Przejdź do treści

„Piszą do mnie ludzie, którzy od 10 lat się nie bawili, nie byli w knajpie, bo inni tam piją”. O trzeźwych imprezach opowiada ich organizatorka, Marta Markiewicz

Marta Markiewicz / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Alkohol jest nieodłączną częścią życia społecznego. Tak bardzo, że dziwimy się, gdy ktoś mówi, że nie pije, dopytujemy, co jest powodem tak „dziwnej” decyzji. Jak to? Nocne rozmowy bez lampki wina? Szalone tańce bez szotów? Fajna zabawa bez kolorowych koktajli? Zapytałam Martę Markiewicz, organizatorkę trzeźwych imprez SobeRave, jak się bawić bez alkoholu i dlaczego warto.

 

Alicja Cembrowska: Strumień alkoholu, tańce na stole, picie na zawody, mega ubaw i oczywiście toalety, których czystość pozostawia wiele do życzenia – tak na szybko zwizualizowałam sobie, jak przedstawiane są imprezy w filmach i jak często przebiegają. Jak to wygląda, gdy bawimy się bez alkoholu?

Marta Markiewicz: Fajnie, że wspomniałaś o łazienkach. Pamiętam, jak na jednej trzeźwej imprezie, na której było 170 osób, poszłam do łazienki – chciałam nagrać film na TikToka. Nikogo tam nie było. Zdążyłam nagrać film z trzema powtórzeniami i nikt nie wszedł. Chyba nie ma lepszej reklamy. Przecież kolejka do łazienki to nieodłączny element każdej imprezy.

Ja najczęściej chodziłam tam po to, by ćpać. W klubowych łazienkach nie załatwia się tylko potrzeb fizjologicznych. Ludzie tam chodzą, żeby brać narkotyki. Druga kwestia to oczywiście alkohol, który jest bardzo moczopędny. Na imprezach, które obecnie organizuję, nie ma tych problemów.

Jak się bawią ludzie bez alkoholu? Słynne „jestem za trzeźwy, żeby tańczyć” nasuwa się samo…

To bardzo ciekawa sprawa. Zupełnie odróżniająca trzeźwą imprezę od tych, na których jest alkohol. Nasza impreza trwa około 4 godziny, a tańczy się od samego początku. Czyli nie czekamy na moment „wstawienia się”, bo tego momentu nie będzie. Po prostu wchodzimy i od razu wkraczamy na parkiet. Cztery godziny tańczenia. Podejrzewam, że klasyczna impreza trwa tyle samo, tylko tam jest długi proces „rozkręcania się”, a u nas nie ma go w ogóle. Zabawa jest rozkręcona od razu.

Na organizowane przez ciebie wydarzenia przychodzą tylko osoby uzależnione, które postanowiły rzucić nałóg?

Na początku faktycznie były to imprezy robione z myślą o uzależnionych, o osobach, które poszły na odwyk, są trzeźwe i nie mają, gdzie się bawić. Później weszłam we współpracę z moją wspaniałą wspólniczką Agą, która nie jest uzależniona, ale pewnego dnia zdecydowała, że nie będzie piła. I tak grupa docelowa trzeźwych imprez zaczęła się poszerzać. Obecnie przychodzą na nie osoby, które nie lubią pić, nie mają ochoty przebywać z pijanymi. Dla mnie to od początku był szok, że istnieją na świecie ludzie, którzy nie chleją. Kiedyś do głowy by mi nie przyszło, żeby iść na imprezę i nie pić. Uznawałam, że jak ktoś nie pije, to naprawdę musi mieć ważny powód.

Marta Markiewicz / fot. archiwum prywatne

Dodam, że trzeźwe imprezy nie są tylko dla uzależnionych, dlatego muszę powiedzieć, że mogą na nich pojawiać się wyzwalacze i triggery, czyli na przykład piwo bezalkoholowe. Oczywiście nie ma możliwości, żeby osoba chora „przypadkowo nacięła się” na taki napój, bo informacje na ten temat są jawne.

Ty nie pijesz od 6 lat. Od 4 organizujesz trzeźwe imprezy. Jak to się zaczęło?

Mój przyjaciel, który jest dj-em, wymarzył sobie, że chce zagrać na plaży nad Wisłą przy zachodzie słońca. Stwierdziłam, że zorganizuję mu taką imprezę-niespodziankę. Przyszło może z 20 osób. Była niedziela, popołudnie. Byliśmy trzeźwi i bawiliśmy się świetnie. Wtedy znajomi zaczęli mówić, że brakuje im takiej inicjatywy, że właściwie każda impreza w mieście, to impreza z alkoholem.

Rok później, w 2018 roku, zrobiłam pierwszą większą imprezę, ale wciąż czegoś mi brakowało. Na wydarzenia przychodzili głównie moi znajomi i znajomi znajomych, więc nawet jeżeli było to 70 osób, to wciąż – wieść się nie roznosiła, a mi zależało, żeby i inni mogli skorzystać z możliwości takiej zabawy. Imprezy odbywały się w niedziele. Na początku na dziko, na plaży. Poświęcałam dużo czasu i energii na organizację, ale nic się nie ruszało. Wciąż przychodzili tylko znajomi. Inicjatywa się nie rozrastała. Nawet mój przyjaciel, który gra do dziś na wszystkich trzeźwych imprezach, mówił, że to chyba już nie ma sensu i lepiej odpuścić.

Postawiłam wszystko na jedną kartę. Napisałam na Instagramie komunikat, że szukam osoby, która pomoże mi z organizacją, albo rezygnuję z tej inicjatywy całkowicie. Wtedy odezwała się Aga, z którą znam się z 10 lat, ale nie miałyśmy bliskiego kontaktu. Okazało się, że ma czas, chęć i przestrzeń. Wspólnie zrobiłyśmy pierwszą oficjalną imprezę biletowaną. Przyszło 170 osób.

Marek Sekielski

Jaka jest frekwencja po trzech latach?

Na ostatniej imprezie było 220 osób.

Powiedziałaś, że twoi znajomi zwrócili uwagę, że trudno znaleźć miejsce, w którym można się bawić bez alkoholu. To musi być trudne dla osoby uzależnionej. Na początku terapii zalecane jest przecież, żeby jednak unikać miejsc, gdzie się pije.

Osobom uzależnionym w ogóle nie jest zalecane, żeby bywały w miejscach, które są tak zwanym wyzwalaczem, które bardzo silnie działają na nasze emocje. Uzależnienie jest przecież głównie chorobą emocji. Narażanie się na sytuacje, które kojarzą się z czymś bardzo przyjemnym, albo bardzo stresującym, może niestety źle zadziałać na osobę uzależnioną. I to jest cholernie trudne zadanie, żeby unikać, być czujnym, ale jednak żyć, starać się żyć w miarę normalnie.

Choroba uzależnienia jest obsesyjna. Często związana z tunelowym myśleniem, czyli myślę tylko o alkoholu, widzę go, czuję. Skupiam się tylko na alkoholu, niczym innym. Nie można dodatkowo narażać się na sytuacje alkoholowe. My mówimy o uzależnieniu, o ciężkiej chorobie, gdzie nie można się zatrzymać. To jest choroba śmiertelna.

Trochę przerażające biorąc pod uwagę, że alkohol jest wszędzie. Zdrowe osoby nawet nie zwracają uwagi, jak na każdym kroku celowany jest w nas przekaz, że w sumie, dlaczego by się nie rozluźnić, nie zabawić, nie zrelaksować z lampką wina…

Ja też wcześniej tego nie zauważałam. Przyznam, że też nie jestem osobą, która demonizuje alkohol. Ja nie piję, ale nie mam problemu, że inni piją, że alkohol istnieje. Nie każdy choruje na uzależnienie i nie każdy zachoruje. 99 procent osób, które znam, spożywa alkohol w sposób kontrolowany i normalny. Dlatego w pierwszym odruchu, pomyślałam, że przecież używki nie znikną z tego świata, więc bez przesady, co niby jest złego w reklamie chlania? A potem przychodzi refleksja, że coś tu jednak nie jest ok.

Trzeźwe imprezy nie są tylko dla uzależnionych, dlatego muszę powiedzieć, że mogą na nich pojawiać się wyzwalacze i triggery, czyli na przykład piwo bezalkoholowe. Oczywiście nie ma możliwości, żeby osoba chora „przypadkowo nacięła się” na taki napój, bo informacje na ten temat są jawne

Romantyzujemy substancje psychoaktywne?

Nawet jeżeli ludzie się nie uzależniają, to bombardowanie nas reklamami alkoholu, jest po prostu złe. Dostaję setki wiadomości w stylu: „Hej Marta, ja w sumie nie mam problemu z uzależnieniem, ale okazało się, że walę wódę, bo inni to robią”. Rozumiesz? Ludzie nawet często nie myślą, dlaczego piją. Nie zastanawiają się, nie zadają sobie tego pytania. Trują się, bo dostają przekaz, że to jest fajne i normalne. A alkohol to jest naprawdę hardkorowy narkotyk.

Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zrobił luksusową reklamę w pięknym klubie. Wiesz, lustro, złota lufka i wciąganie narkotyków. Przecież od razu ogłoszono by koniec świata, ostateczny upadek wartości i międzynarodowy skandal. Nie oburzamy się jednak, gdy piękna pani w pięknej sukni popija szampana ze srebrnego kieliszka lub pan w smokingu sączy whisky.

Z absurdów powiem jeszcze, że do nas, organizatorek trzeźwych imprez, zgłosiła się marka alkoholowa, która chciała zostać sponsorem naszych wydarzeń. Dlaczego? Bo wypuszczają jakąś serię „free”. Wyobrażasz to sobie? Tylko dodam, że my naprawdę nie potrzebujmy „pomocy” marek alkoholowych. Utarg z imprez, na których spożywa się inne napoje, wbrew pozorom nie jest wiele niższy.

Statystyki sugerują, że reklamy, gdzie ludzie się świetnie bawią, a przy okazji piją drinki, działają. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) odnotowała znaczny wzrost sprzedaży alkoholu w latach 2020-2021, a także wzrost liczby osób pijących ryzykownie.

A ja mam wrażenie, że modne staje się niepicie. Ostatnio słyszałam parę razy o trzeźwych 18-tkach osób nieuzależnionych. To dla mnie super zmiana, bo naprawdę znam osoby, które w tym wieku już są po odwykach. Chcę zatem wierzyć, że z alkoholem będzie jak z papierosami. Teraz mało ludzi pali. Z mojego otoczenia niemal nikt. Palenie papierosów też było kiedyś mocno romantyzowane, w co drugim filmie ktoś się zaciągał, było to pięknie pokazywane. A teraz? Palenie już nie jest fajne. Wielu uzależnionych mówi, że wyeliminowanie alkoholu to szereg konsekwencji towarzyskich.

Nasza impreza trwa około 4 godziny, a tańczy się od samego początku. Czyli nie czekamy na moment „wstawienia się”, bo tego momentu nie będzie. Po prostu wchodzimy i od razu wkraczamy na parkiet

Wspomniałaś, że ludzie piszą ci wiadomości, że piją „odruchowo”, nawet tego nie lubią, ale wszyscy piją, więc oni też to robią. Inni boją się, że jak się nie napiją, to zostaną wykluczeni.

Dla mnie po diagnozie – bo dodam, że trafiłam na terapię z powodu kompulsywnego jedzenia i nie wiedziałam, że jestem alkoholiczką – najgorsza była myśl, że życie mi się skończyło. Dodatkowo te kilka lat temu, gdy przestałam pić, nie było jeszcze tylu alternatywnych źródeł informacji o uzależnieniach. Nie miałam właściwie przykładu. Teraz wiele osób publicznych mówi o swoich doświadczeniach, są filmy Marka Sekielskiego i inne kanały na YouTubie.

A co do tego, że gdy przestaje się pić, to nagle znikają ludzie, z którymi było fajnie po alkoholu i wszystko się zmienia, odpowiem: to dobrze. Mnie to bardzo pomogło. Mogłam zbudować swoje fundamenty od zera. Cieszę się, że wszystko mi się zburzyło, bo cała reszta okazała się miłym skutkiem ubocznym. Na pierwszym etapie zdrowienia musiałam skupić się tylko i wyłącznie na tym, żeby poukładać sobie wszystko w głowie, zmienić swoją codzienność, właściwie całe swoje dotychczasowe życie.

Dosyć szybko od momentu rozpoczęcia abstynencji poszłam na pierwszą imprezę, ale podkreślę, że nie jestem wzorem i nikogo nie chciałabym przekonywać, że powinno się tak robić. Widać jednak, że zmienia się powoli podejście i już nie ma takiego przekonania, że alkoholik musi siedzieć w domu. Oczywiście, imprezowanie nie jest dla każdego, jednak piszą do mnie ludzie, którzy od 10 lat się nie bawili, nie byli w knajpie, bo inni tam piją i imprezują. Ja chcę pokazać, że gdy coś tracimy, to jednocześnie bardzo dużo zyskujemy. Warto to dostrzec.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: