Przejdź do treści

Agresja w aptece. „Kiedyś facet rzucił we mnie dużym pudełkiem leku po tym, jak spytałam czy może zapłacić kartą, bo nie miałam jak wydać”

Agresja w aptece / istock
Agresja w aptece / istock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wydaje ci się, że bycie farmaceutą bądź farmaceutką jest jednym z tych spokojniejszych zawodów? Nic bardziej mylnego. Tematem ostatniego postu Anny Wyrwas, znanej z profilu „Będąc Młodym Farmaceutą” w mediach społecznościowych jest agresja w aptece. Nieprzyjemne sytuacje przy okienku zdarzają się tu na porządku dziennym. 

Agresja w aptece

„Są różni ludzie, jedni są pozytywnie nastawieni do świata, a jeszcze inni… cóż, sami wiecie. W zasadzie to nikt nas nie uczy jak mamy radzić sobie z agresywnym pacjentem. Zawód aptekarza opiera się na pracy z ludźmi, w dodatku chorymi. Trzeba być niezwykle wyrozumiałym i empatycznym, ale no, czasem bywa na serio ciężko. Dziś Wam opowiem o nieprzyjemnych sytuacjach w aptece…” – pisze Anna Wyrwas, farmaceutka prowadząca profil „Będąc Młodym Farmaceutą” na Instagramie.

Farmaceutka opisała nieprzyjemne sytuacje, które spotkały ją (albo jej znajomych farmaceutów) w aptece.

„Do apteki mojej koleżanki przyszła kobieta z małymi dziećmi, która miała pretensje, że leki polecone przez koleżankę nie zatrzymały biegunki u jej dzieci i „miała spieprzony weekend, bo musiała jechać z nimi do szpitala”. Po czym rzuciła w nią szklaną bilownicą, na szczęście chybiła.

Kiedyś facet rzucił we mnie dużym pudełkiem Ibupromu po tym, jak spytałam czy może zapłacić kartą, bo naprawdę nie miałam jak mu wydać z dużego nominału. Trafił. W twarz.

Następna historia miała miejsce w mojej pierwszej pracy. Pracowałam w tym dniu ze starszą koleżanką techniczką. Podszedł do niej rosły mężczyzna, który miał receptę weterynaryjną. Koleżanka nie wiedziała jaką dawkę wydać, chciała zadzwonić do lekarza, by dopytać, a pan zaczął się wściekać. Zaczęły lecieć obrzydliwe wyzwiska, że aż się zlecieli gapie. Nie chciał się uspokoić, miał agresywne ruchy ciała. Stanęłam w obronie koleżanki i stanowczym tonem kazałam natychmiast opuścić aptekę. Pan chwilę później wymaszerował gniewnie z apteki, nazywając mnie m.in. głupią gówniarą.

Miałam też akcję z pewnym panem spod monopolowego, który przyszedł do mnie z zakrwawioną ręką i mgliście pamiętał co przed chwilą i komu zrobił… Bardzo się bałam, byłam sama w aptece, a pan zaczął opowiadać, że latał po mieście z maczetą i leczył się psychiatrycznie, ale już się nie leczy, bo go leki otumaniały… Całe szczęście, że weszła wtedy kobieta, z którą bardzo długo starałam się rozmawiać, żeby pan się znudził i sobie poszedł. To właśnie po tej akcji zaopatrzyłam się w mój pierwszy gaz pieprzowy” – pisze farmaceutka.

istockphoto.com

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Wczoraj na Stories rozpoczęłam temat agresji w aptece. Temat na czasie. Kto pracuje w aptece, ten wie. . Są różni ludzie, jedni są pozytywnie nastawieni do świata, a jeszcze inni… cóż, sami wiecie. W zasadzie to nikt nas nie uczy jak mamy radzić sobie z agresywnym pacjentem. Zawód aptekarza opiera się na pracy z ludźmi, w dodatku chorymi. Trzeba być niezwykle wyrozumiałym i empatycznym, ale no, czasem bywa na serio ciężko. Dziś Wam opowiem o nieprzyjemnych sytuacjach w aptece. . Do apteki mojej koleżanki przyszła kobieta z małymi dziećmi, która miała pretensje, że leki polecone przez koleżankę nie zatrzymały biegunki u jej dzieci i „ miała spieprzony weekend, bo musiała jechać z nimi do szpitala”. Po czym rzuciła w nią szklaną bilownicą, na szczęście chybiła. . Kiedyś facet rzucił we mnie dużym pudełkiem Ibupromu po tym jak spytałam czy może zapłacić kartą, bo naprawdę nie miałam jak mu wydać z dużego nominału. Trafił. W twarz. . Następna historia miała miejsce w mojej pierwszej pracy. Pracowałam w tym dniu ze starszą koleżanką techniczką. Podszedł do niej rosły mężczyzna, który miał receptę weterynaryjną. Koleżanka nie wiedziała jaką dawkę wydać, chciała zadzwonić do lekarza by dopytać, a pan zaczął się wściekać. Zaczęły lecieć obrzydliwe wyzwiska, że aż się zlecieli gapie. Nie chciał się uspokoić, miał agresywne ruchy ciała. Stanęłam w obronie koleżanki i stanowczym tonem kazałam natychmiast opuścić aptekę. Pan chwilę pózniej wymaszerował gniewnie z apteki, nazywając mnie m.in. głupią gówniarą. . Miałam też akcję z pewnym panem spod monopolowego, który przyszedł do mnie z zakrwawioną ręką i mgliście pamiętał co przed chwilą i komu zrobił… Bardzo się bałam, byłam sama w aptece, a pan zaczął opowiadać, że latał po mieście z maczetą i leczył się psychiatrycznie, ale już się nie leczy, bo go leki otumaniały… Całe szczęście, że weszła wtedy kobieta, z którą bardzo długo starałam się rozmawiać, żeby pan się znudził i sobie poszedł. To właśnie po tej akcji zaopatrzylam się w mój pierwszy gaz pieprzowy. . Jeśli chcecie się podzielić swoimi sytuacjami – piszcie w komentarzach.

Post udostępniony przez Będąc Młodym Farmaceutą (@mlodyfarmaceuta)

Praca farmaceuty nie jest łatwa

Sytuacje opisywane przez farmaceutkę nie zdarzają się tylko w aptece. Pod postem możemy przeczytać sporo innych historii, które spotkały osoby na co dzień pracujące z klientami.

„Ja miałam podobną sytuację, obsługiwałam pacjentkę, która potrzebowała porady z małym dzieckiem wymiotującym, a facet z wściekłością rzucił we mnie jakimś produktem prosto w twarz. Byłam w ciąży i jeszcze pracowałam, ale to wydarzenie tak mnie przejęło, że na drugi dzień wylądowałam na zwolnieniu. I już do pracy nie wróciłam”,

„Zawsze do paragonu na lek robiony dołączany numer leku, aby wiedzieć, który lek wydać. Pewnego razu, gdy poprosiłam o ten numer, pan tak się wściekł, stwierdził że specjalnie stwarzam mu problemy z odbiorem leku i z wściekłością uderzył pięścią w klamkę od drzwi wyjściowych… odpadła”,

„Ja dostałam raz okularami +2,5, gdyż po miesiącu odmówiłam przyjęcia zwrotu, a okazały się za słabe, a ja zostałam nazwana tępą idiotką, która kupiła dyplom na targu (nie umiem zrobić kropli do oczu, nie szkodzi, że w naszym mieście robiła tylko 1 apteka, niestety nie moja), sklepową z pss, bo wiadomo deficyty, a ja nie umiem zamówić…”,

„Ja ostatnio dostałem w twarz próbkami tabletek nawilżających gardło, zacytuję panią: „Ja się leczę na cukrzycę, jak pan śmie!”, a sytuacji, gdzie nazwany zostałem złodziejem, oszustem, mafią lekową lub usłyszałem inne epitety już nawet nie liczę…” – czytamy w komentarzach pod postem.

Anna Wyrwas

Mgr Anna Wyrwas to farmaceutka i blogerka znana w sieci pod pseudonimem „Będąc Młodym Farmaceutą”. Ekspertka na swoim Instagramie często publikuje inspirujące posty związane ze zdrowiem. Opisuje także anegdoty, absurdy i ciekawostki z życia farmaceutki

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: