„Samotność jest istotnym czynnikiem ryzyka dla naszego zdrowia” – mówi prof. Łukasz Okruszek, kierownik „Projektu Samotność”
– Większość osób uważa, że problem samotności dotyczy osób starszych. Tymczasem wiele badań pokazuje, że to osoby młode, w wieku 18–35 lat, zgłaszają znacznie wyższe nasilenie poczucia samotności od seniorów – tłumaczy dr hab. Łukasz Okruszek, profesor Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Badania „Projektu Samotność” prowadzonego w Instytucie Psychologii PAN wykazały, że poczucie samotności jest istotnym czynnikiem ryzyka dla zdrowia i może wiązać się ze zwiększonym ryzykiem śmiertelności.
Ewa Podsiadły-Natorska: W przekazach medialnych można spotkać się ze stwierdzeniem, które powstało w oparciu o badania populacyjne, że samotność wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wcześniejszej śmierci porównywalnym do wypalania 15 papierosów dziennie.
Prof. Łukasz Okruszek: To bardzo duże uproszczenie, choć rzeczywiście wiemy z badań epidemiologicznych, że osoby samotne są bardziej narażone na ryzyko zgonu. Już samo poczucie samotności bez obiektywnej izolacji społecznej jest podobnym czynnikiem ryzyka dla zdrowia jak otyłość, palenie papierosów czy nadciśnienie. Meta-analiza ponad 70 badań, która objęła blisko 3 mln osób, przeprowadzona przez psycholog Julianne Holt-Lunstad, wykazała, że zarówno subiektywne odczucie samotności, jak i obiektywna izolacja społeczna wiążą się z większym ryzykiem zgonu. W przypadku poczucia samotności ryzyko to wzrasta o 26 proc., natomiast w przypadku obiektywnej izolacji – o 29 proc.
Czym różni się samotność od obiektywnej izolacji?
My na gruncie badań rozdzielamy te dwa stany, jednak rozróżnienie pomiędzy samotnością a obiektywną izolacją nie jest intuicyjne, szczególnie gdy mówimy o tym w języku polskim. Generalnie obiektywna izolacja to stan obiektywnego zmniejszenia relacji społecznych, podczas gdy poczucie samotności związane jest z tym, że odczuwamy subiektywny rozdźwięk pomiędzy ilością i jakością kontaktów społecznych, które mamy i które chcielibyśmy mieć.
Poczucie samotności nie ma zatem związku z liczbą osób, które nas otaczają.
Właśnie. Samotny może być ktoś, kto ma partnera, partnerkę, dwójkę dzieci i masę znajomych, jeżeli jednak czuje, że te relacje nie zapewniają mu tego, czego potrzebuje, to może śmiało mówić, że jest osobą samotną. I już sam fakt odczuwania samotności przekłada się na to, co widzimy w różnych wskaźnikach w laboratorium. Kiedy opowiadam o swoich badaniach, czasem słyszę, że to wymyślony problem.
Ktoś mówi: „Ile ja bym dał, żeby przez 2 godziny pobyć samemu i zebrać myśli!”. W języku angielskim mamy słowa loneliness i solitude, gdzie loneliness wiąże się z odczuwaniem samotności, natomiast solitude nie ma negatywnego wydźwięku. Po polsku jednak „samotni” są zarówno eremici mieszkający niegdyś w pustelniach, jak i ludzie, którzy nie mają z otoczeniem dobrych relacji. Jeżeli poświęcamy czas swojemu hobby i potrzebujemy 2 godzin odpoczynku od ludzi, to nie ma to związku z poczuciem samotności. My badamy stan, w którym samotność wynika z braku takich relacji, jakich potrzebujemy. Wtedy nie czujemy, że to jest coś dobrego, a raczej, że czegoś nam istotnie brakuje. Ten aspekt jest naszym głównym punktem zainteresowania.
Ostatnie wasze badania wykazały, że wzbudzenie uczucia samotności ma negatywny wpływ na zmienność rytmu serca, co może przyczynić się do rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego!
Zmienność rytmu serca jest wskaźnikiem, który ma związek z regulacją organizmu w wielu różnych sytuacjach. Okazuje się, że nawet krótkotrwała i eksperymentalnie wywołana samotność może prowadzić do osłabienia naszej adaptacyjnej reakcji fizjologicznej. Dotąd większość badań skupiało się na tym, że samotność jest sygnałem dla naszego organizmu, który wiąże się z postrzeganiem środowiska jako zagrażające. Natomiast wskaźnik zmienności rytmu serca jest powiązany przede wszystkim z przywspółczulną regulacją; przywspółczulny układ nerwowy odpowiada m.in. za reakcję „rest and digest”, czyli procesy związane z odpoczynkiem i regulacją działania organizmu.
Wywołując u części badanych poczucie samotności, chcieliśmy sprawdzić, jak zareagują oni na potencjalnie ważne informacje społeczne z otoczenia. Wiemy już, że to, co dzieje się w naszym mózgu oraz interakcja różnych sieci związanych z przetwarzaniem bodźców potencjalnie zagrażających, w pewnym stopniu znajduje odzwierciedlenie we wskaźnikach, które możemy rejestrować chociażby przy pomocy badania EKG.
”Okazuje się, że nawet krótkotrwała i eksperymentalnie wywołana samotność może prowadzić do osłabienia naszej adaptacyjnej reakcji fizjologicznej”
Co jeszcze wiemy o wpływie poczucia samotności na zdrowie?
Samotność jest czynnikiem prozapalnym. Mobilizuje odpowiedź immunologiczną, która jeśli trwa długo, przestaje być dla nas korzystna, bo jest nakierowana na to, by walczyć z tym, co nam zagraża. Jeśli jednak takiego czynnika nie ma, a odpowiedź zapalna trwa, to w perspektywie długofalowej osłabia to nasz układ odpornościowy. U osób samotnych faktycznie obserwuje się zwiększone ryzyko śmierci, jednak mechanizmów, które mają na to wpływ, jest wiele – choćby wymienione powyżej czynniki immunologiczne czy zmiany w aktywności autonomicznego układu nerwowego. Trzeba podkreślić, że samotność to jeden z bardzo wielu czynników mających znaczenie w funkcjonowaniu społecznym. Świat fizyczny, społeczny i psychiczny wzajemnie się przenikają, a zależność pomiędzy zachodzącymi w nas procesami psychologicznymi czy neuronalnymi jest zaskakująco skomplikowana. Kiedy myślimy o czynnikach ryzyka dla chorób sercowo-naczyniowych, to zwykle bierzemy pod uwagę dietę czy aktywność fizyczną, tymczasem równie ważne są czynniki społeczne, np. tzw. gradient społeczny.
To znaczy?
Chodzi o naszą pozycję społeczną, o nasz odbiór tego, gdzie znajdujemy się na drabince społecznej. W słynnym projekcie Whitehall w Wielkiej Brytanii badano urzędników służby cywilnej, która jest bardzo hierarchiczną instytucją. Badania te wykazały, że przyrost śmiertelności był tym większy, im ktoś znajdował się niżej w hierarchii społecznej – nawet z uwzględnieniem wszystkich różnic dotyczących stylu życia. Mamy dość dużo danych pokazujących, że gradient społeczny jest czymś, co powinniśmy rozważać w kontekście zdrowia publicznego. Oczywiście to jest bardzo niewymierne, chodzi jednak o to, jak ja postrzegam swoją pozycję społeczną.
Przykładowo: gdy ktoś widzi, że ma mniejsze perspektywy awansu, mniejszą możliwość mobilności społecznej i musi skupić się na codzienności oraz przetrwaniu, prowadzi to do różnych adaptacji w organizmie. Z drugiej strony, gdy ktoś znajduje się wyżej w drabince społecznej, może lepiej zadbać o swoje zdrowie, choć to nie wyjaśnia wszystkiego. Ostatnio noblista prof. Angus Deaton zaczął mówić o zjawisku „śmierci z rozpaczy” – „deaths of despair”.
Czym jest „śmierć z rozpaczy”?
Od czasów I wojny światowej oraz epidemii hiszpanki, czyli pierwszy raz od 100 lat, długość życia Amerykanów zamiast rosnąć, przez 3 lata z rzędu spadała. W 2017 roku średnia długości życia Amerykanów spadła do 78,6 lat z 78,9 lat w roku 2014. Gdy zaczęto analizować przyczynę, okazało się, że wcale nie chodzi o choroby serca czy nowotwory, tylko o śmierci będące skutkiem nadużywania alkoholu, zażywania narkotyków i samobójstw. Te czynniki bardzo łatwo można powiązać z szerszym kontekstem społecznym i wspomnianym gradientem.
W jaki sposób prowadzicie swoje badania?
W Polsce powstał raport Szlachetnej Paczki o samotności, lecz poza tym nie mówi się dużo na ten temat. Ponieważ zajmuję się neuronauką społeczną, a z wykształcenia jestem psychologiem i matematykiem, to w ramach „Projektu Samotność” poszliśmy w stronę, która mocno integruje to, co psychologiczne z tym, co biologiczne. Postanowiliśmy sprawdzić, czy to, jak przetwarzamy interakcje społeczne, wpływa na aktywność naszego mózgu, a także czy procesy zachodzące na tych dwóch poziomach przekładają się na funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego.
Chcieliśmy wyjść poza perspektywę laboratorium. W pierwszym etapie sprawdzaliśmy, czy krótkotrwałe wzbudzenie poczucia samotności będzie przekładało się na wskaźniki fizjologiczne. W kolejnych etapach sprawdzamy, co dzieje się w mózgu naszych badanych, wykorzystując do tego np. rezonans magnetyczny czy elektroencefalografię. Uczestników prosimy również o udział w części projektu, która ma na celu zbadanie ich funkcjonowania na co dzień: dajemy im smartfony, na które kilka razy dziennie przychodzą pytania w rodzaju „jak się czujesz”, „co robisz”, itp. Badani mają też smartwatche, które mierzą ważne dla nas wskaźniki fizjologiczne związane z reakcją skórno-galwaniczną i aktywnością sercowo-naczyniową w ramach ich codziennej aktywności.
Co dalej?
W kolejnym etapie badań, który dopiero wystartuje, będziemy chcieli porównać grupę osób, które czują się samotne, z grupą, która nie zgłasza takiego problemu – żeby zobaczyć, czy mechanizmy zaobserwowane w trakcie eksperymentalnego wzbudzania samotności będą przekładać się na szersze, utrwalone wzorce funkcjonowania. Odnosimy się poniekąd do ewolucyjnej teorii samotności sformułowanej przez wybitnego badacza neuronauki społecznej prof. Johna Cacioppo. Odwołuje się ona do wcześniejszych etapów rozwoju człowieka.
Ewolucyjna teoria samotności pokazuje m.in. że w czasach, kiedy bycie w silnej grupie zapewniało nam przetrwanie, to bycie poza tą grupą było jednoznacznie zagrażające. Samotność sygnalizowana jest jako coś nieprzyjemnego, co należy zmienić, podobnie jak głód czy pragnienie mobilizują nas, żeby zdobyć pokarm bądź wodę. Jednocześnie jednak czujemy się zagrożeni, zaczynamy więc skupiać się na potencjalnych sygnałach świadczących o niebezpieczeństwie – to jest mechanizm, który tak naprawdę zamiast popychać nas w stronę grupy, oddala nas od niej.
W waszych badaniach płeć i wiek mają znaczenie?
Skupiamy się na młodych dorosłych, co nie jest intuicyjne, bo większość osób uważa, że problem samotności dotyczy osób starszych. Tymczasem wiele badań pokazuje, że to właśnie osoby młode, w wieku 18–35 lat, zgłaszają znacznie wyższe nasilenie poczucia samotności od seniorów! Mamy też badania pokazujące, że poczucie samotności nasila się coraz bardziej w okresie pandemii i część badań dowodzi, że kobiety mogą być bardziej narażone na wszelkiego rodzaju skutki samotności. Można to tłumaczyć na różne sposoby; w pandemii konieczność prowadzenia domu czy pomocy w zdalnej edukacji dzieciom częściej spada właśnie na kobiety. Na pewno ciężko rozpatrywać to, czym zajmujemy się w ramach „Projektu Samotność”, z pominięciem obecnej sytuacji.
Nie zapominajmy jednak, że problem samotności nie pojawił się dopiero, gdy wprowadziliśmy obostrzenia z powodu COVID-19. W 2018 roku Wielka Brytania jako pierwszy kraj na świecie rozszerzyła zakres obowiązków jednego z ministerstw o problematykę samotności. Wspomniana przeze mnie badaczka Julianne Holt-Lunstad powiedziała w jednym z wywiadów, że w kontekście pandemii koronawirusa bardzo dużo mówimy o kryzysie ekonomicznym, który jest tuż za rogiem i będzie nas pogrążał, tymczasem czekający nas kolejny kryzys wynikający z pandemii to kryzys w sferze społecznej. Może on prowadzić do szeregu zmian, które będą bardzo niekorzystne dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego.
Jak radzimy sobie z samotnością w pandemii?
Istnieje teoria dotycząca katastrof naturalnych – przez badaczy nazwana „wzlotem i upadkiem utopii” – mówiąca o tym, że w obliczu katastrofy na początku pojawia się mobilizacja społeczna. Widzieliśmy to w pandemii w formie inicjatyw takich jak Widzialna Ręka. Ale z czasem zaczyna dochodzić do osłabienia tkanki społecznej, pogorszenia się relacji. Obecnie mamy wiele sprzecznych wyników – z jednej strony bycie on-line w pandemii pomaga, a z drugiej strony nasila głód społeczny.
Choć problem wpływu nowych technologii na nasze relacje jest skomplikowany. Niektórzy badacze twierdzą, że portale społecznościowe przynoszą więcej szkody niż pożytku, bo to takie śmieciowe jedzenie dla mózgu: zaspokaja nasz głód, ale nie ma wartości odżywczych. Z mojego punktu widzenia kontakt zapośredniczony to nie jest ekwiwalent bezpośredniego kontaktu z drugą osobą. Pandemia wyraźnie pokazała nam, że relacje społeczne są ważne, a portale internetowe nie zastąpią relacji twarzą w twarz.
Prof. Łukasz Okruszek – profesor Instytutu Psychologii PAN, kierownik Pracowni Neuronauki Społecznej IP PAN. Ukończył matematykę na Politechnice Łódzkiej oraz psychologię na Uniwersytecie Łódzkim. Doktorat (2016) oraz habilitację (2018) w dyscyplinie psychologii uzyskał na Wydziale Psychologii UW, gdzie aktualnie pracuje jako wykładowca. Bada relacje społeczne i samotność z perspektywy neuronauki społecznej. Skupia się na tym, jak bardzo mocno świat fizyczny, psychiczny i społeczny się przenikają, jaki wpływ mają na siebie nawzajem.
„Projekt Samotność” – projekt realizowany w Pracowni Neuronauki Społecznej Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Celem „Projektu Samotność” jest poszerzenie wiedzy na temat wpływu poczucia samotności na wiele poziomów naszego funkcjonowania zarówno w warunkach laboratoryjnych, przy użyciu technik neuroobrazowania, jak i poprzez przyjrzenie się im w codziennym życiu.
Zobacz także
„Bo to, że na przykład facet bije żonę, nie zawsze wynika z tego, że jest złym człowiekiem, może nie umie sobie radzić z emocjami” – o toksycznych relacjach mówi psycholożka Edyta Zając
„Coraz więcej kobiet wychodzi z cienia”. O społecznym nakazie samopoświęcania rozmawiamy z psycholożką Anną Mochnaczewską-Kałasą
„Depresja jest za potężnym wrogiem, by pokonać ją ziółkami i jogą” – mówi Asia Okuniewska
Polecamy
Joanna Koroniewska o byciu bardzo samotną w przeszłości. „Mogłabym wtedy zniknąć i nikt by tego nie zauważył”
Dominika Clarke: „Prywatność nie daje mi szczęścia, a samotność potrafi złamać każdego”
W Ministerstwie ds. Samotności króluje język zdrobnień. Je się tu obiadki i pije kapuczinko. Może to sposób na zmiękczenie nie tylko słów, ale też rzeczywistości
Reżyserka Katarzyna Dąbkowska: Samobójstwa dziesiątkują Inuitów. My byśmy sobie w ich świecie nie poradzili, a więc dlaczego oni mają radzić sobie w naszym?
się ten artykuł?