Przejdź do treści

Morgane Mazurek: „Chcę uczynić śmierć czymś pięknym”

Morgane Mazurek - Hello Zdrowie
Morgane Mazurek / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Jeśli zmarły doznał urazu twarzy, uzupełnimy braki lub rekonstruujemy nos, ucho lub inną część ciała. Zdarza się, że po sekcji zwłok okolice czaszki należy ponownie złączyć niewidocznymi szwami, tak zwanymi szwami chirurgicznymi, które nie będą zauważalne dla oka rodzin – opowiada Morgane Mazurek, specjalistka w dziedzinie rekonstrukcji i balsamowania zwłok.

 

Klaudia Kierzkowska: Ukończyła pani Uniwersytet Medyczny we Francji, specjalizacja – konserwacja zwłok oraz tanatokosmetyka, a także wydział pośmiertnej chirurgii zwłok. Co skłoniło panią do pójścia taką, a nie inną życiową ścieżką?

Morgane Mazurek: Powiedziałabym, że bycie balsamistką jest moim powołaniem. Kiedy byłam nastolatką, oznajmiłam rodzicom, że chciałabym „pracować” ze zmarłymi. Moja mama nieraz przypomina moje słowa z dzieciństwa – wciąż powtarzałam, że chcę uczynić śmierć czymś pięknym. Mam ogromne szczęście, że moje marzenie się spełniło i że od 17 lat mogę robić to, na czym tak bardzo mi zależało. Prawie połowę swojego życia służę innym, z czego jestem naprawdę dumna. Chciałabym pokazać światu, że można pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Zajmuję się również balsamacją zwłok, która przynosi rodzinie ukojenie i delikatność w tym najtrudniejszym momencie jej życia. Świadomość, że ktoś z życzliwością opiekuje się naszą bliską osobą, oddaje jej hołd, znaczy wiele.

Niektórzy na samą myśl o pracy w prosektorium drżą. Dla pani to codzienność. Zastanawiam się, czy widok zmarłego budzi w pani jakieś emocje?

Odczuwam emocje o różnej intensywności. To, co czuję, uzależnione jest między innymi od przyczyny śmierci czy wieku osoby, która odeszła. Nie bez znaczenia są też historie, które o zmarłym opowiada mi rodzina. Tak jak każdy inny człowiek mam uczucia, emocje. Nie potrafię do tego, co słyszę i widzę, podchodzić z chłodem i obojętnością. Jestem zawodową balsamistką, która w to, co robi, wkłada całe serce. Nie boję się zmarłych, nie czuję lęku czy strachu. Opiekując się zmarłym, odciążam tych, co pozostali, i pomagam im łatwiej pogodzić się z rozłąką.

Przypuszczam, że jeśli umiera starsza osoba, łatwiej się z tym pogodzić. Gorzej jest w przypadku młodzieży czy dzieci…

Tak, ma pani rację. Śmierć dziecka, młodego człowieka, nie jest naturalną koleją rzeczy. To za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Pamiętam, jak wykonywałam kiedyś kosmetykę małego dziecka. Towarzyszyło mi wiele emocji, nie mogłam się z tym pogodzić. Nie potrafiłam zrozumieć. Toczyłam walkę sama ze sobą. Było mi ciężko z jeszcze jednego powodu – właśnie wtedy zostałam mamą. Wciąż myślałam o tamtej matce, ogromnym bólu, jakiego doświadczyła.

Jestem profesjonalistką, ale to nie oznacza, że nie mam w sobie emocji, że podchodzę z obojętnością. Muszę wykonywać swoją pracę, trzymając się celu, jakim jest zrobienie wszystkiego, aby rodzina zachowała jak najpiękniejszy wizerunek zmarłego. Rodzicom, którzy muszą pogodzić się ze śmiercią dziecka, oferuję odlew dłoni lub odcisk stópki. To pamiątka, która zostanie z nimi na całe życie, tak jak wspomnienia. Zauważyłam, że ci, który oddają się w ręce Boga, łatwiej dochodzą do siebie po takiej traumie, jaką jest śmierć dziecka. Osoby mniej wierzące tłumią w sobie wielki ból.

Warto nadmienić, że wyróżniamy trzy rodzaje śmierci. Pierwszą z nich jest śmierć naturalna, czyli ta spodziewana przez rodzinę (starość, choroba). Druga jest następstwem np. samobójstwa czy morderstwa. Trzecia to śmierć podejrzana, w której przypadku nie możemy jednoznacznie określić przyczyny. Jednak niezależnie od rodzaju śmierci, odejście bliskiej osoby jest dla rodziny ogromnym przeżyciem.

Wykonywałam kiedyś kosmetykę małego dziecka. Towarzyszyło mi wiele emocji, nie mogłam się z tym pogodzić. Nie potrafiłam zrozumieć. Toczyłam walkę sama ze sobą. Było mi ciężko z jeszcze jednego powodu – właśnie wtedy zostałam mamą

Jak wygląda pani typowy dzień pracy?

W domu pogrzebowym nie ma rutyny, tutaj niczego nie można zaplanować. Są dni, w których pracy jest bardzo dużo, a zdarzają się także i takie, w których nie dzieje się nic. Pracę balsamisty mogłabym nazwać samotną pracą na walizkach. Cały mobilny sprzęt wożę ze sobą od domu pogrzebowego do domu pogrzebowego, bo nigdy nie wiem, jaki będzie przebieg zabiegu i czego będę potrzebowała. Nie jestem w stanie przewidzieć, czy zabieg będzie prosty i przebiegnie sprawnie, czy przykładowo rekonstrukcja twarzy zajmie mi kilka godzin.

Maluje pani osoby zmarłe. Zastanawiam się, czy wykonanie takiego makijażu różni się od wykonania makijażu osobie żywej?

Natężenie makijażu, jaki wykonuję na osobie zmarłej, różni się od tego tradycyjnego. Maluję zmarłego, by wyglądał tak, jak za życia, by rodzina takiego zachowała go w pamięci. By jak najlepiej odwzorować to, jak wyglądał na co dzień, zawsze proszę o zdjęcie i inne szczegóły, tak by wykonać wszystko na najwyższym poziomie. Nigdy nie stosuję tej samej techniki w przypadku mężczyzn i kobiet. Istotną rolę odgrywa również przyczyna śmierci. Poważny uraz może pozostawić na ciele i twarzy siniaki, co wiąże się z większą ilością pracy i użytych kosmetyków. Makijaż, jaki wykonuję zmarłym, jest makijażem nietermogenicznym, co oznacza, że łatwo rozprowadza się po zimnej skórze i nie topi się pod wpływem gorącego światła. W przypadku bardzo delikatnej skóry stosuję technikę aerografu, która nie ma kontaktu ze skórą. Aerograf to taki malutki pistolet, służący do malowania metodą rozpylania farby przez strumień powietrza. Nie zapominam również o włosach. Tutaj też wszystko uzależnione jest od prośby rodziny. Czasami kręcę je lub farbuję. A jeśli jest taka potrzeba, zakładam perukę.

Jeśli zmarły doznał urazu twarzy, uzupełnimy braki lub rekonstruujemy nos, ucho lub inną część ciała. Zdarza się, że po sekcji zwłok okolice czaszki należy ponownie złączyć niewidocznymi szwami, tak zwanymi szwami chirurgicznymi, które nie będą zauważalne dla oka rodzin.

Morgane Mazurek

Morgane Mazurek / fot. archiwum prywatne

Przygotowuje pani zmarłych do ich ostatniej drogi. Z jakimi nietypowymi prośbami bliskich musiała się pani zmierzyć?

Zdarzyło się, że osobę zmarłą musiałam ubrać w kostium, którym trudno się operowało. Kiedyś opiekowałam się motocyklistą, któremu musiałam założyć skórzane spodnie dla motocyklisty i specjalne rękawiczki. Kiedy nie jestem pewna, jak powinien wyglądać efekt końcowy, proszę o pomoc bliskich zmarłego. Niekiedy rodzina przynosi stare ubrania, które zmarły (najczęściej kobieta) przechowywała w zamkniętym pudełku. Pojawiają się też przedmioty, zarówno te religijne, jak i bardziej codziennego użytku, które umieszczam w trumnie.

Opiekując się zmarłym, odciążam tych, co pozostali, i pomagam im łatwiej pogodzić się z rozłąką

Domyślam się, że „praca” z martwym, sztywnym i zimnym ciałem nie należy do najłatwiejszych. To wyzwanie pod względem fizycznym?

Rigor mortis to stężenie pośmiertne mięśni, czyli sztywność mięśni szkieletowych i mięśnia sercowego, występująca po śmierci wskutek wyczerpania się energii chemicznej zgromadzonej w postaci fosfokreatyny i ATP. By przełamać stężenie pośmiertne, stosuję techniki manipulacji oraz masażu. Dzięki temu mogę ułożyć ciało zmarłego w bardziej naturalnej pozycji, która nie jest spięta, a kojarzy się z odprężeniem i spokojem. Przykładowo, otwarte usta możemy zamknąć poprzez podszycie. W przypadku mężczyzn muskularnych zmiany pozycji ciała są trudniejsze i wymagają ode mnie większej siły i więcej czasu.

Ubierając osobę zmarłą, stosuję różne techniki, które pozwalają mi wykonać to zadanie bez większego wysiłku. Niektóre techniki ułatwiają mi zakładanie ubrań, co jest szczególnie pomocne podczas „pracy” z dużą osobą. Często jestem zdana sama na siebie, muszę myśleć, podchodzić do pewnych spraw z uwagą i ostrożnością. Staram się pracować tak, by unikać kontuzji i przeciążenia pleców.

Często proszona jest pani o balsamowanie zwłok?

W Polsce balsamacja nie cieszy się dużą popularnością, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni. W moim odczuciu powinniśmy mówić o niej więcej. Balsamację najczęściej wykonuję w przypadku repatriacji. Kiedyś opiekowałam się małą dziewczynką, która zmarła w Polsce. Przed transportem ciała do kraju, w który mieszkała, został wykonany wspomniany zabieg. Dzięki balsamacji ograniczamy nieprzyjemne zapachy, które kojarzą się ze śmiercią. Zabieg  spowalnia proces rozkładu ciała.

Zdarza się pani rozmawiać ze zmarłymi?

Tak, zdarza mi się takie rozmowy prowadzić. Najczęściej opowiadam im o tym, co robię, zapewniam, że zajmę się nimi najlepiej, jak potrafię. Sprawię, że będą podczas tej swojej ostatniej drogi pięknie wyglądali. Nikt przecież na spotkanie z bliskimi, przyjaciółmi, znajomymi nie lubi przyjść nieprzygotowany. Jak sobie teraz myślę, zdecydowanie częściej rozmawiam z osobami młodymi. Wtedy zawsze ściszam i zmiękczam głos. Tak, by wyczuli mój spokój, uważność i delikatność.

 

Morgane Mazurek – ukończyła Uniwersytet Medyczny we Francji. Specjalizacja – tanatopraksja, czyli konserwacja zwłok, oraz tanatokosmetyka, a w 2013 roku wydział pośmiertnej chirurgii rekonstrukcji zwłok. Przez ponad pięć lat pracowała dla jednej większych firm we Francji, które zajmowały się balsamacją zwłok. Od 2013 roku pracuje na terenie Polski, gdzie świadczy usługi różnym firmom pogrzebowym.

Czy rozmawiasz z rodziną o tym, co ma się stać z Twoim ciałem po śmierci?

Tak, mamy to ustalone
Nie interesuje mnie to
Zobacz wyniki ankiety

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?