Przejdź do treści

Pieniądze w związku a seks. „Zazdrość o karierę partnerki może komplikować relacje w sypialni” – mówi terapeutka seksualna dr Agata Loewe

Tekst o wpływie kariery kobiet na relacje intymne. Na zdjęciu: Kobieta uśmiechająca się do kamery - HelloZdrowie
Pieniądze w związku a seks. „Zazdrość o karierę partnerki może komplikować relacje w sypialni” – mówi terapeutka seksualna dr Agata Loewe
Podoba Ci
się ten artykuł?

Współczesne kobiety chcą pracować i dobrze zarabiać. Czy to może zaszkodzić związkowi? Może, jeśli mężczyzna opiera poczucie własnej wartości na swoim statusie ekonomicznym i zazdrości partnerce sukcesów. Hello Zdrowie rozmawia z terapeutką seksualną dr Agatą Loewe o tym, jak zawodowe osiągnięcia kobiety mogą wpłynąć na relacje intymne pary, czym może skończyć się rywalizacja w związku i jak komunikować własne potrzeby.

Ewa Podsiadły-Natorska: Dotarłam do badań, z których wynika, że dla związku – a zwłaszcza dla poczucia własnej wartości mężczyzny – optymalny podział finansów to taki, w którym ona zarabia ok. 40 proc. tego, co on. Zgodziłaby się z tym pani?

Dr Agata Loewe: Byłabym ostrożna z interpretacją takich badań ze względu na przełom obyczajowy, którego jesteśmy współtwórcami/współtwórczyniami i obserwatorami/obserwatorkami. W pokoleniu naszych rodziców kobiety, które zarabiają więcej od mężczyzn, to była zdecydowana mniejszość. W tej zmianie obyczajowej bardzo duży udział miał ruch feministyczny, który wykonuje pracę, żeby poprawić świadomość społeczeństwa i nagłośnić fakt, że kobiety mogą i chcą realizować się zawodowo, dostając przy tym odpowiednie wynagrodzenie. Polecam w tym miejscu serial „Mrs. America”, który jest historyczną wizytówką emancypacji kobiet w USA. Teraz dużo mówi się o tym, że kobiety, nawet jak są na tych samych stanowiskach, to zarabiają mniej od mężczyzn, co jest szokujące, bo dlaczego człowiek ma być dyskryminowany? I to ze względu na płeć? To wszystko powoduje dużo kontrowersji; wojny płci trwają, choć nikomu nie przynoszą one nic dobrego. Bo albo realizujemy w życiu swoje plany, cele, albo wchodzimy na pole walki i zaczynamy się ze sobą ścigać. Wtedy w związku pojawia się rywalizacja na wielu polach: kto z nas jest atrakcyjniejszy, kto sprawniejszy itd. Dlaczego o tym wszystkim mówię?

Właśnie, dlaczego?

Bo jeśli chcemy analizować relacje partnerskie i to, co na nie wpływa, musimy mieć świadomość, że jest to proces bardzo skomplikowany. Należy wziąć pod uwagę między innymi emocje i socjalizację, czyli to, co przyczynia się do naszego miejsca w społeczeństwie. Kobiety od najmłodszych lat są uczone, żeby znosić różne stany emocjonalne i tolerować dyskomfort oraz nieprzyjemności, które je spotykają. Uczy się je także, jak znosić porażki i poczucie niższości. To czyni nas, kobiety bardziej wytrzymałe; zaciskamy zęby i mówimy sobie, że musimy przetrwać. To smutna szkoła. Mężczyźni z kolei uczeni są w procesie socjalizacji innej smutnej szkoły radzenia sobie, na co dowodem są chociażby coraz wyższe statystyki zachorowalności na depresję. Mężczyźni nie radzą sobie w obliczu różnego rodzaju współczesnych wyzwań dnia codziennego.

Do dzisiaj pokutuje to, że główną rolą kobiety jest dbanie o dom

A jak sobie radzą, gdy partnerka zarabia więcej i robi karierę? Co się wtedy dzieje z męską psychiką?

Generalnie mężczyźni radzą sobie inaczej niż kobiety, kiedy mówimy o różnych stanach emocjonalnych i psychologicznych. Taka sytuacja jak w postawionym pytaniu bardzo mocno uderza w ich poczucie wartości. Oczywiście nie mam na myśli tego, że męskość jest w kryzysie, bo tak nie uważam. Uważam natomiast, że mężczyźni mają nieco gorsze warunki, żeby znieść tę zmianę obyczajową. Jeśli spojrzymy na przykład na Skandynawów, Niemców, Francuzów czy Brytyjczyków, to od moich koleżanek, które wchodzą w relacje z obcokrajowcami, bardzo często słyszę, że w tamtych kulturach jest dobrze widziane, kiedy kobieta jest ambitna, chce zarabiać, pracować. Inaczej się podchodzi do sytuacji, w której ktoś uważa, że jak kobieta urodzi dziecko, to powinna siedzieć w domu. Na Zachodzie ojcowie bardzo często idą na „tacierzyński”. Razem z partnerką tworzą gospodarstwo domowe i razem dzielą się wszystkim zadaniami.

Rozmowy o pieniądzach w wielu domach są tabu. A para powinna tę kwestię omówić. Dobrze, jeśli decyzje dotyczące statusu materialnego podejmowane są wspólnie. Jeśli dopiero się poznajemy i jedna ze stron ma ambitne plany dotyczące swojej kariery, to warto o tym powiedzieć: „Słuchaj, jeśli ty np. w ciągu roku chcesz mieć dziecko, a ja dopiero w ciągu roku awansuję, to mamy odmienne potrzeby i albo się dogadamy, albo ta relacja nie przetrwa”

Dr Agata Loewe

Czyli nacisk, by to mężczyzna zarabiał, jest mocno wpisana w polską kulturę i obyczajowość?

Myślę, że po prostu w tradycyjną kulturę i obyczajowość. Ciekawe natomiast jest to, że Polki często na partnerów wybierają mężczyzn z krajów zachodnich, a Polacy na partnerki – kobiety z krajów wschodnich. Na pierwszy plan wybijają się więc status ekonomiczny i wykształcenie. Tutaj warto odnieść się do badań, które nie są dla kobiet zbyt optymistyczne, bo wynika z nich, że współcześnie na jedną wykształconą kobietę przypada minus pięciu wykształconych mężczyzn. Mężczyźni pod tym względem mają o wiele większy wybór, więc kobiety muszą się przygotować, że będą miały mniejszą pulę partnerów z podobnym wykształceniem albo będą wybierać partnerów z niższym wykształceniem, co też jest w porządku, pod warunkiem, że nie zależy nam na dążeniu do tego, że mamy być power couple, mamy się wyprzedzać, wzajemnie się nakręcać, by piąć się wyżej i wyżej.

A to nie jest tak, że współczesny mężczyzna podświadomie rywalizuje ze swoją partnerką? Chce – a może czuje, że powinien – być o krok przed nią, jeśli chodzi o status zawodowy i wysokość zarobków?

Jak on wybiera partnerkę, która jest ambitna i ma w sobie potencjał, aby się z nim ścigać, to wtedy relacja faktycznie jest oparta na rywalizacji…

…ale to chyba są złe fundamenty związku?

Niekoniecznie. To kwestia preferencji. Gorzej, jeśli mężczyzna z początku deklaruje, że mu to imponuje, a potem nie jest w stanie tego znieść. Albo jeśli kobieta twierdzi, że fajnie, że jej partner siedzi z dzieckiem w domu, a tak naprawdę, kiedy wraca z pracy, to trafia ją szlag, bo widzi tylko bałagan i bezrobotnego, w swoim przekonaniu, partnera.

To pomówmy o seksie. Wyobraźmy sobie parę: ona sobie świetnie radzi na rynku pracy, awansuje. On zarabia dużo mniej albo w ogóle nie pracuje. Ma niską samoocenę, a jego poczucie własnej wartości spada. Jak to może przełożyć się na relacje intymne takiej pary?

Muszę podkreślić, że para może być na różnych etapach życia. Czasem jedno gna jak szalone, a potem zwalnia i gnać zaczyna drugie albo jeden z partnerów po prostu wybiera stateczniejszy model kariery. Co innego, jeśli dla mężczyzny jest wartością, by więcej zarabiać i oboje mają poczucie, że kobieta go wyprzedza. Wtedy on może podejść do tego ambicjonalnie i zacząć przeżywać sukcesy partnerki, zazdrościć ich, zamiast się z nich cieszyć. Trudno wtedy o udany seks. Ale muszę zwrócić uwagę, że w takich związkach partner, który nie robi kariery, może czuć się opuszczony, zaniedbany, wręcz niewidzialny. Wiele współczesnych kobiet ma poczucie, że musi robić wszystko na trzysta procent – na każdej płaszczyźnie życia. Wtedy seks zwykle wypada z jej listy. A problem polega na tym, że wielu mężczyzn jest nauczonych, że bliskość dostaje poprzez seks. Dopiero podczas zbliżenia czują się kochani, zauważeni. Może być też sytuacja odwrotna, kiedy sfrustrowany mężczyzna odtrąca partnerkę. W seksie często objawia się walka o władzę, kontrolę czy przewagę: to głębszy temat. Najczęściej pary nie robią sobie „tego” specjalnie, ale kiedy narasta niewypowiedziany konflikt, na przykład o pieniądze, status czy sukces, to sprawy łóżkowe mogą boleśnie ucierpieć.

pexels.com

Przypominam sobie badania, z których wynikało, że mężczyźni opierający swoją samoocenę na statusie materialnym i zawodowym, często zdradzają odnoszącą sukces partnerkę. Robią to, bo poza związkiem szukają potwierdzenia własnej męskości.

Faktycznie, w takich sytuacjach może dochodzić do zdrad, ale nie przypisywałabym tego tylko mężczyznom. Kobiety też zdradzają, bo gdy większość czasu spędzają w pracy, wyjeżdżają w delegacje, a w domu widzą przyklejonego do kanapy partnera, to mogą uznać za atrakcyjnego kogoś z innego otoczenia bądź należącego do innego świata.

Wiele współczesnych kobiet ma poczucie, że musi robić wszystko na trzysta procent – na każdej płaszczyźnie życia. Wtedy seks zwykle wypada z jej listy. A problem polega na tym, że wielu mężczyzn jest nauczonych, że bliskość dostaje poprzez seks. Dopiero podczas zbliżenia czują się kochani, zauważeni.

Dr Agata Loewe

Wiem, że eksperci nie przepadają za pytaniami o „receptę na udany związek”, ale czy jest sposób na to, by pieniądze nie zdominowały związku, by mężczyzna nie czuł się gorszy, jeśli jego ukochana radzi sobie lepiej na rynku pracy?

Rozmowy o pieniądzach w wielu domach są tabu. A para powinna tę kwestię omówić. Dobrze, jeśli decyzje dotyczące statusu materialnego podejmowane są wspólnie. Jeśli dopiero się poznajemy i jedna ze stron ma ambitne plany dotyczące swojej kariery, to warto o tym powiedzieć: „Słuchaj, jeśli ty np. w ciągu roku chcesz mieć dziecko, a ja dopiero w ciągu roku awansuję, to mamy odmienne potrzeby i albo się dogadamy, albo ta relacja nie przetrwa”. Ktoś może powiedzieć, że to samolubne podejście do budowania związku, bo z poziomu własnych potrzeb, jeśli jednak mówimy o recepcie na udaną relację, to ta kwestia jest bardzo ważna. Otwarta komunikacja i wzajemny szacunek są podstawą budowania związku.

A kiedy czas na terapię?

Jeśli widzimy, że partner czy partnerka zaczyna się od nas bardzo oddalać, to terapia zawsze jest dobrym pomysłem. Niestety wielu panów rzadko szuka pomocy u specjalistów, próbują sobie radzić sami, a potem okazuje się, że na pomoc już za późno. Nie należy bać się pomocy z zewnątrz; przyda się chociażby po to, żeby poradzić sobie z własną zazdrością. Mam klientów, którzy przyznają wprost, że jest im głupio, bo doświadczają zazdrości w obliczu sukcesów żony. Teoretycznie cieszą się z tego, co ich żona osiągnęła, a jednocześnie gdzieś głęboko odzywa się w nich poczucie urażonego ego – też chcą czuć się spełnieni zawodowo. Doskonale, jeśli para jest ze sobą szczęśliwa i razem się rozwija, ale bardzo często w związku jedno pędzi przed siebie, a drugie jest bardziej przyhamowane – nie ma w tym nic złego, jeśli para daje na to zgodę.

Problemy piętrzą się, jeśli ze sobą nie rozmawiamy i nie komunikujemy swoich potrzeb.

Jasne, a piętrzą się przede wszystkim te problemy, które przez długi czas pozostawały niewidoczne. Wtedy wyobraźmy sobie sytuację: kobieta po sześciomiesięcznym zawodowym pędzie wraca do spokojniejszego rytmu i chce iść z partnerem do łóżka, a on stawia opór. Po dwóch stronach pojawia się uczucie zawodu, rozczarowania sobą nawzajem. Często ludzie, którzy dużo pracują, mówią: „Ja to robię dla nas, żeby naszym dzieciom było lepiej”. To wszystko oczywiście jest super, ale w takich sytuacjach można łatwo stracić związek z oczu i wtedy pary trafiają do mnie na terapię.

Udaje się im pomóc?

Bardzo często się udaje, a czasami nie. Na szczęście zazwyczaj jest tak, że jak już para decyduje się na terapię, to raczej jest zdeterminowana, żeby naprawiać i wyjść na prostą. Chciałabym jednak, żeby w naszej rozmowie wybrzmiał głos, by kobiety nie bały się robić kariery i dużo zarabiać. To jest OK! Jednocześnie mężczyzn powinno się do tych kobiecych aspiracji przyzwyczaić. Dobrze na tym wyjdziemy, jak wybierzemy współ-nie-zależność, czyli model, w którym wspieramy siebie nawzajem w dążeniu do spełniania swoich marzeń jako zespół. Oczywiście mężczyźni zwykle odczuwają większą presję, by piąć się po szczeblach kariery; ta presja pojawia się ze wszystkich stron. Czasem mama mówi do córki: „A dlaczego ty ciągle pracujesz, a on siedzi w domu i nie zarabia?”. Jeśli para umówiła się tak, a nie inaczej, to nie musi. Nie ulegajmy stereotypom.

Dr Agata Loewe – psychoterapeutka i seksuolożka, absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie oraz Institute for Advanced Studies of Human Sexuality w San Francisco, gdzie uzyskała tytuł Doctor of Philosophy (PhD). Ukończyła również podyplomowe studia z Systemowej Terapii Rodzin w Ośrodku Szkoleń Systemowych w Krakowie. Założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności. Jej specjalizacją jest popularyzacja wiedzy na temat różnorodności płciowych, seksualnych i relacyjnych.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?