Przejdź do treści

„Sprzątanie to wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe wyzwania leżą gdzieś głębiej, w samotności, braku wsparcia, kryzysach psychicznych”

Justyna Arciszewska
Justyna Arciszewska/ mat prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

Każdy TikTok Pogotowia Sprzątającego przyciąga tysiące widzów, a historie, jakie kryją się za „hardcorowym mieszkaniem”, są pełne emocji, empatii i… potu. Justyna Arciszewska z pasji do porządków uczyniła swoją misję zmieniającą ludzkie losy. – Najbardziej ekstremalna była sytuacja z kanapą, na której starsza pani załatwiała swoje potrzeby. Miałam wtedy ochotę odmówić zlecenia, ale empatia zwyciężyła – opowiada w rozmowie z Hello Zdrowie.

 

Ewa Wojciechowska: Pani nagrania na TikToku robią furorę i nierzadko szokują. Jak to się stało, że zajęła się pani sprzątaniem miejsc, które wielu omijałoby szerokim łukiem?

Justyna Arciszewska, Pogotowie Sprzątające: Zawsze lubiłam sprzątać, ale zwykłe porządki szybko mnie nudziły. Odkryłam, że najbardziej satysfakcjonuje mnie sprzątanie w naprawdę trudnych warunkach, gdzie efekty pracy są spektakularne. Z każdym zleceniem podnosiłam poprzeczkę, aż zbudowałam mały zespół, który dziś radzi sobie nawet z ekstremalnymi wyzwaniami. Na stałe pracujemy z bratową. Przy większych zleceniach dołączają do nas dodatkowe osoby. Wszystko jednak zależy od warunków: lokalizacji, metrażu, stopnia zabrudzenia, a nawet tego, czy w budynku jest winda.

Często słyszy się o pani „resetach”. Co to dokładnie oznacza?

„Reset” to darmowe sprzątanie dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Pomysł narodził się spontanicznie po prośbie o pomoc od kobiety zmagającej się z chorobą neurologiczną. Miała problemy z poruszaniem się, potem przyszła depresja, a na koniec została zupełnie sama w tragicznych warunkach. Kiedy zobaczyłam zdjęcia jej mieszkania, od razu zdecydowałam, że w pierwszy wolny weekend tam pojadę. To była iskra.

Po publikacji nagrania z tego wyjazdu zaczęły spływać kolejne prośby o pomoc. Początkowo jeździłam, sprzątałam za darmo, ale chciałam, by taka akcja miała jakąś nazwę, którą każdy będzie łatwo kojarzył. Zorganizowałam konkurs na Instagramie i tak powstała nazwa „RESET”. Obserwatorzy mojego profilu sami czasem nazywają ich bohaterów „Grażynami” czy „Reseciakami”. To osoby, którym pomagamy w rozpoczęciu nowego życia, ale zachowujemy ich anonimowość.

Justyna Arciszewska

Justyna Arciszewska/ mat. prywatne

Od czego zaczyna się taki bałagan?

Wydaje mi się, że od odkładania rzeczy „na później”. Sama miewam takie momenty, kiedy myślę „zrobię to później”, a potem zapominam. Jeśli ktoś ma balkon, to śmieci lądują tam. Kiedy na balkonie brakuje miejsca, trafiają do kuchni lub na korytarz. Dodatkowo ludzie boją się oceny. Myślą: „Jak wyniosę 10 worków, to sąsiedzi będą gadać”. W efekcie wyrzucają jeden, a kolejne się piętrzą.

Pandemia i praca zdalna też miały wpływ. Ludzie rzadziej wychodzą z domu, wszystko można załatwić online, co sprzyja izolacji. Taka stagnacja często potęguje depresję. W głębokiej depresji nie ma się siły ani chęci, by zająć się takimi sprawami jak śmieci. Zamawia się jedzenie do domu, otwiera się tylko drzwi kurierowi i to wszystko. Od tego się zaczyna.

Jak wygląda początek pracy w takich miejscach?

Zaczynamy od rozmowy, żeby wprowadzić trochę luzu. Wiem, że druga osoba jest skrępowana, wstydzi się wpuścić obcego człowieka i obnażyć się. Rozmawiamy więc o etapach sprzątania, ustalamy, co zrobić z przedmiotami, co wyrzucić, a co zachować. Zawsze pytam, czy dana osoba chce być obecna podczas sprzątania, czy woli wyjść. To musi być dla niej komfortowe. Jeśli zostajemy sami, rozdzielamy zadania i zabieramy się do pracy.

Jeśli wszystko ma trafić na śmietnik, systematycznie pakujemy i wynosimy do kontenerów albo busa, jeśli nie ma kontenera. W przypadku mieszkań, w których część rzeczy ma zostać, przykładowo dokumenty, zdjęcia czy ubrania, wszystko segregujemy. Osobiste rzeczy zawsze odkładamy na bok, a resztę dzielimy na to, co jest do wyrzucenia, i to, co można jeszcze wyczyścić, wyprać czy wykorzystać. W przypadku sortowania oczywiście cała praca trwa o wiele dłużej.

Śmieci w mieszkaniu

Pogotowie Sprzątające/ mat. prywatne

Zdarzają się szczególnie trudne momenty podczas takich zleceń?

Ludzie, których mieszkania sprzątamy, często mają za sobą epizody depresji trwające pół roku, rok, a nawet dłużej. Rozumiem ich, bo sama miewałam krótkie epizody depresyjne. Też nie miałam siły wtedy sprzątać. Dzięki temu wiem, jak łatwo jest popaść w taki stan. Zawsze czuję do tych osób wielką empatię. W szczególności, że zazwyczaj są to osoby samotne, które nie miały nikogo, kto by im pomógł albo interweniował na czas.

Mówi pani o depresji. To najczęstszy powód takich sytuacji?

W większości takich przypadków tłem jest właśnie depresja lub inne kryzysy psychiczne. Choć często czytam w komentarzach pod moimi filmami opinie ludzi, którzy mówią, że sami też chorują, ale ich mieszkanie tak nie wygląda. Depresja u każdego wygląda inaczej. Spotykam osoby, które mimo choroby mają zadbane domy, ale też takie, które całkowicie przestają funkcjonować. Nie potrafią nawet wstać z łóżka, żeby się umyć, a co dopiero myśleć o sprzątaniu. Niestety dla wielu osób to temat tabu, który wywołuje wstyd.

Jest też sporo komentarzy, w których internauci twierdzą, że w takiej sytuacji sami by posprzątali swoje mieszkanie…

Uważam, że osoba bez doświadczenia nie jest w stanie doczyścić takiego mieszkania. My zajmujemy się bardzo trudnymi przypadkami. Nawet ja, kiedy wchodzę do takich mieszkań, potrzebuję chwili, by opracować plan działania. Przykładowo, podczas ostatniego resetu w Warszawie pracowaliśmy całą czwórką przez 12 godzin. Jednej osobie zajęłoby to około dwóch tygodni. A kto da radę pracować po 8-10 godzin dziennie w takim trybie? Motywacja zwykle spada już po dwóch dniach, co sama po sobie widzę, kiedy zaczynam sprzątać własne mieszkanie. W połowie brakuje mi już sił. Poza tym u siebie człowiek sprząta inaczej. A to coś obejrzy, a to kawę wypije.

Wszystko wynagradza mi widok zmieniającego się mieszkania oraz świadomość, że dajemy komuś szansę na nowy początek

A czy jest jakiś punkt w takich mieszkaniach, który jest szczególnie krytyczny? Łazienka, kuchnia?

Jeśli w mieszkaniu zalegają śmieci po pas, to całe wnętrze jest w stanie krytycznym i pojawiają się roje much. Szczególnie tam, gdzie są resztki jedzenia. Idąc ulicą, często zerkam na okna w mieszkaniach i jestem w stanie rozpoznać, gdzie może znajdować się taka „hardcorowa” chata. Znakiem charakterystycznym są szyby pobrudzone przez muchy. To standard w takich mieszkaniach.

Często też nie widać, co pod tymi odpadami się kryje. Dopiero po ich usunięciu wiemy, z czym mamy do czynienia i co nas czeka. Jednak łazienka i kuchnia faktycznie często są najbardziej problematyczne. W kuchni zazwyczaj jest stare, zepsute jedzenie, resztki napojów, rozkładające się śmieci. W łazience mamy pozostałości po kąpielach, mydło, włosy.

Pogotowie Sprzątające

Pogotowie Sprzątające/ mat. prywatne

Jak wyglądały najtrudniejsze momenty w pani pracy?

Chyba najbardziej ekstremalna była sytuacja z kanapą, na której starsza pani załatwiała swoje potrzeby. Byłam zaskoczona tą sytuacją, ponieważ miesiąc wcześniej podczas wyceny widziałam, że mieszkanie jest zaniedbane, ale kanapa nie była w takim stanie. Miałam wtedy ochotę odmówić zlecenia, ale empatia zwyciężyła. Pojawiły się komentarze, że lepiej było wyrzucić tę kanapę, ale czasem sytuacja na to nie pozwala. Ta pani była w podeszłym wieku, schorowana, bez bliskich i mieszkała na czwartym piętrze. Wspólnie z bratową zdecydowałyśmy, że wyczyścimy tę kanapę.

Na drugim miejscu jest mieszkanie pana, który oddawał mocz do butelek, a „dwójkę” robił na podłogę i przykrywał ubraniami. To było zlecenie po eksmisji od Urzędu Gminy, który nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Było tak ciężko, że wtedy pierwszy raz zwątpiłam, czy dam radę, i chciałam wracać do domu.

Wszystko wynagradza mi jednak widok zmieniającego się mieszkania oraz świadomość, że dajemy komuś szansę na nowy początek.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Jaka historia „reseciaka” najbardziej panią poruszyła?

Mieliśmy zlecenie u pana z zaawansowanym alkoholizmem. To zlecenie bardzo mną wstrząsnęło, bo zobaczyłam człowieka, który był już na skraju, pozbawiony nadziei i sił do walki o siebie. Miał pusty wzrok, jakby był jedynie skorupą człowieka. Nawet kiedy na mnie patrzył, miałam wrażenie, że mnie nie widzi. Rodzina miała do niego ogromne pretensje, a okazało się, że przed uzależnieniem zmagał się z głęboką depresją. Zamiast otrzymać wsparcie, słyszał, że wymyśla i użala się nad sobą. W końcu poszedł w alkohol, bo nikt mu nie pomógł. Miałam poczucie, że nasze sprzątanie było tam bez sensu. Na miejscu jego opiekunów wolałabym zainwestować te pieniądze w terapię niż w porządkowanie mieszkania. Smutne, ale pokazuje, jak wielowymiarowe są problemy osób, którym pomagamy. Sprzątanie to wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe wyzwania leżą gdzieś głębiej, w samotności, braku wsparcia, kryzysach psychicznych.

Zdarza się, że osoby, do których pani trafia, niechętnie patrzą na propozycję posprzątania im, mimo że rodzina wyraźnie szuka dla nich pomocy?

Zawsze podkreślam, że osoba bezpośrednio zainteresowana musi wyrazić zgodę. Powinna być w pełni świadoma, że będziemy sprzątać, i zaakceptować zasady tego procesu. W przypadku zbieractwa sprawa jest szczególnie skomplikowana, bo takie osoby nie chcą pozbywać się rzeczy. Każdy przedmiot, nawet mały papierek, ma dla nich wartość sentymentalną. Są do nich niezwykle przywiązani.

Pierwszym krokiem powinna być terapia, ale w Polsce brakuje systemowego wsparcia dla takich osób. Myśli się, że to „brudas”, „menel”, że pewnie w domu ma robaki. Zbieractwo to zaburzenie, a nie problem, który można rozwiązać siłą poprzez wyrzucenie rzeczy z mieszkania. To zazwyczaj przynosi efekt odwrotny. Jeśli osoba dotknięta zbieractwem nie jest gotowa na pozbycie się rzeczy, potrafi w krótkim czasie zapełnić mieszkanie ponownie. Dlatego tak ważne jest, by wsparcie było przemyślane i dopasowane do potrzeb.

Musi pani wybierać zgłoszenia?

Tak. Od roku skupiamy się na osobach z depresją i zaburzeniami zbieractwa, które żyją w naprawdę tragicznych warunkach. Na początku dostawałam różne zgłoszenia, nawet od osób, które po prostu nie miały ochoty posprzątać po imprezie czy remoncie. Po jednej takiej sytuacji wprowadziłam bardziej rygorystyczne zasady. Pomagamy tym, którzy faktycznie potrzebują wsparcia.

Pogotowie Sprzątające/ mat. prywatne

Jak najczęściej wygląda takie zgłoszenie?

Ludzie opisują swoją sytuację, co się u nich wydarzyło w życiu, dlaczego nie radzą sobie z otaczającą ich przestrzenią. Często próbowali coś zmieniać, ale szybko się zniechęcali, brakowało im wiary w siebie i pomysłu, od czego zacząć. Zdarza się, że od pierwszego kontaktu do realizacji mija kilka miesięcy. Czasem mamy już ustalony termin, ale druga osoba przestaje się odzywać, więc ja czekam. Zdaję sobie sprawę, że ludzie wpadają w panikę i czują lęk przed zmianami. Jeśli żyje się w takich warunkach przez kilka lat, to one wydają się bezpieczne.

Najważniejsze jednak jest to, że ludzie wiedzą, że mogą do nas zadzwonić, bo my nie oceniamy. Skupiamy się na pracy, a nie na roztrząsaniu, dlaczego ktoś żyje w takich warunkach. Prawda jest taka, że wiele osób ma mieszkania i domy w takim stanie.

Jak reagują ludzie, kiedy widzą efekt końcowy?

Zawsze mówię: „Proszę nie płakać, bo ja też zacznę!”. To są chwile ogromnych emocji. Oni płaczą, bo nie wierzą, co się wydarzyło, a ja wylewam łzy razem z nimi.

Niektórzy chcą się odciąć i zacząć nowe życie. Wiele osób jednak, którym robiliśmy metamorfozy mieszkań, dzieli się zmianami w domu i swoimi małymi sukcesami.

Pogotowie Sprzątające
Pogotowie Sprzątające

Przed... / mat. prywatne

Pogotowie Sprzątające
Pogotowie Sprzątające

...i po / mat. prywatne

Co powinna usłyszeć osoba, która wstydzi się napisać pierwszą wiadomość?

Prośba o pomoc to nie wstyd, wręcz przeciwnie. Trzeba mieć ogromną odwagę, żeby zaprosić nas do swojego domu i pozwolić sobie pomóc. Czasem też łatwiej jest otworzyć się przed obcymi ludźmi niż przed bliskimi. Często rodzina czy znajomi może wiedzą o problemie, ale nie znają jego skali. Osoby w trudnej sytuacji unikają zapraszania do domu, organizując spotkania na mieście. Rodzina może więc nie być świadoma, jak wygląda rzeczywistość.

Zgłaszają się do pani ludzie, którzy chcieliby z panią pracować?

Dostaję mnóstwo wiadomości na Instagramie, TikToku, teraz nawet na YouTube. Organizujemy czasem posty o resetach, gdzie można wpisać swoje miasto, jeśli ktoś chce dołączyć. Zainteresowanie jest ogromne, ale też sporo osób rezygnuje, gdy zobaczy, jak to faktycznie wygląda. Staram się zawsze uczciwie tłumaczyć, co nas czeka, jakie są zapachy, co trzeba sprzątać, żeby nikt się nie poczuł niekomfortowo. Jednak mimo wszystko jestem wdzięczna za tak wiele zgłoszeń. To pokazuje, że nie tylko ja mam takiego „bzika”. Jest więcej osób gotowych pomagać.

Zdarza się pani mieć dość? To przecież ogrom pracy.

Nie, absolutnie nie mam dość! Dla wielu ludzi to jest zaskoczenie. Nawet w moim kręgu znajomych często słyszę: „Jak ty możesz?!”. A ja pytam: „O co wam chodzi, skoro ja to uwielbiam?”. To było najlepsze, co mogłam zrobić. „Pogotowie Sprzątające” powstało bez planu, bez rozmów z ekspertami. Po prostu powiedziałam: „Chcę to robić”. I zaczęłam.

Marzy mi się, by temat mieszkań w ekstremalnym stanie przestał być tabu. To, co robię, daje mi ogromną satysfakcję, bo wiem, że zmieniam coś w życiu tych ludzi. Czasem to tylko porządek w mieszkaniu, a czasem coś znacznie więcej. To krok w stronę nowego życia.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?