„O uderzeniach gorąca wolę mówić i myśleć jak o uderzeniach mocy”. Alicja Długołęcka o akceptacji zmian w życiu kobiety
– Spotkałam kobiety, które mówiły, że czekały na ten moment, jako pewnego rodzaju wyzwolenie z różnych wyobrażeń, przede wszystkim na temat kobiecości. I ja też czekałam na tę fazę, żeby być wolną od różnych, wpojonych „iluzji” – mówi o menopauzie Alicja Długołęcka, psychoterapeutka, edukatorka seksualna.
Przeczytam pani przysłowie rdzennych mieszkańców Ameryki, które sobie zanotowałam. „Podczas pierwszej miesiączki kobieta wchodzi we własną moc, podczas menstruacji praktykuje ją, podczas menopauzy staje się mądrością”. Jestem ciekawa, jak to zdanie rezonuje w pani – z perspektywy pani doświadczenia oraz szerokości geograficznej, w której żyjemy?
Znam to zdanie i bardzo je lubię. Wykorzystałam je w książce „Przypływ”, która ukazała się teraz we wrześniu, a poświęcona jest seksualności i emocjonalności dojrzałych kobiet. Brzmi zupełnie inaczej niż to, co oferuje nam nasza kulturowa scheda. W świecie, w którym wzrastamy, dziewczynka, która zaczyna miesiączkować, słyszy od wielu osób, w tym matki, babć, cioć, że stała się kobietą. Czyli można by wyciągnąć wniosek, że gdy przestanie miesiączkować, to przestanie nią być. W czasie, gdy jesteśmy zdolne do zapłodnienia, jesteśmy kobietami – ani wcześniej, ani później już nie. To jest bardzo krzywdzący i ograniczający przekaz, bo zawiera w sobie przesłanie, jakoby podstawową rolą kobiecą była funkcja reprodukcyjna. Porównując to ze zdaniem, które zacytowała pani, można zauważyć, jak podejście do kobiecości i do faz życia kobiety jest uwarunkowane kulturowo i jak może się różnić w zależności od szerokości geograficznej. W powiedzeniu rdzennych mieszkańców Ameryki słyszymy, że kobiecość jest aspektem, który rozwija się przez całe życie i choć w dużym stopniu jest sprzężona z biologią, to każda faza ma swoje – nazwijmy to – zadania i charakterystykę. To, co wyróżnia wiek dojrzały, to życiowa mądrość, o której pewnie jeszcze porozmawiamy.
Tak, choć chciałabym jeszcze na moment przycupnąć przy tym kulturowym aspekcie. Pomyślałam, że przekaz, który wybrzmiewa w naszej części świata, może nieco wyjaśniać, dlaczego menopauza tak źle kojarzy się kobietom i tak wiele z nich boi się jej.
A mając w pamięci, jak bardzo ten temat jest uwarunkowany kulturowo, mogłybyśmy rzucić nowe światło na menopauzę. W to się wpisuje samo poszerzanie rozumienia jej, ale również świadome zmienianie własnego emocjonalnego nastawienia wobec dojrzałej fazy życia. Można to zrobić, patrząc chociażby z perspektyw historycznych i kulturowych.
I co można zobaczyć z tych innych perspektyw? Co one wnoszą?
Ciekawie jest spojrzeć z perspektywy egzystencjalnej. Tak jest w kulturach uważanych za bardziej pierwotne, chociażby w Japonii czy wśród ludów rdzennych Amerykanów. W miejscach, gdzie człowiek żył bliżej natury, miał większą pokorę wobec życiowych procesów, a z tego wyrastało poszanowanie dla życia w każdej jego fazie. To zjednoczenie z przyrodą powodowało również, że patrzyło się na cykle życia człowieka trochę jak na rośliny, które poddają się różnym porom roku. Nie dyskutujemy nad tym, która z nich jest ważniejsza, bo wszystkie są potrzebne. I tę perspektywę można przenieść na myślenie o życiu ludzkim. Każda jego faza ma swoją specyfikę i swoje zadania.
Sezonowość składa się na pełny cykl.
Tak, dokładnie. W tej kolejnej fazie, w okresie menopauzy, kobiety zazwyczaj mają za sobą czas budowania rodzin, karier, społeczności. Wysiłek, który trzeba było włożyć w stworzenie tych obszarów jest już za nami i można korzystać z owoców, rezultatów swojej życiowej pracy. Pojawia się przestrzeń na angażowanie się w przemyślany, mądry sposób w różne satysfakcjonujące obszary życia, wynikające z wcześniej zdobytych umiejętności, doświadczeń, ale też uwzględniających własne ograniczenia. Świadomie możemy wykorzystać czas, który nam pozostał, bo zasadniczo wciąż jesteśmy fizycznie silne i zdrowe. Znów, odwołując się do zdania, które pani przytoczyła na początku naszej rozmowy, zyskujemy perspektywę, która pozwala na życie spojrzeć z większym szacunkiem, miłością, akceptacją, a jednocześnie godzić się z upływem czasu. Pozycja kobiety dojrzałej zmienia się zasadniczo.
”Uwielbiam powiedzenie, że „kobiecie w okolicach pięćdziesiątki już wszystko wolno.” Bardzo mnie ono inspiruje i uważam, że to prawda”
W starożytnych kulturach kobiety po menopauzie stawały się szamankami, uzdrowicielkami, kapłankami, pozyskiwały status tej mądrej, zwykle przypisywany mężczyznom. Stary mężczyzna jest tym mądrym, a stara kobieta wiedźmą, która straszy i zjada dzieci.
To nasza, europejska, patriarchalna kultura zrobiła z wiedźmy upiorną czarownicę i nabrała lekceważącego stosunku do kobiety. Rola wiedźmy, czyli tej, która wie, leczy, zarówno fizycznie, jak i duchowo, uczestniczy przy narodzinach dzieci, zna się na ziołach, rozmawia ze zwierzętami, jest połączona z naturą i rozumie cykliczność życia, została unieważniona. Nadrzędną wartością stała się funkcja reprodukcyjna, a wszystkie inne przymioty ducha i umysłu zostały zepchnięte na dalszy plan. Działo się to w sposób opresyjny – kobiety dojrzałe były lekceważone i ośmieszane. Ileż jest żartów, negatywnych określeń kobiet, które sugerują, że jesteśmy wartościowane wedle kategorii atrakcyjności reprodukcyjnej.
Już samo silnie obecne w języku określenie menopauzy „przekwitanie”, wskazuje na moment utraty urody, piękna. Przekwitły kwiat się wyrzuca.
Określenia „przekwitanie”, jak i „pokwitanie” to skrajnie seksistowska perspektywa, która jest perspektywą obserwatora obiektu. Męskie oko patrzy na kobietę i ocenia wedle swojej perspektywy, kategorii atrakcyjności. Porównywanie nas do kwiatów wskazuje, że to faza związana z zapładnianiem, czyli kwitnienia, jest najważniejsza w cyklu życia rośliny. A to nie jest prawda, bo z kwiatów rodzą się owoce, a z owoców nasiona, itd. Znów powiem, każda faza cyklu życia jest ważna. Ponadto przygotowanie dziewczynki nie polega wyłącznie na przygotowaniu do miesiączkowania – jest to o wiele głębszy i złożony proces związany ze zmianami w psychice, myśleniu, w proporcjach ciała, fizjologii, rolach społecznych, relacjach – tak w podobny sposób, jako edukatorka i terapeutka, myślę o przygotowaniu kobiety do fazy dojrzałości. A przepraszam, że tak zapytam, ile pani ma lat?
40.
A czy pani wie, że jest już w fazie klimakterium? Słowo pochodzi z greki, od ‘klimakter’, czyli drabina, zapewne właśnie do wiedzy, świadomości, samoświadomości i jest mierzona biologicznie od 35. roku życia. To proces, który trwa dosyć długo, do mniej więcej do pięćdziesiątego któregoś roku. Odwołując się do cykli przyrody, jest to faza późnego lata, czyli dojrzewania.
Faktycznie, nie myślę o menopauzie. Perspektywa tego, że wydarzy się to zapewne za ponad dekadę, sprawia, że brzmi to na ten moment jak pieśń odległej przyszłości.
Dokładnie tak samo to przeżywałam i myślę, że zdecydowana większość kobiet tak do tego podchodzi. A przez to, że nie poruszamy tego tematu wcześniej, to gdy wchodzimy w okres menopauzalny, ciężko go doświadczamy. Gdybyśmy rozmawiały o nim zawczasu, nie musiałoby tak być. Dlatego właśnie napisałam „Przypływ”, książkę z zakresu edukacji seksualnej. Bo tak jak dziewczynkę przygotowuje się do fazy dojrzewania biologicznego i do zmian w ciele, tak samo warto, żeby kobieta trzydziestoparoletnia przygotowywała się do fazy okołomenopauzalnej, żeby wchodziła w nią jak najbardziej świadomie. Wtedy nie będzie dla niej to tak zaskakujące, nieprzemyślane, nieprzetrawione, a przez to będzie łatwiejsze do przejścia na poziomie emocjonalnym i poznawczym.
To co warto sobie uświadomić w tym procesie przygotowywania się do menopauzy?
Osobiście nie jestem zwolenniczką określenia „przygotowanie do menopauzy”, tak samo, jak „przygotowanie do miesiączki”. Wolę mówić o przygotowaniach w procesie klimakterium. Przypominam, że menarche jest pierwszą miesiączką, a menopauza ostatnią, która w naszym kraju średnio statystycznie występuje u kobiety w wieku 51 lat. Na własnym przykładzie mogę śmiało stwierdzić, że ostatnia miesiączka w żaden sposób nie definiuje mojej kobiecości i myślę, że wiele kobiet tak to odczuwa, więc nie ma powodu, żeby nadawać temu szczególne znaczenie. Do tego wieku, z reguły, urodziłyśmy już tyle dzieci, ile chciałyśmy. Więc jednym z wyróżników w trakcie tych przygotowań jest mierzenie się ze swoimi decyzjami dotyczącymi macierzyństwa, zrealizowanej bądź nie, potrzeby w tym obszarze. Kolejnym jest zadbanie o siebie w trochę inny sposób niż dotychczas, czyli mniejsze eksploatowanie swojego ciała. Bo jeżeli tego nie zrobimy, to w okolicach pięćdziesiątki będziemy płacić za to wysoką cenę.
Co ma pani na myśli?
Danie sobie prawa do odpowiedniej ilości snu, wypoczynku, zadbania o świadome jedzenie, którego celem nie jest odchudzanie, tylko zjadanie tego, co zdrowe, świadomą aktywność fizyczną, która nie polega na zażynaniu siebie, po to, żeby dobrze wyglądać, tylko po to, żeby być sprawną, zdrową. Jeżeli stopniowo nie będziemy tego wdrażać, to objawy, które pojawią się w okresie okołomenopauzalnym, będziemy przeżywać jako bardzo intensywną dolegliwość, coś, czego nie chcemy, co jest wbrew nam. Podobnie może być z myśleniem o bólach porodowych, czy samej menstruacji. Czy dajemy sobie na nie przyzwolenie i przestrzeń, czy walczymy z nimi? O uderzeniach gorąca wolę mówić i myśleć jak o uderzeniach mocy. Nazywam je też przypływami. Tej akceptacji nauczyły mnie moje starsze siostry, czyli kobiety, które wspierały mnie w przechodzeniu przez tę fazę życia. Sygnały z ciała to znak, żeby się zatrzymać. A co się zdarzy w trakcie tego zatrzymania, to jest już bardzo osobista, indywidualna sprawa związana z odkrywaniem siebie. Wiem, że to górnolotnie brzmi, ale naprawdę tak jest. Uwielbiam powiedzenie, że „kobiecie w okolicach pięćdziesiątki już wszystko wolno.” Bardzo mnie ono inspiruje i uważam, że to prawda.
”Na własnym przykładzie mogę śmiało stwierdzić, że ostatnia miesiączka w żaden sposób nie definiuje mojej kobiecości i myślę, że wiele kobiet tak to odczuwa, więc nie ma powodu, żeby nadawać temu szczególne znaczenie”
Co pani w nim odkryła dla siebie?
Odkryłam, że jeżeli nie podchodzi się do czasu okołomenopauzalnego na zasadzie biologicznych zmian, które w nas uderzają i odbierają nam siły, tylko przygotujemy się na ten moment na poziomie egzystencjalnym, który jest najważniejszy, czyli w jakimś sensie pogodzimy się ze śmiercią, z tym, że nasze życie jest ograniczone, to pojawia się kategoria wdzięczności. Że właściwie to fajnie, że żyjemy i trochę szkoda czasu, żeby go marnować na rzeczy, które robimy wbrew sobie. Wraz z wdzięcznością pojawia się większa asertywność, choć to zajmuje sporo czasu, żeby nauczyć się odróżniać rzeczy, które mają dla nas znaczenie, od tych, które są jego pozbawione, ale cudownie jest to odkrywać. Te eksploracje nakładają się na pewną pozycję zawodową, którą z reguły w tym momencie życia już mamy, na świadomość tego, jaki jest nasz związek i jakie my w nim jesteśmy. Czyli kwestie relacyjne postrzegamy bardziej realistycznie, co z jednej strony może być źródłem cierpienia, ale też poczucia, że możemy zdecydować, co dalej chcemy z nimi zrobić. Możemy podjąć świadomą decyzję, w którą stronę chcemy iść. Kolejny wątek to nasza seksualność. Kulturowo jesteśmy z niej odarte, a w rzeczywistości to moment, kiedy bardzo często zaczynamy myśleć o seksualności w seksualny sposób. Czyli w ten, który jest źródłem przyjemności, a nie różnych problemów emocjonalnych.
Od razu pomyślałam o filmie „Powodzenia, Leo Grande”, w których bohaterka grana przez Emmę Thompson, zaczyna po sześćdziesiątce odkrywać przyjemność z seksu.
Ten film polecam kobietom w gabinecie, żeby poszły na niego ze swoimi partnerami. Odczarowuje seksualność kobiet dojrzałych, która obarczona jest mnóstwem raniących stereotypów. A w tym wieku zaczynamy używać seksu dla odczucia przyjemności cielesnej, co wiąże się z tym, że zaczynamy coraz bardziej doceniać doznania płynące z własnego ciała. Kultura robi wszystko, żebyśmy go nie akceptowały, ale akceptacja swojego ciała pojawia się wraz z myśleniem z wdzięcznością o nim, że wciąż jest sprawne, że może być źródłem przyjemności, być zmysłowe i możemy zacząć je głęboko czuć.
Co jeszcze powinnyśmy uczynić świadomym na tym etapie życia?
Poza wymiarem egzystencjalnym, o którym powiedziałam, najważniejsze wydaje mi się urealnienie własnego obrazu w świecie. Niewalczenie o wizerunek „idealnego ja”, tylko zaakceptowanie siebie ze swoimi słabościami, błędami, które się w życiu popełniło, niezrealizowanymi planami. Z takiego podejścia płynie o wiele większa łagodność dla siebie, a jak dla siebie, to też i dla innych. Świadomość, że świata się nie zmieni, ale że można się przykładać do tego, co jest dla nas wartością, daje poczucie, że życie ma sens. I to wszystko, o czym mówię, jest wpisane w fazę bycia dojrzałym człowiekiem.
Obawiam się, że wiele osób może to skomentować: „łatwo powiedzieć, trudniej zrobić”.
Dobrze, że pani to mówi, bo faktycznie łatwiej będzie powiedzieć, a trudniej zrobić, jeśli obudzimy się któregoś dnia z uderzeniami gorąca. Dlatego jest to argument za tym, żeby to był proces wieloletni. Pani jest w momencie, kiedy powoli może zacząć myśleć o tym, co nadejdzie, a co jest nieuchronne. Wyobrażając sobie ten moment, rozmawiając o nim z innymi kobietami, można się na niego przygotowywać. Moją książkę „Przypływ” oparłam na bardzo osobistych spotkaniach ze starszymi od siebie kobietami albo rówieśniczkami. Szukałam w nich oparcia, mądrości i od każdej coś dla siebie wzięłam. Czyli budowanie życzliwych, otwartych relacji z kobietami, przekazywanie sobie wiedzy, doświadczeń jest tym, co wspiera. Ja teraz coś takiego próbuję robić w trakcie naszego spotkania, przekazać pani pewne informacje: „Tak, już teraz rób sobie przestrzeń, myśl w sposób pozytywny, że to jest następna faza, na którą możesz czekać”. Spotkałam kobiety, które mówiły, że czekały na ten moment, jako pewnego rodzaju wyzwolenie z różnych wyobrażeń, przede wszystkim na temat kobiecości. I ja też czekałam na tę fazę, żeby być wolną od różnych, wpojonych „iluzji”. Mam teraz 54 lata i poczułam się wolnym człowiekiem, samostanowiącym i czuję się gotowa na autentyczne i świadome doświadczanie życia.
Zobacz także
Menopauza to nie powód do wstydu! Ale nawet połowa kobiet nie mówi o niej partnerom
„Menopauza to nie pauza od życia, to wreszcie czas dla samej siebie”. Po 50-tce zmieniły swoje życie, by zawalczyć o siebie na nowo
Na to nigdy nie będzie za późno. Co musisz wiedzieć na temat seksu w dojrzałym wieku?
Polecamy
Noblista: „Zbliżamy się do granic możliwości organizmu. Wkrótce ludzie będą żyli ponad 115 lat”. Ma to jednak swoje ciemne strony
Ashley Graham o swoim debiucie na pokazie Victoria’s Secret: „Wahałam się, bo ich wizja piękna wydawała się wąska”
Ma 71 lat, jest po wymianie stawu biodrowego i tańczy pole dance. Mary Serritella łamie stereotypy, a jej występy inspirują tłumy
Kate Winslet: W dojrzałym wieku stajemy się bardziej kobiece, silniejsze i seksowne. Odnajdujemy swój głos
się ten artykuł?