Przejdź do treści

„Czuję, że jak poradziłam sobie z budową domu, to już dam sobie radę ze wszystkim” – mówi Marzena Bany, twórczyni społeczności „Ona buduje dom!”

Marzena Bany / arch. prywatne
Marzena Bany / arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobieta na budowie nie budzi dużego zdziwienia, bo panowie są przekonani, że jest ona wsparciem dla swojego partnera. Pomaga w załatwieniu jakiejś sprawy, kontroluje, bo on akurat nie ma czasu. Ja byłam sama. Wszystkie formalności załatwiałam sama. Tylko i wyłącznie ja podejmowałam decyzje. Nieraz widziałam zdziwienie w oczach wykonawców. Często padało pytanie: „A kiedy mąż przyjdzie?” – opowiada Marzena Bany.

 

Klaudia Kierzkowska: Dwa lata temu zamknęła pani w życiu pewien rozdział. Zmieniła pani miejsce zamieszkania i rozpoczęła budowę domu. Skąd ta chęć zmian?

Marzena Bany: W zasadzie niemalże z dnia na dzień zostałam bez dachu nad głową. Mieszkanie, w którym dotychczas mieszkałam, było własnością mojego byłego męża. Musiałam się wyprowadzić. Zabrałam córkę i wyjechałam do Wielkopolski, w rodzinne strony mojej babci. Jakiś czas temu, w ramach inwestycji, kupiłam tam działkę. Chciałam ją sprzedać, by kupić mieszkanie i móc zacząć wszystko od nowa.

Jak to się stało, że rozpoczęła pani budowę domu, a nie przeprowadziła się do mieszkania?

Nie mogłam znaleźć ani kupca na działkę, ani wymarzonego mieszkania. Nic nie układało się po mojej myśli. Wszystko się komplikowało. Miałam wrażenie, że coś mnie pcha do miejsca moich korzeni, coś ciągnie. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że najlepszym wyjściem będzie zrezygnowanie ze sprzedaży ziemi i wybudowanie własnego domu.

Budowa domu to dość odważna decyzja.

Dokładnie, rzuciłam się na głęboką wodę. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z budową domu, ani ja nic nie budowałam, ani moi rodzice. To była podróż w nieznane. O budowie nie wiedziałam nic. Nie miałam pojęcia, w którą stronę iść, od czego zacząć. Zaczęłam od dokładnego przeszukania internetu. Na portalach znalazłam kilka grup dotyczących budowy – mężczyźni i kobiety dzieli się radami, wskazówkami. Jednak kiedy kobiety zadawały pytanie, mężczyźni często je wyśmiewali, niemiło komentowali. Pojawiały się komentarze typu: „budujesz się, a nic nie wiesz?!”. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam, by założyć grupę tylko dla kobiet.

„Ona buduje dom!”.

Tak. Zależało mi, żeby była to grupa tylko dla kobiet, które rozpoczynając budowę, niekoniecznie mają dużą wiedzę na ten temat. Wsparcie, życzliwość, pomoc. Na początku podpytywałam dziewczyny, od czego zacząć, gdzie co załatwić, a kiedy sama zdobyłam wiedzę, dzieliłam się nią z innymi. Z jednej strony wymieniałyśmy się doświadczeniami, z drugiej bardzo wspierałyśmy.

Kobieta, która sama zajmuje się budową domu, może dziwić. Zastanawiam się, jakie było podejście ekipy budowlanej i innych wykonawców.

Kobieta na budowie nie budzi dużego zdziwienia, bo panowie są przekonani, że jest ona wsparciem dla swojego partnera. Pomaga w załatwieniu jakiejś sprawy, kontroluje, bo on akurat nie ma czasu. Ja byłam sama. Wszystkie formalności załatwiałam sama. Tylko i wyłącznie ja podejmowałam decyzje. Nieraz widziałam zdziwienie w oczach wykonawców. Często padało pytanie: „A kiedy mąż przyjdzie?”. Wszyscy woleli poczekać na niego, a jego nie było.

Marzena Bany / archiwum prywatne

Marzena Bany / archiwum prywatne

Marzena Bany / archiwum prywatne

Nawet ostatnio miałam taką sytuację: pewien pan stwierdził, że on przyjdzie później, jak mąż będzie, bo z kobietą takich spraw się nie załatwia. Czasami żartobliwie odpowiadam, że możemy zadzwonić do mojego byłego męża i zapytać, kiedy będzie. Panowie szybko zmieniają ton i sposób rozmowy, zaczynają traktować mnie poważnie. Szybko zauważają, że nie mają do czynienia z kimś, kto nie ma pojęcia, o czym mówi, tylko z kobietą, która naprawdę na poważnie podchodzi do tematu.

Zdarzało się, że panowie z ekip budowlanych kwestionowali pani pomysły i próbowali przekonać, że nie ma pani racji?

Zazwyczaj szybko się dogadywaliśmy. Do każdej rozmowy przygotowywałam się merytorycznie. Przykładowo, przed umówieniem się na rozmowę z elektrykiem dokładnie wiedziałam co, jak i gdzie. Znałam swoje oczekiwania, nie zastanawiałam się na spotkaniu. Starałam się być zawsze konkretna.

Patrząc z perspektywy czasu, co było najtrudniejsze? Co okazało się największym wyzwaniem?

Każdy dzień był trudny, naprawdę. Jak wstawałam rano, przygotowywałam sobie plan dnia, wszystko analizowałam. Rano miałam sto rzeczy na głowie, a wieczorem byłam szczęśliwa, że to i tamto udało mi się dzisiaj zrobić. W jeden dzień potrafi powstać więźba dachowa. Rano nie ma dachu, a wieczorem już jest, co proszę mi wierzyć, jest ogromnym powodem do dumy, w szczególności dla kobiety, która sama się wszystkim zajmuje. Starałam się ufać, czułam, że wszystko pójdzie w dobrą stronę. Załamanie i ogromny stres pojawił się dopiero niedawno na budowie domu rodziców – pomyliłam się i zamówiłam za mało betonu. Szybko musiałam obdzwonić wszystkie betoniarnie w okolicy. Prosiłam, żeby ktoś teraz, natychmiast przywiózł beton na budowę. Udało się.

W zasadzie niemalże z dnia na dzień zostałam bez dachu nad głową. Mieszkanie, w którym dotychczas mieszkałam, było własnością mojego byłego męża. Musiałam się wyprowadzić. Zabrałam córkę i wyjechałam (...) Nic nie układało się po mojej myśli. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że najlepszym wyjściem będzie wybudowanie własnego domu

A co sprawiło pani w budowie własnego domu najwięcej przyjemności?

Te codzienne małe rzeczy, sukcesy, osiągnięcia sprawiały, że niejeden raz pojawiła się w moim oku łza. Stoję, patrzę, a mój dom „rośnie”. Pamiętam, jak rosły mury, byłam przeszczęśliwa. Kiedy po 1,5 roku budowy wreszcie się wprowadziłam, nie mogłam w to uwierzyć, musiałam się do tego przyzwyczaić. Córka na dwa tygodnie wyjechała do taty, a po powrocie jej pokój był gotowy. Byłam z siebie taka dumna, czułam, że jak poradziłam sobie z budową domu, to już dam sobie radę ze wszystkim. Pokazałam córce, że potrafię, umiem, nie poddam się. Poczułam, że mam w sobie taką sprawczość, potrafię sama coś zrobić.

Budowa domu była pani marzeniem?

Kiedy mieszkałam w bloku, nigdy o tym nie myślałam. Jednak kiedy poczułam, że to najlepsza decyzja, że warto zaryzykować, nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła się do niego wprowadzić. Na początku pomyślałam, będę budowała krok po kroku, ile się uda, tyle się uda. Jedna rzecz naraz, by myśli tak nie przerażały i nie przytłaczały. Kiedy wybiegamy zbyt daleko w przód, można się przerazić.

Przez te 1,5 roku codziennie była pani na budowie i kontrolowała, co tam się dzieje?

Tak. Kiedy wyprowadziłam się z mieszkania byłego męża, zamieszkałam u wujka, w domu tuż obok mojej działki. Przez 1,5 roku codziennie już od 7 rano byłam na budowie. Dom wymurował mój tata z wujkiem, a ja kontrolowałam wszystkie zamówienia, dostawy. W trakcie budowy byłam na zasiłku dla bezrobotnych, nie pracowałam, totalnie poświeciłam się budowie domu. To budowa była moim życiem. Każdego dnia pisałam o swoich zmaganiach i starałam się być wsparciem i inspiracją. Poświęcałam bardzo dużo czasu na moderownie grupy, aż z czasem stała się moim źródłem utrzymania. „Ona buduje dom!” jest jednoosobową działalnością gospodarczą. Tak „w międzyczasie” otworzyłam firmę.

Stworzyłam swoją własną markę. Kobiety potrzebują doradztwa, wsparcia, siostrzanego poczucia wspólnoty. I właśnie to otrzymują na grupie, wraz z merytorycznymi odpowiedziami na nurtujące je pytania. Coraz częściej jestem namawiana do napisania e-booka, myślę o tym od dłuższego czasu, ale wciąż zastanawiam się, jaka forma będzie najlepsza.

Czy jest coś, co teraz by pani w swoim domu zmieniła? Coś zrobiłaby pani inaczej?

Budując dom, trzeba liczyć siły na zamiary. Oczywiście, że gdybym miała więcej funduszy, zrobiłabym suszarnię, garderobę czy dodatkowy pokój gościnny. Ale jest nam tutaj dobrze. Wcześniej 60-metrowe mieszkanie było dla nas wygodne, a dom ma 70 metrów. Działka za to jest ogromna, gdyby córka chciała postawić swój dom obok, na pewno się zmieścimy.

Stworzyłam swoją własną markę. Kobiety potrzebują doradztwa, wsparcia, siostrzanego poczucia wspólnoty. I właśnie to otrzymują na grupie "Ona buduje dom!", wraz z merytorycznymi odpowiedziami na nurtujące je pytania

Na grupie, którą pani założyła, kobiety wspierają się, dzielą smutkami i radościami. Jest pani dumna, że udało się pani stworzyć takie miejsce?

Często otrzymuję prywatne wiadomości od kobiet, które dzielą się ze mną swoimi pozytywnymi emocjami. Dziękują. Grupa ta pomogła wielu kobietom w podjęciu decyzji życiowej związanej oczywiście z budową domu. To dodaje mi skrzydeł.

Są kobiety, które marzą o budowie domu, ale się boją. Obawiają się, że nie dadzą rady, że nie starczy im środków finansowych. Co by im pani poradziła?

Przed podjęciem decyzji należy przekalkulować wszystko na zimno, na spokojnie. Jednak jeśli ja, kobieta samotna z małym dzieckiem potrafiłam się wybudować, to myślę, że wiele kobiet da radę. Wiadomo, trzeba mieć jakiś plan B.

Też miałam takie myśli – jeśli mi się nie uda, sprzedam dom. Warto popracować nad swoim nastawieniem. Jeśli powiemy sobie „OK, jeśli mi się nie powiedzie, nic się nie dzieje, sprzedam dom”, to mamy takie pewnego rodzaju bezpieczeństwo, spokój. Dobrze jest dać sobie taką swobodę, zdać sobie sprawę z tego, że może pojawić się ewentualna porażka.

Teraz rozpoczęła pani budowę drugiego domu – dla rodziców.

Rodzice myśleli o tym wcześniej, jednak tata nie był do końca przekonany, miał wiele obaw. Jednak kiedy zobaczył, że daliśmy radę wybudować jeden dom, to dał się namówić na drugi. Przekonał się do swojej budowy. Rodzice jeszcze mieszkają pod Jelenią Górą, dopiero jak sprzedadzą mieszkanie, wykończą dom, przeprowadzą się tutaj. Oni mają więcej czasu, swobody, nie muszą się ze wszystkim tak spieszyć, jak ja.

Budowa drugiego domu jest łatwiejsza?

W pewnym sensie tak. To nie ja jestem inwestorem, to nie na mnie ciążą wszystkie decyzje. Oczywiście bardzo pomagam rodzicom, mam już doświadczenie. Wiem, jak rozmawiać z fachowcami, wiem, na co zwrócić uwagę. Pewne rzeczy mam przerobione, wiem, „z czym to się je”. Jednak na każdej budowie pojawiają się inne problemy, tutaj było nim pozwolenie na budowę. Jego uzyskanie było bardzo trudne, w przeciwieństwie do mojego. Ja w czasie pandemii wszystko załatwiłam bardzo sprawnie. Rodzice musieli zbierać podpisy od sąsiadów, załatwiać dodatkowe formalności, trzeba było zmienić warunki zabudowy. Załatwianie spraw urzędowych pochłonęło naprawdę wiele czasu.

 

Marzena Bany – samodzielna mama, która podczas pandemii postanowiła, że wybuduje dom. I tak się stało. Dzisiaj jest szczęśliwą posiadaczką domu z ogrodem. Dzieli się swoim doświadczeniem i wiedzą w mediach społecznościowych z ponad 100 tys. kobiet. Kobiet, które razem z nią tworzą niezwykłe miejsce, jakim jest grupa „Ona buduje dom!”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: