Przejdź do treści

Aneta Zając: „Lubię siebie. To jest jedyny pewnik, niezależnie od tego, co świat ma do powiedzenia na mój temat”

Aneta Zając o tym, jak w środowisku aktorskim traktowane są aktorki z wyższą masą ciała - na zdjęciu aktorka w czarnej koszulce z krótkim rękawem, blond włosy, delikatny uśmiech Hello Zdrowie
Aneta Zając o tym, jak w środowisku aktorskim traktowane są aktorki z wyższą masą ciała / Zdjęcie: ULARTE STUDIO Urszula Dębska
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Presja dotyczy głównie kobiet. Mężczyźni nie są aż tak osaczeni. W mojej ocenie od nich wymaga się zdecydowanie mniej. Rzadziej wytyka się im masę ciała, wiek. Na wiele spraw nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, jak na siebie patrzymy, jak siebie postrzegamy, czy siebie akceptujemy. I myślę, że finalnie najważniejsze jest właśnie, co same o sobie myślimy. Jeśli jesteśmy pogodzone ze sobą, komentarze, nawet te agresywne, nie będą w nas tak uderzać – mówi aktorka Aneta Zając.

 

Marta Dragan: Czym jest ciało dla aktorki?

Aneta Zając: Ciało dla aktorki jest narzędziem pracy. Pracujemy ciałem, to, w jaki sposób się poruszamy, wpływa na charakter postaci.

Czy z uwagi na wykonywany zawód (sprostanie wizji reżysera) ma pani poczucie mniejszej kontroli nad sposobem przedstawiania swojego ciała?

To, jak ciało ma być przedstawione na planie, raczej nie jest zależne od aktora. Jeżeli reżyser ma swoją wizję danej postaci, to aktor, przynajmniej ja, staram się jej sprostać. Traktuję wtedy swoje ciało jako ciało postaci, jestem otwarta na różne propozycje, koncepcje. O tym, jak wyglądam, w co się ubieram, w czym się najlepiej czuję, decyduję poza planem.

Aktorki były i są pod czujnym okiem obserwatorów. W jednym z wywiadów mówiła pani, że „rozpoznawalność ma swoją cenę, traci się część prywatności”. Czy w związku z tym, że jest pani osobą rozpoznawalną, odczuwa pani presję, żeby lepiej wyglądać, na przykład wychodząc z domu?

Raczej nie, kiedy jestem gdzieś prywatnie, zachowuję się jak każdy z nas. Oczywiście, będąc osobą publiczną, jestem bardziej narażona na opinię osób z zewnątrz. Funkcjonuję w mediach społecznościowych, mój wizerunek jest publikowany w internecie w różnych serwisach, na ekranach. Zmiany zachodzące w moim ciele są więc szybciej wyłapywane.

Jako ambasadorka kampanii pod hasłem „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”*, która w tym roku odbywa się pod hasłem „Otyłość – zmień spojrzenie”, zwraca pani uwagę na to, że „negatywne stereotypy i dyskryminacja ograniczają możliwości zawodowe i społeczne chorych”. Jak kwestia choroby otyłościowej jest postrzegana w środowisku aktorskim?

Obserwuję różnice w postawach i reakcjach wobec aktorek i aktorów z otyłością. Aktorki doświadczają większej presji estetycznej i stygmatyzacji związanej z masą ciała. Co poniekąd prowadzi do ograniczenia ich możliwości zawodowych. Zdecydowanie mniej jest pozytywnych i pełnowymiarowych postaci kobiecych dla aktorek z otyłością. Różnice w postawach i reakcjach wskazują na potrzebę bardziej równoważnej reprezentacji w przemyśle filmowym i telewizyjnym.

Agnieszka Liszkowska-Hała

Iza Kuna jest przykładem aktorki, która w czasach, kiedy jej masa ciała wynosiła 20 kg więcej niż teraz, została odsunięta od roli z uwagi na swoją wagę. Od producentki usłyszała wprost: „Nie może tego zagrać gruba dziewczyna”. Zna pani więcej takich historii kobiet-aktorek, które traciły role z tego powodu albo ich wygląd był negatywnie komentowany?

Zdecydowanie tak. W praktyce wygląda to tak, że jeśli dana postać ma mieć taki charakter i wygląd, jaki wymyślił sobie scenarzysta albo reżyser, to automatycznie robi się wąskie grono aktorek, które mogą daną rolę zagrać. To temat, o którym mało się mówi, jest delikatny i ważny zarazem. W moim odczuciu nadal sporo jest do zrobienia, by te propozycje postaci były bardziej różnorodne, by nie odbywało się to tylko pod jednym utartym schematem. Każda z nas jest inna, aktorki też różnią się od siebie i ta potrzeba reprezentacji różnych ciał jest pożądana nie tylko z perspektywy aktorek, ale też widzów. Co do słów, które usłyszała pani Iza, to tak, padają nie tylko z ust producentów. Generalnie ocenianie czyjegoś wyglądu z łatwością odbywa się w internecie.

Pani spotkała się z taką agresją słowną, oceniającymi komentarzami na temat pani wyglądu?

Myślę, że nie jestem osamotniona w tym wszystkim. Zdarzają się przeróżne komentarze, ale staram się zachować do tego dystans. Nie pamiętam takiego, który szczególnie by mnie dotknął, zabolał.

W jednym z postów na Instagramie przeczytałam, że po 40. postanowiła pani praktykować selfcare, czyli tak zarządzać czasem, by wygospodarować go na zaopiekowanie się sobą. Dlaczego uznała to pani za ważne?

Do tej pory dbałam o wszystkich i wszystko dookoła, o moich synów, o bliskich, o mieszkanie. Czas się nie wydłuży, te 24 godziny nagle nie zmienią się w 36. Uznałam, że czterdziestka to dobry moment, by przekierować uwagę również na siebie, zadbać o siebie i zaopiekować się sobą. Zauważyłam, że żyję w bardzo szybkim tempie i mój organizm zaczął sam mi podpowiadać, czego potrzebuje. Przez długi czas starałam się go skutecznie zagłuszać, mówić „nie, jeszcze muszę to i to zrobić”. Teraz dążę do zachowania balansu. Kiedy jestem przebodźcowana dźwiękami, ludźmi, pracą, to robię sobie przerwę na wyciszenie. Praktykuję wtedy ćwiczenia oddechowe zakończone medytacją. To mnie odpręża, uspokaja, sprawia, że jestem bardziej tu i teraz.

Jak słusznie pani zauważyła, czasu nie da się zatrzymać, nie jest z gumy, więc nie da się rozciągnąć. Czy w związku z tym prywatnie i zawodowo odczuwa pani jakąś presję?

Zawód aktorki jest bardzo nieprzewidywalny i mam tego pełną świadomość. Dziś jest praca, ale może przyjść taki moment, że jej nie będzie albo będzie mniej. Wiek ma na to niezaprzeczalny wpływ. Narzędziem pracy aktorki jest ciało, o czym wspomniałam wcześniej, więc jeśli ono się zmienia, zmieniają się także role, w których może zostać obsadzone. Wiem to, ale taki zawód wybrałam i liczę się z tym.

Do tej pory dbałam o wszystkich i wszystko dookoła, o moich synów, o bliskich, o mieszkanie. Uznałam, że czterdziestka to dobry moment, by przekierować uwagę również na siebie

Tworzy pani plan B dla siebie?

Nie tylko jako aktorka, ale głównie jako samodzielna mama, zawsze mam w głowie plan B, C i D. Bywa, że te plany powodują poczucie lęku, bo uzmysławiają, że przyszłość jest zagadką, nie wszystko od nas zależy. Zmierzam do tego, że oczywiście planuję, ale nie żyję tymi planami, tylko tym, co dzieje się obecnie w moim życiu, bo lęk nie jest mi do szczęścia potrzebny.

Potwierdza pani to, co Lidia Popiel powiedziała w jednym z wywiadów, że „nasza kultura nie daje kobietom szans, żeby przemijanie znosić spokojnie”.

Tak, presja dotyczy głównie kobiet. Mężczyźni nie są aż tak osaczeni. W mojej ocenie, od nich wymaga się zdecydowanie mniej. Rzadziej wytyka się masę ciała i wiek. Na wiele spraw nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, jak na siebie patrzymy, jak siebie postrzegamy, czy siebie akceptujemy. I myślę, że finalnie najważniejsze jest właśnie, co same o sobie myślimy. Jeśli jesteśmy pogodzone ze sobą, komentarze, nawet te agresywne, nie będą w nas tak uderzać.

Jak się pani czuje sama ze sobą?

To się oczywiście przez lata zmieniało, miałam lepsze i gorsze momenty, ale tak, teraz lubię siebie. Dlaczego miałoby być inaczej? To jest jedyny pewnik, niezależnie od tego, co świat ma do powiedzenia na mój temat.

Materiały prasowe kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”

Jak można te problemy związane z wyglądem czy z wiekiem normalizować w środowisku aktorskim?

Każda rozmowa na ten temat przybliża nas do społecznej normalizacji. I to dotyczy zarówno osób z otyłością, z niepełnosprawnością czy osób „w pewnym wieku”.

Czy zmiana optyki, brak oceniania są w ogóle możliwe?

W środowisku aktorskim diametralnych zmian nie zauważyłam. Na pewno zmiana nastąpiła w mojej głowie, dlatego też zdecydowałam się na udział w kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Chciałam przekuć swoją rozpoznawalność w coś dobrego, w tworzenie bardziej wspierającego i inkluzywnego środowiska, w którym szanujemy i akceptujemy innych bez względu na masę ciała. Każdy bez wyjątku potrzebuje wsparcia, a naszym zadaniem jest mówić tak, by nie krzywdzić, nie dyskryminować, nie stygmatyzować.

Jaki wpływ na panią miał udział w tej kampanii?

Kampania uświadomiła mi, że stygmatyzacja i hejt wobec chorych na otyłość wzmagają stres i cierpienie tych osób, a to z kolei utrudnia im podjęcie działań mających na celu poprawę zdrowia i leczenie. Chciałabym pracować i funkcjonować w społeczności, która jest bardziej empatyczna. Zmiany zaczynam od siebie. Staram się z moimi synami rozmawiać, nie oceniając nikogo przez pryzmat wyglądu. Jestem naprawdę dumna z tego, że udało mi się wychować dzieci, które wiedzą, że to, jak wyglądasz, nie świadczy o tym, kim jesteś. Zwracają uwagę sobie nawzajem i swoim rówieśnikom, mówią: „nie nazywaj mnie w ten sposób”, „nie mów tak o nim, bo to może go urazić”. Pilnują swoich granic. To pokazuje mi, że nasze młode pokolenie jest bardzo świadome, wyrasta na zupełnie innym gruncie niż my kiedyś, co daje nadzieję na bardziej wspierające środowiska w wielu miejscach pracy, nie tylko w aktorstwie.

*Celem kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości” jest budowanie społecznej świadomości, że otyłość jest chorobą, która może prowadzić do rozwoju ponad 200 powikłań i w sposób istotny zagrażać życiu i zdrowiu chorego. W czerwcu 2023 r. ruszyła 4. edycja kampanii pod hasłem „Zmień spojrzenie”, która koncentruje się na budowaniu wspierającej komunikacji o otyłości i osobach nią dotkniętych. W ramach kampanii powstało opracowanie „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej. Praktyczny słownik”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: