Anna Wilczyńska: Nienawiść do Żydów, Ukraińców czy osób homoseksualnych i transpłciowych nie mówi nic o tych ludziach, tylko o nas
– Nienawiść do mniejszości seksualnych, religijnych, czy narodowościowych – tak jak w przypadku influencerki i modelki Samueli Anastazji Górskiej – często wynika z interesów politycznych, walki o lajki, popularność, zasięgi, czyli ostatecznie o pieniądze i władzę – mówi Anna Wilczyńska, arabistka, publicystka, założycielka Salam Lab – Laboratorium Pokoju. – Tematy dotyczące mniejszości w Polsce są klikalne, a nienawiść do nich przynosi wymierne korzyści – dodaje.
Monika Głuska-Durenkamp: W mediach wciąż głośno o ksenofobicznej, antysemickiej i homofobicznej wypowiedź modelki i influencerki Samueli Anastazji Górskiej. Co pomyślałaś, gdy ją usłyszałaś?
Anna Wilczyńska: Nie było dla mnie zaskoczeniem, że wypowiada takie słowa. W mediach społecznościowych nie kryła swojego poparcia dla Konfederacji i Krzysztofa Bosaka. I mimo że nie zgadzam się z poglądami tego ugrupowania, każdy ma prawo popierać legalnie działającą partię. Zdenerwowało mnie jednak to, że osoba rozpoznawalna, publiczna, którą obserwuje wiele młodych, sieje nienawiść. Gdy robi się to świadomie, znając swoje wpływy i zasięgi, to jest szczególnie niedopuszczalne. Myślę, że to rodzaj wyrachowania – świadomie udostępnić kontrowersyjne, dyskryminujące mniejszości treści, licząc na popularność. To pogrywanie nienawiścią dla prywatnych celów.
Te słowa spotkały się z ostrą krytyką, modelka straciła kontrakty reklamowe. Jak według ciebie należy reagować w takich sytuacjach?
Trzeba zwracać uwagę, nie można milczeć, pozostawać obojętnym. Należy pisać i pokazywać, że nie ma akceptacji dla takich słów i zachowania. Bardzo zbudowało mnie to, że internauci są na tyle świadomi, że postanowili użyć swojego społecznego wpływu i portfeli, aby pokazać, jakie jest ich zdanie o wypowiedzi modelki. W ten sposób poinformowali jej sponsorów, że nie będą wspierać marek współpracujących z tą osobą. Jestem wdzięczna także innym influencerkom, które podkreślają, że faszyzm, nienawiść, dyskryminacja są dziś nie do przyjęcia.
Co jest głównym paliwem nienawiści, z którą spotykamy się w internecie?
To złożona kwestia. Są osoby, które działają tak, bo brak im wykształcenia, świadomości. Nie znają zbyt dobrze faktów ani historii dotyczących społeczności żydowskiej, nie wiedzą zbyt wiele o społeczności LGBTQ+, nie mają pojęcia, kim są. Choć żyjemy w coraz bardziej widocznie wielokulturowym społeczeństwie, wielu ludzi nie miało wystarczającego bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami mniejszości i poddaje się medialnej propagandzie. Ale to jeszcze nie wszyscy, bo są też przecież wykształceni, obyci w świecie ludzie, którzy szerzą nienawiść. Nie brakuje ich zarówno po prawej, jak i po lewej stronie sceny politycznej.
Dlaczego tak się dzieje?
Nienawiść do mniejszości seksualnych, religijnych, czy narodowościowych – tak jak w przypadku Samueli – często wynika z interesów politycznych, walki o lajki, popularność, zasięgi, czyli ostatecznie o pieniądze i władzę. Tematy dotyczące mniejszości w Polsce są klikalne, a nienawiść do nich przynosi wymierne korzyści.
”Myślę, że to rodzaj wyrachowania - świadomie udostępnić kontrowersyjne, dyskryminujące mniejszości treści, licząc na popularność. To pogrywanie nienawiścią dla prywatnych celów”
Ostatnio obserwujemy nasilenie różnego rodzaju treści antyislamskich, antychodźczych, anytsemickich, homofobicznych…
Wciąż pojawiają się nowe grupy, przeciwko którym przekierowuje się społeczną niechęć. To się zmienia w zależności od okoliczności i koniunktury. Teraz mówi się o Ukraińcach, którzy „kradną” pracę ,oraz o społecznościach LGBTQ+, które szerzą demoralizację. W 2015 r. wrogami byli uchodźcy i muzułmanie. Ciągle potrzebujemy i szukamy się wroga, bo to rozpala emocje i dobrze odwraca społeczną uwagę. Jest zdecydowanie łatwiejsze niż zmierzenie się z realnymi problemami. To temat zastępczy, ale ma realne skutki dla tych społeczności, jak i dla Polski. Nienawiść do Żydów, Ukraińców, czy osób homoseksualnych i transpłciowych nie mówi nic o tych ludziach, tylko o nas. Pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi, jakim jesteśmy narodem. Nie mamy także przez to dobrej prasy na świecie.
Kilka dni temu usłyszałam, że Młodzież Wszechpolska z Poznania protestuje przeciwko przyjęciu na Uniwersytet zbyt wielu zagranicznych studentów. Twierdzą, że obowiązują ich dużo łatwiejsze zasady przyjęcia.
Jak łatwo oceniać, kto ma łatwiej, a kto trudniej, z perspektywy osób uprzywilejowanych, żyjących w bezpiecznym kraju. W Poznaniu pojawiły się głosy, że Białorusinom i Białorusinkom, którzy podobno mieli łatwiejszą maturę, powinno się odmawiać miejsc na uczelniach. Wszyscy przeżywaliśmy pandemię, więc wszyscy mieli trudniej. Ale młodzi Białorusini przygotowujący się do matury w tym roku szklonym mieli na głowie protesty antyrządowe, aresztowania, bicie, ucieczkę z kraju w obliczu prześladowania. Czy na pewno dalej chcemy się porównywać?
Dużo podróżujesz z mężem, też aktywistą, dziennikarzem. Jak w tych krajach, które znacie, wygląda walka z uprzedzeniami?
Kiedyś w Monachium trafiliśmy na spotkania lokalnej wspólnoty katolickiej LGBTQ+ na mszy. Na ołtarzu leżała tęczowa flaga, a takie msze odbywają się tam regularnie. Ludzie wierzący nie muszą się wypierać swojej orientacji. W tej wspólnocie mniejszość LGBTQ+ pomaga także uchodźcom, szczególnie tym, którzy musieli uciekać ze swych krajów z powodu prześladowań ze względu na orientację. Właśnie po raz kolejny byliśmy w Szwecji, gdzie jesteśmy członkami sieci organizacji A World of Neighbors. To sieć założona przez luterański Kościół Szwecji, która łączy działaczy na rzecz migracji i kultury spotkania w całej Europie. Spotykamy tam aktywistów i aktywistki z Niemiec, Szwecji, Finlandii, ale jest także kilku z Węgier, Słowacji. Jestem pod wrażeniem ich walki. W tych krajach bardzo źle się dzieje, jeśli chodzi o migracje, mniejszości. Taka wymiana doświadczeń aktywistów pokazuje, co możemy jeszcze zrobić, ale też – w kontekście Węgier – czego się wystrzegać jak źle jeszcze może być.
Podkreślasz, że w walce z ksenofobią, nie chodzi tylko o obronę konkretnych grup, ale o budowę społeczeństwa opartego na równości i różnorodności. Jak to powinno wyglądać?
Najlepiej zaczynać od najmłodszych, bo ich umysł jest wciąż otwarty, nie trzyma się kurczowo irracjonalnych lęków. Kiedy prowadziliśmy w Krakowie warsztaty o wielokulturowości w szkołach publicznych, byliśmy zaskoczeni. Już niemal w każdej klasie jest ktoś z Ukrainy, Białorusi czy z innych krajów. Uczniowie mówili, że nie pozwoliliby skrzywdzić swoich kolegów. Zgłaszają się także młodzi z prośbą o warsztaty na temat sytuacji osób LGBTQ+. Chcą o tym rozmawiać, dostrzegają problemy. Młodzi nie są głusi ani ślepi – doskonale wiedzą, co się w Polsce dzieje. Trzeba z nimi dyskutować, pomagać im zrozumieć, żeby nie zatracili swojej otwartości i krytycznego myślenia. Trudniej pracować z dorosłymi, którzy mają często ugruntowane przekonania. Ale w SalamLab.pl razem z zespołem próbujemy przez różne treści działać i docierać do szerokiej gamy odbiorców. Może ktoś inaczej popatrzy na muzułmanina, gdy dowie się, że Aleksander Sulkiewicz, wielki przyjaciel Piłsudskiego i budowniczy polskiej wolności, sam był muzułmaninem i członkiem mniejszości tatarskiej, a generał Józef Bem – feldmarszałkiem armii Imperium Osmańskiego, który w Turcji przeszedł na islam.
”Gdy popatrzy się w oczy osoby, która właśnie poczęstowała cię domowym jedzeniem, to już nie tak łatwo jej powiedzieć 'Polska dla Polaków'”
Organizujemy też wydarzenia, na których gromadzimy ludzi wokół muzyki, kultury, jedzenia. To może wydawać się banalne i upraszczające, ale dobrym początkiem może być chociażby zjedzenie syryjskiego posiłku przygotowanego przez uchodźcę. A po nim – spotkanie człowieka, który ten posiłek przyrządził, i wysłuchanie jego osobistej historii. Gdy popatrzy się w oczy osoby, która właśnie poczęstowała cię domowym jedzeniem, to już nie tak łatwo jej powiedzieć „Polska dla Polaków”.
Na jednym z paneli, którzy organizowaliście podczas konferencji „Rethinking Refugees”, usłyszeliście, że aż 70 procent migrantów w Polsce doświadczyło przemocy.
Dziś pewnie te dane są inne, ale martwi jeszcze jedna statystyka. Według raportu Biura RPO, około 95 proc. przestępstw z nienawiści nie jest zgłaszana. Cudzoziemcy w potrzebie nie ufają polskim służbom, wiedzą, że nie otrzymają pomocy. Nie unikniemy przykrych zdarzeń, ale powinniśmy wspomagać osoby doświadczające przemocy i karać sprawców. Edukacja antydyskryminacyjna może tylko pomóc.
Anna Wilczyńska – arabistka, publicystka, założyła i prowadzi SalamLab.pl. Promuje rzetelne informacje na temat innych kultur, mniejszości narodowych, etnicznych, religijnych. Zajmuje się głównie islamem i krajami arabskojęzycznymi. Odwiedziła wiele krajów muzułmańskich, prowadziła korespondencję z pogrążonej w konflikcie Syrii oraz innych państw regionu. Szkoli funkcjonariuszy policji oraz straży granicznej z tematyki islamu oraz krajów pochodzenia migrantów i uchodźców w Polsce. Edukuje na temat wielokulturowości, islamu i migracji, prowadzi wykłady i warsztaty dla nauczycieli, uczniów i studentów, prawników, działaczy organizacji pozarządowych, urzędników oraz krakowskich korporacji. Buduje mosty i organizuje spotkania między różnymi społecznościami narodowościowymi, wyznaniowymi i mniejszościowymi.
Polecamy
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
Monika Olejnik przeprasza za pytanie o żonę Radosława Sikorskiego. „Od lat walczę z antysemityzmem”
Kino, mecz, pójście na ryby pomagają wychodzić z bezdomności. „Droga do normalności to długotrwały proces, bywa bardzo bolesny, ale często też jest uwieńczony sukcesem”
„Dzieciom wstęp wzbroniony”. Łódzka pływalnia w ogniu krytyki za kontrowersyjny plakat
się ten artykuł?