Prawniczka Joanna Rułkowska: Kobiecie po poronieniu ciężko jest robić cokolwiek, tym bardziej martwić się o swoje prawa. Bliskie osoby muszą pomóc je wyegzekwować
– Chciałabym zwrócić uwagę na zapis o nieumieszczaniu kobiet po stracie w sali z ciężarnymi czy mamami, które dopiero co urodziły zdrowe dziecko. W nim bowiem została zapisana adnotacja: „jeżeli istnieje taka możliwość”. To nieporozumienie, powinno być to jedno z najważniejszych praw kobiety po poronieniu – mówi prawniczka Joanna Rułkowska. Z jakimi prawnymi problemami borykają się rodzice po poronieniu? Co powinno się zmienić?
Aneta Wawrzyńczak: Poronienie dotyczy sfery medycznej, psychologicznej, życiowej. A prawa?
Mec. Joanna Rułkowska, prawniczka, ekspertka portalu poronilam.pl i redaktor naczelna serwisu prawo-mamy.pl: Te wszystkie sfery łączą się ze sobą. Proszę spojrzeć chociażby na „Standard organizacyjny opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie ciąży, porodu, połogu oraz nad noworodkiem”, który obowiązuje od 1 stycznia 2019 roku. Rozporządzenie to odnosi się nie tylko do kobiet, ale przede wszystkim służby medycznej: lekarzy, położnych, pielęgniarek. Także w zakresie tego, w jaki sposób powinno się traktować pacjentki po stracie dziecka, między innymi umożliwić im skorzystanie ze wsparcia psychologa, bliskich osób, a nawet duchownego jej wyzwania. Również prawo pracy mocno wiąże się z, jak to pani określiła, sferą życiową, bo kobieta po poronieniu może skorzystać z urlopu macierzyńskiego.
Właśnie o prawach pracowniczych pomówmy najpierw, bo tutaj sytuacja wydaje się najprostsza. Wspomniała pani o urlopie macierzyńskim – ten po poronieniu przysługuje w wymiarze do 8 tygodni.
Co wiąże się z tym, że przysługuje również zasiłek macierzyński. Ojcu przysługują dwa dni urlopu okolicznościowego z tytułu urodzenia dziecka i dwa z tytułu jego śmierci. Jeśli mama zrezygnuje z urlopu macierzyńskiego, również ma prawo do tych 4 dni urlopu okolicznościowego. Musimy jednak pamiętać, że jest to prawo, co oznacza, że można z niego skorzystać, ale nie trzeba. To istotne, bo każda kobieta inaczej radzi sobie ze stratą, czego innego potrzebuje, żeby dojść do siebie. Jedna będzie chciała wrócić od razu do codziennego kieratu, druga będzie potrzebowała kilku tygodni w spokoju. Jednak by to prawo uzyskać, konieczne jest uzyskanie z urzędu stanu cywilnego aktu urodzenia dziecka. Ten zaś jest wydawany wyłącznie na podstawie karty martwego urodzenia.
I tu sprawa się często komplikuje.
Konieczne jest bowiem wpisanie płci dziecka. Jeżeli do poronienia doszło po 16. tygodniu ciąży, lekarz jest już w stanie określić ją i na tej podstawie wypełnić kartę martwego urodzenia. Wcześniej, zanim zostaną wykształcone genitalia, konieczne są badania genetyczne.
A prawo nie określa, kto powinien je zlecić i opłacić.
Dlatego rodzice robią je na własną rękę, ich koszt to około 400 zł. W gestii lekarza leży natomiast prawidłowe zabezpieczenie materiału poporonnego na wypadek, gdyby rodzice chcieli z tego prawa skorzystać. W zakresie kwestii prawnych właśnie na to skarżą się pacjentki najczęściej: że materiał został przez szpital źle zabezpieczony, na przykład pobrano tkanki matki, zamiast dziecka. Wtedy, gdy nie można określić płci dziecka, prawie wszystkie prawa są zablokowane.
Tak sobie myślę: dlaczego to jest takie ważne? Płeć koniecznie musi być ustalona?
Obecnie tak, to kwestia obowiązujących przepisów. Kiedyś matka mogła podać prawdopodobną płeć, czyli taką, jaką czuła. Ta płeć intuicyjna była wpisywana do dokumentacji, na podstawie której wystawia się kartę martwego urodzenia. Odkąd jednak weszły w życie przepisy dotyczące badań genetycznych, jest to już niemożliwe.
”Kiedyś matka mogła podać prawdopodobną płeć, czyli taką, jaką czuła. Ta płeć intuicyjna była wpisywana do dokumentacji, na podstawie której wystawia się kartę martwego urodzenia. Odkąd jednak weszły w życie przepisy dotyczące badań genetycznych, jest to już niemożliwe”
Co z poronieniem, do którego doszło w domu? Słyszałam, że dyrekcja niektórych szpitali wydaje zakaz przyjmowania pacjentek w takie sytuacji. Argumenty są dwa: po pierwsze – nie wiadomo, czy nie doszło do nielegalnej aborcji. Po drugie – według lekarzy nie ma pewności, że to „materiał” danej kobiety, a nie na przykład koleżanki.
Osobiście nie spotkałam się z takimi sytuacjami. Co nie zmienia faktu, że szpital powinien przyjąć pacjentkę niezależnie od tego, gdzie i w jakich okolicznościach doszło do poronienia. Owszem, są przypadki, kiedy kobiety doprowadzają do aborcji domowymi sposobami i trafiają do szpitala. Z pewnością są sytuacje, kiedy da się ustalić, czy i jakie leki przyjęła kobieta, co się działo. Nie zmienia to jednak faktu, że lekarz musi zbadać każdą pacjentkę, żeby sprawdzić, czy z medycznego punktu widzenia nie ma wskazań do interwencji chirurgicznej czy leczenia.
Spotkała się pani z problemami natury prawnej, z którymi muszą borykać się rodzice?
Myślę, że jeżeli ktoś jest świadomy swoich praw, to nie ma z tym większego problemu. Sęk w tym, że wiele kobiet o nich nie wie – bo też nigdy nie były i dalej nie są o nich informowane.
Taką informację powinien podać personel szpitala: jakie prawa przysługują kobiecie i mężczyźnie, także pracownicze. Tak się jednak nie zawsze dzieje. Zastanawiam się, z czego to wynika – natłoku pracy, niedopatrzenia, wygody, żeby sobie nie dokładać roboty?
Jako prawniczce trudno mi wyciągać generalnie wnioski. Choć osobiście myślę, że z racji tego, iż konieczność określenia płci dziecka przez badania genetyczne wiąże się z dodatkową papierologią, oczekiwaniem na wyniki, tłumaczeniem wszystkiego rodzicom: co, gdzie, jak – to wpływa na przepracowanie personelu medycznego, a tym samym – stosunek do pacjentek. Choć oczywiście nie powinno.
Czy określenie płci, a więc badania genetyczne, jeśli do straty doszło przed 16. tygodniem, są konieczne także w przypadku zasiłku pogrzebowego?
Jeśli chcemy urządzić dziecku pogrzeb, wystarczy akt zgonu i można dokonać pochówku. I to jedyne prawo, z którego można skorzystać w określonej przez panią sytuacji, bez konieczności określania płci. Jeśli natomiast dodatkowo chcielibyśmy skorzystać z zasiłku pogrzebowego, konieczne będzie przejście przez procedurę określenia płci i wystawienia karty martwego urodzenia, którą do Urzędu Stanu Cywilnego przekazuje szpital w ciągu jednego dnia lub rodzice w czasie 3 dni.
A jeżeli się ten termin przegapi? W szoku, żalu, bólu trudno myśleć o tak przyziemnych sprawach.
Jeżeli strata dziecka nastąpiła po 16. tygodniu ciąży, kiedy jego płeć została określona od razu, to rzeczywiście ten termin jest krótki. I, niestety, nieprzekraczalny, ale istnieje możliwość rejestracji dokumentów online. Co ułatwia sprawę o tyle, że nie musimy chodzić po urzędach lub ktoś może nam pomóc w przejściu przez to w systemie internetowym. W przypadku badań genetycznych, kiedy już wiemy, po co je robimy, termin się wydłuża o czas oczekiwania na wyniki.
Przejdźmy do standardów opieki okołoporodowej. Od ponad roku obowiązuje nowy dokument, który zmienił chociażby warstwę językową dokumentu. Wcześniej na przykład była mowa o „niepowodzeniu położniczym”.
Teraz mówi o tym rozdział XV dokumentu jako o jednej z „sytuacji szczególnych”. Te odnoszą się zaś nie tylko do poronienia, ale też urodzenia dzieci wymagających szczególnej opieki, w tym niepełnosprawnych.
Pani zdaniem ta zmiana jest istotna?
Tak, bo język buduje świadomość. Myślę, że z psychologicznego punktu widzenia jest to korzystne dla właściwie każdej kobiety po stracie.
”Każda kobieta inaczej radzi sobie ze stratą, czego innego potrzebuje, żeby dojść do siebie. Jedna będzie chciała wrócić od razu do codziennego kieratu, druga będzie potrzebowała kilku tygodni w spokoju”
Język, dodajmy, nie tylko urzędowy, prawniczy czy medyczny, ale też ludzki, potoczny. W standardach jest bowiem napisane: „osoby sprawujące opiekę (nad kobietą w sytuacji szczególnej) potrafią nawiązać z nią dobry kontakt słowny i mieć świadomość, jak ważny jest ton rozmowy, ich postawa oraz słowa kierowane do kobiety po utracie dziecka”.
To istotne, ale chciałabym zwrócić uwagę wcześniej na inny zapis. Ten o nieumieszczaniu kobiet po stracie w sali z ciężarnymi czy mamami, które dopiero co urodziły zdrowe dziecko. W nim bowiem została zapisana adnotacja: „jeżeli istnieje taka możliwość”. To nieporozumienie, powinno być to jedno z najważniejszych praw kobiety po poronieniu, tymczasem w obecnej wersji jest to furtka dla lekarzy, żeby mogli wytłumaczyć się: „mamy dużo pacjentek, trudno”. Z praktyki wynika, że kobiety po poronieniu bardzo często trafiają na patologię ciąży, do sal z ciężarnymi lub na oddział z mamami, które urodziły zdrowe dziecko. Czyli po prostu tam, gdzie jest wolne łóżko.
Mogłabym to zrozumieć, gdyby poronienie zdarzało się niezwykle rzadko, raz na przysłowiowy ruski rok. Ale ze statystyk i historii kobiet doskonale wiadomo, że tak nie jest.
To jest sytuacja szczególna, ale nie znaczy, że rzadko spotykana. Tym bardziej więc w szpitalach powinno być wyznaczone miejsce, gdzie kobiety te będą mogły być same z partnerami lub osobami w podobnej sytuacji. Na pewno wiąże się to z dodatkowymi kosztami dla szpitali, mimo wszystko jest to jednak jedno z podstawowych praw kobiety.
Reszta standardów może być spełniona, ale umieszczenie kobiety po poronieniu w sali ze szczęśliwymi mamami…
To są tortury. Dlatego zmiana tego zapisu jest podstawową sprawą. Podobnie jak zapewnienie szacunku ze strony personelu. Obecnie kobiety czasami opowiadają, że nie są „traktowane jak człowiek”, tylko „kolejny przypadek”. Niektóre wręcz określiły to wprost: „czułam się jak krowa”.
To wciąż się zdarza? Czy coś się zmienia, mniej jest rażących przypadków naruszania praw, godności, intymności?
Osobiście z racji tego, że udzielam porad prawnych, spotykam się przede wszystkim z pytaniami o przepisy związane z rejestracją dziecka, urlopem macierzyńskim, prawami ojca. Kwestie związane ze standardami i opieką szpitalną wychodzą raczej przy okazji, raczej na zasadzie rozmowy, wyżalenia się komuś. Nie zdarzyło mi się jeszcze natomiast, żeby któraś z tych kobiet chciała złożyć skargę czy nawet pozwać szpital. Choć moim zdaniem również w sytuacji, gdy kobieta czuje, że nie był jej zapewniony szacunek, kontakt z bliską osobą, psychologiem czy duchownym – jeżeli takie było jej życzenie – powinna taką skargę złożyć.
Czy istnieje jakaś możliwość egzekwowania tych standardów, ich przestrzegania? Jakakolwiek sankcja karna?
To są standardy, a zatem rozporządzenie, które określa, w jaki sposób w szczególności personel medyczny POWINIEN postępować w kontakcie z kobietą po stracie dziecka.
Ale nie MUSI.
Właśnie. Na szczęście młode pielęgniarki mają już większą świadomość, informacji udzielają znacznie częściej i chętniej, niż ich koleżanki z poprzednich pokoleń. Bo też i te standardy i prawa wchodziły w życie na przestrzeni lat, dlatego starsze osoby nieraz po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, jakie prawa przysługują kobietom po poronieniu. Tak nie powinno to wyglądać, mimo wszystko w każdym szpitalu powinny być robione na ten temat szkolenia czy warsztaty dla pielęgniarek, położnych, psychologów i lekarzy.
”Kobiecie w takiej sytuacji ciężko jest robić cokolwiek, tym bardziej martwić się o swoje prawa. I to bliskie osoby muszą jej pomóc wyegzekwować je i z nich skorzystać. Są standardy opieki okołoporodowej, prawo pracy, możliwość wyprawienia pochówku, otrzymania zasiłku pogrzebowego – tych praw jest więc dość dużo. Tylko wciąż za mała jest ich świadomość”
Powiedziała pani, że kobiety rzadko składają skargi. A powinny? Skoro zauważyłyśmy, że metoda marchewki raczej nie działa, to trzeba temu zaradzić kijem?
Jeżeli będą składane skargi, to jest szansa, że coś się zmieni. Może nie dla tej konkretnej kobiety, sama nic na tym nie zyska, nie otrzyma odszkodowania, nie będzie miała satysfakcji z ukarania kogoś za to, jak się do niej odezwał. Ale dzięki temu pomoże innym kobietom, bo będą traktowane z szacunkiem – i zostaną im udzielone konkretne informacje. Może szpital zacznie respektować te prawa, skoro personel będzie widział, że kobiety są świadome swoich praw i ich pilnują.
Czy w tych standardach brakuje jakiegoś zapisu, który by poprawił sytuację kobiety po doświadczeniu poronienia? Poza wykreśleniem klauzuli, żeby kobiety po stracie nie umieszczać z innymi pacjentkami, które są w ciąży lub urodziły zdrowe dziecko – JEŻELI jest taka możliwość.
Oprócz tego wprowadziłabym nakaz informacji. Są ulotki na stronie poronilam.pl, Krótka Instrukcja o Poronieniu stworzona przez Hello Zdrowie. Takie artykuły, ulotki i produkty powinny być dostępne w szpitalach, na przykład na tablicy ogłoszeń.
Nawet jeśli sama kobieta po stracie nie jest w stanie skupić się, przeczytać tego, zadziałać, to ktoś z jej bliskich: mąż/partner, przyjaciółka, matka etc. krążąc po korytarzu w oczekiwaniu na koniec badania czy jego wyniki zauważy, zanotuje, zadzwoni dopytać?
Właśnie o to chodzi. Kobiecie w takiej sytuacji ciężko jest robić cokolwiek, tym bardziej martwić się o swoje prawa. I to bliskie osoby muszą jej pomóc wyegzekwować je i z nich skorzystać. Są standardy opieki okołoporodowej, prawo pracy, możliwość wyprawienia pochówku, otrzymania zasiłku pogrzebowego – tych praw jest więc dość dużo. Tylko wciąż za mała jest ich świadomość. Tymczasem na warsztatach dotyczących stworzenia Krótkiej Instrukcji o Poronieniu padło bardzo trafne hasło: „Kobiety mają prawo, mają wybór, ale muszą działać szybko. Decyzje o skorzystaniu z praw trzeba podjąć tu i teraz”.
Zobacz także
„Nie mów: jak będziesz czegoś potrzebować, to zadzwoń. Powiedz: będę do ciebie dzwonić”. Psycholog o wsparciu w żałobie
„Poronienie jest społecznie ignorowane, bo przecież można mieć następne dziecko, więc po co się nad tym rozwodzić”. Malina Błańska o dwukrotnym poronieniu
„Intymność i opieka – to są najbardziej potrzebne zmiany. I uszanowanie, że każda kobieta ma prawo do przeżywania swojej straty” – o poronieniu mówi psychoterapeutka Justyna Trojanowska-Juras
Polecamy
Jennifer Lawrence jest w ciąży. Aktorka spodziewa się drugiego dziecka. Ma za sobą również dwa poronienia
Majka Jeżowska w poruszającym wyznaniu: „Poroniłam na scenie, między koncertami”
Belgia wprowadza urlop z tytułu utraty ciąży. Zarówno dla kobiet jak i ich partnerów. „Piękna inicjatywa”, „Bardzo potrzebne prawo”
Anne Hathaway musiała odgrywać scenę porodu tuż po swoim poronieniu. „To były najtrudniejsze chwile w mojej karierze”
się ten artykuł?