Przejdź do treści

W końcu sutki kobiet i osób transpłciowych przestaną gorszyć i być cenzurowane w mediach społecznościowych? „Czas zerwać z purytańską moralnością”

"Nie zgadzam się na argument, że widok klatki piersiowej gorszy dzieci"- apeluje Ane Piżl. źródło: Topfreddom, materiały prasowe
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nagie męskie klatki piersiowe w mediach społecznościowych mają się dobrze. Gorzej z kobiecymi, transseksualnymi czy niebinarnymi: ich sutki gorszą do tego stopnia, że trzeba je usunąć, zakryć lub ocenzurować. Podwójne standardy nie spodobały się radzie nadzorczej Mety, która nakazała koncernowi działanie oparte na „jasnych kryteriach respektujących międzynarodowe standardy praw człowieka”. W Polsce o „uwolnienie sutków” walczy Ane Piżl, autorka kampanii „topfreedom.pl”.

„Cenzurowanie sutków łamie prawa kobiet i osób transpłciowych”

W sierpniu ubiegłego roku Ane Piżl, edukatorka, aktywistka i ratownica medyczna, zainicjowała akcję, która ma na celu upomnienie się o równość i neutralność ciał. Chodzi o to, żeby kobiece piersi przestały być na każdym roku seksualizowane i interpretowane jako nieprzyzwoite. Wszak mężczyzna prężący z dumą swój tors nikogo nie oburza. Natomiast prześwitujące nawet przez ubranie kobiece sutki (i nieważne, czy widzimy je na ulicy, czy w internecie) budzą kontrowersje. Do tego stopnia, że tego typu zdjęcia są ocenzurowane w mediach społecznościowych. Osobie, która wrzuca podobne treści, może grozić zablokowanie konta. Nawet jeśli chciałaby pochwalić się tym, że karmi piersią. Z tym podwójnym standardem zgadza się Ane Piżl. Dlatego wystartowała z kampanią „topfreedom.pl”.

„Nie zgadzam się na podział klatek piersiowych na legalne i nielegalne. Na te, które można pokazać na Instagramie, i na te, które trzeba zblurować, bo stracisz konto. Bo są 'niezgodne z zasadami społeczności’. Bo kuszą” – pisała wtedy w mediach społecznościowych.

I nagle okazuje się, że ta sytuacja może w najbliższej przyszłości ulec zmianie. Jednak Ane Piżl w najnowszym wpisie na Instagramie przyznaje, że to nie zasługa tej akcji, bo „o naszym Zuckerberg nawet nie usłyszał”. „Ale przyznacie, że timing niezły” – pisze w żartobliwym tonie, zauważając, że jej akcja zbiegła się z decyzją rady nadzorczej Mety.

Rada ta zaleciła koncernowi ujednolicenie zasad dotyczących moderowania nagości, „aby wszyscy ludzie byli traktowani w sposób zgodny z międzynarodowymi standardami praw człowieka”, na których widać odsłonięte klatki piersiowe. A to oznacza, że być może już wkrótce na Facebooku czy Instagramie kobiece piersi będą traktowane tak samo jak męski tors.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Free The Nipple (@freethenipple)

Dlaczego taka decyzja? Wszystko zaczęło się od zamieszania wokół postów zamieszczonych przez pewną parę w 2021 i 2022 roku, które zostały ocenzurowane na zarządzanym przez Metę Facebooku. Jak pisze dziennik „Guardian”, zamieścili oni w serwisach Mety zdjęcia, na których oboje pozują topless z zakrytymi sutkami i informacją o zbiórce na przeprowadzenie korekty płci u jednej z tych osób. Posty te zostały najpierw oflagowane przez internautów, a potem usunięte przez algorytm odpowiedzialny za moderację treści. Po odwołaniu się do Mety, wpisy pary przywrócono.

„W orzeczeniu rady z 17 stycznia tego roku  grupa naukowców, polityków i dziennikarzy doradzających Mecie stwierdziła, że najwyższy czas zerwać z purytańską moralnością i odpuścić skrajnie restrykcyjną politykę moderacji obyczajowej” – czytamy w „Guardian”.

Rada nadzorcza nakazuje Mecie oprzeć swoją politykę na „jasnych kryteriach respektujących międzynarodowe standardy praw człowieka”. Jak jest teraz? Obecnie polityka koncernu opiera się na „binarnym spojrzeniu na płeć i rozróżnieniu między ciałami męskimi i żeńskimi”. A to sprawia, że zasady dotyczące eksponowania sutków różnych osób są zwyczajnie niejasne.

Kobiety

„Proszę mnie zapraszać do lokalnych projektów”

Ane Piżl w najnowszym poście wspomniała także o swoim poprzednim projekcie społecznym, który realizowała w 2017 roku.

„Upominałam się o kobiety w morskim żeglarstwie regatowym na dużych jachtach – bo to taki sport, który w teorii jest dla osób wszystkich płci, a w praktyce nie bardzo. Np. w regatach The Ocean Race do 2017 roku wystartowało ponad 2000 mężczyzn i… 126 kobiet. No więc, żeby podbić dyskusję również na polskim podwórku, zrobiłyśmy babską załogę – na wzór innych, wcześniejszych (i bez porównania bardziej profesjonalnych niż nasza) wystartowałyśmy w Mistrzostwach Europy ORC” – relacjonuje.

Efekt? Jak pisze Piżl, jeszcze w tym samym roku The Ocean Race wprowadził regulacje tak korzystne dla żeglarek, że każdy chciał mieć kobiety w załodze.

W efekcie od 2017 nie ma już żadnego teamu w tych regatach, który nie miałby żeglarek na pokładzie!” – nie kryje radości.

Czy przyczyniła się do tych zmian? Prawdopodobnie nie. Ale pokazuje, że zawsze warto walczyć o swoje.

„Jeśli więc leży Wam na sercu jakiś temat społeczny, to proszę mnie zapraszać do lokalnych projektów – jest szansa, że w tym samym czasie wszystko się – na skalę światową – zmieni na lepsze” – żartuje działaczka.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Ane Pižl (@ane_ratownica)

źródła: „Guardian” , TVN24

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: