Przejdź do treści

Zrywać czy nie zrywać – oto jest pytanie. „Co rusz widzę rodzinki trzebiące parkowe zasoby bzu”

Kwaity bzu/Unsplash
Zrywanie kwiatów w parkach – co na to prawo?/Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Jestem zdecydowaną przeciwniczką rwania kwiatów z wspólnej przestrzeni” – zaczyna swój post na Instagramie Kaya Szulczewska, weganka, ekolożka i aktywistka feministyczna. I pyta, co by było, gdyby każdy, kto tylko ma ochotę, zerwał sobie kwiaty z parkowego krzaka.

 

Kaya Szulczewska przeciwniczką zrywania kwiatów

„Ostatnio co rusz widzę rodzinki trzebiące parkowe zasoby bzu, lipy itd. Myślę, że najlepiej w takiej sytuacji pomyśleć, co by było gdyby każda chętna osoba to zrobiła? Nie byłoby chyba w ogóle kwiatów, bo każdy zerwałby sobie ‘tylko parę’ ” – pisze Szulczewska w poście na swoim profilu na Instagramie.

Aktywistka dodaje, że jest tylko jedna sytuacja, w której dopuszcza możliwość zbierania kwiatów w parkach – kiedy roślina została już wycięta lub zniszczona przez burzę lub wiatr i trafiłaby do śmietnika. Na zdjęciu aktywistka zapozowała z kwiatami lipy, które wraz z partnerem znalazła na ziemi po burzy.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zrywanie czy kupowanie ciętych kwiatów – co gorsze?

„Może faktycznie, gdyby wszyscy zrywali taką gałązkę, drzewa byłyby gołe, ale myślę, że miałoby to lepsze skutki niż kupowanie kwiatów (ten przemysł jest równie obciążający środowisko co inne)” – napisała w komentarzu jedna z obserwatorek Kai Szulczewskiej.

O tzw. świeżych kwiatach pisała w „Rzeczpospolitej” Joanna Bojańczyk. „Co właściwie znaczy świeże? Moja róża rozpoczęła swoją wędrówkę jakiś czas temu, gdy ścięto ją z krzaka w Holandii, w Ameryce Południowej lub w Afryce. Posortowana spędziła dwa dni w chłodni w temperaturze około 2 stopni. Bez schłodzenia byłoby po niej, klapnie, zwiesi głowę” – tłumaczyła w swoim tekście Bojańczyk.

Po zimnej kąpieli, jak pisze Bojańczyk, kwiaty trafią na jedną z 11 holenderskich kwiatowych giełd. Tam kupowane są przez hurtowników i trafiają na giełdy krajowe, takie jak na przykład giełda w Broniszach.

Róże przylatują do nas z Etiopii, Ugandy, Zimbabwe albo Tanzanii, storczyki z Tajlandii i Australii, a goździki z Kolumbii. Jak podaje serwis ekokonsument.pl, pojedyncza róża potrzebuje półtora litra wody dziennie, a na każdej plantacji rosną ich miliony.

Kwiaty doniczkowe - niby niepozorne, a oczyszczą powietrze w domu, poprawią ci humor i wspomogą twoją walkę z przeziębieniem

Zrywanie kwiatów w parkach – co na to prawo?

W polskim prawie nie znajdziemy odpowiedzi na dokładnie tak brzmiące pytanie, ale przepisów regulujących to, gdzie można zbierać rośliny i grzyby jest co najmniej kilka. Przede wszystkim – nie zbieramy roślin na terenie parków narodowych i rezerwatów przyrody. Jest też kategoryczny zakaz zrywania roślin chronionych. Warto je znać.

Co do parków, to w kodeksie karnym znajdziemy Art. 123 dotyczący kradzieży ogrodowej, którego pierwszy paragraf brzmi następująco:

„Kto z nienależącego do niego ogrodu bezprawnie zabiera w nieznacznej ilości owoce, warzywa lub kwiaty, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.”

Co w przypadku kwiatów rosnących przy drodze czy na terenach, które można uznać za nieużytki? Cóż, tylko od was zależy, czy wolicie zerwać polny mak do wazonu, czy tylko zrobić mu pamiątkowe zdjęcie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?