Uważano, że dziecko jest niedoskonałą wersją dorosłego, ubierano je w niewygodne stroje, leczono alkoholem i morfiną
Dzieci bardziej niż dorośli były narażone na choroby. Nie omijały ich zarazy, plon zbierało powszechne niedożywienie i fatalna higiena. Złe było także traktowanie dzieci, którym przez tysiąclecia odmawiano wszelkich praw. Z okazji obchodzonego niedawno Dnia Dziecka opowieść o tym, jak przez wieki byli leczeni najmniejsi ludzie.
Przez tysiąclecia do dzieci, szczególnie maleńkich, nie przywiązywano większej wagi. Ze względu na wysoką śmiertelność (średnio w okresie okołoporodowym i we wczesnym dzieciństwie umierało co drugie narodzone dziecko), dopóki nie podrosły, starano się do nich nie przywiązywać.
W starożytności dzieciństwo nieodwołalnie kończyło się w 7. roku życia. Dziecko trafiało wtedy na nauki, do terminu lub na służbę. Wcześniej, bez względu na płeć, zazwyczaj przebywało pod opieką matki i innych kobiet w rodzinie. Nie było to jednak dzieciństwo sielankowe. Przyzwyczajano je do niewygód, ciemności, nie reagowano na płacz, regularne karmienie nie było priorytetem.
W starożytnej Sparcie dzieci nie należały do rodziców, ale do państwa i to od Rady Starszych zależało, czy dziecko jest na tyle silne, by żyć – dzieci słabe i chorowite skazane były na śmierć. Przez tysiąclecia składano ofiary z dzieci i wykorzystywano je do obrzędów rytualnych. Prawo do uśmiercania dzieci zniesiono w 365 r. n.e. Choć fakt ten uznaje się za historyczny początek stanowienia praw dziecka, jeszcze przez półtora tysiąca lat dziecko należało do ojca i nie miało osobowości prawnej. W Polsce dopiero ogłoszony w 1374 roku statut wiślicki zakazywał ojcu sprzedaży i maltretowania dziecka i karał za dzieciobójstwo, choć nie łagodził dotkliwych kar, jakie nakładano na dzieci, które popełniły przestępstwo.
W wiekach średnich uważano, że dziecko jest niedoskonałą wersją dorosłego. Z nielicznych zachowanych przedstawień malarskich dzieci wynika, że postrzegano je jak „małych dorosłych”, ubierano w niewygodne dorosłe szaty, krępowano powijakami i gorsetami. Dopiero w XVII wieku zaczęto ubierać dzieci w stroje dopasowane do ich sylwetki i etapu rozwojowego.
Dziecko nie miało dzieciństwa, jego świat ściśle łączył się ze światem dorosłych. Młody wiek nie był też przeszkodą w zawarciu małżeństwa. Urodzona w 1374 roku królowa Jadwiga Andegaweńska miała 4 lata, kiedy została zaślubiona pro futuro z 8-letnim Wilhelmem Habsburgiem. Za tzw. wiek sprawny (pozwalający na współżycie) uważano 12 lat dla dziewczynek i 15 dla chłopców.
W czasach oświecenia zaczęto zwracać uwagę na wpływ pierwszych lat rozwoju dziecka na jego charakter i wychowanie. Żyjący w XVII wieku John Locke uważał, że osiągnięcie sukcesu wychowawczego jest możliwe dzięki dobremu zdrowiu. To jemu zawdzięczamy powiedzenie: „W zdrowym ciele zdrowy duch”. Jego zdaniem dziecko jest jak „tabula rasa” – ani dobre, ani złe. Dopiero wychowanie kształtuje je i wyposaża w system wartości i cechy charakteru.
Poglądy na wychowanie dziecka rozwinął wiek później Jan Jakub Rousseau, który uważał, że dziecko z natury jest dobre, dopiero inni ludzie wyzwalają w nim złe instynkty. Propagował on karmienie piersią, niekrępowanie dziecka powijakami, ubieranie go w wygodną odzież i dawanie mu dużo czułości.
Wiele chorób dziecięcych opisano w żywotach świętych. Św. Wojciech jako niemowlę miał mieć tak ogromne wzdęcie, że jego brzuch był większy od całego ciała. Wilhelm z Sacelito w XIII wieku uważał, że przyczyną zajęczej wargi u dziecka są „fantazje jego matki podczas spółkowania”, kobietom w ciąży odradzano też patrzenie na odrażające rzeczy i zwierzęta.
Dzieci otrzymywały te same leki co dorośli, jedynie dawki były nieco mniejsze. Tak jak u dorosłych, przeziębienie leczono u nich alkoholem, stosowano upuszczanie krwi, zalecając wręcz, by u dzieci raczej upuszczać jej więcej. Na ból stosowano wodę koperkową na bazie alkoholu i morfinę. Na bolesne ząbkowanie popularne były preparaty z rtęcią. Nathan Belovsky w książce „Jak dawniej leczono” opisuje cały „arsenał” metod stosowanych na moczenie nocne: przykładanie żab, zawiązywanie pętli na członku, zamrażanie genitaliów czy podawanie kokainy. Mocz dzieci, szczególnie młodych chłopców, był składnikiem wielu popularnych leków stosowanych przez dorosłych.
Ze względu na fatalną higienę, od pierwszych miesięcy życia dziecko często cierpiało na biegunki, szczególnie latem. Nie stosowano innej diety dla dzieci, a innej dla dorosłych, nic zatem dziwnego, że po zjedzeniu kapusty, golonki i gorzałki normą były wzdęcia, zatwardzenia i zatrucia.
Tak jak współcześnie, dzieci przeziębiały się, miewały wrzody, narośla i przepukliny. Postrach i wysoką śmiertelność niosły ospa, czerwonka bakteryjna czy dyfteryt (krup). Dzieci chorowały na koklusz, świnkę i różyczkę. Z powodu niedożywienia u wielu dzieci występowała krzywica i gruźlica.
W Polsce pierwsze informacje o fizjologii i chorobach dzieci pojawiły się w wydanej w Wenecji pracy absolwenta Akademii Krakowskiej Jana Chrościejowskiego w 1583 roku. Był to dwutomowy traktat o chorobach dzieci. Dzięki pracom Komisji Edukacji Narodowej problem chorych dzieci był coraz częściej poruszany w rozprawach naukowych. Zaczęto interesować się więcej „pedyatryką”, obserwować priorytetowe znaczenie karmienia piersią dla odporności i przestrzegania higieny dla zdrowia dziecka. Pierwsze wykłady dla przyszłych medyków o leczeniu kobiet i dzieci prowadził na Akademii Krakowskiej na początku XIX wieku Józef Teofil Kwaśniewski. Jednosemestralny kurs cieszył się dużą popularnością.
Pierwszy szpital dziecięcy powstał w 1779 roku w Londynie, drugi 13 lat później w Paryżu, a kolejne w Wiedniu, Wrocławiu i Budapeszcie. Ośrodek paryski cieszył się szczególną sławą, to tam kształcili się przyszli lekarze pediatrzy z całej Europy. Za ojca polskiej pediatrii uważa się Macieja Leona Jakubowskiego, założyciela pierwszej kliniki dziecięcej w Krakowie – szpital św. Ludwika powstał w 1876 roku. Rozwój pediatrii był możliwy dzięki dynamicznemu rozwojowi wiedzy anatomicznej i laboratoryjnych metod badania. Pediatria bardzo długo nie była samodzielną dziedziną medycyny, a wchodziła w skład nauki o chorobach wewnętrznych.
Zobacz także
Chronił przed kołtunem i złymi urokami czarownicy, popularne było „palenie róży” i taniec na żarze. Jak kiedyś leczono ogniem
Do nacinania skóry stosowano pchły lub lancety, ranę przecierano świńskim tłuszczem lub tlenkiem ołowiu – jak kiedyś leczono bańkami
Kobieta siedziała w pełni ubrana i opowiadała o swojej chorobie, a lekarz „badał wyraz jej oblicza” – jak kiedyś leczono choroby kobiece
Polecamy
Dziewczynce przez pomyłkę wpisano męską płeć w akcie urodzenia. „Nie mogę uwierzyć, że to nieodwracalne” – komentuje ojciec
Carl the Collector to kreskówkowy szop w spektrum autyzmu. Ma za zadanie budować zrozumienie i empatię
„Mam wspomnienie strasznego pragnienia”. Pokolenie 30- i 40-latków o tym, czego brakowało im w szkole
Dominika Clarke: „Prywatność nie daje mi szczęścia, a samotność potrafi złamać każdego”
się ten artykuł?