przestrzeń dla innych i moje kursantki opowiadały mi o różnych swoich doświadczeniach. Więc niestety tak, w Polsce dzieją się takie rzeczy, jak kręgi prowadzone dla stu kobiet jednocześnie. Jak kobieta, która pierwszy raz trafia na krąg, ma wiedzieć, co się dzieje? Nikt jej nie przeprowadzi przez ten proces, trudno w tak dużej grupie mówić o poufności czy bezpieczeństwie. Jeżeli nie wiemy, jak wykonać jakąś czynność, to od razu poczujemy się wykluczone, więc można komuś bardzo zaszkodzić, bo jeżeli taka dziewczyna całe życie boryka się z wykluczeniem i spotka ją to również w miejscu, które obiecywało wspólnotę, to możemy domyślać się efektu. Są też kręgi, na których robi i mówi się rzeczy, których uczestniczki z zewnątrz mogą nie zrozumieć.

Spotkałam z takimi relacjami: „wszystkie dziewczyny były dziwnie wystylizowane, mówiły rzeczy, których nie rozumiałam, czułam się jak w sekcie”.

Marta Duczman: Ostatecznie chodzi o bycie człowiekiem. Mój nauczyciel, od którego uczę się praktyki qigong, mówi zawsze, że gdyby każdy z nas po prostu był człowiekiem, życie byłoby dużo prostsze. Na co dzień się przebieramy, przyjmujemy pozy, nie mamy kontaktu ze sobą. Często nawet nie wiemy, czy jest nam zimno, czy ciepło, czy chce nam się jeść, czy nie. Często jemy więcej, niż tak naprawdę potrzebujemy, ale to wynika z tego, że nie mamy kontaktu z ciałem. Dlatego potrzebujemy przestrzeni, które pomogą nam poczuć siebie.

Przychodzi taki moment, taki etap w życiu, kiedy widzisz, że strategie, które w sobie nosisz, się nie sprawdzają i zaczynasz czuć, że jest w tobie jakaś warstwa, do której nie masz dostępu. Wtedy masz różne możliwości. Możesz zacząć od terapii albo najpierw trafisz na krąg kobiet. Jeśli jesteś gotowa, żeby przetransformować swoje przekonania, wybrana metoda zadziała. Jak jesteś gotowa na zmianę, to jesteś w stanie usłyszeć to, co inne kobiety mają do powiedzenia, co terapeuta sugeruje i co ty sama masz sobie do powiedzenia. Jesteś w stanie zaczerpnąć z tych rekomendacji, z wiedzy.

Na kręgu nic nie musisz. Możesz się wypowiedzieć, ale jeżeli chcesz pomilczeć, to też jest w porządku. My cię przyjmujemy z twoim milczeniem, jeżeli prowadzimy zajęcia ruchowe przed kręgiem i nie chcesz brać w nich udziału, to jest w porządku. Masz do tego pełne prawo. Twoim zadaniem jest bycie sobą i sprawdzanie, czy ty chcesz do tego dołączyć, czy nie chcesz.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: